Stadnina w Julinie

Miejscowości Julin nie znajdziecie na żadnej chyba mapie Polski. Julin bowiem jest miejscem, gdzie zarejestrowany jest jeden człowiek - tak o miejscu i o sobie samym mówi pan Tadeusz Stasienko. Julin to stary, zabytkowy majątek, którego budowa rozpoczęła się w 1830 roku i aż do początków dwudziesteg wieku dobudowywano kolejne części. Obecnie Julin jest siedzibą Ośrodka Jazdy Konnej im. 24 Pułku Ułanów. Ośrodek jest położony za Rzeszowem i by trafić do niego należy kierować się na Łańcut, następnie drogą na Leżajsk (ten od słynnego fulla). Po drodze mijamy Żołynię i skręcamy na Brzózę Stadnicką. Dalej zaś leśną szeroką i niegdyś utwardzaną drogą prowadzą nas drogowskazy. Droga nie jest jak widać łatwa, ale dobre oznakowanie znakomicie ułatwia dojazd.


Baron (Barcelona - Dobryń) angloarab
Murat Dobryń (Murat Gaza - Dobryń) czysta krew arabska
i Bankiet (Boginka - Dobryń) - angloarab

Niewygody związane z przejechaniem ostatnich kilku kilometrów "na jedynce" po trakcie pełnym wielkich dziur doskonale rekompensuje to, co napotykamy u celu podróży. We wspaniałym lesie, pełnym starych, wysokich drzew leży pięknie położony, wielki, biały budynek, będący po części stajnią, po części budynkami mieszkalnymi dla obsługi i dla gości. Pięknie zadbane trawniki i imponujące krzewy róż, których ciemna czerwień kontrastuje z bielą ścian sprawiają, że widok jest naprawdę wyjątkowy. Za budynkiem znajduje się kilka dobrze utrzymanych wybiegów, zaplecze (silosy na zboże, skład słomy, maszyny) oraz rzadki widok: kryty okrągły lonżownik. Całość sprawia doskonałe wrażenie. Wszystko jest czyste, zadbane, solidne.


Zabytkowa stajnia i budynki mieszkalne

Ponieważ nasze przybycie było nieco przedwczesne, nie zastaliśmy jeszcze pana Tadeusza. Poszliśmy zatem na miły, godzinny spacer po lesie. Tuż za ośrodkiem zaczyna się aleja modrzewiowa - po obu stronach drogi rosną potężne, 30-metrowe, stare modrzewie i jest to nadzwyczaj monumentalny widok. Drzewa te ponoć osobiście sadził hrabia Albert Potocki. Droga prowadzi do drewnianego zabytkowego dworku myśliwskiego Potockich, stanowiącego obecnie zarówno obiekt muzealny, jak i miejsce rekreacyjne (basen, kort itd.) pod zarządem muzeum w Łańcucie. W drodze powrotnej dokładnie obejrzeliśmy pastwisko dla koni - ok. 2-hektarową łąkę na niewielkim wzniesieniu, częściowo ograniczoną ścianą lasu, zapewniającą zwierzętom cień. Na uwagę zasługują starannie wykonane ogrodzenia, dobrze utrzymane i czyste pastwisko oraz fakt, że istniejące w jednym miejscu niewielkie zagłębienie ziemi, wilgotne i porośnięte trzciną, jest starannie ogrodzone i nieosiągalne dla koni jako potencjalne zagrożenie dla zdrowia. Konie są wypuszczane na trawę wcześniej rano i późnym popołudniem; letnie godziny południowe spędzają w stajni.


Kryty lonżownik

Po powrocie ze spaceru zostaliśmy poczęstowani smacznym bigosem, za który to poczestunek postaraliśmy się odpłacić pomagając naszym gospodarzom w zwózce pod dach potężnego stosu słomy, częściowo przewróconego przez nocną burzę. Tu kolejny plus miejsca - widać było gospodarność, z każdej kostki wybierane były osobno części suche, kawałki mokre były rozrzucane do suszenia, a uszkodzone kostki były na nowo wiązane. Miłą pracę na świeżym powietrzu urozmaicały nam długie i tłuściutkie, zielonkawe zaskrońce, których w stogu było zatrzęsienie. W trakcie naszych działań przybył szef, który po krótkim przywitaniu zakasał rękawy i razem z nami wziął sie ostro do roboty, czym wzbudził moje uznanie.


Mu Deneb (Mu Sara - Dobryń) czystej krwi arabskieh

Przy okazji naszych prac i później mieliśmy okazję zapoznać się ze stajnią i przebywajacymi tam konikami. W Julinie jest ich obecnie aż 36, a plany przewidują wykup kolejnych, przyległych gruntów i budynków (ok. 8 ha). W stajni, niegdyś ponoć służącej do hodowli trzody chlewnej, są różnej wielkości boksy i kilka stanowisk. Wszystkie boksy są "regulaminowych" wymiarów, niektóre nawet "ponadnormatywne". Jeden z nich to istne "lotnisko", w którym wygodnie mieszczą się aż 4 konie. Stanowiska są - jak na tą formę lokum - ogromne. Niektóre wręcz zostały zamienione na boksy poprzez dodanie drzwi, tak więc tylko bodajże 2 koniki widzieliśmy uwiązane. Pan Stasienko od razu przy tym uprzedził, że zamierza zlikwidować stanowiska i prowadzić chów wyłącznie w boksach. Wszędzie automatyczne poidła i bardzo rozsądnie skonstruowane, nisko zawieszone drabinki na siano. Stajnia ogólnie jest widna i czysta, praktycznie nie daje się zauważyć występowania wszechobecnego w innych stajniach kurzu.

Konie - cud, miód ! Wszelkiej maści, płci, wieku i wyglądu. Są tu konie wielkopolskie, małopolskie, huculskie, folbluty, angloaraby, szlachetna półkrew, a także dwa urocze kucyki szetlandzkie. Jest też kilka arabów, chluby gospodarzy. Ja szczególnie upodobałem sobie srokatego wałacha, który w kłębie miał - bagatela - 174 cm wzrostu i był ogólnie wspaniałej postury. I wszystkie zwierzęta "jak jeden mąż" spokojniutkie, ufne, ciekawe świata - ani jeden na nasz widok nie okazał strachu, czy zniecierpliwienia, każdy dawał się chętnie pogłaskać. Zwierzęta w doskonałym stanie, odkarmione, czyściutkie co do jednego - doskonale świadczy to o obsłudze. Powiem krótko: nigdy dotąd w żadnej stajni nie widziałem tak zadbanych koni. Niestety mimo zaproszenia nie udało nam się pojeżdzić na konikach - nieco ograniczeni brakiem czasu, którego część spożytkowalismy na pracę, musieliśmy wracać do domu. Mamy jednak nadzieję, że uda nam się skorzystać z zaproszenia naszych gospodarzy i spędzić tam kilka dni sierpniowego urlopu.



Ośrodek oczywiście prowadzi jazdy konne oraz obsługę imprez typu rajdy, kuligi (są tam kapitalne powozy i sanie). Zdarzają się też imprezy naprawdę z najwyższych sfer - podczas opowieści przy kawie, jakie miały miejsce w gabinecie pana Stasienki, obwieszonym całą kolekcją wspaniałych siodeł, szor, "końskich" rzeźb i obrazów, często gęsto padały nazwiska Potockich, Czartoryskich, Chełmońskich. Swietną sprawą jest impreza noworoczna, która odbywa się w stajni (wchodzi się do niej bezpośrednio z części mieszkalnej), a zdjęcie konia przebywającego z tej okazji w gabinecie "rozłożyło nas" całkowicie. Na jednej ze ścian wiszą okładki z angielskich czasopism hippicznych, na których dumnie prezentują się konie z Julina, niedawno sprzedane do Wielkiej Brytanii i uznane tam za najpiękniejszych przedstawicieli swoich ras w tym kraju. Pan Stasienko z satysfakcją opowiada, jak jedna z naszych czołowych trenerek przed sprzedażą twierdziła z uporem, że "z tych koni nigdy nic nie będzie"...

W ośrodku mile widziane są osoby, które chciałyby spędzić wakacje na łonie przyrody i jednocześnie pracując przy koniach, a w zamian korzystając z nieograniczonych możliwości jazdy i pracy ujeżdżeniowej. Brak tam na co dzień bowiem osób, które potrafiłyby konie szkolić, czy też po prostu użytkować je tak, by mialy one zapewniony ruch w dużej ilości. Jeśli zatem ktoś z Was kocha konie i naprawdę lubi zajmować się nimi (a to jak wiadomo bywa ciężką pracą), a przy tym chce zaznać przyjemności codziennej jazdy w praktycznie nieograniczonych ilosciach, będzie tam mile widziany.

Pomysłem pana Stasienki jest stworzenie ośrodka, który posłużyłby tym zwierzętom, które najlepsze swoje lata już mają za sobą. Nie zamierza ich sprzedawać "pierwszemu lepszemu", natomiast chciałby kilka z nich - najchętniej całą grupę 6-8 koni razem - przekazać gratis (!) osobie sprawdzonej i wiarygodnej, dla której dobro koni jest rzeczą pierwszoplanową. Tak robił już wcześniej na mniejszą skalę, tak też w szerszym zakresie chce robić i w przyszłości. A że jego konie są zdrowe, w pełni sprawne i zadbane, więc chętnych pewnie nie braknie.

O Julinie warto poczytać na tych stronach WWW:

http://www.julin.pl

http://www.rakszawa.itl.pl/julin.htm

http://www.lancut.com.pl/Turystyka/julin.html