Sprawa wypadku Carlona




czyli: o sporcie, ryzyku, histerii i chamstwie

14.08.2011


Do dziś na forach jeździeckich trwają burzliwe (aż nazbyt) dyskusje na temat wypadki, jaki wydarzył się ponad miesiąc temu, 11 lipca 2011 roku. Przypomnijmy: w Stadninie Koni w Gałkowie odbywał się festyn, podczas którego prócz pokazu koni arabskich, oraz zawodów w ujeżdżeniu i skokach, świętowano niejako przy okazji urodziny znanego prezentera i dziennikarza telewizyjnego, pana Piotra Kraśki, związanego z właścicielami stadniny, rodziną Ferensteinów. Jedną z konkurencji była potęga skoku, tradycyjnie już w tym miejscu rozgrywana. Podczas tego konkursu doszło do tragicznego wypadku: skaczący pod 20-letnią Martą Hejger 16-letni koń Carlon, znany skoczek rasy holsztyńskiej, na którym w przeszłości startowali m.in. Grzegorz Kubiak i Stanisław Przedpełski, po złym (zbyt wczesnym) odbiciu zahaczywszy jedną noga o drąg stracił równowagę, wylądował na drugiej nodze i upadł na ziemię. Amazonka doznała wstrząsu mózgu, zwierzę - prawdopodobnie złamania kręgosłupa. Zawodniczka po krótkiej wizycie w szpitalu i przeprowadzeniu badań powróciła do zdrowia oraz kontynuuje karierę sportową biorąc udział w kolejnych zawodach; koń niestety musiał zostac uśpiony.



Wypadek był bardzo spektakularny, a że miał miejsce na dużej i głośnej imprezie, w obecności sporej publiki, w Internecie aż zaroiło się od zdjęć - i nie tylko zdjęć. "To skandal, że ta dziewczyna mogła startować w potędze skoku ! Winni śmierci tego konia powinni zostać pociągnięci do odpowiedzialności." - mnóstwo osób artykuowało tego typu opinie. Pretekstem do takich komentarzy było podanie przez kogoś informacji o tym, że zawodniczka wcześniej oddawała skoki, po których miała ponoć problemy z utrzymaniem równowagi. Wrzawa, jaka się podniosła po tym wydarzeniu, w zasadzie jednak nic nie miała wspólnego z rozsądną dyskusją, za to o wiele więcej z biciem piany. "Inny jeździec, bardziej doświadczony, na pewno zrobiłby wszystko, żeby uratować i siebie, i konia przed upadkiem. (...) W głowie mi się nie mieści, że ktoś dopuścił tą dziewczynę do startu w tym konkursie... W polskim jeździectwie dominuje głupota. Ktoś mógł zapobiec tragedii.(...) Pojechała dla popisu, żeby ją gwiazdy pooglądały (...)" Były i takie: "To naprawdę przykre, że gwiazdy, które obnoszą się publicznie z miłością do zwierząt, jak Kraśko do koni, potrafią przełożyć dobre show nad dobro żywych istot..." Albo: "Trudno wyobrazić sobie coś bardziej bezsensownego niż zginąć zabawiając warszawską 'elitę'", czy "Nie wiem, co za imbecyl pozwolił lub nie zabronił dziewczynie porywać się na potęgę. Kilka razy Marta podkreśliła że pobiła swój życiowy rekord skacząc 180 cm. Nie wystarczyło ? Chore ambicje zawodniczki, trenera, właściciela konia ??!!! Jak dla mnie skandal ! (...) Jak zawsze ludzie przyczyniają się do cierpienia zwierząt !"



Jeżeli kogoś z czytających drażni (a mam nadzieję, że drażni !) koktajl histerii i głupoty, zawarty w zacytowanych wyżej zdaniach, to niech się przy tym nie dziwi, że ów koktajl zaistniał. Atmosferę bowiem nakręcały rozmaite plotkarskie "szmatławce", blogi, portale. "Fakt" pisał, że "świadek zdarzenia, który skontaktował się z nami, twierdzi, że śmierci konia winni są organizatorzy tych popisów... Zdaniem naszego informatora zawodniczka dosiadająca wierzchowca nie miała wystarczającego doświadczenia i nie powinna zostać w ogóle dopuszczona do zawodów. (...) Dziewczyna, która na nim startowała, posiada tylko II klasę sportową co oznacza, że nie miała prawa startować w potędze skoku a mimo to dopuścili ją do startu - napisała do nas osoba, która widziała tragiczny wypadek" Szkoda, że "Fakt" zapomniał dodać, że ów wstydzący się swego nazwiska informator jest laikiem, żadne bowiem prawo nie zabrania udziału w konkursie potęgi skoku. Można zdyskwalifikować jeźdźca za złe traktowanie konia, za niesportowe zachowanie, ale nie za brak kwalifikacji, bo w potędze skoku formalnych wyznaczników kwalifikacji po prostu nie ma. Nie są istotne czyjeś subiektywne odczucia - jedynie przestrzeganie przepisów, a co nie jest zabronione - jest dozwolone. A skoro nie ma przepisów, na podstawie których sędzia mógłby wyeliminować zawodnika za brak umiejętności na konkurs typu potęga skoku - co więc miałby ów sędzia zrobić ? Sparodiować Rejtana, stanąć przed przeszkodą, rozerwać koszulę na piersi i krzyczeć: "Po moim trupie !" ?...



Jeszcze bardziej "pojechał po bandzie" jakiś bardzo nawiedzony, acz miernie utalentowany pseudoliterat z Superexpressu, który najwyraźniej nie znając umiaru opisał zdarzenie w przesadnych do granic i naszpikowanych ckliwymi wyrażeniami zdaniach: "Głuchy jęk potwornego bólu i przerażenia splótł się z okropnym trzaskiem pękających kości. Przybyli zamilkli z przerażenia. (...) Widownia dosłownie zastygła. Już było wiadomo, że dojdzie do nieszczęścia. Dzielny ogier musiał bardzo kochać swojego jeźdźca. Kosztem własnego życia wykonał prawdziwą woltę w powietrzu, byle tylko nie przygnieść człowieka ! Runął z potworną siłą na ziemię. Trzask gruchotanych kości wywołał u wszystkich dreszcz przerażenia. Zapadła grobowa cisza." Jakaż szkoda, że ten rodem z bollywoodzkiego (nie mylić z hollywoodzkim) horroru klasy "B" obraz zamieszczony został w dziale "Rozrywka", gdzie sąsiaduje z radosnym plotkarskim artykulikiem pt. "O matko ! Zobacz, w czym córka Wajdy przyszła na urodziny Kraśki ?" Żenada...



Wbrew głoszonym przez różne "złe języki" nieprawdom fakty wydają się byc inne. Po pierwsze: nie istniały żadne formalne przeszkody, by zawodniczka wzięła udział w konkursie potęgi skoku. Żadne przepisy jej tego nie zabraniały. W związku z tym po drugie: żaden sędzia nie mógł zabronić zawodniczce skakania, nie mając do tego formalnych podstaw. Po trzecie: nie sądzę, (wbrew plotkom), by mimo problemów we wcześniejszych skokach trener np. szantażował zawodniczkę grożąc jej odebraniem konia, jeśli nie będzie kontynuowała konkursu. Takie spiskowe teorie dziejów raczej godne są Macierewicza i Kaczyńskiego (choć ten ostatni winą za śmierc konia zapewne tradycyjnie oskarżyłby Tuska !) Nie uwierzę, by trener świadomie zlekceważył ryzyko, narażając zdrowie jeźdźca i konia; dodajmy też: konia sporo wartego. Koń nie wykonał żadnej wolty, "by chronić ukochanego człowieka", bo nie miał skrzydeł i żadnego wpływu na tor lotu, lecz po prostu po prostu poleciał na głowę, przy lądowaniu podparł się pyskiem, a ciężar lądującego obok ciała spowodował skręt szyi i zapewne przemieszczenie się kręgów. Nakreślony w tekście SE Ckliwy obrazek to tylko osobliwy wytwór pseudopoetyckiej wyobraźni autora tego "poematu", który zapewne na imprezie w ogóle nie był. A to wszystko w imię podniesienia sobie sprzedaży...

Czy tej sytuacji można było zapobiec ? Cóż, być może. Być może zawodniczka mając świadomość kłopotów przy swoich wcześniejszych skokach powinna odpuścić, być może powinien do tego nakłonić ją (bo przeciez nie nakazać !) trener. Ale nawet jeśli trenera, zawodniczkę, czy organizatora poniosła ułańska fantazja, to nie wierzę, że chęć zrobienia dobrego show przesłoniła zdrowy rozsądek. A tak w ogóle to te wszystkie "oceny moralne" i dywagacje o tym, co się stało i co by tu zrobić, by to się nie powtórzyło, należałoby - mówiąc brzydko - olać. Bo jak zwykle "mądry Polak po szkodzie" - podczas zawodów jakoś nikt do momentu wypadku nikt nie wołał, że trener ryzykuje, organizatorzy mają gdzieś zdrowie koni, a zawodniczka jest "be". Nikt nie protestował, że takie skoki są niebezpieczne i że "potęgę skoku" trzeba zlikwidować. Rekordy próbuje się bić się bowiem w każdej dyscyplinie sportowej i wszyscy podświadomie wiedzą, że zawsze próby niosą za soba ryzyko wypadku, także ze skutkiem śmiertelnym. Każdy, czy to sportowiec, czy kibic, zdaje sobie sprawę z tego, że próba może sie nie udać. Mimo to nikt nie ma skrupułów oglądając zasuwającego "trzysetką" Kubicę, latającego na dwóch kawałkach desek Małysza, czy tłukącego pięściami Adamka, a przecież prędkość, wysokość, czy siła też mogą zabić ! Dokładnie tak samo jest z jeździectwem - wypadki zdarzają się w skokach, na wyścigach, w WKKW, czy nawet światowej klasy zawodnikom w pozornie nabezpieczniejszym ujeżdżeniu (przykład: http://www.horsechannel.com/horse-news/2010/03/05/courtney-king-dye-injured.aspx). Nie da się też - mówię to z całym przekonaniem - stworzyć przepisów, które w rozsądny sposób regulowałyby dopuszczanie jeźdźców i koni do konkursów potęgi skoków, a które zapobiegałyby takim przykrym sytuacjom w przyszłosci.

Pani Marcie Hejger szczerze współczuję straty konia i utraty zdrowia. Równie mocno jednak współczuję i jej, i jej trenerowi, i panu Piotrowi Kraśko, że znaleźli się na celowniku nie tylko brukowców, ale i języków rozmaitych rozhisteryzowanych kretynów. Znaleźli się na nich i jeszcze długo na nich pozostaną... A przecież każdy popełnia błędy, niejednego z nas po takim błędzie milimetry dzieliły od wypadku (ot, choćby podczas zwykłej jazdy samochodem). Panu Piotrowi współczuję szczególnie, bo przecież jedyną jego "winą" było to, że miał tego dnia urodziny, a mimo to pod jego adresem kierowane są wredne komentarze, że "ważniejsza gówniana tradycja, urodzinki jakiegoś celebryciny, kasa, widowisko". Słysząc takie chamstwo przed oczyma mam wypadek, który zdarzył się kiedyś u nas, a który mógł się skończyć podobnie, jak w przypadku Carlona: Fuks pod Sonią "wyłożył się" w niemal identyczny sposób, zahaczając noga o drąg i przewalając się przez własną głowę, zginając wpół szyję:



Oboje: i koń, który wcześniej na naszym "podwórkowym" hubertusie skakał 130 cm, i amazonka, która już "zaliczała" takie wysokości, znaleźli się w niebezpiecznej sytuacji skacząc "rozgrzewkowo" przeszkódkę wysokości zaledwie 60 cm, którą na upartego Fuks mógłby nie tyle przeskoczyć, co przekroczyć. I gdyby coś się wówczas naprawdę złego stało, a wieść o wydarzeniu rozeszłaby się (a Internet to szalenie "nośne" medium), wówczas zapewne pieniacze z całej Polski oskarżaliby Sonię o brak doświadczenia, prowadzącą jazdę Gosię - o "chore ambicje powodujące cierpienia". A nie daj Boże, żebym w tym momencie miał urodziny - pewnie usłyszałbym, że "koń zginął zabawiając 'sączowską elitę'". Przynajmniej Fuks zostałby bohaterem, o którym jakiś "dobrze poinformowany informator" napisałby: Koń upadając kontrolował sytuację by nie spaść na amazonkę. Koń walczył do końca." Albo jakieś inne łzawe "pieprzenie w bambus"...

W naturze koń nie skacze, jeśli nie musi. Jeśli tylko może, wybiera ominięcie przeszkody, a nie jej przeskoczenie. Owszem, posiada umiejętność skakania, którą ludzie mocno "wyśrubowali", z czym rzecz jasna zaczęło się wiązać ryzyko wypadków i urazów. Nie bez racji jeździectwo według wszystkich (co do jednego) ubezpieczycieli jest sportem ekstremalnym. Dlatego nie można się nie zgodzić z PZJ-em, że w opisanym tu wypadku miał miejsce "niezawiniony przez nikogo błąd techniczny", który "mieści się w normach tej dyscypliny". Moim zdaniem najlepszym morałem z historii są słowa jednego z komentujących: "Takie sytuacje powinny jedynie zmuszać do refleksji nad sobą i swoimi własnymi wyczynami na konskich grzbietach." Dodam: zmuszać zarówno osoby skaczące, mogące stać się będące bohaterami takich sytuacji, jak i osoby będące tylko odbiorcami relacji i opisów. Warto przemyśleć sobie w sensie ogólnym, gdzie w sporcie znajduje się indywidualna granica każdego z nas, której przekroczenie oznacza podejmowanie zbyt dużego ryzyka. Jedni zawsze będą je podejmować, mając świadomość ryzykowania zdrowia, a może i życia. Inni np. uważają, że miejsce konia jest na trawie, a każde wsiadanie na jego grzbiet to zbrodnia. Osobiście uważam konkurs potęgi skoku na tym poziomie za w oczywisty sposób zbyt duże ryzyko. Moje zdanie nie musi być jednak "jedynym słusznym". Jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o granice ryzyka nie ma. Bo być jej po prostu nie może.

A głupota i chamstwo zawarte w komentarzach ? Cóż, któryś z komentujących mieszając z błotem zawodniczkę i trenera przytaczał słowa pana Romana Pankiewicza: "Koń to kultura". Szkoda, że komentujący nie dostrzegają, że to stwierdzenie działa w obie strony...



Zródła:

http://www.fakt.pl/Dramat-na-40-urodzinach-Piotra-Kraski-ZDJECIA,artykuly,108656,1.html
http://www.se.pl/rozrywka/plotki/horror-na-urodzinach-piotra-kraski-w-galkowie-kon-polamal-kosci-na-jezdzieckich-zawodach_195126.html
http://www.forum.com.pl/oferty/7gb2e7hd/index.php?st=1
http://swiatkoni.pl/news-display/3293.html
http://www.pudelek.pl/artykul/33660/kto_jest_winny_smierci_konia_na_urodzinach_kraski/