"Wyginam ciało śmiało !"




czyli: o koniach i chiropraktyce

06.11.2018



Chiropraktyka to - jak podaje Wikipedia - "dziedzina medycyny niekonwencjonalnej, utożsamiana z kręgarstwem. Rodzaj terapii manualnej opartej na diagnozie, leczeniu oraz zapobieganiu mechanicznym zaburzeniom i dysfunkcjom narządu ruchu". Narodziła się pod koniec XIX wieku, a jej twórcą był Daniel David Palmer, który podobno uzdrowił niejakiego Williama H. Lillarda w odpowiedni sposób manipulując jego kręgosłupem. Skuteczność chiropraktyki nie jest jak dotąd potwierdzona dowodami. Badania dają dość zróżnicowane wyniki - raz mówią o małej lub żadnej skuteczności, innym razem o dobrych rezultatach w porównaniu z innymi powszechnie stosowanymi metodami. Przeglądy systematyczne póki co nie potwierdzają żadnej "regularnej" skuteczności chiropraktyki, oprócz możliwej poprawy przy bólu pleców. Na tym rejonie ciała zresztą chiropraktyka skupia się szczególnie, gdyż zakłada, że schorzenia układu ruchu mogą wpływać na ogólne zdrowie organizmu poprzez system nerwowy. Jednak nie tylko kręgosłup jest celem działań. Generalnie sporo tam elementów znanych z masażu i stretchingu całego ciała. Chiropraktycy leczą poprzez bezpośrednie działanie na poszczególne fragmenty ciała oraz manipulacje stawami i tkankami miękkimi, a także fizykoterapię i kinezyterapię (czyli klasyczną rehabilitację ruchową). Trzeba jednak zwrócić uwagę na istotną różnicę między chiropraktyką a np. magnetoterapią stałym polem magnetycznym: o ile ta druga nie ma prawa dawać żadnych efektów, (bo pole magnetyczne przenika ciało beż żadnego na nie wpływu), o tyle chiropraktykę "instynktownie" zna i stosuje każdy, np. masując obolałe miejsce lub próbując "rozruszać" bolące stawy. Prawidłowo wykonane leczenie chiropraktyczne jest zwykle bezpieczne i spełnia zasadę "promum non nocere", jednak bardzo często dotyczy bolących pleców i polega na działaniu siłą na kręgosłup, co w szczególnych przypadkach może dać niepożadane skutki uboczne.



Chiropraktyka może sprawdzać sie u ludzi, może więc też sprawdzac się i u koni - zwłaszcza, że przecież jeżdżąc swoim ciężarem jeźdźcy chcąc nie chcąc obciążają grzbiety wierzchowców i narażają je na urazy, przemieszczenia kręgów itd. W efekcie konie zaczynają odczuwać bolesność, którą objawiają niekonoiecznie tam, gdzie ona powstaje. Taki koń zaczyna często kuleć, a badania nóg: próby zginaniowe, RTG, USG, a w skomplikowanych przypadkach również scyntygrafia, tomografia i różne inne HGW nie pokazują niczego - bo nie mogą, skoro nogi są zdrowe, a przyczyna kulawizny wszak leży w całkiem innym miejscu...

"Tonący brzytwy się chwyta" - po miesiącacj nieskutecznego leczenia niektórzy właściciele takich zwierząt szukają ratunku w chiropraktyce. I co niezwykłe - nieraz otrzymują ją i konie, i przy okazji ich właściciele. Zabieg przypomina badanie robione zwykle przy sprzedaży. Koń jest oglądany w ruchu, na prostych i na kołach. Ocenie podlega postawa konia, symetria ciała, wykonuje się analizy ruchu, ogólnej ruchomości kręgosłupa, mięśni, czucia powierzchownego i głębokiego oraz stanu powięzi, czyli błony zbudowanej z tkanki łącznej osłaniającej mięśnie, stawy, ścięgna i więzadła. Wszystkie te czynniki mają wpływ na jakość ruchu konia. Trwa to około godziny, a może i dłużej. Przy tym wszystkim trzeba oczywiście wziąć pod uwagę wiek konia, przebyte choroby, urazy i co za tym idzie - stan fizjologiczny konkretnego zwierzęcia. Trzeba też uwzględnić, że koń będzie się inaczej poruszał nierozgrzany, a inaczej po kilkunastu minutach chodzenia, czy biegania. Konsultacja w dalszej części może odbywać się pod jeźdźcem, a zawsze powinna też obejmować ocenę innych bardzo ważnych czynników: stanu kopyt konia oraz ocenę dopasowania siodła i samego dosiadu jeźdźca. Po ocenie następuje zabieg, polegający na działaniu mechanicznym, nierzadko w bardzo... spektakularny sposób i z równie spektakularnymi wynikami. W efekcie sesji leczniczej po (zazwyczaj) dwóch dniach odpoczynku zwierzęcia od pracy otrzymujemy konia lepiej zrównoważonego, z lepszymi, obszerniejszymi chodami i większym rozluźnieniem, co jest wyraźnie dostrzegalne z ziemi i odczuwalne z siodła. Niektórzy chiropraktycy na koniec przygotowują też plany treningowe, tzn. zestawy ćwiczeń, które powinny być z koniem wykonywane np. do czasu kolejnej sesji.



Celem ćwiczeń jest przywrócenie pełnej, naturalnej ruchomości tym stawom, które z jakichś powodów straciły swój typowy zakres ruchów. Takimi blokadami mogą byc urazy fizyczne, uszkodzenia powstałe przy gwałtownych ruchach, ograniczenia wynikające z ograniczonego używania jakiejś części ciała (co może mieć podłoże psychiczne, związane z obawą przed bólem we w przeszłości uszkodzonej kończynie), czy wreszcie z powodu nacisku ciała jeźdźca lub źle dopasowanego siodła na niedopasowanego siodła na kręgi i krążki międzykręgowe. Te blokady (zwłaszcza w odcinku lędźwiowym) często powodują u konia mniej obszerny ruch, brak elastyczności, brak zgięcia w chodach bocznych, problemy z galopem na dobrą nogę, rozluźnieniem, podstawieniem spowodowanym sztywnością zwłaszcza zadnich nóg i kłody (a w efekcie - z przejściami między chodami), regularnością (rytmem) - słowem: ze wszystkim, co w programach ujeżdżeniowych jest oceniane w kontekści ejakości ruchu i wysoko punktowane. Podobnie konie reiningowe z problemami w odcinku lędźwiowym lub w stawach krzyżowo-biodrowych pokazują zaburzenia rytmu oraz mają trudności w wykonaniu zwrotów na zadzie, spinów i sliding stopów. Z kolei konie skokowe częściej mają probmemy z odciniem szyjnym i piersiowym, więc trudniej im baskilować nad przeszkodą, mają też trudności z wykonaniem lotnej zmiany nogi, zwłaszcza po lądowaniu za przeszkodą. Niektóre konie objawiają swój "obolały" stan odmową ruchu naprzód, niechęcią do skoków, oporem przed siodłaniem i wsiadaniem, a czasem wręcz unkaniem używania którejś z nóg.

Klasyczne leczenie weterynaryjne w obszarze grzbietu polega na podawaniu leków przeciwzapalnych i przeciwbólowych. Ostrzykiwanie stawów kwasem hialuronowym, a mięśni grzbietu sterydami, choć skuteczne, to jednak jest tylko leczenie objawowe, nie usuwające przyczyny. A jeśli przyczyną jest przemieszczenie kręgów, czy źle dopasowane siodło, to po krótkim okresie poprawy objawy powrócą. Zazwyczaj wówczas podawane są silniejsze sterydy, również dające krótkotrwałą poprawę, po czym wszystko zaczyna się od nowa. Sterydy zresztą niestety mają to do siebie, że podawać z czasem można podawać tylko mocniejsze... Chiropraktyka wtedy może być alternatywą. To też trzeba podkreślić, że najlepiej jest, jeśli jest ona stosowana razem z leczeniem weterynatyjnym, czyli gdy obie metody się wzajemnie uzupełniają. Zreszą zauważmy, że dla dobra konia chiropraktyczne działanie mechaniczne na obolałe ciało wręcz powinno wiązac się z jednoczesnym podawaniem przepisanych przez weta środków przeciwzapalnych i przeciwbólowych, albo nawet powinno byc wykonane dpoiero po pewnej poprawie stanu zdrowia zwierzęcia, która nastąpiła w wyniku podania leków.

Chiropraktyka robi się z roku na rok coraz bardziej popularna, a osób ja praktykujących przybywa. Nad ich poczynaniami czuwa IVCA, czyli International Veterinary Chiropractic Association, pod ktróej egidą prowadzone są na świecie kursy, zakończone uzyskaniem certyfikatu. Postacią niemalże kultową jeśli chodzi o chiropraktyków jest pan Albert Klimscha - niegdyś dżokej i trener koni wyścigowych, dziś głośny i bardzo skuteczny kręgarz, jeżdżący po Europie i leczący konie. Cechuje go to, że po diagnozowaniu zabiegi "naprawcze" na żywym koniu wykonuje ni mniej, ni więcej, tylko... młotkiem ! Cóż, zdecydowanie nie próbujcie tego w domu. Hardcore'owe zabawy kręgosłupem zostawmy fachowcom, skupmy się tu natomiast na tych łagodniejszych formach chiropraktyki w końskim wydaniu. Polega ona na manipulacji mięśniami i stawami poprzez odpowiednie działania mechaniczne wysyłane w odpowiednim momencie i odpowiednim kierunku. Powiedzmy bowiem jasno: dobrze rozumiana chiropraktyka to w 99% nie jest żadne "pstryk - i już" oraz żadne wykręcanie konia na siłę z nadzieją, że coś wskoczy na swoje miejsce i nagle koń cudownie ozdrowieje. Zabiegi Mistrza Alberta też nie kończą się na obstukaniu, stanowią tylko początek. Zawsze podstawą jest masaż, który ma skutecznie działać na wszystkie mięśnie i stawy leczonego obszaru ciała. A masaż musi być też powiązany z dalszymi ćwiczeniami oraz odpowiednim postępowaniem względem konia.



Konsultacje z chiropraktykiem wcale nie muszą wiązać się z problemami związanymi z bolesnością. Często ocenie poddaje się konie młode, a także konie które nie wykazując negatywnych objawów mają jednak pewien "wewnętrzny opór" przeciwko wykonaniu na jeździe jakichś elementów. Po takim przeglądzie można poprzez odpowiednio dobrane przez specjalistę ćwiczenia "zmobilizować" ciało konia kub jego określone części. Zabieg polega na masażu lub stretchingu poszczególnych fragmentów szyi, następnie grzbietu i zadu, po czym stopniowo następuje przejście do nóg i dalsze ich masowanie i rozciąganie. Ostatnim etapem jest ponowny powrót do szyi i kręgów szyjnych, na końcu - przejście do stawu żuchwowo – skroniowego. Te sesje powtarza się co określony czas. Takie zabiegi nie są dla konia bolesne - nie mogą, bo przecież ich celem nie jest "spinanie" podrażnionego dyskomfortem zwierzęcia. Niemniej jednak nie każde ćwiczenie koń musi lubić, więc trzeba się liczyć z możliwością reakcji "na nie", nawet z np. kopnięciem.

Tyle na dziś tytułem wstępu. W drugiej części tekstu zostaną pokazane i krótko omówione konkretne ćwiczenia, jakie każdy może robić ze swoim koniem. A "modelem" będzie ni mniej, ni więcej tylko nasz Rico !





Zródła:

https://heavydressage.wordpress.com/2016/04/06/chiropraktyka-czyli-dzialanie-reka/
http://eurovet.up.wroc.pl/index.php/raporty-program-2013-14/weterynaria/586-chiropraktyka
https://www.zabookuj.eu/2018/08/20/osteopata-koni-w-polsce-albert-klimscha-za-pare-dni-na-pomorzu-zapisy-trwaja/