Sprzątać ? Nie sprzątać ? Oto jest pytanie !...




czyli: o problemie końskich odchodów w miejscach publicznych

20.02.2012


"Kto tradycji nie szanuje
Komu końskie śmierdzi g...no
Ten się liczy między wuje
i ma przerąbane równo."

Powyższy tekst to jedna z najbardziej chyba znanych i cytowanych (także na naszej stronce) ułańskich żurawiejek, powstała w okresie dwudziestolecia międzywojennego - zatem przyśpiewka zabytkowa i z kawaleryjską tradycją, której nobliwy charakter psują tylko oryginalne słowa, tu dla przyzwoitości zastąpione "wujami" i "rąbaniem". Sens tej żurawiejki będzie treścią niniejszego artykułu - jak bowiem koniarzom powinno być wiadome, przeciętnie koń wydala kał co 30-120 minut i w zależności od ilości pobranej paszy może go produkować w ciągu doby nawet do 50 kg. Póki robi to w stajni, wielkiego kłopotu raczej nie ma. Gorzej, jak zrobi to na ulicy. Sądząc bowiem po ilości głosów w internetowych dyskusjach problem wydaje się być znaczny, wręcz ma skalę międzynarodową ! "Końskie odchody na drodze są niebezpieczne !" - stawia tezę jeden z brytyjskich internautów i argumentuje: "Jako rowerzysta nie rozumiem, dlaczego koniom wolno poruszać się po drogach. Jeźdźcy od zawsze narzekają na pojazdy nie ustępujące im miejsca, a jednocześnie sami zanieczyszczają drogi. Czyż nie zdają sobie sprawy, że gdy inne pojazdy, płacące podatek drogowy, wpadną na taką pułapkę, to będzie to sytuacja niebezpieczna ? (...) To jest gorsze niż lód." Dodaje, że nie rozumie, dlaczego właściciel psa zanieczyszczającego okolice może za to zapłacić 500 funtów kary, a właściciele koni zanieczyszczających drogi - nie. "Dlaczego jeźdźcy nie jeżdżą z przytroczoną do siodła łopatą, którą mogliby usuwać ich własne nieczystości ?" Cóż, autor tych słów ma swoje powody do narzekań, gdyż jak wynika z dlaszej relacji, mieszka w pobliżu terenów do gry w polo, gdzie jest wiele koni, których właściciele często wyjeżdżają sobie w teren. W podobny, choć jeszcze bardziej zjadliwy i dosadny sposób wypowiadają się na ten temat motocykliści, informując, o kłopotach z zachowaniem równowagi po wjechaniu z impetem w taką "końską niespodziankę".



Cóż, signum temporis... Za moich dziecięcych czasów furmanki były wciąż jeszcze na porządu dziennym w sporych ilościach, więc końskie pączki na asfalcie nietrudno było czasem znaleźć. No ale właśnie: czasem. Mimo sporej powszechności koni drogi wcale nie były totalnie - uczciwszy uszy - obesrane, po prostu zdarzało się to czasem, a że odchody zalegały nie na chodniku, a na jezdni, a przy tym nie śmierdziały tak, jak potrafią śmierdzieć odchody innych zwierząt gospodarskich, więc tak naprawdę wcale nikomu to nie przeszkadzało. Nie sprzątały tego żadne służby porządkowe, po prostu spływało toto z deszczem do kanalizacji. Nie mam jednak złudzeń - te czasy to już przeszłość. Koni dziś na drogach publicznych jest nadzwyczaj mało i sam ten fakt zmienia powszechny punkt widzenia. Rozumiem też zagrożenie poślizgiem, jakie końskie odchody mogą stanowić dla szybko jadących motocyklistów - choć z drugiej strony: kto im każe tak szybko jeździć ? Szkoda, że psiocząc na jeźdźców są jednocześnie odporni na powszechne narzekanie na ich własne niebezpieczne praktyki takie, jak rozwijanie zdecydowanie nadmiernych prędkości, czy jakże często oglądana jazda na jednym kole.



"Obornikowa histeria" przybiera czasem osobliwe formy. Portal eswinoujscie.pl informował kiedyś: "Skontaktowali się z nami pani Jadwiga i jej mąż pan Kazimierz. Oburzeni opowiedzieli o tym, jak wczoraj przy jednej z ulic [Żeromskiego] na pobocze dorożkaż opróżniał worek pełen końskich odchodów. (...) Poruszający się w tym czasie inni turyści - i ci piesi, i na rowerach z niedowierzniem kręcili głowami i uciekali zatykając nosy." Faktem jest, że powożący oczywiście nie powinien był tak postępować, zwłaszcza, że w Swinoujściu są na ten cel postawione specjalne pojemniki, dostępne dla dorożkarzy. Faktem jednak także jest, że działo się to tak naprawdę nie w mieście, ale na przedmieściach, na terenach leśnych. Trzecim zaś faktem jest - powtórzmy - że końskie odchody nie wydzielają intensywnego zapachu, więc wizja uciekających w popłochu rowerzystów i pieszych jest najczystszej postaci konfabulacją autorstwa nabzdyczonych państwa Jadzi i Kazia. Dobrze, że nie widzieli naszego trawnika, który na jesieni osobiście pokryłem grubą warstwą obornika, bo dostaliby chyba apopleksji i musiałbym im wypłacać odszkodowanie z auszczerbek na zdrowiu !



Na marginesie warto dodać, że problem dotyczy nie tylko koni, ale też np. psów, czy gołębi. Obowiązujący w miastach nakaz sprzątania po swoich psach jest teoretycznie słuszny i jak najbardziej zasadny, ale jak to zwykle w Polandii bywa, sprawa załatwiona jest "od tyłu", nie tworzy sie bowiem w centrach miast miejsc przeznaczonych na spacery ze swoimi czworonogami. W innych krajach sprawa załatwiona np. jest tak, że co kilkanaście metrów na głónych ulicach są oznaczone farbą miejsca, w kórych zwierzęta mogą załatwiać swoje potrzeby - łatwo je wtedy do tego przyuczyć, łatwo takie miejsca sprzątać (a robią to służby miejskie). Co do gołębi - przykładem szczytu skretynienia jest akcja białostockich oszołomów pt. "Za dokarmianie dziękujemy z góry". Miała to być kampania zmierzająca do zakazu dokarmiania ptaków w mieście - pewnie jakiś urzędas został "sprofanowany" z powietrza i potem próbwał pokazać, kto tu w mieście rządzi. Tak samo jest z końmi na drogach publicznych - niestety ogłupiane prymitywnymi serialami i innymi programami z cyklu "Jak Oni Spiewają Z Gwiazdami Na Lodzie" społeczeństwo nie rozumie, że zwierzęta też mają prawo bytu i że dążąc takimi protestami de facto do wyeliminowania ich z codzienności spowoduje się, że stracą na tym wszyscy. Wracając jednak do koni: należy tu uczciwie przyznać, że w istocie są miejsca, w których nagromadzenie odchodów mogłoby być szkodliwe. Nie tyle w sensie sanitarno-epidemiologicznym (bo totalną bzdurą są "argumenty" zwolenników czystości o powszechnym roznoszeniu się ludzkich chorób poprzez końskie "pączki"), ile w sensie estetycznym i marketingowym. Takimi miejscami są rynki niektórych miast, po których w charakterze turystycznej atrakcji jeżdżą dorożki. Aby nie zanieczyszczać takiego np. Wiednia konie dorożkarskie mają tam zamontowane specjalne "pieluchy" i kiedy postanawiają się wypróżnić, brązowy produkt leci po śliskim kawałku tkaniny zamontowanego przy ich zadkach prosto do plastikowego pojemnika.



Podobne rozwiązania póbowano wdrożyć także i w polskich miastach, jednak spotykało się to ze sprzeciwami nie tylko dorożkarzy, ale również - co ciekawe - samych urzędników. Gdy w 2010 roku w Krakowie radny Ligi Polskich Rodzin, pan Bogumił ścirko, usiłował przeforsować uchwałę zmuszającą osoby kierujące dorożkami do wyposażenia swych koni w odpowiednio przymocowane do zwierząt "pampersy", pozostali radni zaprotestowali twierdząc, że to niehumanitarne i że nie zgodzą się na to organizacje zajmujące się prawami zwierząt. W tym samym czasie w Warszawie sami dorożkarze tłumaczyli z kolei, że wprawdzie oni to naprawdę chcą sprzątać po swoich zwierzętach , ale klienci będą kręcić nosem na postoje w trakcie jazdy, związane z koniecznością zebrania odchodów z ulicy oraz że będą kwękać na zapach mający wydobywac się z "podogonowych" worków. Z klasą sprawę rozwiązał wtedy burmistrz dzielnicy Sródmieście, pan Artur Brodowski: zarządził obowiązkowe posiadanie worków, jednocześnie jednak odchodząc od wcześniejszego pomysłu wprowadzenia "opłat parkingowych" od dorożek i przekazując dorożkarzom w prezencie symboliczny worek owsa dla koni.

Pomysł "końskich pampersów" podchwycili kilka lat temu Amerykanie, którzy idąc krok dalej przystosowali je także dla koni wierzchowych. Wygląda to tak, jak na zdjęciu poniżej - niewątpliwie jest "obciachowe" i mało dla konia wygodne. Trudno sobie wyobrazić kogokolwiek jadącego na spacer z przypiętym takim "czymś", dyndającym koniowi pod brzuchem ku uciesze okolicznej gawiedzi. A i konny policjant, patrolujący miasto na tak przystrojonym rumaku, zamiast respektu wzbudzałby raczej politowanie i kpiące uśmieszki, stojące w wyraźnej sprzeczności z pożądanym przecież autorytetem władzy ! Nie jest to jednak taki całkowicie głupi pomysł - taki wynalazek może bowiem mieć zastosowanie w innych przypadkach, np. gdy przy leczenie konia wymaga trzymania go przez wiele dni w boksie. Dzięki "pampersowi" ściółka wówczas byłaby czystsza, a i kopyta dzięki temu zdrowsze.



Wracając zaś do samej czynności sprzątania odchodów z ulicy: chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie oczekiwał, że jeźdźcy na przejażdżki będą zabierać ze sobą saperki, by w razie "skupienia się" swoich czworonogów natychmiast zatrzymywać się "sliding stopem" i zbierać nieczystości do juków przy siodle. Jednakże zauważmy, że najczęściej konie wypróżniają się na początku takiego spaceru, to jest: gdy są podekscytowane w czasie wyjazdu ze stajni. Jeśli narobiły tuż za bramą, na ulicy gdzieś w pobliżu stajni, posprzątajmy "pączki" tuż po powrocie z jazdy. "Kultura się liczy" - jak to kiedyś rzekła Sonia. Stosowanie się do niej z pewnością zmniejszy liczbę i skalę sporów z sąsiadami, nie będzie takich napięć międzyludzkich. By zaś te napięcia jeszcze zmniejszyć, na koniec dowcip w klimacie tego artykułu - może niezbyt "odlotowy", ale na pewno "odchodowy":

W pewnej rodzinie było dwóch synów. Jeden - pesymista, drugi - optymista. Na gwiazdkę ojciec dał synowi-pesymiście ogromną ilość elektronicznych zabawek, zaś pokój syna-optymisty wypełnił po brzegi końskimi odchodami.

Następnego dnia przechodzi obok pokoju syna-pesymisty i słyszy, że ten płacze.
- Synku, czemu płaczesz ?
- Bo mam aż tyle zabawek i nie wiem, którą się bawić najpierw ! Muszę przeczytać tyle instrukcji obsługi ! Pewnie nie ma w nich baterii, trzeba je będzie kupić ! A w ogóle to pewnie wkrótce się zepsują !

Ojciec przeszedł do drugiego pokoju, a tam synek-optymista przerzuca kawałki nawozu z jednego miejsca w drugie, podśpiewując: - Gdzieś tu jest mój kucyk ! Gdzieś tu jest mój kucyk !









Zródła:

http://www.weeklygripe.co.uk/a52.asp
http://www.motorcyclenews.com/MCN/community/Forums/Categories/Topic/?topic-id=356540
totallyabsurd.com/horsediaper.htm
http://www.bunbag.com/
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,35797,1491407.html
http://www.eswinoujscie.pl/aktualnoci/6647-wasza-informacja-wyrzuci-koskie-odchody-na-po bocze
http://wyborcza.pl/1,76842,3301856.html