O tym była mowa już jakiś czas temu, a teraz stało się to faktem. Uchwałą Zarządu PZJ nr 323/42/Z/2012 do Artykułu 8 Przepisów Ogólnych
PZJ dodano punkt 5 następującej treści:
Na całym terenie zawodów wszystkie osoby dosiadające koni (zawodnicy, trenerzy, luzacy, itp.), jak również powożący i ich luzacy,
muszą używać prawidłowo zapiętego ochronnego nakrycia głowy.
Wprowadzenie przepisu rzecz jasna uzasadnia się chęcią zwiększenia poziomu bezpieczeństwa uczestników imprez jeździeckich. Generalnie
wydaje się, że taka zmiana w przepisach jest dużo bardziej sensowna, niż na przykład utworzenie odznak jeździeckich, czy odznaki
"jeżdżę konno". Nie ma co kryć, że w ten sposób owo bezpieczeństwo się faktycznie zwiększa. Tylko o ile ? Aaa, to już rzecz dyskusyjna.
Kask (bo w taki sposób wypada rozumieć "zapięte ochronne nakrycie głowy") zabezpiecza przed urazami głowy w razie uderzenia lub upadku
na twarde podłoże. Jest więc naturalne, oczywiste i stosowane od dawien dawna używanie kasków w WKKW, skokach i wyścigach. Ma to od lat
swoje odzwierciedlenie także w już istniejacych przepisach. Wiadomo: są to dyscypliny, w których upadki i związane z nimi urazy głowy
zdarzają się a głowę w końcu ma się tylko jedną. Zawodnik WKKW może podczas upadku uderzyć głową np. w ukryty w trawie kamień, a przy
upadku na przeszkodzie w steeplu też można oberwać po łbie od innego konia. Przepis chroni także organizatorów, którzy pewnie dzięki
temu nie będą tak często "odsądzani od czci i wiary" w związku z ewentualnym wypadkiem, czy wręcz pociągani do odpowiedzialności.
Jest jednak pewne "ale": jak zwykle nowy przepis wprowadzono "po polsku", czyli w jawnej sprzeczności
z logiką oraz z elementarnym zdrowym rozsądkiem. Zapis w tej postaci jest regulaminowym bublem i bzdurą. Wprowadzono go bowiem w przepisach
ogólnych, którym są (bo z definicji być muszą) podporządkowane przepisy szczegółowe. Przepisy szczegółowe nie mogą uchylać przepisów
ogólnych. Wprowadzenie obowiązku noszenia kasku podczas zawodów w taki sposób i w takim brzmieniu odnosi się więc do ABSOLUTNIE WSZYSTKICH
dyscyplin jeździeckich !
Potrafię zrozumieć głosy sprzeciwu ujeżdżeniowców, wskazujące na to, że kask plus frak to zanegowanie wywodzącej się jeszcze sprzed wieków
tradycji w jeździe konnej i że mało to ma wspólnego z elegancją, stanowiącą przecież istotę ujeżdżenia. Potrafię też jednak zaakceptować
podejście Związku, że bezpieczeństwo powinno iść przed tąż elegancją. Jednakże na oficjalnych zawodach ujeżdżeniowych pod egidą PZJ-u zawsze
mamy do czynienia z podłożem miękkim, co najmniej piaszczystym, lub wyższej jakości. Tam głowy nie ma za bardzo o co rozbijać ! Ponadto
o ile juniorzy mogą nie mieć odpowiedniego doświadczenia jeździeckiego i np. spaść w razie spłoszenia się konia, o tyle nie przypominam
sobie przypadku, w którym w takiej sytuacji "zaliczyłby glebę" na czworoboku senior. Nawet jeśli takie przypadki się zdarzają, to zapewne
są nadzwyczaj rzadkie. Co innego zatem wymagania dla dzieci i juniorów, co innego - dla zawodników wyższej klasy. W tym drugim przypadku
wprowadzenie obowiązku noszenia kasku jest więc trochę na wyrost choć powtórzę: generalnie jestem zwolennikiem noszenia kasków, więc
jestem też w stanie zrozumieć i sobie wytłumaczyć wprowadzenie tego przepisu. Bezpieczeństwo wzrośnie, zmaleją jedynie zyski niektórych
co lepszych sklepów jeździeckich, mających na stanie cylindry ujeżdżeniowe, których teraz nikt już nie kupi, bo i po co ?... Hmm... A może
ktoś wymyśli hybrydę: kask z przymocowanym na nim trwale cylindrem ? Czemu nie, zwłaszcza, że chociaż mówimy tu stale o kasku, to nasz
"wspaniały inaczej" przepis nie wspomina o nim wprost i równie dobrze w myśl zasad zawodnik może teoretycznie mieć na głowie toczek, kask
strażacki, a nawet hełmofon czołgisty byleby "odpowiednio i trzypunktowo zapięty". Inna sprawa, że kask, który przypominać będzie cylinder
zapięty pod brodą, wyglądałby chyba jeszcze idiotyczniej, niż wzmiankowany hełmofon...
Dalej z tym moim zrozumieniem jest już niestety jakby trochę gorzej... Czy ktoś potrafi oczyma duszy wyobrazić sobie zawody woltyżerki ?
Dziewczyny śmigające w artystycznych układach gimnastycznych na grzbietach koni, ubrane w obcisłe, lśniące od cekinów kostiumy sportowe
i "baniaki" na głowach ? Widok to doprawdy kuriozalny. A jeździectwo typu western ? Konkurencja western pleasure w kaskach zamiast
kowbojskich kapeluszy ? A damskie siodło i kask do sukni z trenem ?! Nie wiem, kim z imienia i nazwiska jest "tfurca" tak sformułowanego
przepisu, ale mam nieodparte wrażenie, że przy tych pracach legisklacyjnych to "ktoś się chyba z koniem na rozum pomieniał !"
Przepis to jednak przepis i trzeba powiedzieć, że póki w PZJ-cie nie znajdzie się ktoś inteligentny, kto rzecz przemyśli, a zapis zmieni,
tenże przepis będzie musiał być przestrzegany. Parafrazując łacińską sentencję: "dur(n)a lex, sed lex". Na tym jednak nie koniec problemów.
Po omawianej tu zmianie interpretacja tego, czy zapięcie ochronnego nakrycia głowy jest "prawidłowe", należeć będzie do sędziego głównego,
szefa komisarzy, lub samych komisarzy. Nie chciałbym tu dywagować, czy może to być pole do nadużyć i pretekstów do dyskwalifikacji, bo
łatwo mógłbym stać się orędownikiem spiskowej teorii dziejów. Zastanawia mnie za to coś innego: co będzie, jeśli zapięcie się przypadkowo
rozepnie podczas przejazdu na czworoboku, czy parkurze ? Czy przejazd zostanie przerwany, a zawodnik zdyskwalifikowany ? Czy może każe mu
się powtórzyć przejazd ponownie na już nieco zmęczonym koniu a wtedy powstanie pytanie, czy to będzie fair ? No i jeśli konsekwencje
tego rozpięcia ponieść miałby zawodnik, to czy także ukaranym nie powinien być ów sędzia, czy komisarz, który podjął strrraszliwie błędną
decyzję o dopuszczeniu jeźdźca w takim wadliwym nakryciu głowy do udziału w zawodach ?
Dalej: do noszenia kasku na zawodach zobowiązane sa "wszystkie osoby dosiadające koni (zawodnicy, trenerzy, luzacy, itp.)". Czy jeśli np.
na rozprężalni luzak wsiądzie na konia bez kasku, to ukarany zostanie on, czy jego zawodnik ? Jeśli zawodnik, to na jakiej podstawie ?
Jeśli luzak, to w jaki sposób ? Kasku muszą używać "powożący i ich luzacy" ale skoro nie jest napisane, że podczas przejazdu, to czy
to oznacza, że muszą w nich paradować przez cały czas trwania zawodów ? Tak, wiem, zapewne chodziło o ich zakładanie podczas przejazdu
bryczki, ale nie jest to explicite napisane i rodzi pole do tworzenia głupich interpretacji... A wystarczyło zacząć od definicji "prawidłowo
zapiętego ochronnego nakrycia głowy", a następnie dodać do wprowadzonego uchwałą zapisu słowa , że "zawodnicy muszą używać prawidłowo
zapiętego ochronnego nakrycia głowy
zgodnie z przepisami szczegółowymi dla poszczególnych dyscyplin... Czy to takie trudne:
pomyśleć ?...
P.S. Na zakończenie chciałbym pokazać model ochronnego nakrycia głowy, który prawidłowo zapięty spełni jak najbardziej wymogi nowego
przepisu, a który z pewnością znajdzie uznanie u niejednego jeźdźca:...
A amazonkom, które w ostatnich latach zdominowały sport jeździecki powiem, że i dla nich jest stosowny, "damski" model:...
Zródła:
http://pzj.pl/modules/news/article.php?storyid=2416