Kask - czy zawsze i wszędzie ?...




czyli: o nowym przepisie PZJ

02.10.2012


O tym była mowa już jakiś czas temu, a teraz stało się to faktem. Uchwałą Zarządu PZJ nr 323/42/Z/2012 do Artykułu 8 Przepisów Ogólnych PZJ dodano punkt 5 następującej treści:

Na całym terenie zawodów wszystkie osoby dosiadające koni (zawodnicy, trenerzy, luzacy, itp.), jak również powożący i ich luzacy, muszą używać prawidłowo zapiętego ochronnego nakrycia głowy.

Wprowadzenie przepisu rzecz jasna uzasadnia się chęcią zwiększenia poziomu bezpieczeństwa uczestników imprez jeździeckich. Generalnie wydaje się, że taka zmiana w przepisach jest dużo bardziej sensowna, niż na przykład utworzenie odznak jeździeckich, czy odznaki "jeżdżę konno". Nie ma co kryć, że w ten sposób owo bezpieczeństwo się faktycznie zwiększa. Tylko o ile ? Aaa, to już rzecz dyskusyjna. Kask (bo w taki sposób wypada rozumieć "zapięte ochronne nakrycie głowy") zabezpiecza przed urazami głowy w razie uderzenia lub upadku na twarde podłoże. Jest więc naturalne, oczywiste i stosowane od dawien dawna używanie kasków w WKKW, skokach i wyścigach. Ma to od lat swoje odzwierciedlenie także w już istniejacych przepisach. Wiadomo: są to dyscypliny, w których upadki i związane z nimi urazy głowy zdarzają się – a głowę w końcu ma się tylko jedną. Zawodnik WKKW może podczas upadku uderzyć głową np. w ukryty w trawie kamień, a przy upadku na przeszkodzie w steeplu też można oberwać po łbie od innego konia. Przepis chroni także organizatorów, którzy pewnie dzięki temu nie będą tak często "odsądzani od czci i wiary" w związku z ewentualnym wypadkiem, czy wręcz pociągani do odpowiedzialności.

Jest jednak pewne "ale": jak zwykle nowy przepis wprowadzono "po polsku", czyli w jawnej sprzeczności z logiką oraz z elementarnym zdrowym rozsądkiem. Zapis w tej postaci jest regulaminowym bublem i bzdurą. Wprowadzono go bowiem w przepisach ogólnych, którym są (bo z definicji być muszą) podporządkowane przepisy szczegółowe. Przepisy szczegółowe nie mogą uchylać przepisów ogólnych. Wprowadzenie obowiązku noszenia kasku podczas zawodów w taki sposób i w takim brzmieniu odnosi się więc do ABSOLUTNIE WSZYSTKICH dyscyplin jeździeckich !

Potrafię zrozumieć głosy sprzeciwu ujeżdżeniowców, wskazujące na to, że kask plus frak to zanegowanie wywodzącej się jeszcze sprzed wieków tradycji w jeździe konnej i że mało to ma wspólnego z elegancją, stanowiącą przecież istotę ujeżdżenia. Potrafię też jednak zaakceptować podejście Związku, że bezpieczeństwo powinno iść przed tąż elegancją. Jednakże na oficjalnych zawodach ujeżdżeniowych pod egidą PZJ-u zawsze mamy do czynienia z podłożem miękkim, co najmniej piaszczystym, lub wyższej jakości. Tam głowy nie ma za bardzo o co rozbijać ! Ponadto o ile juniorzy mogą nie mieć odpowiedniego doświadczenia jeździeckiego i np. spaść w razie spłoszenia się konia, o tyle nie przypominam sobie przypadku, w którym w takiej sytuacji "zaliczyłby glebę" na czworoboku senior. Nawet jeśli takie przypadki się zdarzają, to zapewne są nadzwyczaj rzadkie. Co innego zatem wymagania dla dzieci i juniorów, co innego - dla zawodników wyższej klasy. W tym drugim przypadku wprowadzenie obowiązku noszenia kasku jest więc trochę na wyrost – choć powtórzę: generalnie jestem zwolennikiem noszenia kasków, więc jestem też w stanie zrozumieć i sobie wytłumaczyć wprowadzenie tego przepisu. Bezpieczeństwo wzrośnie, zmaleją jedynie zyski niektórych co lepszych sklepów jeździeckich, mających na stanie cylindry ujeżdżeniowe, których teraz nikt już nie kupi, bo i po co ?... Hmm... A może ktoś wymyśli hybrydę: kask z przymocowanym na nim trwale cylindrem ? Czemu nie, zwłaszcza, że chociaż mówimy tu stale o kasku, to nasz "wspaniały inaczej" przepis nie wspomina o nim wprost i równie dobrze w myśl zasad zawodnik może teoretycznie mieć na głowie toczek, kask strażacki, a nawet hełmofon czołgisty – byleby "odpowiednio i trzypunktowo zapięty". Inna sprawa, że kask, który przypominać będzie cylinder zapięty pod brodą, wyglądałby chyba jeszcze idiotyczniej, niż wzmiankowany hełmofon...



Dalej z tym moim zrozumieniem jest już niestety jakby trochę gorzej... Czy ktoś potrafi oczyma duszy wyobrazić sobie zawody woltyżerki ? Dziewczyny śmigające w artystycznych układach gimnastycznych na grzbietach koni, ubrane w obcisłe, lśniące od cekinów kostiumy sportowe i "baniaki" na głowach ? Widok to doprawdy kuriozalny. A jeździectwo typu western ? Konkurencja western pleasure w kaskach zamiast kowbojskich kapeluszy ? A damskie siodło i kask do sukni z trenem ?! Nie wiem, kim z imienia i nazwiska jest "tfurca" tak sformułowanego przepisu, ale mam nieodparte wrażenie, że przy tych pracach legisklacyjnych to "ktoś się chyba z koniem na rozum pomieniał !" Przepis to jednak przepis i trzeba powiedzieć, że póki w PZJ-cie nie znajdzie się ktoś inteligentny, kto rzecz przemyśli, a zapis zmieni, tenże przepis będzie musiał być przestrzegany. Parafrazując łacińską sentencję: "dur(n)a lex, sed lex". Na tym jednak nie koniec problemów. Po omawianej tu zmianie interpretacja tego, czy zapięcie ochronnego nakrycia głowy jest "prawidłowe", należeć będzie do sędziego głównego, szefa komisarzy, lub samych komisarzy. Nie chciałbym tu dywagować, czy może to być pole do nadużyć i pretekstów do dyskwalifikacji, bo łatwo mógłbym stać się orędownikiem spiskowej teorii dziejów. Zastanawia mnie za to coś innego: co będzie, jeśli zapięcie się przypadkowo rozepnie podczas przejazdu na czworoboku, czy parkurze ? Czy przejazd zostanie przerwany, a zawodnik zdyskwalifikowany ? Czy może każe mu się powtórzyć przejazd ponownie na już nieco zmęczonym koniu – a wtedy powstanie pytanie, czy to będzie fair ? No i jeśli konsekwencje tego rozpięcia ponieść miałby zawodnik, to czy także ukaranym nie powinien być ów sędzia, czy komisarz, który podjął strrraszliwie błędną decyzję o dopuszczeniu jeźdźca w takim wadliwym nakryciu głowy do udziału w zawodach ?

Dalej: do noszenia kasku na zawodach zobowiązane sa "wszystkie osoby dosiadające koni (zawodnicy, trenerzy, luzacy, itp.)". Czy jeśli np. na rozprężalni luzak wsiądzie na konia bez kasku, to ukarany zostanie on, czy jego zawodnik ? Jeśli zawodnik, to na jakiej podstawie ? Jeśli luzak, to w jaki sposób ? Kasku muszą używać "powożący i ich luzacy" – ale skoro nie jest napisane, że podczas przejazdu, to czy to oznacza, że muszą w nich paradować przez cały czas trwania zawodów ? Tak, wiem, zapewne chodziło o ich zakładanie podczas przejazdu bryczki, ale nie jest to explicite napisane i rodzi pole do tworzenia głupich interpretacji... A wystarczyło zacząć od definicji "prawidłowo zapiętego ochronnego nakrycia głowy", a następnie dodać do wprowadzonego uchwałą zapisu słowa , że "zawodnicy muszą używać prawidłowo zapiętego ochronnego nakrycia głowy zgodnie z przepisami szczegółowymi dla poszczególnych dyscyplin... Czy to takie trudne: pomyśleć ?...

P.S. Na zakończenie chciałbym pokazać model ochronnego nakrycia głowy, który prawidłowo zapięty spełni jak najbardziej wymogi nowego przepisu, a który z pewnością znajdzie uznanie u niejednego jeźdźca:...



A amazonkom, które w ostatnich latach zdominowały sport jeździecki powiem, że i dla nich jest stosowny, "damski" model:...





Zródła:

http://pzj.pl/modules/news/article.php?storyid=2416