Nowy nonsen prawny...




czyli: o absurdalnych ograniczeniach, które chce hodowcom narzucić Ministerstwo Rolnictwa

17.03.2017


O tym, że po ostatnich wyborach w gronie rządzących mnóstwo jest cwanych dorobkiewiczów, bezczelnych manipulantów, quasipatriotycznych oszołomów oraz zwykłych idotów, chyba już nie trzeba przekonywać nikogo, kogo głowa wyposażona jest w oczy, uszy i choćby przygarść szarych komórek. Codziennie dowiadujemy się o nowych przekrętach, awansach rozmaitych "krewnych i znajomych" na ciepłe posadki, pomysłach na łatanie dziury budżetowej powstałej w wyniku "500+" i powiększającej się z powodu indolencji urzędników najwyższego szczebla. Nie ma dnia bez ogłoszenia jakiejś nowej, piramidalnej bzdury i nie inaczej też było się kilka dni temu: oto światło dzienne ujrzały wypociny jakiegoś "bezmyśliciela", odnoszące się do wszystkich osób poziadających zwierzęta w budynkach inwentarskich - zatem także do koniarzy posiadających własne stajnie. Projekt rozporządzenia dotyczy wymagań weterynaryjnych dla prowadzenia działalności w zakresie utrzymywania zwierząt gospodarskich w celu umieszczenia na rynku tych zwierząt lub produktów pochodnych (z tych zwierząt lub od tych zwierząt) - czyli podpadają pod to także hodowcy koni. Na takie osoby mają zostać nałożone nowe, kuriozalno-absurdalne obowiązki.

Teraz w gospodarstwie powinny być wydzielone miejsca do składowania środków dezynfekcyjnych, do składowania zwłok padłych zwierząt oraz miejsce zapewniające właściwe warunki do przetrzymywania produktów leczniczych. Wszystkie te miejsca muszą być zabezpieczone przed dostępem zwierząt i osób nieupoważnionych. W gospodarstwie obowiązkowo trzeba też zapewnić odzież i obuwie przeznaczone "tylko i wyłącznie do obowiązkowego użycia w gospodarstwie" (cokolwiek by ten dziwotór językowy miał znaczyć). Co ciekawe, rozporządzenie narzucając obowiązek wydzielenia stałego miejsca na zwłoki padłych zwierząt (co w przypadku stajni nie ma przecież sensu) w ogóle nie definiuje jak takie miejsce powinno wyglądac i jakie warunki spełniać.

W gospodarstwie muszą być maty lub niecki dezynfekcyjne przy każdym wejściu lub wjeździe "o długości nie mniejszej niż obwód największego koła wjeżdżającego do gospodarstwa środka transportu" - cóż za fachowo i ściśle zdefiniowany warunek ! Jeśli u siebie mam tylko taczki, a sąsiad mi wjedzie ciągnikiem, stanę się winny złamania tego przepisu... W gospodarstwie muszą także być narzędzia oraz sprzęt wykorzystywane do obsługi zwierząt gospodarskich, przeznaczone do użycia wyłącznie w tym gospodarstwie. Czyli jak wpadnie do mnie wspomniany sąsiad i powie: "Pożycz mi wideł na chwilę, bo mi się złamały", mam go tymi widłami pogonić ! Takich wideł, jak rozumiem, nie powinienem też w ogóle wynosic poza swój teren. Ok, tak naprawdę rozumiem ideę tego zapisu, brudne narzędzia mogą być "środkiem transportu" wirusów, ale na litośc boską, czemu taki zapis nie dotyczy jawnie tylko chlewni, obór i ferm kurzych ? Przecież wiadomo, że w rozumieniu sensu stricto epidemoilogicznym groźna w Polsce może być PTASIA grypa, choroba wściekłych KRÓW, czy afrykański pomór SWIŃ ! Końska grypa to choroba o bardzo niskim ryzyku przeniesienia się na inne zwierzęta. Afrykański pomór koni występuje głównie w Afryce i Azji, w dziejach Polski nie było ani jednego przypadku od 1327 roku, na który datuje się pierwszy udokumentowany przypadek tej epidemii w Jemenie. Być może jakiemuś urzędasowi wyśniła się też choroba wściekłych koni - ale zamiast tworzyć durne przepisy może by po prostu nie pić tyle ?...



To jeszcze nie koniec: każdy kto wejdzie do obory, chlewni, czy stajni będzie musiał odnotować ten fakt. Każde gospodarstwo będzie musiało prowadzić ewidencję wejść i wyjść - jak w bankowym skarbcu lub lub w jednostce wojskowej. Za każdym razem wchodząc do własnej stajni mam podpisywać listę obecności. Idę rano nakarmić nasze konie - muszę się wpisać. Idę po godzinie wypuścić na wybieg - muszę się wpisać. Idę posprzątać boksy - muszę się wpisać. Idę pojeździć - muszę... Itd. itp., sam przed sobą muszę meldować o każdym swoim ruchu. To samo dotyczy pojazdów: obojętnie, czy transportujemy konia na zawody, gościmy weta, wywozimy obornik czy przywozimy siano lub słomę - musimy to zaewidencjonować, każdorazowo podając datę i godzinę przyjazdu i wyjazdu, rodzaj ładunku, imię i nazwisko osoby wykonującej transport oraz gatunek zwierząt. Ale tak naprawdę: po co ?!... Co ciekawe: jeśli codziennie wracam samochodem z pracy, mogę sobie wjechać normalnie na swoją posesję, ale jeśli po drodze kupię worek owsa, czy otrąb, to już wjazd moim własnym seicento pod mój własny dom z takim workiem w bagażniku muszę obowiązkowo zaewidencjonować. I wreszcie największy kretynizm rozporządzenia: "obiekty budowlane, w kórych utrzymywane są zwierzęta gospodarskie" (a zatem nie tylko stajnie, ale np. także wiaty na wybiegach) muszą być zabezpieczone przed dostępem zwierząt innych niż utrzymywane w gospodarstwie. Czyli we własnej stajni nie mogę "ugościć" koni znajomych, którzy jadąc w teren chcieliby na chwilę u mnie się zatrzymać i odpocząć. Do tych obiektów nie mogą też mieć dostępu... zwierzęta domowe. Masz psa ? Trzymaj go z dala od stajni. Masz koty w stajni ? To się ich pozbądź - i nieważne, że dla nich stajnia, czy obora to schronienie w zimie, cżęsto jedyne, jakie mają. A stajnię oznacz obowiązkowo tabliczką "Nieupoważnionym wstęp wzbroniony !" - to kolejny pomysł z cudacznego projektu cudacznego rozporządzenia.



Projekt rozporządzenia oczywiście nie był z rolnikami konsultowany - to typowe dla obecnej władzy, która lepiej od nas, zwanych "gorszym sortem" wie, co dla nas, plebsu, najlepsze. A przecież nikt mający jakiekolwiek pojęcie o hodowli nie zgodziłby się na tego rodzaju zapisy. Bzdurność tych pomysłów potrafiłoby wykazać chyba każde wychowane na wsi dziecko ! Organizacje rolnicze zapowiadają zdecydowany sprzeciw w tej sprawie. Krajowa Rada Izb Rolniczych już zwróciła uwagę na nonsensy. "Proponowane rozwiązania są nie do przyjęcia. Szczególnie tutaj, na Górnym śląsku, mamy gospodarstwa bardzo zróżnicowane, od tych dużych do tych bardzo małych, do których też czasem zapraszamy ludzi, żeby je odwiedzili" - powiedział pan Janusz Wita ze Sląskiej Izby Rolniczej. Przypomniał także, że obecnie gospodarstwo rolne może prowadzić sprzedaż detaliczną swoich produktów rolnych i zapytał, czy w związku z tym każdy przychodzący na zakupy klient będzie musiał się legitymować. "Mogę powiedzieć coś wprost, po chłopsku. Komuś chyba coś odbija. Nie będzie zgody na ośmieszanie polskich rolników !" powiedział pan Sławomir Izdebski, przewodniczący OPZZ Rolników i Organizacji Rolniczych. Panu Sławomirowi gratuluję mistrzowskiej powściągliwości i opanowania - ja bym to określił znacznie bardziej dosadnie. Ech, tak to właśnie jest, jak w rządzie jedną z kluczowych ról gra osoba, która z zawodu jest geodetą, a która choć pochodzi z białostocczyzny, regionu typowo rolniczego, to krowę, czy konia widziała chyba tylko na obrazku.

Jako resume dedykuję Ministerstwu znane powiedzonko dr. Strosmajera: "Kdyby hloupost nadnasela, tak vy se tady budete vznaset jako holubicka." A czytającym ten tekst proponuję przemyśleć następujące zagadnienie: owszem, "dura lex, sed lex", prawa należy przestrzegać, a jego nieznajomość szkodzi. Ale jeżeli jakiś urzędas pewnego dnia wyduma sobie przepis, w myśl którego każdy obywatel ma prawny obowiązek co rano malować sobie rzyć na niebiesko, to czy należy zacząć ustawiać się w kolejce do Castoramy po farbę i pędzel ? Czy może raczej obić owemu urzędasowi wzmiankowaną rzyć - tyle, że na czerwono ?... Odpowiedzi udzielcie przy najbliższych wyborach.



Zródła:

http://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2017-03-02/ewidencja-wejsc-do-obory-nowy-obowiazek-dla-rolnikow-pomysl-resortu-rolnictwa/
http://www.swiatrolnika.info/hodowla-i-uprawy/21-hodowla/2912-chcesz-wejsc-do-swojej-obory-musisz-wpisac-sie-na-liste
http://agrobiznes.money.pl/artykul/ewidencja-wejsc-obora-psy-koty-nowe-przepisy,188,0,2282172.html