Drum Horses




czyli: o koniach i wojskowej orkiestrze

31.01.2011




Drum Horses, czyli dosłownie "konie bębnowe" to nie żadna unikalna, czy nieznana rasa. To po prostu konie, które specjalnie dobrane pod kątem pokroju pełnią bardzo specjalną rolę w dziejach Wielkiej Brytanii. Początków powstania tej grupy upatruje się w XVII wieku. Brytanią od roku 1625 władał Karol I Stuart - król powszechnie znienawidzony za wprowadzenie bardzo wysokich podatków i rządzenie bardzo twardą ręką. Nie wahał się stosować tortur, pręgierza i rozmaitych kar cielesnych (np. obcinania uszu). Chcąc rządzić samowolnie wypowiedział angielskiemu Parlamentowi wojnę domową. Prowadził ją przy współudziale swego syna, także Karola, wówczas zaledwie nastoletniego. Wojska wierne Parlamentowi, dowodzone przez Olivera Cromwella, początkowo przegrywały, później zaczęły jednak zadawać wojskom Karola-ojca coraz dotkliwsze ciosy, więc król dla bezpieczeństwa wysłał swą żonę, królową Henriettę Marię i 16-letniego Karola-syna do Francji. I chyba dobrze zrobił, bo po kolejnych porażkach został w 1647 roku wydany w ręce Parlamentu i Cromwella, a w 1949 skazany na ścięcie. Anglia została ogłoszona republiką.

Tak, tak, zaraz będzie o koniach, wytrzymajcie jeszcze chwilkę !



Gdy Karol I zginął, mimo przegranej wojny w kraju nadal pozostało mnóstwo jego zwolenników, dla których nowym królem stawał się automatycznie oczywiście Karol-syn. Wrócił on do kraju, ale wojska Cromwella zmusiły go do ponownej ucieczki do Hiszpanii i Francji. Dopiero w 1658 roku, czyli po kolejnych 9 latach i po śmierci Cromwella spróbował ponownie wrócić na tron. W zasadzie nie tyle on sam, po prostu dawni zwolennicy króla zdobyli większośc w Parlamencie i 25 kwietnia 1660 roku przedstawili Karolowi listę żądań, wzamian za spełnienie których miał móc wrócić na tron. Karol z okazji oczywiście skwapliwie skorzystał, obiecał amnestię dla przeciwników politycznych, rządzenie wspólnie z Parlamentem i tolerancję religijną. Zadowolony Parlament uznał go więc szybciutko za króla Anglii i już miesiąc później władca triumfalnie wkroczył do Londynu. Wkroczył bardzo uroczyście, w asyście trzech konnych oddziałów chroniącej go straży przybocznej. Pochód poprzedzany był wspaniałą orkiestrą, złożoną z trębaczy i bębniarzy - także konną.



O tym, jak Karol II wywiązał się z obietnic niech świadczy fakt, że czym prędzej rozwiązał Parlament, doprowadził też do ogłoszenia ustawy pozbawiającej innowierców prawa do wykonywania funkcji publicznych oraz zakazującej im zebrań. Zaś ciała Cromwella i jego najważniejszych zwolenników ekshumowano i powieszono. Na szczęście król nie zmienił jednego: utrzymał istnienie swej kólewskiej wojskowej orkiestry, a wraz z nią i jej konie. Orkiestra ta była stałym zespołem, opłacanym kwotą 5 szylingów dziennie. Dodatkowo od roku 1678 muzycy zaczęli być ubierani w aksamitne uniformy zdobione srebrem, a ich instrumenty zaczęły być bardzo ozdobne - a wszystko na koszt króla. Orkiestra istnieje do dziś, a współczesne mundury muzyków wzorują się w dużej mierze na dawnych strojach z XVII wieku. Za przykładem króla poszły też zaraz rozmaite brytyjskie jednostki wojskowe - dokumenty wspominają o orkiestrach w Royal Scots Greys, 6th Dragoon Guards, Royal Irish Lancers i w innych formacjach. A znakiem rozpoznawczym każdej z nich była grupa doboszów, walšcych w bębny umieszczone na grzbietach paradnych koni w typie szajra lub clydesdale. Te wierzchowce z uwagi na ich szczególną rolę i reprezentacyjny charakter nazwano właśnie "drum horses"



Jakie są obecne orkiestrowe "drum horses" ? Nadal są to konie, które w pochodzie dźwigają nie tylko muzyka- jeźdźca, ale też wielkie bębny zwane kotłami. Tradycyjnie muszą to być konie ciężkiego typu i maści srokatej. Najchętniej wykorzystuje się tu - jak to określono w książce "All The Queen's Horses" ("Wszystkie Konie Królowej") - "kolorowe szajry", wyszkolone do specyficznej, a bardzo widowiskowej i szanowanej funkcji. Konie te należą do Królewskiego Regimentu Kawalerii i biorą udział we wszystkich paradach i innych podobnych wydarzeniach. Z uwagi na paradno-pokazową funkcję konie muszą robić wrażenie swoim wyglądem, przyjmuje się więc, że powinny mieć ponad 165 cm w kłębie oraz budowę i kondycję pozwalającą na niesienie muzyka i ponad 40-kilogramowych bębnów. Jeśli dodamy do tego ozdobny, ciężki rząd i dodatkowe wyposażenie okaże się, że taki koń musi być zdolny do niesienia na grzbiecie ciężaru od 150 do nawet 200 kg ! Ale nie tylko w sile rzecz: takie konie muszą mieć wyjątkowe predyspozycje w sensie końskiej psychiki. Muszą być nadzwyczaj łagodne i zrównoważone, gdyż biora udział w imprezach, podczas których wiele niespodziewanych rzeczy może się wydarzyć, a hałas, tłumy ludzi i ogólny chaos, połączony z łomotaniem bębnów tuż za końskimi uszami, mogą wpływać na zachowanie zwierząt. Dla porównania: wyobraźcie sobie, że jedziecie w godzinach szczytu przez katowickie Rondo waląc w bębny, a będziecie mieli pogląd na to, co taki koń musi znieść. I to nie tylko znieść, ale wytrzymać ze stoickim spokojem i przy tym doskonale wyglądać - bo konni dobosze tradycyjnie zawsze idą na czele parady ! Pamiętać też trzeba, że taki koń jest kierowany wyłącznie nogami, gdyż ręce dobosza zajęte są grą. Konie muszą być więc nie tylko spokojne, ale też doskonale wyszkolone. Żeby jednak nie pozbawiać całkowicie jeźdźca możliwości kontroli nad zwierzęciem, wodze zwykle przypina się do... strzemion.



Jak widać nie wystarczy wziąć pierwszego lepszego konia i spróbować go przyuczyć do noszenia bębnów. Klasyczne, srokate "Drum horses" z prawdziwego zdarzenia są naprawdę rzadkością. W dodatku stale zmniejsza się liczba "kolorowych" szajrów, gdyż od dawna panuje moda na szajry czasne z białymi odmianami. Maść srokata nie jest akceptowana, takich źrebaków nie wpisuje się już do ksiąg stadnych. Od lat srokaty przychówek służy natomiast hodowcom do uszlachetniania rasy gypsy cob (czyli tinkerów). Obecnie niektórzy hodowcy starają się odtworzyć i ponownie zalegalizować linię srokatą - jest to możliwe, gdyż cały czas istnieje dobrze udokumentowana grupa koni o odpowiednich genach. Jak to określił jeden z hodowców: "Bierzemy gypsy dla koloru i szajra dla całej reszty." Obie rasy są bardzo sobie bliskie pokrojowo, a cechy takiego mieszanego potomstwa są łatwo przewidywalne i stałe. Tu ważna uwaga: przyjmuje się, że "drum horse" obowiązkowo musi mieć bujne szczotki pęcinowe ! Jeśli choć jeden z krzyżowanych koni ich nie ma, nie będzie ich mieć także źrebak. Zwraca się na to coraz większą uwagę od czasu, gdy w USA rozpoczęło się masowe produkowanie dużych srokaczy zwanych "drum horses", lecz pokrojowo niezgodnych z tradycyjnymi "końmi bębniarskimi". W Ameryce próbuje się bowiem stworzyć "szajropodobnego" konia wierzchowego o nieco lżejszej budowie i dowolnej maści (nawet pinto, czy appaloosa).



Dziś orkiestra królewska jeździ na czarnych koniach, a jedynie dobosze dosiadają koni srokatych. Ich konie są nazywane imionami greckich herosów. Paradne bębny są zabytkiem - zostały podarowane przez króla Williama IV w maju 1831 roku. A na zdjęciu poniżej można podziwiać konia Galway Warrior - w 3/4 szajra (po czarnym ogierze Edingale Mascot i srokatej, "pół-szajrowej" srokatej matce. Był wałachem, miał 174 cm w kłębie i należał do Królowej Anglii.







Zródła:

http://www.gypsyhorses.com/drum.htm
http://www.drumhorseassociation.com/
http://www.imperialdrafts.com/
www.gcdha.com/
www.householdcavalry.info/music.html