Wprawdzie patent to nie do końca rolniczy, ale użyteczny, więc co tam, pochwalę się !...
Pewnego pięknego dnia stałem się posiadaczem przyczepy samozbierającej - niestety bez możliwości chowania czegoś tych rozmiarów
pod dachem. Zakup stał się więc siłą rzeczy pwodem kolejnej inwestycji - w odpowiednich rozmiarów wiatę. Oczywiście nie byłbym
sobą, gdybym bazował na rozwiązaniach gotowych, postanowiłem zrobić ją "tymi ręcami". Niestety po pospawaniu elementów konstrukcji
dachu i osadzeniu rur w ziemi powstał problem umieszczenia tych elementów na wysokości. Wynajem dźwigu lub podobnej maszyny
na kilka godzin był poniżej moich ambicji
Moja inwencja "tfurcza" pogoniła mnie w stronę zbudowania własnego rozwiązania - tym bardziej, że od sąsiada dostałem kawałek
solidnego ceownika i niemal dwumetrowy kawał dużego, kwadratowego profila stalowego, a i parę metrów rury mi zostało.
Z ceownika i profilu powstała prosta konstrukcja w kształcie litery "T" odwróconej do góry nogami. Do końca "daszka" ze starej
rurki 3/4 cala dospawałem mocowanie do ramion podnośnika naszego ciągnika, z kawałka kątownika 50*50*5 mm - mocowanie do górnego
zaczepu przez śrubę rzymską.
Na końcu rury fi 80 (6 metrów), mającej stanowić maszt, na kawałkach kątownika zamocowałem stakowe kółko "z odzysku" (ponownie
ukłon w stronę sąsiada !) na ośce z "kąska" grubego pręta gwintowanego.
Tak się pięknie złożyło, że ta rura maszt, wchodzi gładko do środka "odwróconego T", idealnie się dopasowując, co oczywiście
wykorzystałem, a dzięki czemu ta ciężka konstrukcja daje się w razie potrzeby rozmontować i przez to łatwiejsze jest jej
przenoszenie, czy przechowywanie. Rura może się obracać wokół własnej osi, przez co daje się łatwo skierować dźwigany
przedmiot lekko w prawo lub lewo.
Jedynym elementem kupnym był kołowrotek. Początkowo miała być to elektryczna wciągarka samochodowa na 12 volt, ale cena rozkładała
na łopatki. Pozostałem więc przy rozwiązaniu ręcznym za 70 złotych - i okazało się, że dobrze zrobiłem. Ciężkie elementy stalowe
wciągało się łatwo, a dzięki możliwości blokowania zębatki w dowolmnym położeniu dało się łatwo i precyzyjnie ustawiać wysokość
podnoszenia. Kołowrotek zamontowałem mniej więcej w połowie długości "podstawy T".
Montaż całości na zaczep trójpunktowy ciągnika ciężkiej i długaśnej konstrukcji stanowił wyzwanie nie lada. Poniewaz jednak nie
miałem pod ręką Mariusza Pudzianowskiego, wziąłem się na sposób: zamontowałem do dolnych ramion podnośnika w ciągniku moje "T",
leżące na ziemi. Następnie wsunąłem w "T" rurę i przeciągąłem linę. Koniec stalowej liny zamocowałem do dachu ciągnika - zwijanie
liny spowodowało podniesienie się całości w sropniu umożliwiającym zamocowanie do śruby rzymskiej.
Mobilny dźwig stał się faktem dokonanym !
Elementy konstrukcji dachowej ważyły po ok. 100 kg każdy, jednak dawały się dźwignąć bez problemu, a maszt dźwigu znosił to
obciążenie bez najmniejszego problemu. Żeby sobie jeszcze ułatwić życie zamiast użyć dźwigu "klasycznie" (jak na schemacie po
lewej stronie), zaczepiłem koniec liny o oś kółka, a na linę założyłem dodatkowy bloczek z hakiem, tworząc naprędce układ znany
z lekcji fizyki jako "krążek ruchomy" lub "krążek przesuwny". Dźwiganie - mówiąc obrazowo - stało się dłuższe, za to lżejsze.
P.S. Szacuję, że w obecnej konfiguracji dałoby się bez problemu podnosić ciężary rzędu 300 kg - a jedynym ograniczeniem jest
zastosowana lina. Gdyby była grubsza, dałoby się podnosić i pół tony.
P.S. 2 Ponieważ dorobiliśmy się i dwóch pionowych zbiorników, służących za silosy, powstała kwestia tego jak ładowac do nich ziarno.
Dźwig został z lekka zmodyfikowany, dodane zostało poziome ramię z krążkiem. Na linie została podwieszona 80-litrowa beczka z otworem
fi 110 mm w dnie, zamykanym kawałkiem płyty plastikowej, działającej jak zasuwa. Na ziemi beczka jest napełniana przeze mnie owsem
(idealnie wchodzi 1 klasyczny worek), całość jest korbą wyciągana na górę. Gosia stojąc na drabinie przesuwa lekko beczkę nad otwór
wsypowy i odciąga zasuwę, a zboże ląduje w zbiorniku. Beczka jest opuszczana i całość zabawy powtarzamy z kolejnym workiem. Praca
nie jest ciężka, no i nie ma potrzeby kupowania żmijki ani dmuchawy.
Zródła:
inwencja własna ;)