Od wielu lat na polach pod Grunwaldem co roku, 15 lipca, ma miejsce rekonstrukcja naszej najbardziej znanej chyba bitwy. Jedt to jedna
z nielicznych dla przeciętnego Kowalskiego okazji, by zobaczyć na włąsne oczy, jak wyglądali średniowieczni rycerze. A parafrazując Jana
Kochanowskiego, mistrza renesansowej poezji - także "Japończycy nie gęsi i swój Grunwald mają". Nazywa się on Soma-Nomaoi, czyli Pościg za
Dzikim Koniem. Nie jest to stricte rekonstrukcja bitwy, lecz upamiętnienie pewnego wydarzenia sprzed ponad 1000 lat. I od tysiąca lat właśnie
taki "pościg" się odbywa. To się dopiero nazywa wieloletnia tradycja !
Festiwal odbywa się co roku w mieście zwanym niegdyś Haramachi, a które po dołączeniu dwóch okolicznych osad od 2006 roku nazywa się
Minamisoma. Trwa 4 dni: od 22 do 25 lipca. Minamisoma, 70-tysięczne miasto, leży na terenie zwanym niegdyś (tzn. na początku XVII wieku)
Soma - od nazwiska rodu władającego niegdyś tą okolicą. Sam festiwal narodził się z bardzo dawnego wydarzenia: pewien generał z rodu Soma
w ramach ćwiczeń wojskowych przed bitwą wypuścił na pobliską równinę stado dzikich koni. Jego kawalerzyści otrzymali rozkaz ścigania i złapania
zwierząt. Złapane konie miały byc darem dla jednego z bóstw religii shinto, które wzamian za ten dar miało zapewnić powodzenie w bitwie. To
ćwiczenie było potem wielokrotnie powtarzane i stało się lokalną tradycją. Dodajmy: tradycją już ponad tysiącletnią !
Dziś najważniejszym punktem festwialu jest występ kilkuset (nawet do 600 !) konnych "samurajów", czyli zawodników chcących kultywować stare
tradycje i zwyczaje wojskowe. 22 lipca, w noc poprzedzającą wyścig, odbywa się uroczysta parada przy świetle ognisk. Ma ona podkreślić uroczysty
charakter wydarzenia i podnieść morale uczestników. Rankiem 23 lipca mistrz ceremonii, którym zawsze jest aktualna głowa rodu Soma, modli się
w świątyni o powodzenie w gonitwie. Potem przy dźwiękach bębnów i konch udaje się na "pole bitwy". Wraz z nim jedzie konno orszak "wojowników"
w replikach średniowiecznego uzbrojenia, w hełmach i pod wiezionymi ze sobą na długich, przyczepionych masztach starożytnymi herbami rodów,
z których się wywodzą. W takich historycznych strojach przejeżdżają ulicami miasta na i biorą udział w konnych zmaganiach 24-go lutego. Co
ciekawe, choć dominują repliki broni i strojów, to trafiają się jednak także oryginalne, zabytkowe elementy uzbrojenia.
Pierwszą konkurencją jeździecką jest klasyczny płaski wyścig na miejscowym torze. W każdym biegu bierze udział 10 zawodników na 10 koniach,
biegnąc 10 okrążeń po 1000 m każde.
Druga jest bardziej osobliwa: jeźdźcy gromadzą się na środku toru. Nad ich dłowy wystrzeliwane są wysoko z czegoś w rodzaju moździerza
flary - wstęgi z kolorowych tkanin. Zadaniem uczestników jest złapanie opadających flar. Wygląda to trochę jak bliskowschodnie buzkashi
lub zmagania o piłkę podczas meczu horseballa. Utrudnieniem jest huk moździerza, wyrzucającego co chwila kolejne wstęgi - niektóre konie
za tym nie przepadają...
A 25 lipca ma miejsce "koronna" konkurencja: dziesięciu wybranych, ubranych na biało zawodników na koniach ściga nieosiodłane konie w okolicy
świątyni. Schwytane gołymi ręklami zwierzęta są symboliczną "ofiarą dla bóstwa".
Jak wyglądają konne zmagania uczestników, możecie zobaczyć np. na tych oto filmach, zamieszczonych w serwisie YouTube:
http://www.youtube.com/watch?v=aKZa04oNjS8&feature=related,
czy
http://www.youtube.com/watch?v=NsMAj5-iLz0. Jak widać zmagania
budziły wiele emocji, a chęć obejrzenia zaciętej rywalizacji ściągała na tor spore rzesze widzów. Tak było aż do ubiegłego roku, gdy
festiwal się nie odbył. Miasto Minamisoma leży bowiem w prefekturze Fukushima. Nazwa brzmi znajomo, prawda ? Tak, to w tym miejscu 11 marca
2011 roku miało miejsce trzęsienie ziemi, w wyniku którego ogromna fala tsunami zniszczyła ogromne obszary oraz uszkodziła elektrownię
atomową. Doszło wówczas do wycieku materiałów radioaktywnych i skażenia promieniotwórczego, a cała okolica została ewakuowana. Część
mieszkańców nie wróciła już więcej do miasta, nie chcąc dalej żyć w sąsiedztwie elektrowni atomowej.
Gigantyczne zniszczenia spowodowane przez tsunami i przymusowa ewakuacja całej ludności miała niestety "skutek uboczny", o którym
w medialnych relacjach sprzed półtora roku jakoś się nie mówiło. Wywożeni w szybkim tempie mieszkańcy musieli porzucić cały swój dobytek -
w tym także te zwierzęta, które przeżyły spowodowana przez wielką falę powódź. Te zostały pozostawione na pastwę losu. Szacuje się, że około
100 zwierząt zginęło w tsunami lub umarło z głodu po tym, jak po ewakuowacji utworzono tam strefę zakazaną bez prawa wstępu.
Miejscowe konie w większości stały w małych, przydomowych stajenkach. Ich właściciele mimo zakazu powracali do tego, co zostało z ich domów
i zdarzało się, że zastawali swoje konie wyniszczone, lecz żywe. Uratowało się około 130 zwierząt, a dzięki pomocy osób prywatnych oraz
organizacji non-profit większości udało się zorganizować dla nich paszę i schronienie. Około 20-tu trafiło do adopcji.
Japończycy sa jednak narodem niezłomnym - w tym roku festiwal Soma-Nomaoi odbył się znowu. I choć był nieco skromniejszy ("tylko" 3 dni
i "zaledwie" 400 koni), to samą tylko paradę na ulicy oglądało kilkadziesiąt tysięcy osób. Niektórzy z tych, co po katastrofie wyemigrowali,
dzięki festiwalowi powrócili do miasta z powrotem. Zorganizowanie festiwalu było wielkim wyzwaniem - samo odkażenie terenów toru wyścigowego
zajęło ponad rok czasu. W mieście i jego okolicy nie było tez koni. Na potrzeby imprezy ściągnięto je więc z dalszych regionów Japonii.
Wprawdzie zapewne jeszcze wiele lat trzeba, by miasto odzyskało swój pierwotny wygląd, ale mieszkańcy mają nadzieję, że "odrodzenie się"
festiwalu to jeden z ważnych kroków do tego celu.
Zródła:
http://web-japan.org/atlas/festivals/fes06.html
http://www6.ocn.ne.jp/~nomaoi/english.htm
http://abdiasharamachi.blogspot.fr/2010/01/soma-nomaoi-festival.html
http://www.fukushimaminponews.com/news.html?id=59
http://rha.or.jp/english/
http://www.freepeoples5thestate.com/2012/01/photo-exhibition-shows-pictures-of.html