Russ z Lojsta




czyli: o rezerwacie koni gotlandzkich

12.12.2013


Gotlandia to największa wyspa na Bałtyku, należąca od kilku wieków do Szwecji. W średniowieczu była bardzo ważnym i niezależnym ośrodkiem handlowym, a jej największe miasto, Visby, wchodziło w skład Hanzy - ówczesnego związku miast handlowych Europy, rządzącego całym handlem od rosyjskiego Nowogrodu po Anglię (dziś znanego raczej z książek Andrzeja Pilipiuka). Miejscowa ludność zajmowała się (i do dziś zajmuje) rybołówstwem i - mimo nie najlepszych gleb - rolnictwem. A gdzie istniało w dawnych czasach rolnictwo, tam rzecz jasna musiały być i konie.

Gotlandia jest miejscem, gdzie w stanie quasi-dzikim żyje jedyna prawdziwie szwedzka rasa koni, zwanych po prostu "gotland pony" lub "russ". Początki rasy sięgają aż do czasu zakończenia ostatniej epoki lodowcowej. Podobno wywodzą się z żyjących tam wówczas tarpanów. Z pewnością wiadomo (świadczą o tym znaleziska archeologiczne), że już ok. 3.000 nat p.n.e. miejscowi trzymali je w stanie półdzikim i używali zarówno do różnych zadań pociągowo-jeździeckich, jak i jako źródło mięsa. Tu małe wyjaśnienie: nazwa russ nie ma nic wspólnego z Rosją, bynajmniej. Pochodzi ponoć od staroniemieckiego słowa "hross", oznaczającego o prostu konia do jazdy. Słowo to potem wyewoluowało do szwedzkiego "ross", a w wersji nieco zmienionej stało się angielskim "horse".



Konie gotlandzkie są bardzo ciekawymi stworzeniami: bezproblemowe jeśli chodzi o utrzymanie, bardzo wszechstronne użytkowo, nadzwyczaj silne, zwłaszcza jak na swe niewygórowane rozmiary. Charakteryzują się zwykle dobrym zdrowiem i kondycją, długowiecznością (żyją ok. 30 lat), są ciekawskie, inteligentne, dzielne i mają przy tym dośc łagodny charakter. Dawniej były też bardzo liczne, stanowiły więc popularny towar eksportowy mieszkańców wyspy. Popyt był duży, koni tez sporo - pod koniec XIX wieku około 11,5 tysiąca sztuk. W tym czasie jednak doszło do ważnego wydarzenia na wyspie: farmerzy podzielili publiczne dotąd grunty między siebie i zaczęli je grodzić. Przy tej okazji masowo wyłapywali konie i sprzedawali je (nawet do 200 sztuk rocznie) do Anglii, Niemiec i Belgii, przede wszystkim do pracy w kopalniach. Jednocześnie masowo wycinano gotlandzkie lasy, będące dotąd naturalnym siedliskiem zwierząt, zamieniano je na pola uprawne i pastwiska dla bydła. W efekcie takiej rabunkowej gospodarki po zaledwie 40 latach na Gotlandii z tysięcy pozostało zaledwie... 30 koni (stan na rok 1930).

Z groźby zniknięcia koni z wyspy zdano sobie sprawę w niemalże ostatniej chwili. Wprowadzono dla nich program ochronny, zaczęto je dokarmiać zimą i rozmnażać, korzystając też z bardzo starannie dobieranych pod względem genetycznym zwierząt tej rasy, żyjących licznie na kontynentalnej części Szwecji, gdzie do dziś są bardzo popularne. Udało się dzięki temu odtworzyć stado na wyspie i uniknąć przy tym krzyżowania wsobnego między zbyt blisko spokrewnionymi osobnikami. Pierwsza księga stadna została założona w 1943 roku. Nieco też wzbogacono pulę genów, używając do rozpłodu w latach 50-tych XX wieku dwóch ogierów walijskich. W 1971 roku dla zachowania czystości rasy zamknięto księgę - od tamtej chwili uznawane są tylko konie wpisane do niej, o uznanym pochodzeniu.



Dziś na wyspie biega sobie niemal swobodnie stado liczące od 80 do "w porywach" około 150 koni. Liczebność ta zmienia się z miesiąca na miesiąc, szczególnie w okresie licznych wyźrebień. Konie biegają po wydzielonym, 650-akrowym (2,6 km2), podzielonym ogrodzeniami na 3 sekcje parku, na torfowisku Lojsta w południowej części wyspy. Zwierzęta należą do 15 rodzin, które utworzyły Gotlandzkie Stowarzyszenie Rolnicze, będące organizacją non-profit. Członkowie przekazali swoje tereny na cele zachowania stada. Stado zaś jest matriarchatem - są w nim same klacze i ich potomstwo. Poniaki, choć żyją na swobodzie, pozostają stale pod czujnym, codziennym nadzorem Stowarzyszenia. W okresie zimowym co drugi dzień ich "wolnościowa" dieta naturalna jest uzupełniana paszą (głównie sianem). Pięć razy do roku koniki są zapędzane na wybieg i poddane przeglądowi. Są to wydarzenia, których świadkami może być każdy. Każdego roku na przełomie kwietnia i maja oraz w grudniu badane i korygowane są kopyta. Na przełomie maja i czerwca do stada wprowadzany jest uprzednio wyselekcjonowany ogier. W lipcu ma miejsce przegląd hodowlany i aktualizacja księgi stada (rejestrowanie nowych zwierząt), zaś w listopadzie zawsze odbywa się odsadzanie źrebiąt od matek, znakowanie chipami i wymrożeniami na skórze, poświadczającymi ich urodzenie w Lojsta, a następnie ich sprzedaż.



Po parku można się swobodnie poruszać, można więc spotkać w lesie matki z młodymi. Najczęściej spotykana, gniada maść jest dobrym kamuflażem, więc wcale nie jest łatwo wypatrzyć je między sosnami. Podczas spotkania żrebięta są dość ufne i wiedzione ciekawością potrafią podejść do człowieka, jednak zalecana jest ostrożność: pozornie spokojne klacze potrafią znienacka zdecydowanie zareagować, jeśli uznają, że ich potomstwu może ze strony turysty grozić niebezpieczeństwo. Półdziki styl życia nieco przyhamował typową dna lich ufność i otwartość w stosunku do ludzi.

Jaki będzie dalszy los stada na Gotlandii ? Na razie wszystko wygląda nieźle, ale pojawiają się głosy, że zwierzęta żyjące na takim stosunkowo niewielkim jak na ich liczbę terenie mają niekorzystny wpływ na środowisko: wydeptują rośliny okrywowe, wyjadają silnie ich niektóre gatunki, powodując nadmierny rozwój innych roślin. Pośrednio wpływają na strukturę lasu, czyniąc go mniej zróżnicowanym biologicznie. Uszkadzają też sporo drzew. Jednakże, wyniki wskazują, że póki co ten wpływ nie jest jeszcze duży. Konie gotlandzkie mają więc przed sobą niezłe perspektywy. Niestety tyle szczęścia nie miała inna rasa - koni olandzkich z pobliskiej wyspy Olandii, które całkowicie wyginęły na początku XX wieku...



A jeszcze co do samej rasy: konie gotlandzie mają najbardziej wydatny kłus ze wszystkich ras koni o zbliżonej wielkości. Dobrze to świadczy o ich wszechstronności oraz o drzemiącym w każdym z nich nich potencjale. W Szwecji są w powszechnym użytkowaniu we wszystkich konkurencjach hippicznych, a zwłaszcza w szkołach jazdy konnej. Są też ulubionymi wierzchowcami szwedzkiej Księżniczki Wiktorii. Co ciekawe, te z wyglądu pozornie nieco toporne koniki mają na swoim koncie nawet występy na zawodach najwyższej rangi światowej. Dosiadała ich m.in. Ulla Haakanson, dwukrotna brązowa medalistka w drużynowym konkursie ujeżdżenia (Monachium 1972 i Los Angeles 1984). Całkowitą liczbę koni gotlandzkich na świecie ocenia się na 6000 sztuk. Prawie wszystkie żyją w Skandynawii, ale ich zalety niedawno docenili też Amerykanie, zakładając w 1997 roku stowarzyszennie Gotland Russ Association of North America, nadzorujące i promujące rasę na tym kontynencie. Obecnie działa ono jako filia Szwedzkiego Stowarzyszenia Hodowców Koni Russ. Póki co w USA jest zaledwie około 200 koni i zarejestrowanych 21 hodowców, jednak liczba ta będzie rosnąć zwłaszcza, że co roku na świat w Ameryce przychodzi około 20 źrebiąt.



Zródła:

http://en.wikipedia.org/wiki/Gotland_Pony
http://lojstahedrussen.se/facts-and-history/
http://stud.epsilon.slu.se/5703/
http://www.equiworld.net/breeds/gotland/