Temat na 1 listopada...




czyli: o końskich grobach

01.11.2012


Zbliża się dzień Wszystkich Świętych, więc dziś takie oto wyszperane ciekawostki "w klimacie":...

Konie przez tysiąclecia były towarzyszami ludzi w rozmaitych wyprawach wojennych, wysoko cenionym dobrem, a także symbolem pozycji społecznej ich właścicieli. Dlatego nierzadko grzebano je uroczyście, a niekiedy także po śmierci właściciela chowano je razem z nim. Najbardziej cenione wierzchowce doczekały się swoich własnych miejsc spoczynku, ale wiele koni wojskowych znalazło je we wspólnych grobach...



W roku 2008 archeolodzy w Holandii na zlecenie rządu badali tereny nad rzeką Maas koło Borgharen (2 km od Maastricht), przeznaczone docelowo pod dużą inwestycję budowlaną. Prowadząc prace poszukiwawcze liczyli się ze znalezieniem śladów dawnych osad ludzkich, tymczasem odkryli niezwykły grób. Zawierał on doskonale zachowane szkielety aż 51 koni, pogrzebanych obok siebie. Są to prawdopodobnie szczątki koni bojowych poległych w zapomnianej bitwie z - jak pokazały badania radiologiczne - XVII wieku, czyli z czasów wojen z Hiszpanią. Być może zginęły podczas walk w 1632 roku podczas Wojny Osiemdziesięcioletniej, kiedy to holenderscy rebelianci, zakwaterowani w Borgharen stawili opór niespodziewanej szarży hiszpańskiej kawalerii. Inna możliwość to oblężenie Maarsticht przez żołnierzy Ludwika XIV zwanego "Królem Słońce" (ta bitwa jest uważana za kamień milowy w sztuce oblężniczej, ponieważ Francuzi po raz pierwszy w historii zastosowali transzeje w formie linii łamanej dla ochrony przed artylerią oblężonych). Za tezą o bitwie przemawia fakt, że w czaszcze jednego ze zwierząt koło oka znaleziono kulę, którą najprawdopodobniej litościwie dobito ciężko ranne zwierzę. Wiadomo również na podstawie badań kości i zębów, że większość zwierząt była młoda, na ogół w wieku 4 lat oraz że były końmi wierzchowymi (kawaleryjskimi), a nie pociągowymi.



Koński grób miał ponad 40 metrów długości. Zwłoki koni były ułożone w niezbyt staranny sposób, ich układ nie był starannie "zaaranżowany", niektóre szkielety nachodziły na siebie - to wskazywało na pośpiech, w jakim dokonano pochówku. Nie jest również jasne, czy konie zostały pochowane z szacunku dla nich, czy raczej z powodu strachu przed zanieczyszczeniem okolicy i możliwością epidemii związanych z tak wielką ilością rozkładających się zwłok. Wygląda na to, że chodziło raczej o to drugie, gdyż nie znaleziono jakichkolwiek elementów rzędu końskiego, który zapewne został zdjęty przed pochówkiem. Znalezionio tylko jedno strzemię i trochę podków. Jest to jak dotąd największe takie w Europie cmentarzysko. Najprawdopodobniej takich miejsc jest więcej, jednakże zostały zapomniane, a miejsca pochówków zostały z czasem wykorzystane przez nieświadomych niczego chłopów pod uprawę roli.



O wiele staranniej pochowano 2500 lat temu konie, których szkielety odkryto w centralnych Chinach w mieście Luoyang. Groby zawierały 5 rydwanów bojowych i starannie ułożone szczątki 12 koni. Jak twierdzą chińscy archeolodzy, jest to prawdopodobnie miejsce spoczynku jednego z ministrów cesarza z okresu Wschodniej Dynastii Zhou. W owym czasie takie rydwany były prowadzone przez wojowników wywodzących się ze szlachty, uzbrojonych w halabardy lub włócznie. Dawni ludzie z arystokracji byli jednocześnie członkami wysokich kast wojskowych i oczekiwano od nich także wychowania wojskowego, a prowadzenie rydwanów, jednych z najważniejszych elementów wyposażenia armii, było jedną z takich wojskowo-szlacheckich umiejętności.



Sposób pochówku wskazuje więc na osobę szlachcica, a konie prawdopodobnie były ofiarą - zabito je w ramach rytuału pogrzebowego. Jednak jest w tym wszystkim pewna niejasność. Rydwany arystokratów z tamtych czasów były zwykle bogato zdobione elementami z brązu, kości słoniowej. Bogato zdobione elementy wyposażenia takich pojazdów były częstym prezentem prosto od samego cesarza. Tymczasem rydwany znalezione w Luoyang takich ozdób w ogóle nie mają...



Bardzo o spoczynek swoich koni dbał Car Aleksander. W Carskim Siole, kompleksie pałacowo-parkowym, założonym w XVIII wieku ok. 25 km od Petersburga (obecnie na terenie miasta Puszkin), istnieje do dziś cmentarz koni. Carskie Sioło było rezydencją rosyjskich carów i caryc. Na terenie kompleksu, w tzw. Parku Aleksandrowskim, znajdują się do dziś stajnie carskich koni, a na południe od nich - miejsce pochówku wierzchowców. I to nie byle jakich, ale "tych, które carowie siodłali osobiście", czyli będących ulubieńcami kolejnych władców - od należących jeszcze do cara Aleksandra I Romanowa aż do będących własnością Mikołaja II Romanowa. Pierwsze pogrzeby miały miejsce około roku 1830, ostatnie - w 1917, tuż przed Rewolucją Październikową. Jest tu ponad 110 grobów. Przez dziesięciolecia cmentarz popadał w ruinę, lecz obecnie prowadzone są intensywne prace konserwatorskie.



Pisałem też kiedyś o tym, jak z honorami potraktowano po śmierci ulubione konie bohaterów amerykańskiej Wojny Secesyjnej: Travellelra generała Lee, czy Komancza generała Custera. Nie tylko jednak wielcy tego świata chcą wyrazić swoją pamięć o swoch czterokopytnych przyjaciołach i tęsknotę za nimi. Jeden z angielskich blogerów podczas spaceru po lesie Morkery Wood koło Castle Bytham w hrabstwie Lincolnshire natknął się przypadkiem na taki oto obelisk:



Po długich dociekaniach okazało się, że ufundował go generał Henry Grosvenor, który prawie 200 lat temu mieszkał w pobliskim Stocken Hall w Stretton. Generał podczas jednego z sezonów łowieckich był mastrem polowania na lisy. A było to nie byle jakie polowanie, lecz wielkie, organizowane corocznie od 1666 roku łowy zwane Cottesmore Hunt. Generał był w owym czasie znaną postacią - prowadził własną hodowlę i dostarczał wierzchowce samemu księciu Wellington. Niestety ulubiony koń generała o imieniu Black Butcher podczas tego polowania zginął na miejscu niosąc na grzbiecie swego pana. Grosvenor ufundował mu pomnik, mający upamiętnić ulubieńca. Na froncie pomnika widoczna jest rzeźba konia, na ścianie tylnej wyryty jest bardzo już zatarty przez czas wiersz, wychwalający zalety konia jako huntera.

Ostatnie prawdziwie "lisie" Cottesmore Hunt miało miejsce w 2005 roku. Polowania na lisy są obecnie w Anglii i Walii zakazane, odeszły więc w przeszłość. A po koniu generała pozostał pomnik i portret namalowany przez Johna Ferneleya, słynnego angielskiego malarza koni i scen z polowań.



Zródła:

www.dailymail.co.uk/news/article-1290941/Archaeologists-discover-mass-grave-51-horse-skeletons-buried-side.html
http://news.nationalgeographic.com/news/2011/09/pictures/110927-chariots-horses-tomb-science-luoyang-china/
http://eng.tzar.ru/museums/palaces/alexander_park/landscape_park/cemetery
http://romance-writer.blogspot.fr/2012/03/horses-grave-in-wood.html