Horsepulling



czyli: o "Pudzianach" na czterech kopytach

Na przełomie XIX i XX wieku coraz większą popularność zdobywały sobie zawody koni pociągowych. Konie wówczas były głównym "narzędziem rolniczym" i wykonanie niemal wszystkich prac na farmach uzależnione było od ich siły pociągowej. Początków rywalizacji należy rzecz jasna szukać w rywalizacji między sąsiadami, w sporach i zakładach o to, czyj koń uciągnie więcej. Pierwsze takie udokumentowane zawody odbyły się już w 1876 roku. Były też alternatywą dla wyścigów konnych w czasach, gdy wyścigi w niektórych miejscach były uznawane za nielegalne. Oczywiście w owych czasach konie były w "naturalnym treningu", codzienna ciężka praca doskonale wyrabiała ich mięśnie i ścięgna. Dziś w wielu krajach - przede wszystkim w USA i Kanadzie - nadal popularne są zawody mające wyłonić najsilniejsze konie, zwane horsepullingiem, zaś do tej rywalizacji konie są specjalnie trenowane.



Współczesne konie pociągowe najwyższej klasy nie mają szans na codzienna pracę w ciężkich zaprzęgach, są więc poddawane planowanemu treningowi oraz przy tym karmione najwyższej klasy sianem i paszami wysokobiałkowymi z szeroką gamą witamin i minerałów. Wszyscy hodowcy i zawodnicy są co do tego zgodni: odpowiednio zbilansowana i bogata dieta jest podstawą sukcesu. Równie ważne jest infywidualne dopasowanie uprzęży do zwierzęcia. Nie ma mowy o ubieraniu chomąta jednego konia na innego. Uprząż musi być jak najlepiej dopasowana i w istocie jest stale dopasowywana. Niewielki błąd w dopasowaniu może powodować u zwierzęcia dyskomfort, którego efektem będzie zupełnie inna wydajność i siła pociągowa. Na to wpływa także punkt podpięcia ciężaru, który może być różny dla różnych typów ładunku. Uprzęże najwyższej klasy posiadają ogromne możliwości ich regulacji i zaczepów, np. uchylne haki, sztywne zaczepy itp. Przygotowanie koni pociągowych polega więc nie tylko na wyrabianiu im muskulatury, ale także na wypracowaniu optymalnych ustawień uprzęży metodą licznych prób (i błędów). Horsepulling dla właściciela koni pociągowych jest więc bardzo wymagającym hobby, trening zabiera wiele czasu. A specjalistyczne pasze, i specjalistyczny sprzęt do tanich nie należą. Do tego dochodzą oczywiście koszty transportu koni i udziału w zawodach - najlepsi uczestniczą w kilkudziesięciu takich imprezach rocznie.

Siłę uciągu mierzy się na określonym dystansie, który konie muszą pokonać. Siłę tą mierzy się na dwa sposoby: za pomocą dynamometru lub tzw. "holownika" (oryginalnie: boat, ale że łódki toto nie przypomina, a jest ciągnione, stąd pozwoliłem sobie tak to spolszczyć). Dynamometr wynaleziono tuz po I Wojnie Swiatowej na Uniwersytecie Iowa w Ames, jako przyrząd do badań siły konia właśnie. Jego twórca byl profesor E.V. Collins, który w latach 1923-1926 prowadzil badania nad efektywnoscia wykorzystania koni w róznych pracach polowych. Dynamometr ma postać konstrukcji umieszczonej na samochodzie. Napierając na uprząż konie powodują uniesienie wag dynamometru. To z kolei otwiera zawór i uruchamia pompę olejową. Przepływający olej jest wykorzystany do wygenerowania oporu równoważącego ciężar wag. Gdy wagi znajdowały się w najwyższym położeniu, to oznaczało, że konie ciągnęły pojazd z siłą równą ciężarowi wag. I odwrotnie: gdy wagi opadały, to oznaczało, że konie ciągną z siłą mniejszą. Gdy zaprzęg nie jest w stanie ciągnąć dalej, wagi opadają, zawór zamyka się i wszystko wraca do stanu początkowego. Dlatego ważne jest dla powożącego, by konie nie ustawały w ruchu, gdyż oznaczać to będzie dodatkowy wysiłek, związany z koniecznością ponownego "uruchomienia" dynamometru od początku. Samo uruchomienie też jest zresztą pewną sztuką i wymaga od powożącego doświadczenia: powinno się odbyć bez zbędnego szarpania, nadmiernie uszczuplającego siły koni.



Próby przeprowadzano w nastepujacy sposób: ustawiano ciężar wag na spodziewaną siłę uciągu (zwykle 1500 funtów). Każda testowana para koni musiała bez zatrzymania przeciagnac dynamometr na drodze 27 i pół stopy (stopa = 31 cm). Następnie zwiększano obciążenie i dokonywano kolejnych prób. A dlaczego akurat dystans wynosił 27 i pól stopy ? Po prostu dla wygody analizy pomiarów siły ciągu i ułatwienia jej przeliczenia na konie mechaniczne wg formuły Jamesa Watta - tak profesor Collins ułatwił sobie życie, przy okazji tworząc pewien standard sposobu pomiaru, który potem zastosowano także na zawodach.

Drugą metodą jest "holownik": ciężar ułożony na konstrukcji podobnej do płaskodennej łodzi, lub sań. Tu rzecz polega na pokonaniu oporów tarcia, które jest tym większe, im cięższy jest ładunek. Całość jest ciągniona po płaskim podłożu. Oczywiście opór może zmieniac się z każdą chwilą, gdyż podłoże miejscami może się minimalnie zmieniać, co przekłada się już znacząco na tarcie i siłę konieczną do przemieszczenia ciężaru. Nie jest to więc bardzo precyzyjna metoda, podczas zawodów ten sam ładunek może stanowić różne obciążenie dla kolejnych zawodników w zależności od np. miejsca, z którego przez kolejne konie jest ruszany. Natomiast dla wielu widzów ten sposób jest bardziej jasny i przejrzysty. W przeciwieństwie do dynamometru tu widać też gołym okiem, jak wielki ciężar załadowano i ten widok robi na widzach odpowiednie wrażenie.



Zasady konkurencji w różnych krajach, a nawet w różnych zawodach są różne. Przede wszystkim różny jest dystans do pokonania - od 12 stóp do "tradycyjnych" 27 i pół stopy (ok. 4-9m). Ten największy dystans jest stosowany od pierwszych zawodów i we współczesnych konkurencjach jest najpopularniejszy. Konkurencja może polegać na 3 próbach z tym samym obciążeniem. Czasem reguły pozwalają przejść do większego obciążenia po pokonaniu całego dystansu w jednej z prób, a czasem wymagane jest zaliczenie wszystkich trzech, by być uwzględnionym w dalszej rywalizacji. Niektóre konkurencje mają z kolei określony limit czasowy, wynikiem jest łączny dystans pokonany w kolejnych próbach w ramach tego czasu. Jednak większość zawodów to zawody w systemie pucharowym (przegrywający odpada), gdzie zawodnik ma limit czasowy na pokonanie określonego dystansu z zadanym obciążeniem w jednej tylko próbie. Wygrany przechodzi do kolejnego etapu z większym obciążeniem. Jeśli w finalnej próbie obie drużyny pokonają określony dystans, brany jest pod uwagę czas "przejazdu". Jeśli obie nie zdołają dystansu pokonać, brane są pod uwagę faktycznie przebyte odległości. Jakiekolwiek by nie były reguły danych zawodów, najlepsza parą jest ta, w której konie są silne i zgrane, powożący - doświadczony, a współpraca między człowiekiem i końmi - jak najlepsza. Emocje sa duże, bo i jest o co walczyć: w zawodach najwyższej rangi nagrodami bywają kwoty nawet pięciocyfrowe. Pod tym względem najbardziej znane są Stampede Heavy Horse Pull, gdzie pula nagród oscyluje w okolicach 70,000 dolarów.



Mimo ostrej rywalizacji specyfiką zawodów jest "lżejsze" podejście zawodników do samej rywalizacji. Owszem, wygrana oraz towarzyszącą jej nagrodą są ważne, ale równie ważna jest współpraca drużyn przy stworzeniu odpowiedniej oprawy i atmosfery całej imprezy. Dla większości startujących nie jest ważne, że inny team był lepszy, nie ma miejsca na frustracje z tego powodu. Im przyjemniejsza dla oka widzów jest rywalizacja, tym lepszy jest show, tym większe będzie zainteresowanie widzów i sponsorów w kolejnej edycji zawodów. Jest wśród startujących duża świadomość tego, że na atrakcyjność imprezy pracują wszystkie drużyny. Ponadto każdy wie, że można zająć ostatnie miejsce w próbach uciągowych, za to wygrać któryś z konkursów towarzyszących: na najlepiej dobraną parę koni, na najatrakcyjniej wyglądający zaprzęg itd.

Członkami drużyny (poza końmi i powożącym) sa pomocnicy zwani "hookers" (dosłownie: "hakowi") - to taki odpowiednik luzaka w ujeżdżeniu. Ich zadaniem jest przygotowanie koni do ciągnięcia i zapięcie ich do dynamometru lub "holownika". Gdy już to zrobią, muszą odsunąć się od zaprzęgu, nie wolno im ani mówić do powożącego, ani do koni. Konie mają stać nieruchomo "w szrankach", gotowe do startu - falstart oznacza dyskwalifikację. Podczas próby zabronione jest uderzanie koni w jakikolwiek sposób, nie wolno ich uderzać nawet lejcami.



Zawody często rozgrywane sa w 2 lub 3 kategoriach wagowych (analogicznie jak np. w boksie), przy czym liczy się waga łączna obu koni. Zwykle są to klasy: lekka - poniżej 3000-3200 funtów (1360-1450 kg), pośrednia - do 3200-3400 funtów (1450-1542 kg) i ciężka (powyżej 3200-3400 funtów). W konkurencjach mogą startować konie i muły dowolnych ras, jednak najlepiej sprawdzają sie konie belgijskie. Rekordowe wyniki to od 1655 kg (klasa lekka) do 1961 kg (klasa ciężka) - ale pamiętajmy, że jest to siła uciągu; w praktyce oznacza to ciągnięcie ładunku o wadze ponad 3 ton i to nie w postaci stawiającego względnie mały opór wozu po asfaltowej drodze, lecz w formie włóki po miękkim i niejednorodnym gruncie !

W naszych warunkach horsepulling ma postać "zawodów furmanów", organizowanych tam, gdzie są tradycje zrywki drewna np. w Istebnej). Podczas imprezy prócz konkurencji dla par koni typu slalom z drewnem stosowym, czy pchanie drewna dłużycowego na dokładność, przeprowadzane są także próby uciągu. Zwykle polegają na mierzeniu czasu przeciągnięcia przez jednego konia 2 m3 drewna na dystansie 20 metrów. Nie mierzy się wprawdzie precyzyjnie siły uciągu, ale emocje są nie mniejsze niż te, które towarzyszą podobnym imprezom za granicą. No i oczywiście podczas imprezy na całym terenie, na którym się ona odbywa, obowiązuje całkowity zakaz używania batów i jakiegokolwiek bicia konia - nawet czapką lub inną częścią garderoby.



Zród?a:

www.pamaplefestival.com/horsepull.htm
http://www.horsepull.com/
http://horsepullresults.com/
http://www.kamratowka.pl/
http://www.easterndrafthorse.com