W poprzednim tekście opisywałem pierwszą od 1939 roku, a zarazem ostatnią w historii polskiego wojska szarżę bojową polskiej kawalerii
pod Borujskiem. Pamiętajmy jednak, że mowa była tam o szarżach kawaleryjskich, a nie o bitwach kawaleryjskich, w których obie strony
walczyłby na białą broń z siodła. Takie ostatnie bitwy odbyły się pod Krasnobrodem (23.09.1939) i w Lasach Królewskich niedaleko
Przasnysza (01.10.1939), gdzie po obu stronach walczyła kawaleria w szyku konnym.
Pod Krasnobrodem Nowogródzka Brygada Kawalerii próbowała zająć miasteczko. Podczas tych działań 2 szwadron rotmistrza Rojcewicza
z 25 Pułku Ułanów Wielkopolskich pokonał napotkane we mgle siły ubezpieczające główne wojska Niemców i unikając ognia karabinów maszynowych
dotrzeć do pierwszych zagród. Niemieccy żołnierze 8 Dywizji Piechoty pod dowództwem generała dywizji Kocha wycofali się, a Brygada ruszyła
w stronę Majdanu Sopockiego. Podczas przemarszu oddział porucznika Tadeusza Gerleckiego natknął się na wychodzący zza wzgórza oddział
kawalerii wschodniopruskiej. 1 szwadron 25 pułku ułanów z porucznikiem Gerleckim na czele zaszarżował na kawalerzystów 17 Pułku Rajtarów
Bamberskich (Siebzehntes Reiter-Regiment), który zareagował kontrszarżą. Rozpoczęła się walka na białą broń. Jeden z pojedynków przeszedł
do legendy: gdy pewien niemiecki oficer już na początku starcia pokonał polskiego ułana i z dużą łatwością zaatakował kilku kolejnych,
dopadł go sam porucznik Gerlecki. Pojedynek przerwał kapral Mikołajewski, który ciosem w plecy powalił nieprzyjacielskiego oficera na
ziemię. Wóczas niemiecka kawaleria, już bez dowódcy rozpoczęła odwrót do lasu położonego za wzniesieniem. Część polskiego szwadronu
pogalopowała za nimi, jednak dostała się zaraz pod silny ogień boczny karabinów, w wyniku czego padło bardzo wielu ułanów i koni.
Ponieśli śmierć m.in. sam porucznik Gerlecki oraz podporucznik śrutka, dowódca plutonu kolarzy idącego na odsiecz ułanom. Ponownie wtedy
zasłużył się kapral Mikołajewski, wyprowadzając jeźdźców na inne, pobliskie wzgórze, gdzie nie zagrażali im już przeciwnicy. Jednak
z tej bitwy ocalało jedynie 30 ułanów i 25 koni...
Z kolei pod Przasnyszem patrol 11 Pułku Ułanów Legionowych, dowodzony przez podporucznika Władysława Kossakowskiego natknął się na
pododział kawalerii niemieckiej. Podporucznik Kossakowski zdecydował się przeprowadzić szarżę, którą tak wspominał: "Przy końcu tej
wędrówki, na skraju jeszcze jednej polanki zobaczyliśmy oddziałek kawalerii niemieckiej. Oni nas nie widzieli, ale stali na naszej drodze
jakoś pod słońce. Spytałem swoich - szarżujemy ? W odpowiedzi usłyszałem wyciągnięcie z pochew szabel. Nie będąc widziani, ustawiliśmy się
szeroko i z ogromnym wrzaskiem wycwałowaliśmy z lasu. Zaskoczenie było całkowite, ale przyjęto szarżę, tylko że nasz impet był większy.
Właściwie minęliśmy się między sobą. Pamietam że kpr. Juckiewicz nadział jakiegoś Niemca na lancę. Galopowaliśmy w swoja stronę, a Niemcy
w swoją. Bylismy wszyscy nie bardzo przytomni z emocji strachu. Tuż były już placówki naszej piechoty, wielka ulga. Do pułku dołączyliśmy
późnym wieczorem."
Szarża pod Borujskiem była spektakularna, choć nie aż tak niewielka (ostatnią szarżą w dziejach jazdy polskiej, wykonaną z udziałem
całego pułku kawalerii odbyła się podczas wspomnianej w poprzednim tekście bitwie pod Wólką Węglową). Czy jednak naprawdę była to szarża
ostatnia ? Okazuje się, że to wcale nie jest takie pewne. Kawalerzystom 1 Brygady udało się zdobyć Borujsko i utrzymać je do następnego
dnia, gdy przybyło wsparcie 2 Dywizji Piechoty. Ale do kolejnego starcia z Niemcami doszło już pięć dni później. Brygada wzięła udział
w blisko 5-godzinnej bitwie pod Bierzwnicą. Był to tzw. kocioł świdwiński. W Bierzwnicy stoi pomnik poświęcony I Brygadzie Pancernej im.
Bohaterów Westerplatte, I Brygadzie Kawalerii i XIII pułk. artylerii pancernej I AWP, które 5.03.1945 wyzwoliły miejscowość. Niektóre
źródła twierdzą, że tu właśnie, w dniu 05.03.1945 pod Bierzwnicą, miała miejsce ostatnia polska szarża (a wręcz że wtedy takich ataków
konnych było kilka). Ponoć walka o miasteczko się przedłużała, a z lasów wychodziły kolejne oddziały niemieckie, w dodatku mające
wsparcie artylerii. Gdy pod wieczór Niemcy przeszli do kontrataku, sytuacja stała się niebezpieczna i wtedy do akcji wkroczyła grupa
konna majora Waleriana Bogdanowicza w sile 2 szwadronów 2 i 3 pułku ułanów. Do ataku poszła także grupa uderzeniowa brygady kawalerii
i fizylierzy brygady pancernej przy wsparciu czołgów. Szarża (szarże ?) nie była tak spektakularna, ale miejscowość zdobyto, a nagrodą
dla kawalerzystów było kilkaset zdobycznych koni. Ale... Jeden z internautów mówił, że miał okazję uczestniczyć wiele lat temu w prelekcji
prowadzonej przez jednego z uczestników tej bitwy. Ów weteran miał wprost powiedzieć, że nie było to uderzenie szablami, a tylko
przecwałowanie przez linię okopów i dalej normalna walka piechoty z karabinami, granatami itd.
Tydzień później ułani po przemarszu znaleźli się w Mrzeżynie, gdzie 17 marca odbyła się uroczystość "zaślubin z morzem" z udziałem
2 i 3 Pułku Ułanów właśnie. Później przemaszerowali na południowy zachód w stronę Zalewu Szczecińskiego, dalej na południe, przekroczyli
Odrę pod Gozdowicami, od strony północy ominęli Berlin i 21 kwietnia walczą pod Heckelberg i Grunthal. No i właśnie: jest taka książka
pt. "Ostatnia szarża" Cezarego Leżeńskiego, której autor autor uważa, że ostatnia polska szarża miała miejsce 21.04.1945 pod Heckelbergiem
i Grunthal. Niestety pełniejszych opisów tych bitew już się raczej nigdzie nie uświadczy... Jedyną znaną mi publikacją o tym (dość zresztą
enigmatycznie) mówiącą jest właśnie dziełko pana Leżeńskiego (1930-2006). Autor, choć współcześnie ogółowi chyba mało znany, zaliczył
udział w walkach z Niemcami, uczestnicząc jako 15-latek w Powstaniu Warszawskim, a już po wojnie doszedł do stopnia podpułkownika Wojska
Polskiego. Odznaczony został wieloma medalami, był tez jednym ze Sprawiedliwych wśród Narodów świata. Jednak sam w kawalerii nie służył,
a wspomniana książka to raczej "półbeletrystyka", niż sucha literatura faktu (w dodatku, co widać podczas lektury, pisana za minionego
ustroju). Pan Leżeński pisał, że na Heckelberg ruszył 3 pułk ułanów ułanów, który po pierwszej, nieudanej próbie podjął drugą, poprzedzoną
przygotowaniem artyleryjskim. Walcząc szablami "wypłoszyki" Niemców i ruszyli za nimi w pogoń w stronę Grunthal, po drodze zdobywając dwie
wioski. W Grunthal, już o świcie nastęnego dnia, sytuacja miała się powtórzyć: po przygotowaniu artyleryjskim kawaleria znowu wpadła
i cięła szablami przy mocnym oporze niemieckim. Ale... Jak wspomniałem, brak porwierdzenia szarży jako takiej. Trudno mi wyobrazić sobie
szarżę w jakimkolwiek szyku w ruinach miasteczka, w gruzach, na zbombardowanych ulicach - konie połamałyby nogi. No i sam autor wymieniając
na końcu książki wszystkie jednostki kawalerii mówi, że 2 i 3 Pułk Ułanów uczestniczył w ostatniej szarży... pod Borujskiem ! Nie zalicza
więc opisanych tu epizodów do szarż. Biorąc pod uwagę, że działo się to w odległości około 20-30 km od Berlina oraz na zaledwie kilkanaście
dni przed kapitulacją Niemiec, zapewne dla kawalerzystów była to raczej drobnna potyczka, a nie szarża - nawet, jeśli bito się na szable.
Poza tym z pewnością nie byłaby to i tak ostatnia szarża II wojny światowej, gdyż podczas bitwy w dolinie Padu, 23.04.1945 konny 10 dywizjon
rozpoznawczy z amerykańskiej 10 Dywizji Górskiej w sile 176 ludzi dwukrotnie, choć bez powodzenia, szarżował na niemieckie pozycje, ponosząc
przy tym duże straty własne. Jednak była to szarża "nieklasyczna", czyli z użyciem broni palnej, a nie białej. W późniejszych dziejach
także zdarzały się takie szarże z bronią palną, zwykle w krajach Arfyki i Bliskiego Wschodu, jednakże w wykonaniu mniejszych grup jeźdźców
i również bez szabel, za to z pistoletami i karabinami. Dlatego jednak pozostałbym w przekonaniu, że ostatnią "klasyczną" szarżą w całej
historii światowej wojskowości było jednak Borujsko.
Jeszcze inni wspominają o polskiej szarży w Bieszczadach w 1947 r. podczas walk z bandami UPA. W książce "Zostały tylko ślady podków" Cezary
Leżeński pisze, że Wojska Ochrony Pogranicza miały oddział kawalerii. Strona http://www.przyroda-podkarpacia.pl podawała, że w latach
1945-1947 wzgórza Chryszczatej były schronieniem oddziałów UPA Chrynia i Stiacha, które rozbito dopiero latem 1947 przez oddziały 34
Budziszyńskiego Pułku Piechoty Wojska Polskiego, dowodzone przez pułkownika Jana Gerharda. Szarża miała się odbyć w czasie walk UPA z L
WP, a dokonać jej miał szwadron jazdy uformowanego 24 maja 1945 roku Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Jest to o tyle prawdopodobne,
że faktycznie KBW stworzono m.in. w oparciu o dziesięć pułków kawalerii, sam 34 Pułk miał pluton zwiadu konnego, a i Sotnia Stiacha była
sotnią konną (sotnia Chrynia już nie, tam tylko dowódca poruszał się konno, a strzelcy - pieszo). Możliwe zatem, że oba oddziały zetknęły
się ze sobą w trakcie walk - ale mało prawdopodobne, by użyte były szable.
A przy okazji, raz na zawsze wyjaśnijmy kwestię szarż kawalerii w czasach II wojny światowej - bo wykreowany przez niemiecką propagandę
mit polskiej konnej szarży na czołgi dla wielu do dziś jest (niestety) symbolem m.in. ówczesnego zacofania technologicznego polskich sił
zbrojnych. Zdecydowanie nie jest prawdą, że tylko polskie wojsko walczyło konno. Przed wojną także Węgrzy, czy Rumuni opierali swoje siły
zbrojne o kawalerię. Konno wiele razy walczyli Rosjanie. Swoje konne szarże mieli w walkach z Japończykami Amerykanie (w kwietniu 1942 roku
w prowincji Bataan na Filipinach) i Brytyjczycy (w marcu 1942 roku w Burmie, Indochiny), z nieciekawym zresztą skutkiem. Natomiast sporą
dla mnie szczególne było odkrycie przy okazji pisania tego artykułu historii Grupy Kawalerii "Amhara", zwanej też Grupą Kawalerii "Guillet"
(od nazwiska dowódcy, włoskiego pułkownika Amedeo Guilleta). Była to ochotnicza kawaleryjska formacja zbrojna włoskiej armii złożona
z mieszkańców Erytrei oraz Arabów, a dowodzona przez kadrę włoskich oficerów. Powstała w lutym 1940 roku na obszarze włoskiej (wówczas) Afryki
Wschodniej. Tworzyło ją 8 oddziałów w łącznej sile ok. 1700 ludzi, zgromadzonych pod proporcem, na którym był krzyż i półksiężyc (symbolizowały
one wiarę żołnierzy: i chrześcijańską, i muzułmańską) oraz 4 końskie ogony. Trzon bojowy stanowiło ok. 400 piechurów, 800 konnych kawalerzystów
konnych oraz - uwaga, uwaga - 200 kawalerzystów... wielbłądzich ! Jej zadaniem była walka z oddziałami brytyjskimi za liniami przeciwnika przy
znaczącym wsparciu miejscowej ludności. Była tak skuteczna jako "piąta kolumna", że już od 1940 roku Brytyjczycy próbowali ją wielokrotnie
rozbić. Najpoważniejsze starcie z wojskami brytyjskimi miało miejsce pod koniec stycznia 1941 roku, gdy silny brytyjski oddział oddział
pancerno-zmotoryzowany został zaatakowany przez ludzi Guiletta, mających tylko karabiny i granaty. Grupa zaskoczyła swą szarżą Brytyjczyków
tak bardzo, że zdołali oni odpowiedziec tylko bardzo słabym ogniem; przy drugiej szarży jednak obronili się, zadając ogniem karabinów ogromne
straty. Grupa już 2,5 miesiąca później liczyła jedynie 176 ludzi i po dotarciu na tereny znajdujące się pod kontrolą włoską została rozwiązana.
Ta krótka historia, zauważcie, przeczy kilku stereotypom, bo jak widać kawaleria okazała się bronią całkiem skuteczną, a i okazało się też,
że towarzyszami broni mogą być razem muzułmanie i chrześcijanie.
Amedeo Guillet zmarł w roku 2010 w wieku 101 lat. Jeszcze w latach 90-tych jeździł konno !
Włosi mogą mieć jednak większy powód do dumy: szarżę regimentu "Savoia" pod wsią Izbuszenskij nad Donem. Tam 24 sierpnia 1942 roku 700
włoskich kawalerzystów zatrzymało się na noc. Rankiem Włoskie podjazdy zauważyły podchodzące cicho i próbujące ich otoczyć oddziały
piechoty radzieckiej w sile 2000 ludzi. Włosi otworzyli ogień, alarmując w ten sposób resztę swego oddziału, zbierającego się w międzyczasie
do wymarszu. Rosjanie w tej sytuacji rozpoczęli natychmiast atak, w dodatku dostając wsparcie mo?dzierzy 82 mm. Widząc przewagę Rosjan włoski
dowódca, pułkownik Alessandro Bettoni Cazzago dał rozkaz do szarży na szable i granaty - 2 szwadron (ok. 100 ludzi) miał okrążyć lewe
skrzydło przeciwnika i uderzyć w nie. Tak też się stało, zaś Rosjanie byli tak zaskoczeni, że nie zdążyli nawet zmienić kierunku ostrzału
moździerzowego. Szarża kosztowała jednak bardzo wiele - prawie połowa szwadronu stała się niezdolna do walki. Został więc do boju rzucony
pieszo także włoski 4 szwadron - wprost na Rosjan. Dzięki temu 2 szwadron mógł się przegrupować i zaatakować po raz drugi - tym razem z 3
szwadronem. Dzięki tym manewrom Rosjanie musieli się wycofać, tracąc około 150 żołnierzy zabitych, 300 rannych; ok. 500-600 dostało się do
niewoli. Włosi natomiast stracili 32 zabitych i 52 rannych. Niestety stracili też ponad 100 koni. Wspominali, że niektóre konie nawet ciężko
postrzelone glaopowały dalej krwawiąc, aż nie padły. Widok pobojowiska był ponoć tak makabryczny, że przybyły niedługo potem na miekjsce
niemiecki oficer łącznikowy, widząc krajobraz po bitwie miał powiedzieć do Bettoni Cazzago: "Pułkowniku, takich rzeczy nie możemy już nigdy
robić". Największą ironią losu było przy tym to, że jeden z włoskich koni został zabity przez swojego jeźdźca - trębacz o nazwisku Carenzi,
z trudnością trzymając w rękach naraz wodze, trąbkę i pistolet przez przypadek strzelił swojemu wierzchowcowi w głowę... I jeszcze jedna
osobliwość: w bitwie brał udział kapitan Silvano Abba, brązowy medalista olimpijski z 1936 roku w pięcioboju, z zamiłowania fotograf. Zdołał
sfotografować pierwszy atak kawalerii włoskiej. Sam zginął niedługo potem w walce, ale znaleziony przy nim aparat odesłano jego matce i w ten
sposób zachowały się zdjęcia z jednej z ostatnich szarż w historii.
Jak widać powiższe historie przykład na to że kawaleria, jednostka bardziej aktywna, odpowiednim manewrem jest wstanie pokonać liczniejszego
przeciwnika. Szkoda, że kosztem tak dużych strat. No i jeszcze jeden wniosek: częste kpiny z "włoskiej odwagi" należałoby w kontekście
powyższych faktów chyba jednak między bajki włożyć...
Zródła:
http://www.strangehistory.net/2010/06/16/the-last-cavalry-charge-in-history/
http://koszalin7.pl/historia/blogi-historyczne/920-1-warszawska-brygada-kawalerii.html
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=68346&st=45
http://swidwin.cba.pl/szlaki-piesze-i-rowerowe/kociol-swidwinski.html
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=72806
http://www.przyroda-podkarpacia.pl/chryszczata_-pasmo_wysokiego_dzialu_.html
https://en.wikipedia.org/wiki/Amedeo_Guillet
http://forum.phw.org.pl/viewtopic.php?f=27&t=79&start=15
http://www.wikipeetia.org/Horses_iin_World_War_II
https://en.wikipedia.org/wiki/Charge_of_the_Savoia_Cavalleria_at_Isbuscenskij
http://www.ilcornodafrica.it/pca-guillet.htm