Koń, myjnia i prokurator




czyli: pomieszanie z poplątaniem, przyprawione popapraniem

02.11.2013


24 października 2013 roku media obiegła informacja, podana przez poważny, wiarygodny i rzecz jasna niezwykle szanowany dziennik "Fakt". Ta szukająca wszędzie sensacji gazeta podała, że pan Jarosław Kossowski z Pyrzyc w województwie zachodniopomorskim niedawno podjechał na swoim 4-letnim ogierze Gibbonie na samoobsługową, bezdotykową myjnię samochodową, po czym korzystając z tamtejszej aparatury umył swego rumaka. "Fakt" twierdzi, że "Pan Jarosław (...) ustawił zwierzynę [sic !] w boksie, wziął lancę do ręki i zaczął od mycia kopyt po czym płynnie przeszedł do całego ciała. Użył do tego wszystkich programów, a zakończył woskowaniem !" Myjnia posiada system kamer zainstalowany w związku z częstymi w przeszłości w tamtym rejonie kradzieżami utargu z automatów, więc całe zdarzenie zostało uwiecznione; można obejrzeć je na tym filmie.



Co na to pan Kossowski ? Wg jego słów miała to być forma opieki nad zwierzęciem: mycie i masaż. "Chciałem dokładnie umyć konia, a przy okazji zrobić mu hydromasaż. To pomaga w rekonwalescencji po zawodach (...) Fakt, że nie stać mnie na specjalistyczne zabiegi spowodował, że wybrałem właśnie myjnię. Dla kilkusetkilogramowej zwierzyny ciśnienie strumienia jest wręcz przyjemne." Pan Kossowski mówi, że początkowo koń owszem, bał się hałasu maszyny, lecz potem cierpliwie czekał na zakończenie mycia. Po zabiegu para wróciła spokojnie do stajni.



Niedługo potem do posiadłości pana Kossowskiego zawitali nieoczekiwani goście: policjanci. Okazało się, że nagranie trafiło m.in. w ręce pani powiatowej inspektor weterynarii, która po obejrzeniu nagrania stwierdziła, że mycie konia na myjni to znęcanie się nad zwierzętami i złożyła stosowne doniesienie. Pan Kossowski usłyszał ze strony prokuratora trzy zarzuty za znęcanie się nad zwierzętami. Jeden z inspektorów, weterynarz Zbigniew Gabryś stwierdził wręcz, że woda pod dużym ciśnieniem raniła tkanki konia i sprawiała mu ogromny ból. Na to pan Kossowski odrzekł, że mył konia w taki sposób, że niemożliwe było wyrządzenie mu krzywdy. Dodał, że wg niego woda ma większe ciśnienie w zwykłym wężu ogrodowym, że jego konie to championy i nigdy by ich nie skrzywdził i że postawione mu zarzuty to efekt zazdrości o sukcesy jego wychowanków, których uczy w swojej szkole jazdy konnej UKS JAKOSS. uważa, że doniesienie jest dziełem zawistnego właściciela myjni, który dostarczył policji film z monitoringu (i wygląda na to, że chyba właśnie tak było, bo przecież tylko ów właściciel miał dostęp do nagrań ze swoich kamer). Konflikt między panami zresztą miał się zacząć wcześniej, z chwilą, gdy pan Kossowski przyjechał umyć swój ciągnik, który zapewne jak wszystkie ciągniki, był zabrudzony o wiele bardziej, niż samochody. Właściciel myjni stwierdził wówczas, że taka ilość brudu zapcha filtry, doszło do spięcia... Teraz z kolei nie zgodził się na nagranie dla mediów, miał jednakże powiedzieć, że to nie on, lecz sąsiedzi pana Kosowskiego złożyli donos. Sąsiedzi z kolei nie chcieli komentować sprawy, twierdząc jednak, że konie pana Kossowskiego żyją w złych warunkach, sprzecznych z wszelkimi normami unijnymi. a on sam jest człowiekiem bardzo konfliktowym.

Tak, czy siak: doniesienie było, więc sprawie musiano nadać bieg. Prokurator w oparciu o opinię inspektora weterynarii postawił zarzuty, odbyła się rozprawa sądowa. Sąd uznał, że mycie konia nie było przestępstwem, ponieważ woda, którą go myto, była pod małym ciśnieniem. Nie dopatrzono się zatem znamion znęcania nad zwierzęciem, a całe postępowanie w tej sprawie zostało umorzone. Jedyne o co ponoć można by do pana Kossowskiego mieć pretensje, to złamanie regulaminu myjni.

W tej nagłośnionej przez zachodniopomorskie media lokalne i dziennik "Fakt" sprawie jest - nomen omen - faktem, że nie zasługuje ona, bynajmniej, na rozdmuchanie do rangi sensacji ogólnopolskiej. Historyjka pasuje bardziej do przysłowiowego spotkania plotkarek w maglu, bo tak naprawdę noc wielkiego się nie stało. Warta jest ona jednak (moim zdaniem) omówienia z nieco innych względów...

Po pierwsze: nie mnie oceniać, czy rumaki pana Kossowskiego to championy, za to wiem, że pan Kossowski z pewnością nie ma racji twierdząc, że woda w myjce ma ciśnienie niższe, niż w wężu ogrodowym. Niestety jest akurat odwrotnie, woda z myjki pod wysokim ciśnieniem potrafi np. uszkodzić farbę na pojeździe. Powinien o tym pamiętać każdy, komu wpadnie do głowy powtórzyć ten wyczyn. Prawdą natomiast jest, że w opisanej tu sytuacji koń nie był myty wodą pod aż takim ciśnieniem i że mu się krzywda nie działa - przyzna to każdy, kto zadał sobie trud obejrzenia filmu i kto potrafi prawidłowo ocenić reakcje zwierzęcia. Faktycznie: młody i niedoświadczony koń początkowo bał się syku wody, potem jednak stał spokojnie i nie wykazywał objawów bólu. To, co mogło jedynie się nie spodobać, to chyba nieco za nerwowa reakcja właściciela na pierwsze objawy strachu zwierzęcia.

Po drugie: mimo szybkiego wyroku sądu oczywiście posypały się liczne i różnej treści komentarze "wychowanych bezstresowo dzieci internetu", w większości potępiające hodowcę, lecz świadczące generalnie o nieznajomości zachowań koni i przez to fałszywie oceniające pokazane na filmie wydarzenia. Ba, wiele jest nawet takich opinii, które świadczą o tym, że komentujący doniesienia "Faktu" nie raczyli nawet ich porządnie przeczytać. W taki sposób rozszedł się mit, że konia to zawsze trzeba myć ciepłą wodą, tak zrodziły się plotki mówiące o tym, że pan Kossowski rzekomo został ukarany itd. itp. Uważajmy ! Przedmiotem takich plotkarskich bzdur może zostać każdy posiadacz konia, także Ty, mój drogi czytelniku ! Internet to takie medium, w której rację ma nie ten, kto dużo wie, lecz ten, kto głośniej krzyczy. Stąd właśnie bryluje w sieci smarkateria, której doświadczenie sprowadza się do: "bo mój pradziadek miał kilkanaście koni" (to akurat jest cytat autentyczny, tym podpiera się jeden z nonsensownie krytykujących pana Kossowskiego "fahofcuff").



Po trzecie: jeszcze 40 lat temu konie były powszechnością i nikomu nie przeszkadzały ani one, ani pozostawiane przez nich "ślady obecności" na drodze. Dziś jest niestety inaczej i choć ludzi, którym w sposób zupełnie nieuzasadniony przeszkadza sama obecność zwierząt uważam za [tu prosze we własnym zakresie wstawić stosowne określenie], to jednak nie sposób nie przyjmować tego przykrego faktu do wiadomości. Zwierzęta, a zwłaszcza konie zaczynają wychowanym w blokowiskach lub w wirtualnej rzeczywistości ludziom przeszkadzać, a ich reakcje bywają wręcz chorobliwie zaciekłe. Dlatego nie warto handryczyć się z takimi typami, bo w każdej chwili mogą na nas złożyć donos. A bycie ciąganym po sądach to nic przyjemnego także i wtedy, gdy nie jesteśmy niczemu winni. Zdrowa zasada "żyj i pozwól żyć innym" odchodzi w zapomnienie, dziś żyjemy raczej pod hasłem "bo ja mam bezwzględne prawo do... !", a takie podejście zawsze będzie rodzić konflikty. Pamiętajmy o tym nie tylko jadąc konno na myjnię, ale też np. przejeżdżając przez czyjeś tereny, czy poruszając się konno po drodze publicznej. Nie warto wchodzić ot, tak sobie, w konflikty z wszystkimi swoimi sąsiadami, jeśli nie mamy po temu naprawdę ważnych powodów.

Wreszcie po czwarte i najważniejsze: jest dla mnie powodem do prawdziwego załamania rąk działanie Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Pyrzycach. Naprawdę przec chwilę miałem wrażenie, że czytam wypowiedzi nie przedstawiciela organu delegowanego do nadzoru nad m.in. dobrostanem zwierząt, lecz egzaltowanych, wegetariańsko pokręconych panienek z jakiejś pseudofundacji... Zastanawiam się, jak ktoś, kto z racji zajmowanego stanowiska ma mieć odpowiednią wiedzę z zakresu weterynarii i behawioryzmu koni potrafi tak niewłaściwie ocenić zachowanie zwierzęcia ? Jak ktoś, kto powinien z racji swej funkcji zawsze zachowac spokój i trzeżwość ocen, jest w stanie stwierdzać fakt rzekomego znęcania się nad koniem tylko na podstawie filmu z internetu, bez obejrzenia zwierzęcia w celu stwierdzenia ewentualnych urazów, o których możliwym wystąpieniu mówi, lecz które - jak widac z wyroku sądu - nie zaistniały ? Jak widać na zdjęciach stajnia pana Kossowskiego to może nie Zamek Królewski w Warszawie, ale wydaje się być wystarczająca. Że nie spełnia unijnych wymagań ? Nasza pewnie też wszystkich nie spełnia, a jako, że o unijnych urzędasach i ich pomysłach mam zdanie wyrobione, więc "nieunijność" tej, czy innej stajni nie jest dla mnie wcale wadą; wręcz przeciwnie. Konie na opublikowanych przez portal radioszczecin.pl zdjęciach wyglądają fizycznie nieźle i jak widać nie są ani spłoszone, ani zdenerwowane, a to chyba oznacza, że traktowane są przyzwoicie. Jak więc Inspektorat może - owszem, zapewne w majestacie prawa, ale z pewnością nie w majestacie zdrowego rozsądku - bezrefleksyjnie i de facto bezzasadnie stawiać kogoś pod pręgierzem prawa i co gorsza pod pręgierzem "zinterneciałej" w najgorszym tego neologizmu znaczeniu opinii publicznej ?



Media od czasu do czasu donoszą o tragediach zwierząt, latami bitych i głodzonych; dziwnym trafem wówczas zawsze okazuje się, że lokalne inspektoraty nigdy o niczym nie wiedziały lub kontrolując nie dopatrywały się zaniedbań. Inspektorat pyrzycki poszedł w drugą stronę, oskarżając bez należytego zbadania sprawy kogoś o coś, co nie miało miejsca i wykazując nadgorliwość, która jak wiadomo gorsza jest od faszyzmu. A gdzie są, pytam, inspektorzy i inspektoraty działające "po bożemu", na co dzień rutynowo kontrolujące rzetelnie i wydające zalecenia naprawcze tam, gdzie takich zaleceń naprawdę trzeba ? Wygląda mi na to, że dość trafnie sytuację ocenił jeden z internautów: "To szukanie dziury w całym, inspekcja powinna wziąć się do roboty, sprawdzić, w jakim są stanie budy psów na przykrótkich łańcuchach, wrosniętych niekiedy w szyję, zagłodzonych i bez dostępu do miski z wodą. Zima za pasem, tam powinni wykazać wrażliwość na krzywdę zwierząt. Wokół wsie, a żadnych kontroli nikt nie widział i pewnie nie zobaczy, a tam jest dopiero obraz nieszczęścia. Inspekcja działa tam, gdzie jest zbędna,a tam, gdzie jest potrzebna, to jej nie uświadczysz."



Zródła:

http://www.fakt.pl/wlasciciel-umyl-konia-na-myjni-samochodowej,artykuly,425343,1.html
http://radioszczecin.pl/1,104744,awantura-o-konia-w-myjni-samochodowej-duzo-zdjec
http://pyrzyce.info/blog/2013/10/25/myjnia-samochodowa-spa-dla-koni/
http://www.tygodnikpyrzycki.pl/?p=606
http://jakoss.hpu.pl/news.php