Zastanawia mnie, ilu wytrwałych jeźdźców dosiada swoich rumaków przy temperaturze -17 stopni.
Nie wszyscy bowiem posiadamy hale, a na padokach konie niejednokrotnie mogą poruszać się tylko
stępem, ostrożnie stawiając kroki na zmarzniętej ziemi. Czy w taką pogodę można jeździć konno ?
Patrzę na mojego konia, znudzonego jedzeniem siana i staniem w miejscu i serce mi się łamie, że
biedny nie może sobie nawet swobodnie pobrykać tak, jak lubi. U nas w stajni temperatura minusowa,
konie mają grubą, napuszoną sierść i obłe kształty od bezustannego wcinania siana. Nie zmienia to
faktu, że gdy wieczorem przychodzę do stajni z siodłem, mój koń patrzy na mnie z zaciekawionym
wzrokiem. Nie poddajemy się i nawet zima nam nie jest straszna. Postanowiłam więc napisać kilka
porad z doświadczenia dla tych, którzy z obawą spoglądają na termometr i twierdzą, że jazda konna
zimą jest niemożliwa.
Gdy nie posiada się hali, a konie nie są golone zimą i regularnie chodzą na padok, zahartowane
niską temperaturą, całkiem dobrze sobie radzą. Jednak dla pewności podajemy im do paszy czosnek,
a na jazdę zabieramy ze sobą polarowe derki. Mają one podwójne zastosowanie, bo można się nimi
opatulić na udach i temperatura minusowa robi się całkiem znośna. Oczywiście nie polecałabym
wybierania się do stajni bez co najmniej kilku warstw pod bryczesami i dobrej zimowej kurtki,
ale warto też ze sobą zabrać ocieplacz pod kask i futerko na siodło. Osobiście uwielbiam jazdę
wieczorami, człowiek zdąży się przez cały dzień nagrzać w ciepłych pomieszczeniach, a koń po
kolacji jest trochę bardziej chętny do pracy na mrozie - zwłaszcza, jeśli w żłobie parował mu
cieplutki mesz. Czyszczenie powinno być raczej intensywne, dla rozgrzania i swoich mięśni, i konia.
Na kaski zakładamy czołówki jako źródło światła nie tylko w ciemnym lesie, ale i na drodze, a na
kurtkę - odblaskowe kamizelki, tak samo jak i odblaski na ochraniacze. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo
konia, bardzo przydatne są antyśniegowe wkładki pod podkowy, wtedy wkręca się hacele i ani lód,
ani śnieg nie są koniowi straszne. Te niepodkute mają trochę gorzej na grudzie, a na lodzie bardziej
się ślizgają, ale za to nie trzeba się męczyć z zamarzającym w ręce metalowym kluczem do haceli -
to już zależy od naszego samozaparcia.
Wbrew pozorom konie szybko przyzwyczajają się do jazdy po zmroku i są nawet spokojniejsze, niż za
dnia. Mam wrażenie, że jest to związane z faktem, że zarówno na łąkach, jak i w lesie, jest bardzo
cicho. Raczej nie mamy co liczyć na przebiegające przed nami sarny, nocą jedynie można zobaczyć
kilka par oczu obserwujących nas między drzewami, a i to tylko, jeśli dobrze poświeci się czołówką.
Na szczęście konie bardziej się boją ruchu i czasami mam wrażenie, że nawet nie zauważają, iż
właśnie minęliśmy stado saren ukryte w gąszczu. Dobrze jest mieć "układy" z sąsiadem, albo
sprawdzone miejsce, gdzie nikt nie uprawia pola, a teren zarastają jedynie dzikie trawy. Na takiej
łące, jeśli ją tylko uprzednio sprawdzimy zanim spadnie śnieg, można jeździć w największe mrozy
świata. Nawet mała warstwa śniegu w połączeniu z amortyzującą trawą daje całkiem dobre efekty.
Oczywiście należy uważać na kretowiska i jeździć tylko po równym terenie. Po drodze na jednym
z pobliskich drzew zostawiamy derki, żeby na powrót stępem okryć siebie i konie. Tym sposobem
można nawet przejechać godzinny spacer z koniem nie marznąc specjalnie nawet przy -15 stopniach.
Trening zalecałabym raczej krótki i niezbyt intensywny, albo zamiast niego po prostu spacerek -
zapewniam Was, że konie będą przeszczęśliwe z takiej przejażdżki zimą. Po powrocie, gdy jednak
spocą się z podekscytowania, czy nieco żwawszego kłusa, można konie pozostawić w derce. Można też
wcześniej wykorzystać czas, w którym nie jeździmy, na konstrukcję własnoręcznego solarium dla koni.
Na całe szczęście, my takie już posiadamy, a cena jego wytworzenia wcale nie była aż taka duża,
wymaga to jednak posiadania pewnych umiejętności majsterkowania i poświęcenia odrobiny czasu.
Efekt jest niesamowicie miły, konie ziewają i usypiają pod czerwonym światłem lamp grzewczych,
a mięśnie naszych rumaków stopniowo rozluźniają się i odpoczywają. Solarium ma również, jak
zauważyłam, inne, bardzo praktyczne zastosowanie: do lampy solarnej można na chwilę przyłożyć
stężały na zimnie smar do kopyt wraz z pędzelkiem, a już po kilku minutach będzie zrobi się miękki
i można będzie posmarować nim koniowi kopyta. A że niestety na mrozie kopyta bardzo szybko pękają,
więc warto szczególnie zadbać o tę część naszego konia zimą.
Jeśli więc nie macie hali, a zbyt wczesny zmrok nie zniechęca Was do jazdy, warto zainwestować
w czołówkę i ocieplane bryczesy a potem cieszyć się jazdą konną mimo wszystko. Nie obawiajmy się,
tym naszym napuszonym zimową sierścią pupilom wcale nie jest tak zimno, jak nam. One uwielbiają
biegać, więc spróbujmy zrobić wszystko, żeby miały dostęp do ruchu, nawet jeśli wymaga to od nas
nieco poświęcenia i inwencji twórczej w dobieraniu warstw odzieży "na cebulkę".
***
Wersja pełna dostępna jest w grudniowym numerze "Konia Polskiego" (nr 12/2012)