"Łuki w juki !..."



czyli: o jukach i koniach jucznych


"Hej, szable w dłoń ! Łuki w juki, a łupy wziąć w troki !
Hajda na koń ! Okażemy się godni epoki !
Ruszamy w bój aby Baśkę uwolnić od zbója
Tatarzyn zbój, okrutny zbój ! Nie zwycięży nas nigdy, tralala"

Czas ucieka i myślę, że nie każdy z Was zna stary cykl zabawnych radiowych skeczy sprzed ponad 40 lat, będących wyjątkowo pokręconą wersją sienkiewiczowskiej "Trylogii". Każdy skecz kończył się krótką pioseneczką o tekście zacytowanym wyżej, w którym oczywiście co bardziej uświadomieni słuchacze w słowie "łupy" zmieniali pierwszą literę, a końcowe "tralala" zamieniali na "ni ... [i tu następował rym do owego zbója]". Wspomniałem sobie tę piosnkę przy okazji tworzenia tego opracowwanka - idealnie bowiem pasuje mi jako punkt wyjścia do dalszych rozważań !



W ramach tzw. "politycznej poprawności" pozostańmy przy wersji ocenzurowanej: "Łuki w juki, a łupy wziąć w troki !" Już zapewne domyślacie się, że ten tekst będzie traktował o koniach jucznych. Koń juczny to oczywiście nie żadna rasa, to po prostu każdy koń, który na grzbiecie niesie nie jeźdźca, ale bagaż. Do przenoszenia bagaży używano na przestrzeni dziejów i we wszystkich zakątkach świata różnych zwierząt: wielbłądów, słoni, lam, a nawet psów, albo takich dziwnych stworzeń, jak dzo (mieszańców tybetańskich jaków z bydłem domowym). Jednak siła i szybkość koni i mułów powodowała, że to te właśnie zwierzęta "od zawsze" i najchętniej wykorzystywano do przenoszenia ładunków. Oczywiście najszerzej stosowały je dawne wojska - korzystano z nich już w armii Aleksandra Wielkiego, która składała się głównie z kawalerzystów. Każdy żołnież miał przypisanego jednego konnego niewolnika, który prowadził konia jucznego z zaopatrzeniem. Także żołnierze piesi mieli po jednym niewolniku, prowadzącym konia jucznego. Taki zorganizownay system transportowo-zaopatrzeniowy był prawdopodobnie pierwszym wojskowym systemem logistycznym.



Transport przedmiotów było to częste zastosowanie koni w miejscach i czasach, w których zwierzęta te były powszechnie dostępne, a więc i tanie. Spotykało się więc konie juczne przede wszystkim w obu Amerykach, gdzie z uwagi na liczne dzikie stada każdy mógł mieć konia "za friko".



Ale były one powszechne też po wręcz przeciwnej stronie kuli ziemskiej, np. w Mongolii, czy Japonii.



W Europie w wiekach średnich koń, nawet najzwyklejszy, był zwierzęciem raczej drogim, dostępnym głównie dla zamożnych rycerzy. W późniejszym jednak okresie upowszechnił się do tego stopnia, że można było nawet organizować całe sieci transportu jucznego (w Wielkiej Brytanii działali tacy "juczni przewożnicy" jeszcze w XIX wieku). Oczywiście o wiele sensowniej było przewozić towary wozami zaprzężonymi w konie; niestety trzeba pamiętać, że nie wszędzie wówczas były drogi, po których takie wozy dawało się ciągnąć. Konie juczne stosowano więc głównie w terenach górzystych, w których ukształtowanie terenu utrudniało budowanie dróg, lub czyniło taką budowę zbyt drogą. W takich miejscach w Europie wykorzystywano konie juczne na większą skalę jeszcze w XX wieku.



Do początków XX wieku wojsko pozostawało największym użytkownikiem koni jucznych. Także armia polska, w dużej mierze w latach międzywojennych oparta nie o pojazdy mechaniczne, a o konie, nie była wyjątkiem. Stosowano znormalizowane juki wz. 94, dzięki którym możliwe było przenoszenie wyposażenia na grzbiecie konia. Juk zapewniał równomierne rozłożenie ciężaru w sposób nie utrudniający zwierzęciu ruchu. Sam juk był konstrukcją z żelaznego ceownika, do którego przynitowane były drewniane, prostokątne, lekko wygięte i dopasowane do grzbietu konia ławki. Tylny łęk był charakterystycznie rozszerzony, przedni zaś - dośc wąski. Końce dolne łęków wystawały ponad ławki, stanowiąc oparcie dla ładunku, zaś szczyty łęków tworzyły charakterystyczne ni to rogi, ni to widełki. Konstrukcja łęków zaopatrzona była też w haki do zawieszania ładunku. Juk stabilizowano na grzbiecie konia nie tylko za pomocą popręgu, ale także napierśnika (przypinanego do przedniego łęku) i natylnika (przypinanego do łęku tylnego). Pod juk kładziono dwie płócienne, pikowane, wypełnione włosiem poduszki, połączone tzw. podłękiem. Poduszki miały oczywiście pętle, służące nie tylko ustabilizowaniu ich położenia, ale też do troczenia do nich sprzętu. Poduszek zwykle nie kładziono bezpośrednio na grzbiet zwierzęcia, lecz stosowano dodatkowo derkę.



"Nominalne" obciążenie konia jucznego było spore, ale nie przesadnie duże. Sam juk z dodatkami "trochę" ważył: nawet 40 kg. Cóż, w tym czasie nie znano lekkich tworzyw sztucznych... Do juka troczono ładunek o wadze rzędu 60-80 kg. Do tego dopinano jeszcze 20 kg wyposażenia dla konia i żołnierza go prowadzącego. Zasadą było, że każdy koń "osobiście" dźwiga swoją porcję owsa. Do wyposażenia zwierząt zaliczano też wiadro i przybory dla koni. Wyposażeniem żołnierza był jego tornister i sprzęt saperski: toporek, oskard, saperka. Ponieważ jeden żołnież prowadził 2 konie (na tzw. smyczy - konopnej linie), jego wyposażenie było dzielone równo na oba zwierzęta. Ciężar na grzbiecie nie przekraczał więc 140 kg. Instrukcja taborowa nakazywała przy tym bardzo starannie dobierać obciążenie do kondycji konia, którego nie wolno było przeciążać ponad miarę. Brano przy tym pod uwagę także długość planowanego przemarszu i rodzaj terenu, po którym miał się on odbywać, a nawet rodzaj drogi i jakośc jej nawierzchni. Tak naprawdę więc konie rzadko kiedy chodziły z aż 140-kilogramowym obciążeniem.



Juków używano w wojsku do przenoszenia żywności w pojemnikach (beczkach, workach i innych), przywiązywanych do boków juka. Stosowano także głęboke, płaskie kosze wiklinowe z wiekiem. Bardzo często przenoszono w ten sposób ciężkie karabiny, amunicję oraz sprzęt saperski. Amunicję przewożono w skrzyniach, zawieszanych na hakach juka na specjalnych, żelaznych ramach, przy czym aby był możliwy marsz w kłusie lub galopie, mocowano je na sztywno, dzięki czemu ładunek nie obijał się o boki zwierzęcia podczas biegu. Stosowano też specjalne juki sanitarne wz. 28 do przenoszenia materiału sanitarnego.



Dziś koni jucznych nadal używa się np. w Turcj i Mongolii. Można je nawet wynająć do wycieczek w górskie okolice. Sporo jest tez pasjonatów wędrówek końskich w USA - tam również korzystają oni z koni jucznych.









Zródła:

http://www.weu1918-1939.pl/tabory/rzedy/rzad_94/dowodztwo_taborow_rzedy_rzad_94.html
http://www.lucznictwokonne.pl/zurawiejki/kawaleryjskie/regul/instab/t2.html
http://www.eioba.pl/a71522/pod_do_mongolii_informacje_praktyczne#ixzz0xYJOgAYo