Co dalej z Kadra Narodową ?




czyli: kto chce grać według nowych zasad gry ?

30.03.2018

Zawarte w poniższym tekście uwagi i komentarze są wyłącznie moją prywatną, subiektywną opinią - Tomek_J


Nie jestem jeźdźcem, a będąc zainteresowanym przede wszystkim aspektami prowadzenia naszej stajni i sprawami związanymi chowem koni, na co dzień nie siedzę po uszy w tematach najwyższego szczebla. Tym samym niejako ominęło mnie zamieszanie, jakie miało miejsce na przełomie grudnia i stycznia, a które było związane z nowymi regułami powoływania do Kadry Narodowej. Ten temat jest jednak tego rodzaju, że warto się nad nim pochylić, nawet z opóźnieniem.

PZJ wzorem większości innych Polskich Związków [tu wstaw dowolną dyscyplinę] skupia się głównie na sprawach Kadry Narodowej. Nie interesuje się raczej sprawami organizacyjn-wykonawczymi, związanymi z jeździectwem najniższej rangi, co najwyżej usiłuje pozyskiwać stamtąd jak pieniądze na swoją działalność. Wszelkie komentarze są tu w zasadzie zbędne - tym bardziej, że i tak one nic nie zmienią. I w sumie nie jest to dziwne - kwestie finansowe są w działalności związków sportowych rzeczą pierwszoplanową, szczególnie gdy środki z budżetu państwa są małe, a w dodatku trzeba je jakoś rozdzielić między różne grupy interesantów. Nie inaczej też jest w PZJ-cie - skąpe dotacje sprawiły, że w ramach zarządzania swym budżetem Związek w maju ubiegłego roku zmienił sposób finansowania dyscyplin jeździeckich. Wcześniej na ujeżdżenie przekazywano 20% środków otrzymywanych od Ministerstwa Sportu i Turystyki, a na skoki - 50%; obecnie ujeżdżenie dostaje 10%, czyli aż o połowę mniej, a skoki - aż 60% (pula na WKKW pozostała na wcześniejszym, 30-procentowym poziomie). Zarząd oficjalnie ten ruch uzasadniał tak: "zmiana jest podyktowana relacją ilości par przygotowujących się do Mistrzostw Europy Ujeżdżeniu w stosunku do par przygotowujących się do Mistrzostw Europy w Skokach przez Przeszkody". Widać jednak wyraźnie, że PZJ po prostu pakuje pieniądze w te dyscypliny, które są bardziej medialne i budzą większe zainteresowanie. Skoki są dla ludzi atrakcyjne, zrozumiałe i proste w odbiorze, a ujeżdzenie - wręcz przeciwnie, zatem potencjalnie to skoki mogą w przyszłości dać więcej dochodu. Taki ruch sprzyja oczywiście rozwojowi dyscyplin skokowych, ale kosztem ujeżdżenia, które de facto zostało zepchnięte do najciemniejszego kąta. Obcięcie dotacji jednym ruchem o aż połowę i do poziomu o lata świetlne odległego od budżetu innych dyscyplin pokazuje, że raczej nikomu na ujeżdżeniu szczególnie nie zależy i kto wie, czy by najchętniej tej dyscypiny całkowicie nie "zaorano"... Przypomina mi to analogiczny pomysł sprzed paru lat (2013) autorstwa pani minister Muchy, mówiącej o chęci rezygnacji z finansowania dyscyplin "niszowych": pięcioboju nowoczesnego, łyżwiarstwa figurowego, akrobatyki sportowej, czy saneczkarstwa. Cóż, gdyby inwestować tylko w te dyscypliny, które wszyscy chcą oglądać, to szybko mogłoby się okazać, że w Polsce profesjonalna jest tylko liga piłkarska i siatkarska oraz skoki narciarskie, zaś pozostałe sporty pozostają na poziomie amatorskim...

W oczywisty sposób takie podejście, mówiąc kolokwialnie, mocno podcięło polskiemu ujeżdżeniu skrzydełka. Sport oparty jest o pieniadze, a pozbawiony ich Związek musiał szukać innych rozwiązań. Przy okazji tych poszukiwań Zarząd postanowił też "załatwić" problem zaległych zobowiązań wobec PZJ. Od 01.06.2017 takie nieuregulowane zobowiązania mogą skutkować np. nie zatwierdzeniem propozycji zawodów, czy wstrzymaniem wydania licencji - klubowi, koniowi lub zawodnikowi. To akurat ma swój sens - w końcu w ramach współpracy Związku, klubów i ludzi wszyscy powinni grac fair i wypełniać swoje powinności względem innych. Nie powinno dochodzić do sytuacji, w których jedna ze współpracujących stron zalega np. z opłatami względem drugiej strony. Aby uniknąc powstawania takich zaległości na przyszłość PZJ poszedł krok dalej - ale chyba był to o jeden krok za daleko. Na zebraniu Zarządu w 28.12.2017 podjęto bowiem uchwałę o wygaśnięciu dotychczasowych nominacji do Kadr Narodowych wszystkich dyscyplin PZJ i o nowych nominacjach na rok 2018. Uchwała zawierała zastrzeżenie, że nowe nominacje będą obowiązywały dopiero po zatwierdzeniu kandydatur przez członka Zarządu ds Sportu, podpisaniu przez zawodnika umowy określającej zasady członkostwa w Kadrze, podpisaniu oświadczenia o zgodzie na przetwarzanie danych osobowych i wizerunku, złożenia aktualnego orzeczenia lekarskiego oraz wykupienia licencji PZJ na 2018 rok.

Oj, nie spodobało się to wielu osobom, tym bardziej, że tryb wprowadzenia zmiany był łagodnie mówiąc... osobliwy. Zainteresowani dowiedzieli się o tym na zaledwie dzień przed wejściem w życie nowych regulacji. Przy tym odbyło się to bez indywidualnego kontaktu z nimi, jedynie poprzez zamieszczenie komunikatu na stronie Związku. Nie podobał się powszechnie zapis o zatwierdzaniu, który oznaczał, że będzie się ono odbywało jednoosobowo, a osoba ta stanie się wyrocznią w sprawach zawodników z naszej rodzimej najwyższej półki. Najbardziej jednak kontrowersyjną sprawą stała się wspomniana umowa. Jest to trójstronne porozumienie zawarte pomiędzy PZJ, zawodnikiem i właścicielem konia. De facto jego zapisy całkowicie uniemożliwiają sprzedanie konia w trakcie członkostwa zawodnika w Kadrze. Ma ono być w założeniu swego rodzaju ochroną dla Związku przed inwestowaniem w zawodnika w sytuacji, kiedy ten te pieniądze wykorzysta do pokazania się z jak najlepszej strony tylko po to, by wypromować siebie lub wypromować konia w celu uzyskania lepszej ceny przy jego sprzedaży w samym środku sezonu. Pomysł w założeniu zasadny, ale w praktyce zrealizowany fatalnie, gdyż:

1) Zgodnie z umową zawodnicy muszą dostosować się do wymogów Sportowego Planu Głównego, zakładającego plan startów pary koń/jeździec w określonych zawodach. Odstąpienie od startu może wynikać tylko z uzasadnionych względów, np. choroba jeźdźca lub kontuzja konia. Jeśli koń w czasie obowiązywania Planu zostanie wycofany ze startów lub sprzedany, zawodnik i/lub właściciel będzie musiał zwrócić Związkowi trzykrotność kosztów poniesionych dotąd przez PZJ na wsparcie startów pary. Problem jednak w tym, że Plan może zostać w każdej chwili przez PZJ zmieniony i to jednostronnie, bez zgody zawodnika, bez zmiany samej umowy. Zawodnik też człowiek, ma prawo mieć swoje sprawy do załatwienia, własny plan treningów i zajęć, wyjazdy, rodzinę, pracę i wypoczynek - tymczasem może się okazać, że w poniedziałek wieczorem dostanie informację, że ma rzucić wszystko w cholerę i we wtorek rano stawić się z koniem na drugim końcu Polski... Kto pójdzie na takie coś ? Co najwyżej niektórzy zawodnicy "drugiego planu" (proszę: bez urazy, to nie jest z mojej strony krytyka czyichkolwiek umiejętności !) chcący się wypromować i zająć miejsce tych, którzy będąc dotąd lepszymi nie pójdą z PZJ na taki układ typu "pan-niewolnik". A i tacy "drugoplanowi" pewnie szybko zauważą, że tracą na tym układzie zbyt wiele - wówczas na wezwanie Zwiazku być może zacznie się masowe szukanie możliwości załatwienia sobie "lewych" zwolnień lekarskich. Skutek: prędzej czy później może nawet dojść do sytuacji, że na takie wezwanie nie zjawi się nikt.
2) W przypadku wykrycia u dopingu u zawodnika ma on zapłacić karę 100.000 złotych, a za doping u konia - równowartość poniesionych dotąd przez PZJ kosztów. Tylko dlaczego taki obowiązek powstaje automatycznie, bez np. przeanalizowania tego, kto i w jakim celu podał coś koniowi ? Może okazać się, ze zrobiła to zawistna konkurencja - i co wtedy, czy dalej zawodnik ma płacić ? A ile było w sporcie przypadków, że zawodnik przyjął substancję niedozwoloną nieświadomie lub jeszcze przed momentem, gdy stała się niedozwolona (vide: casus Marii Szarapowej) ?
3) Jak doprowadzić do podpisania trójstronnej umowy pomiędzy Związkiem, zawodnikiem i właścicielem konia - zwłaszcza, gdy koń jest własnością kilku osób naraz, a któraś z tych osób nie jest tym podpisaniem zainteresowana ? Kto ma o to zadbać - czy zawodnik ma przekonywać właściciela, czy właściciel persfadować zawodnikowi ? Jaki zresztą interes miałby w tym waściciel ? Przecież on bardzo często po to inwestuje w wyszkolenie i promocję swoich koni, żeby je sprzedać, a sprzeda konia wtedy, gdy trafi się na niego kupiec. A kupiec nie będzie przecież czekał do końca roku, ale po prostu poszuka sobie innego wierzchowca. Właściciel nie będzie też chciał czekać miesiącami ze sprzedażą, bo koń dziś wart milion może np. w wyniku kontuzji stracić całą swoją wartość w dosłownie jednej chwili. Czemu miałby więc godzić się na ponoszenie takiego ryzyka ? Argumentacja PZJ, że "koń zapewne zyska na wartości, gdy z powodzeniem osiągnie założone zadania wynikowe" jest manipulacją, bo równie dobrze może okazać się coś wręcz przeciwego.
4) Nie wiadomo, czy aby zapisy umowy nie oznaczają, że zawodnicy Kadry muszą posiadać dwie polisy ubezpieczeniowe.
5) Nie wiadomo, co będą przeznaczane pieniądze z kar i zwrotów kosztów.
6) Dofinansowanie z PZJ może obejmować wpisowe na zawody, opłaty badań antydopingowych, wynajem boksów, transport koni, opłaty za szkolenia, wyposażenie i zakup sprzętu, koszty zakwaterowania zawodnika oraz luzaka - ale już nie koszty badań lekarskich, czy koszty pierwszej pomocy medycznej (dla jeźdźca) lub weterynaryjnej (dla konia) w razie jakichs losowych wypadków w trakcie zawodów. A chyba jakieś podstawowe zabezpieczenie w tej materii przydałoby się...
7) Dofinansowanie jest uzależnione od wysokości przyznanych środków finansowych na daną akcję przez PZJ i założeń Sportowego Planu Głównego zatwierdzonego przez Zarząd PZJ. Czyli w szczególnych przypadkach może okazać się, że zawodnik podpisze cyrograf, ale dostanie w zamian niewiele, albo wręcz nic. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby okazało się, że takie "przypadki szczególne" będą trafiać się często.
8) Także w przypadku niegodnego reprezentowania i zachowania, orzeczonego przez Rzecznika Dyscyplinarnego lub Sąd Dyscyplinarny, Związkowi przysługuje prawo odwołania zawodnika z Kadry Narodowej z wszystkimi tego konsekwencjami finansowymi. Ale za takie "niegodne reprezentowanie" PZJ może uznać wszystko, na przykład krytyczną wypowiedź pod swoim adresem. A przecież znane są przypadki np. odmowy przyznania wyższej klasy sędziowskiej mimo zdanych egzaminów z powodu "niewłaściwej postawy moralnej" (bez konkretnego wskazania na to, o co chodzi).
9) Dodać trzeba, że w pierwszej wersji umowy zawodnik oraz właściciel konia odpowiadali w razie sprzedaży konia solidarnie za zwrócenie kosztów poniesionych przez PZJ na dofinansowanie udziału w zawodach. To już było kuriozum: zawodnik miał własną kasą odpowiadać za poczynania właściciela i vice versa ! Podobno zapis ten zmieniono (złagodzono), ale na stronie Związku nadal widnieje wzorzec (plik PDF) w "ostrej" wersji.
10) Generalnie: podpisanie umowy oznacza faktycznie, że i właściciel, i zawodnik zrzekają się prawa do dysponowania koniem na rzecz PZJ-u. Ja bym czegoś takiego w życiu nie podpisał, bo niby czemu miałbym pozwolić komuś na rządzenie się moją i tylko moją prywatną własnością ?...

W kontekście powyższych wątpliwości i pytań dziwi komentarz PZJ głoszący, że "proponowana umowa ma za zadanie przyczyniać się do budowy wartości narodowej reprezentacji", "przede wszystkim najbardziej służy zawodnikom i właścicielom koni". Zabawne, zaraz potem dodaje się, że umowa otwiera zawodnikom i właścicielom "drogę do członkowstwa w Kadrze, zaistnienia na najważniejszych imprezach światowych i do współfinansowania osiągnięcia tego celu" - i tu nie wiadomo: śmiać się, czy zębami zgrzytać ? Wcześniej takiej umowy nie było - i co, nie mieliśmy dotąd Kadry ? Żaden z polskich jeźdżców nigdy nie uczestniczył w międzynarodowych zawodach ? Związek dotąd sam za te starty płacił ? A teraz wyświadcza zaszczyt dopuszczenia do współfinansowania ? Z kolei w kwestii kar Związek usprawiedliwia się: "Trudno sobie bowiem wyobrazić, aby zawodnik lub właściciel konia przystępował do podpisania umowy z jednej strony ubiegając się o wsparcie finansowe, a z drugiej strony mając zamiar w międzyczasie zrezygnować z realizacji tej umowy lub planować sprzedaż konia przed startem głównym. Trudno też sobie wyobrazić, aby którykolwiek zawodnik zakładał stosowanie dopingu. Powyższe sprawia, że wszelkie restrykcyjne zapisy przewidziane tą umową są de facto zapisami martwymi" - skoro tak, to po co te zapisy w ogóe sa wprowadzane ? "Z pewnością nie mogą budzić jakichkolwiek obaw w przypadku solidarnego i uczciwego zaangażowania się we wspólny cel" - ale dlaczego PZJ zakłada, że obie strony mają do osiągnięcia tylko jeden cel ? Dlaczego zawodnik lub właściciel nawiązując współpracę z PZJ ma zrezygnować z innych swoich celów ? Już kiedyś tak było: "Program Partii programem narodu !"... A przy okazji Związek informował także: "Należy również podkreślić, że we wszystkich dyscyplinach jeździeckich została obniżona ilość [sic !] członków kadry. W związku z tym wydatkowe kwoty będą zdecydowanie wyższe niż w latach ubiegłych." Tylko czy obniżenie liczby zawodników (bo ilość to w kilogramach żywej wagi) to rzeczywiście powinien być powód do zadowolenia ?...

Działając "po nowemu" Zarząd PZJ zatwierdził (na tym samym ubiegłorocznym zebraniu) plan startów Kadry seniorów w ujeżdżeniu na rok 2018:
- CDI3*/ CDI2*/CDIY/ CDIJ/ CDIP Zakrzów – start kwalifikacyjny kadry A i B, - wyłonienie 4-osobowej drużyny na resztę sezonu;
- CDI5*/CDI3*/CDI1*/CDIU25 München-Riem - tylko kadra A, "w miarę możliwości czteroosobowa drużyna" (ale niekoniecznie);
- CDIO5*-NC/CDI3*/CDIU25 Falsterbo;
- CDI3* Verden - tylko kadra A, "w miarę możliwości czteroosobowa drużyna" (ale niekoniecznie);
- CDI3* MP-A Radzionków - wszyscy zawodnicy kadry A i B, którzy nie pojadą do Tryon na WEG 2018;
- WEG Tryon – maksymalnie najlepsza dwójka, ale pod warunkiem osiągania wyników na poziomie 70% w GP;
- CDI4* München – czwórka zawodników, którzy w 2019 roku mają rywalizować o miejsca na IO Tokio 2020.

Pan Andrzej Sałacki, prezes LKJ "Lewada" z Zakrzowa, a od września 2017 trener reprezentacji Polski w ujeżdżeniu, powiedział, uzasadniając ten plan, że "zasadniczym celem dla dyscypliny ujeżdżenia będzie wyłonienie par, mających realne szanse na podjęcie w kolejnym, 2019 roku walki o awans olimpijski polskiej drużyny lub indywidualnych jeźdźców z jednej strony, a z drugiej dalsze podnoszenie poziomu polskiego ujeżdżenia. Niestety musimy na tej drodze zmierzyć się z ograniczeniami płynącymi ze szczupłości środków finansowych jakie mamy do dyspozycji. (...) W połowie września rozpoczną się w Tryon w USA Mistrzostwa świata. Nasz plan zakłada start za oceanem maksymalnie dwójki polskich reprezentantów w indywidualnej rywalizacji. By realnie myśleć o tym wyjeździe, mam na myśli między innymi kwestię środków finansowych z ministerialnej puli, nasi reprezentanci muszą uzyskiwać w konkursie Grand Prix wyniki na poziomie 70%. Zdając sobie sprawę, że udział w imprezach formatu Mistrzostw świata, bo właśnie tym są organizowane co 4 lata World Equestrian Games, to wielki prestiż dla samego zawodnika jak i jego narodowej federacji jeździeckiej, musimy jednak pamiętać, że w przypadkach rozgrywania ich za oceanem związane jest to z olbrzymimi kosztami transportu. Jest to kwota abstrakcyjna z punktu widzenia funduszy ministerialnych z uwzględnieniem aktualnego poziomu polskich jeźdźców. W związku z tym, musimy szukać jej poza systemem ministerialnych pieniędzy. Jeśli więc uda się wysłać do Tryon choć jednego zawodnika, który osiągnie zakładany wcześniej poziom, to będzie to już dużym sukcesem. Biorąc pod uwagę nasze finansowe realia, założyliśmy udział w WEG maksymalnie dwójki polskich reprezentantów ujeżdżenia. Kolejnym założeniem tego startu jest uplasowanie się polskiego reprezentanta na miejscach w przedziale 35-45. (...) My musimy dzisiaj robić swoje, czyli w kolejnych startach podnosić swój poziom." Jest to tylko fragment wypowiedzi, w której trener z jednej strony kreśli jak najbardziej rozsądny plan postępowania, z drugiej - szczerze mówi o tym, na jakim obecnie poziomie jest nasze jeździectwo i jak wyglądają realne możliwości działania, biorąc pod uwagę finanse. Chwali się bardzo rozsądek i szczerość, ale nie zmienia to faktu, że np. zawodnicy nie zaliczeni do czołowej czwórki w zamian za podpisanie umowy mogą liczyć na możliwość startu tylko w 2 z wymienionych imprez, przy tym cały czas mając nad sobą "miecz Damoklesa" w postaci groźby rozmaitych drakońskich kar dla niepokornych.

Zarząd PZJ w styczniu wstępnie (tj. półoficjalnie) zaproponował powołania. Do kadry A zostali zaproszeni: Przemysław Kozanowski, Katarzyna Milczarek i Aleksandra Szulc, do Kadry B: Mateusz Cichoń, Gabriela Jaworska – Mazur, Rishat Sabitov i Żaneta Skowrońska. Zarząd był przy tym przekonany, że umowa "jest ważnym etapem w wspólnej trudnej i kosztownej pracy partnerów tej umowy na rzecz odzyskania należnego miejsca dla Polski na mapie światowego jeździectwa." Informował też, że została ona przygotowana przez radcę prawnego PZJ Pana Dariusza Łuczaka i pod względem prawnym nie budzi wątpliwości. Natomiast sami zawodnicy nie mieli wątpliwości, że czegoś takiego podpisać nie można, jeśli ma się choć trochę instynktu samozachowawczego. Teoretycznie mieli oni stycznia czas na przekazanie Związkowi podpisanych umów, ale raz: dostrzegali obostrzenia nie akceptowali ich, dwa: jak mieli to zrobić, skoro Zarząd nie zatwierdził jeszcze Planów Głównych ? W efekcie całego tego zamieszania w I kwartale bieżącego roku w ogóle nie mieliśmy kadry ujeżdżeniowej seniorów. Aleksandra Szulc powiedziała wprost, że nikt z zawodników nie zdecydował się na podpisanie umowy, uznając ją za niekorzystną - a w związku z tym nikt nie otrzymał powołania. Co szczególnie wymowne: nie ma na liście nawet Żanety Skowrońskiej, zawodniczki Andrzeja Sałackiego. Lepiej jest w kategoriach juniorów i juniorów młodszych, w stycznu "pełne" członkostwo w Kadrze Narodowej otrzymały Matylda Cybula oraz Barbara Szniger - ale to jest jednak inny świat i inne "reguły gry". Dopiero 12 marca, tj. po 2,5 miesiąca do kategorii juniorów na kucach dołączyła Zofia Baran, a jako jedyny senior pojawił się Rishat Sabitov, który - pozostając z całym szacunkiem dla niego - na razie nie ma jeszcze żadnych sukcesów wybitnej rangi, a rok temu klasyfikowany był przez FEI dopiero w 4-tej setce rankingu światowego. Ponieważ takie same reguły zaczęły obowiązywać w innych dyscyplinach jeździeckich, więc i tam sytuacja początkowo przedstawiała się podobnie: w skokach kadra seniorów miała tylko z jednego zawodnika, Jana Bobika; trochę więcej chętnych było w kategoriach juniorskich. Dopiero potem do grona seniorów doszli: Michał Kaźmierczak, Krzysztof Ludwiczak, Mściwój Kiecoń oraz Maksymilian Wechta - a ja bardzo ciekawy jestem, co wpłynęło na ich decyzję. Brak zaś w tej grupie zawodników takich jak Wojciech Wojcianiec i Jarosław Skrzyczyński.



Oburzyli się zawodnicy, oburzyli i sponsorzy: "Za starty, utrzymanie koni, wpisowe, hotele płacę w roku ok 150 tys. Ministerstwo Sportu pokryło w 2017 ok. 10% - koszty wyjazdu na Mistrzostwa Europy w ramach drużyny narodowej. Czyli 135 tys za przygotowania do tej imprezy są po prywatneh stronie. Konie za kilkadziesiąt tys. Euro też nie są kupowane za pieniądze państwowe i nikomu do tego co z nimi właściciel zrobi !" Liczna grupa zawodników, właścicieli koni i sponsorów wystosowała w efekcie do PZJ wspólne pismo w formie listu otwartego, opisując bardzo dobitnie co sądzą o postępowaniu Związku w stosunku do czołowych zawodników, będących członkami Kadry Narodowej w roku 2017, którzy spełnili stawiane przez Zarząd PZJ kryteria sportowe do powołania do Kadry na rok 2018. Padają naprawdę mocne słowa: "obecny Zarząd PZJ przebił wszystkie poprzednie zarządy stopniem bezczelności i ignorancji w stosunku do zawodników", "przedmiotowe tratowanie zawodników stało się powszechne, a indywidualne ambicje i ego Prezesa i członków Zarządu wydają się być ważniejsze od rozwoju jeździectwa i wyników sportowych", "Zarząd nie tylko stosuje wyzysk ekonomiczny, ale też próbuje doprowadzić do sytuacji bezpodstawnego wzbogacenia się kosztem zawodników i właścicieli koni", "zawodnicy i właściciele koni, którzy zdecydują się podpisać taką umowę, ryzykują całym dorobkiem życia", "szantaż w stosunku do zawodników", "Zarząd stosując szantaż próbuje zmusić zawodników planujących start w Mistrzostwach świata w USA do wpłaty kaucji w wysokości 10 tysięcy Euro (...) Kaucja ta zostanie przez Zarząd zarekwirowana gdy zawodnik nie podpisze zbójeckiej umowy przygotowanej przez Zarząd (...) To pierwsza taka sytuacja w historii PZJ, gdzie zawodników zmusza się do zagwarantowania własnym majątkiem, że spełnią normy i podpiszą niekorzystną dla siebie i wątpliwą od strony prawnej umowę". Wśród sygnatariuszy listu są m.in. Michał Kaźmierczak, Izabela i Tomasz Kowalscy, Dawid Kubiak, Katarzyna Milczarek, czy Aleksandra Szulc. W odpowiedzi PZJ przyznając się "do tragicznej sytuacji finansowej zarzucił im jednocześnie "celowe mijanie się z prawdą", "szkalowanie aktualnego Zarządu i (...) prób doprowadzenia do destabilizacji Związku". Zarząd twierdzi, że "opór niektórych zawodników przed podpisaniem umowy jest związany głównie z niechęcią do podporządkowania się wyznaczonym przez Trenerów Kadr Narodowych startom", bo "część zawodników kadrowych przyzwyczaiła się do rządzenia trenerami i próba wprowadzenia normalności i porządku budzi sprzeciw". Informuje, że podjęte działania już znacząco poprawiły sytuację finansową PZJ i opisuje sukcesy, np. pozyskanie dwóch "dzikich kart" na zawody w Samorin, czy zagwarantowanie Pawłowi Spisakowi "znaczącego finansowania" wyjazdu na zawodach 4* WKKW w Kentucky. Twierdzi, że podczas otwartego spotkania z kadrowiczami poczynił ustępstwo dając ulgę w wysokości kary" (symboliczną, w wymiarze zaledwie 10 %). Jednocześnie "wbija szpilki" zawodnikom pisząc, że nie wszyscy stawili się na szkoleniu w Zakrzowie nie szanując środków finansowych, które zostały za nich zapłacone". Co do kwestii finansowych - nie znając szczegółów nie zamierzam się wypowiadać, ale jedno widzę: Zarząd nie ustosunkował się w ogóle do zarzutów niewłaściwego, przedmiotowego potraktowania zawodników oraz nierównego traktowania stron w umowie (co zresztą w razie sporu łatwo może stać się powodem jej sądowego unieważnienia). Argumenty użyte w odpowiedzi PZJ przypominają niestety demagogoiczne teksty, znane ze sceny politycznej.

Tak, czy siak: obecnie mamy "aż" 1-osobowe kadry ujeżdżeniowe w poszczególnych kategoriach wiekowych oraz tylko połowę zakładanej kadry seniorów w skokach. No comments... Ministerstwo Sportu już się odniosło do idei umowy trójstronnej stwierdzając, że nie przyniosła ona żadnego efektu poza tym, że nie mamy Kadry z prawdziwego zdarzenia. W podsumowaniu odpowiedzi na skargę niektórych jeźdźców pisze, że cel polegający na zwiększeniu efektywności wydatkowania pieniedzy nie został osiągnięty, gdyż w wyniku niepodpisania umowy czołowi zawodnicy, mający wykonane minima kadrowe, nie zostali powołani do Kadry Narodowej. Poza tym ci, którzy mimo wszystko zdecydowali się na współpracę, z oczywistych względów przystąpili do niej bez swoich najlepszych koni (w skokach Michał Kaźmierczak nie wystąpi w parze z Que Pasa, Krzysztof Ludwiczak z Zowei, a Maksymilian Wechta z La Calidada). W takiej sytuacji raczej nie będzie można oczekiwać spektakularnych wyników...



Teoretycznie nie trzeba być członkiem Kadry Narodowej, żeby startować jako reprezentant Polski na zawodach międzynarodowych - choć oczywiście wtedy nie ma co liczyć na dofinansowanie z PZJ. Tę właśnie drogę, jak rozumiem, wybrali nasi ujeżdżeniowcy i niektórzy skoczkowie. Najwyraźniej wolą liczyć na siebie i na sponsorów zamiast ulegać czemuś, co zakrawa na dyktat związkowych działaczy. Oj, musiało się to Związkowi bardzo nie podobać - dał temu m.in. wyraz jeden z jego przedstawicieli, negując podczas niedawnych HPP w Michałowie prawo "buntowszczyków" do startowania z godłem polskim na marynarkach. Na szczęście na czczych słowach się skończyło. Innym przejawem niezadowolenia Związku jest uchwała nr U/1796/5/Z/2018 z dnia 18-19.03.2018, w której "z powodu pierwszeństwa dla członków Kadry Narodowej" Zarząd PZJ nie zatwierdził wniosku Jarosława Skrzyczyńskiego o przyznanie zaproszenia na wskazane w jego wniosku zawody CSI5* w belgijskim Knokke. PZJ najpierw zablokowało wysłanie wniosku do FEI, a na kolejnym zebraniu podjęło uchwałę jak wyżej. Uchwała została przyjęta aż 4 głosami "za" przy 1 głosie wstrzymującym się. Zwróćmy uwagę" Jarosław Skrzyczyński to jedyny sklasyfikowany w TOP 100 FEI Polak. Powstaje zatem pytanie: czy dla polskiego jeździectwa rangi międzynarodowej lepiej jest wystawiać zawodnika gorszego, wymagającego dofinansowania, ale za to pokornego, czy raczej postać topową, która za wyłącznie własne i/lub sponsorskie środki startuje i de facto promuje Polskę i jeździectwo, a więc pośrednio i Związek ? Czy lepszy jest zawodnik "mierny, bierny, ale wierny", czy raczej zawodnik nie tak ściśle powiązany ze Związkiem, jakby tenże chciał, ale za to z naszej najwyższej półki ? Punktem wyjścia do odpowiedzi na tak podstawowe pytanie powinno być odpowiedzenie sobie najpierw, co jest ważniejsze: interes PZJ czy dobro polskiego jeździectwa na szczeblu światowym.

PZJ ma prawo dbać o swój interes i o to, żeby wykładane przez Związek pieniądze szły na to, na co w założeniu miały iść, czyli na osiągnięcie sukcesów sportowych. Idea "cyrografu" jest w sumie zasadna, tyle tylko, że próba realizacji tej idei jest robiona z pozycji siły. Wczytując się w jego treść widać, że PZJ stawia się ponad wszystkimi, rozmawia z zawodnikami i sponsorami "z góry" i zamiast dogadywać się po partnersku dba wyłącznie o swoje sprawy i finanse bez zastanowienia się choćby przez chwilę, jak to wygląda z drugiej strony. A przecież zapewnić sobie współpracę zawodników i właœcicieli koni da się w inny sposób, niż ograniczaniem prawa do dysponowania swoją własnością, czy grożeniem astronomicznymi karami za "niewłaściwą postawę" (czytaj: np. za skrytykowanie Związku). Samo dążenie do uregulowania zasad współpracy jest zrozumiałe i nie budzi zdziwienia; to arogancja pokazywana przy tej okazji budzi słuszne oburzenie. Jako resume - komentarz jednego z internautów: "Gdyby PZJ chodziło o dobro polskiego jeździectwa, to zebrałby zawodników i sponsorów, ale nie jako petentów, ale jako partnerów i wspólnie ustalił, jak współpraca ma wyglądać."

I tyle w temacie. A co będzie dalej z kadrą ujeżdzeniową i skokową - zobaczymy. Na razie 30 marca do biura Zwišzku dostarczono wnioski o zwołanie Nadzwyczajnego Zjazdu Delegatów PZJ w sprawie odwołania Zarządu PZJ. Czemu wcale mnie to nie dziwi ?...



Zródła:

https://www.swiatkoni.pl/news/13486,kadra-narodowa-pzj-w-2018-roku.html
http://www.pzj.pl/node/15934255
http://gallop.pl/powolania-do-kadry-narodowej/
http://gallop.pl/umowa-z-pzj-kadra-narodowa/3/
http://gallop.pl/zmiana-finansowania-dyscyplin-pzj/
http://gallop.pl/ostateczna-wersja-umowy-kadrowej/
https://swiatkoni.pl/news/13748,wazne-pisma-argumenty-i.html
http://www.tylkoskoki.pl/aktualnosci/3720-bez-skrzyczynskiego-wojcianca-grzegorzewskiego.html