Konikowy zamordyzm




czyli: o kagańcach

28.09.2016


Ostatnio jedna z konikowo niezbyt doświadczonych internautek zadała pytanie o zasadnośc używania kagańca dla koni. Problem polegał na tym, że w jej "macierzystej" stajni dwa z tamtejszych koni miały brzydki zwyczaj podgryzać ludzi i to dośc mocno. Dziewczyna zastanawiała się, czy kaganiec zakładany na jakiś czas w ciągu dnia może pomóc w oduczeniu konia takiego gryzienia ludzi. Cóż, nie trzeba być alfa i omegą by wiedzieć, że prawidłowo założony kaganiec faktycznie uniemożliwi koniowi ugryzienie człowieka, czy innego konia. Zapewne w opisywanym przypadku owo podgryzanie miało charakter wyuczony - te konie albo zostały nazbyt przyzwyczajone do wy,muszania smakołyków, albo próbowały nazbyt ostro ustawiać sobie hierarchię z ludźmi, albo wreszcie człowiek kojarzył im się z zagrożeniem (dyskomfortem lub nadmiernym wysiłkiem podczas użytkowania), stąd tak objawiana niechęć. Gorzej, jeśli faktycznie miało to charakter agresji - a i tak być mogło. Żeby nie szukać daleko: nawet nasza Desta miała przecież przez wiele lat podobne agresywne zachowania, które się ujawniły nagle, po jej pierwszym porodzie i pozostały w niej niemal do końca życia (choć z biegiem lat słabły). W jej przypadku był to jakiś stan psychiki, o tyle ciekawy, że kobyła na jeździe była wcieleniem prawdziwego spokoju i tolerancji, zwłaszcza w odniesieniu do mniej wprawnych jeźdźców, za to w boksie lub na wybiegu potrafiła bez powodu podbiec w zamiarach w oczywisty sposób napastliwych. Początkowo miała więc czasem zakładany kaganiec, jeśli trzeba było przy niej zrobić jakieś zabiegi pielęgnacyjne, czy weterynaryjne. Nikt jednak nie traktował kagańca jako metody oduczania gryzienia, no bo niby w jaki sposób miało to działać ? Założenie kagańca nie zmieni nawyków konia ani nie naprostuje jego psychiki. Koń nie będzie go przecież nosił cały czas, a gdy się go zdejmie, znów zacznie gryźć, no bo dlaczego miałby tego nie robić ?... Błędne koło. Ktoś przy okazji tej dyskusji napisał, że zakłada kagańce młodym ogierkom, którym młoda krew buzuje ;) i które często-gęsto walczą ze sobą o dominację, mocno kalecząc sobie nawzajem skórę. No owszem, ale trzymanie koni na wybiegu ileś tam godzin w kagańcu jest bez sensu ! Takie ogierki będą walczyć dalej, tyle, że kopytami, za to nie będą miały swobodnego dostępu do paszy, a przecież naturalną potrzebą każdego konia, wynikającą ze specyficznej budowy układu pokarmowego jest częste pobieranie paszy w niewielkich ilościach. Sensowniejsze więc wydawałoby się w tej sytuacji wypuszczanie ich na osobne wybiegi lub przedzielenie ich wybiegu na kilka części np. pastuchem elektrycznym.



Jak to jednak w internecie bywa, dywagacje na tym się nie zakończyły. "Kaganiec nie służy do pacyfikowania koni gryzących ludzi, ale do odgradzania konia od paszy, gdy jest to konieczne. Aż nie wierzę, tyle ludzi twierdzi że mieli z końskim kagańcem styczność a nikt nie wie do czego on służy. Szok !" - zapiał ktoś. Wypowiedź raczej bez sensu, bo kaganiec właśnie może doskonale służyć do poskromienia "gryzonia" - podkreślmy: chwilowego ! Ale owszem, może też służyć do uniemożliwienia mu jedzenia, gdy to konieczne. I tu również podkreślmy: chwilowego ! Przykładowo: jeśli koń miał wykonywany jakiś zabieg w znieczuleniu, nie powinien przez pewien dłuższy czas potem niczego jeść. Ale jeśli nawet usuniemy mu z boksu siano i owies, wybudzony zacznie się z głodu opychac słomą. Tu więc kaganiec założony na kilka godzin jest dobrą metodą postępowania. Podobnie zresztą w przypadku zwierząt insulinoopornych, z hiperglikemią, czy po kolce - tam, gdzie dieta czasowo jest wskazana. Podobnie w sytuacji, gdy istnieje ryzyko zdjęcia przez zwierzę zębami opatrunku. Co jednak dziwnego: pojawiły się zaskakująco liczne głosy popierające - uwaga ! - wypuszczanie na padok w kagańcach koni, które "mają problemy z nadmiernym pobieraniem paszy, gdyż kaganiec utrudnia pożeranie jej wielkiej ilości." "Kaganiec jest super rozwiązaniem gdy koń nie może spożywać trawy, ale nie może też ciągle stać w boksie (wiem, że to związane jest z jakąś chorobą - nie wiem czy nie mięśniochwat, ale nie stawiam na to, bo nie pamiętam). Wtedy zakłada się kaganiec, bo może wychodzić na dwór, ale nie będzie jeść trawy." Och, jak ja lubię takie wypowiedzi w stylu: "jest tak, jak mówię, choć nie wiem, czemu" !...



Żaden normalny koń nie ma "problemu z pobieraniem paszy objętościowej" ! To tak, jakby powiedzieć, że prezes bogatej firmy ma problemy z nadmiarem wypłaty, biedaczek ! Koń nie ma problemu z nadmiarem paszy, problem z tym ma jego właściciel ! Chce miec konia w formie, o cieszącej oko sylwetce - to zrozumiałe. Ale jeśli koń ma nadwagę, to - jak to ładnie kiedyś ujęła na swoim blogu Quantanamera: "Panaceum na okazały koński kałdun ? Są aż trzy: praca, praca i praca !", dodając słusznie, że "Jeśli chcemy wsiadać sobie w weekendy, czy od święta, to nie ma szans, żeby sylwetka konia stała się smukła i atletyczna. (...) Dlatego zanim się wpadnie na genialny pomysł, żeby obcinać koniowi jedzenie, żeby nie wyglądał jak źrebny, należy zadać sobie pytanie, czy umiemy prawidłowo pracować z koniem oraz – czy mamy na to czas". I mądrze gada ! Idealnie byłoby, gdyby koń nie dźwigał na grzbiecie więcej niż 15% swojej masy, co w przypadku typowego wierzchowca klasy "Fuks" (czyli ok. 165 cm w kłębie i 600 kg wagi) oznacza balast rzędu 90 kg. I taki jeździec może wsiąść na konia idealnie zbudowanego. Ale jeśli koń ma 40 kilo nadwagi, to dla jeźdźca zostaje zaledwie 50, a to oznacza wątłą nastolatkę, ewentualnie skoczka narciarskiego. Jeśli jednak chce się odchudzić zwykłego, zdrowego zwierzaka, nie powinno się mu ograniczać dostępu do paszy objętościowej w tak drastyczny sposób, to jest: niemal całkowicie, przy pomocy kagańca. Ograniczyć - owszem, ale nie radykalnie ! A jeśli ktoś sądzi, że koń w kagańcu tak, czy siak zawsze zdoła sporo skubnąć, to jest w błędzie. Redukcja dawki siana do symbolicznej spowoduje co najwyżej wrzody (ubytki w błonie śluzowej) żołądka z wszelkimi tego dalszymi konsekwencjami.

Część osób argumentuje, że trzeba kaganiec zakładać koniom z tendencją do ochwatu po spożyciu dużej ilości świeżej trawy. "Mając do wyboru: boks czy padok bez możliwości jedzenia trawy - na pewno lepiej wybrać padok + kaganiec." Pozwalam sobie jednak nie zgodzić się z tym - tzn. nie z samą ideą ograniczania trawy, co ze sposobem realizacji. Dlaczego ? Zacznijmy od przypomnienia pojęć pierwotnych: duży teren z bujną, gęsta trawą to nie padok, to pastwisko ! Padok to ogrodzony plac służący do swobodnego poruszania się zwierząt. Padok to nie hektary, więc nie ma szans na trawę - albo zostanie błyskawicznie zjedzona, albo szybko ze szczętem zdeptana. Wypuszczanie koni na cały dzień na taki właśnie gruntowy lub piaszczysty padok przy stosowaniu odpowiednich dawek siana - to jest sposób na kontrolę ilości pobranej paszy i tym samym sosób na wpływanie na masę konia. Nie kaganiec. A przy okazji: puszczanie konia w kagańcu na trawę jest też bez sensu z dwóch powodów. Pierwszy to ekonomiczny: koń nie zje, za to skutecznie zniszczy kopytami ruń. Drugi jest weterynaryjny: źle dobrany, niewłaściwie założony i nie trzymany w higienie kaganiec, zakładany na wiele godzin, może być powodem takiego oto stanu rzeczy:...



Jedna z firm reklamuje "kaganiec pastwiskowy" - to jest: taki z małą dziurką w rodku, przez który koń ma niewielką szansę wciągać trawę "po źdźbełku". Ale moim zdaniem to oksymoron, podobnie jak "piwo bezalkoholowe", czy np. "schabowy sojowy" ! Pastwisko to jadłodajnia konia - stosować kaganiec na pastwisku to tak jakby głodnemu człowiekowi dać w restauracji dziurawą łyżkę, jednocześnie podtykając pod nos miskę aromatycznej zupy. Koń ma nie jeść trawy ? To nie wypuszczaj go na pastwisko, niech spędza dni na wybiegu, podskubując odpowiednio dobraną porcję siana, ewentualnie trawę mu koś i podawaj codziennie po trochu. "Może też posłuzyć, kiedy koń obgryza derki, ochraniacze" - owszem, kupią go ci, którzy nie mając pojęcia o dobrostanie konia wypuszczają go na wybieg w kokonie z derki i ochraniaczach na nogach...



To prawda, że wielu producentów reklamuje kaganiec jako narzędzie do ograniczania dostępu do trawy. Co jednak ciekawe, zwykle piszą, że dzięki takiemu "zamordyzmowi" udaje się ograniczyć jej ilość do ok. 50%, choć ta liczba jest - mówiąc kolokwialnie - "z czapy". Każdy koń powinien dziennie pobierać włókno w ilości ok. 1-1,5% własnej masy ciała, a kaganiec może to zbyt skutecznie uniemożliwić. W 2005 roku cztery młode konie zostały wykorzystane w badaniu ilości pobieranej trawy. Wypadano je codziennie przez 6 godzin, skanując co 5 minut ich zachowanie (jedzenie, odpoczynek itd.) Na koniec wypasu koniowi oferowano stałą liczbę ugryzień z ustandaryzowanego kawałka runi, badając głębokość zgryzienia, masę, powierzchnię i objętość pobranej trawy, badano także masę samego konia przed wypasem i po jedzeniu. W taki sposób określono "efektywność pyska" w wersji bez kagańca i z kagańcem. Okazało się, że kaganiec bezpośrednio wpływa na ilość zużywanej trawy w wyższym, niż myślano, stopniu, to jest: ogranicza ilość do zaledwie ok. 15% w stosunku do wersji "gołej". W roku 2011 podobne badania z podobnym wynikiem przeprowadziła Annette Longland. Wg jej badań wypas swobodny (bez kagańca) przez 3 godziny dziennie pozwalał na pobranie trawy w ilości ok. 0.8-1% masy konia (czyli: 2/3 dawki dziennej), a wypas w kagańcu w tym samym czasie - tylko 0.14%, czyli aż 7-krotnie mniej ! Obawa o wystąpienie wrzodów wydaje się więc być najzupełniej zasadna.

Wyniki te przy okazji są potwierdzeniem tego, co wiadomo od zawsze: z punktu widzenia ekonomiki nie ma uzasadnienia trzymanie koni na pastwisku dłużej niż 2-3 godziny, gdyż w tym czasie zaspokoją swoje potrzeby pokarmowe, a potem już tylko będą niszczyć trawę kopytami, szukając co smaczniejszych kąsków na deser.

National Equine Welfare Council konkluduje: "redukcji wagi powinno się dokonywać przez odpowiednią kombinację diety i ćwiczeń." Samo stosowanie kagańca jest pójściem na łatwiznę. NEWC zwraca także uwagę na kilka zagrożeń związanych z kagańcami: otarcia, gromadzenie się w nich piasku i pyłu, zmiany w uzębieniu wymagające kontroli, czy wreszcie "frustracje" koni związane z niemożnością swobodnego jedzenia, co rzutuje na ich psychikę. NEWC nie neguje stosowania, natomiast zaleca bardzo daleko idącą ostrożność, stopniowe wdrażanie konia do chodzenia w kagańcu oraz stały monitoring. Nawet co bardziej rozsądni producenci i sprzedawcy zalecają kaganiec w zasadzie przede wszystkim koniom ze skłonnościami do ochwatu, gdzie potrzeba ograniczenia ryzyka choroby jest ważniejsza od niedogodności i ryzyk związanych ze stosowaniem tego sprzętu. Niektórzy piszą wprost: "Mniej radykalnym rozwiązaniem, które da podobny efekt, jest ograniczenie dostępu do paszy przez ograniczanie czasu wypasu pastwiska. Po prostu ogranicz czas do 2 godzin dziennie lub mniej" - i to jest jak sądzę najrozsądniejsze podejście do sprawy.





Zródła:

http://dengie.com/friendly-feed-advice/using-a-grazing-muzzle-to-control-grass-intake/
http://www.hygain.com.au/horse-candidate-grazing-muzzle/
Longland, AC., Barfoot, C. and Harris, PA. (2011) The effect of wearing a grazing muzzle vs not wearing a grazing muzzle on pasture dry matter intake by ponies. Journal of Equine Veterinary Science. 31. Str. 282-283.
Glunk, E., Sheaffer, C., Hathaway, M. and Martinson, K. (2014) Interaction of grazing muzzle use and grass species on forage intake of horses. Journal of Equine Veterinary Science. 34. (7). Str. 930-933.