Na moje dywagacje pt. "Co by tu jeszcze napisac na stronkę" jedna z naszych konikowych znajomych podrzuciła mi swego czasu
kilka interesujących ją tematów. Jednym z nich były "kamizelki powietrzne", czyli kamizelki, które zachowują się jak poduszki
powietrzne w samochodzie, czy też jak współczesne kapoki żeglarskie. Takie kmizelki są zaprojektowane w ten sposób, by w stanie
"utajonym" jak najmniej krępować ruchy, po prostu by użytkownikowi nie przeszkadzać. Natomiast pociągnięcie za sznurek sprawia,
że następuje wyszarpnięcie zawleczki z gniazda, a uwolniona od tej zawleczki iglica przebija plombę naboju ze sprężonym dwutlenkiem
węgla i błyskawiczne (rzędu 0,2-0,05 sekundy, zależnie m.in. od wielkości) napełnienie gazem komór. Takie "osobiste airbagi" mają
oczywiście chronić przed uderzeniami wynikającymi z upadku z konia - przede wszystkim o ziemię, a w szczególnych przypadkach także
o inne przeszkody oraz o nogi konia, pod którym jeździec mógłby się po upadku znaleźć.
Różnice pomiędzy kamizelką żeglarską a jeździecką są dwie. Po pierwsze: żeglarska napełnia się "ręcznie", gdy jej posiadacz sam
pociągnie za sznurek lub automatycznie w zetknięciu z wodą. W jeździeckien natomiast jest tylko sznurek, którego koniec trzeba
po zajęciu miejsca w siodle do tegoż siodła przyczepić. Spadający z konia delikwent swoim ciężarem napina linkę, doprowadzając
do przebicia naboju i napełnienia się kamizelki. Druga zaś różnica jest taka, że w kamizelkach żeglarskich dąży się do utrzymania
głowy nad wodą i ciała klatką piersiową ku górze, stąd komory z gazem są na piersiach i karku człowieka; w jeździectwie zaś kamizelka
ma chronić kręgosłup, w drugiej kolejności żebra i wreszcie całą resztę tułowia jeźdźca, więc komory położone są zawsze: na plecach
(sięgając aż tam, gdzie owe plecy kończą swą szlachetną nazwę), a także po bokach i na brzuchu. Są i takie, w których konstrukcji
uwzględniono nawet ochronę tyłu głowy. Komór jest po prostu więcej no i są nieco bardziej wytrzymałe mechanicznie na uszkodzenia,
jakie mogłyby się przytrafić przy upadku na coś ostrego, np. kamień.
Jak to działa w praktyce, widać świetnie na
tym filmie w
zwolnionym tempie. Amazonka wyrzucona podczas wyłamania z siodła już po ułamku sekundy, będąc w najwyższym punkcie "jeździeckiej
krzywej balistycznej" już ma napełnione komory i ląduje (w miarę) bezboleśnie. Natomiast
trzeci film - to taki lekki paradoks - pokazuje ciekawą cechę: kamizelki spełniają najlepiej swoją rolę wtedy,
gdy upadek jest całkowicie niekontrolowany. Doświadczony jeździec czując problemy stara się nie spadać, lecz raczej zsuwac z konia,
czepiając się, czego tylko się da i nie puszczając przy tym wodzy, przez co tak, czy siak. w kamizelce, czyh bez ląduje stosunkowo
"nieinwazyjnie", a napełniająca się gazem kamizelka często nie jest prawie wczle zaangażowana w ochronę ciała. To analogicznie trochę
tak, jak w samochodach: czy stukniemy w drzewo lekko, czy bardzo mocno, to poduszka powietrzna zawsze się otworzy - nie ma jednak co
płodzić teorii, że nie potrzebnie się otwarła przy 30 km/h, bo pewnie i tak by się nic nikomu nie stało. Otwarła się, bo tak było
trzeba, na wszelki wypadek.
Modeli, marek, kolorów i fasonów kamizelek jest multum. Są zapinane na rzepy, taśmy i zamki błyskawiczne. Są wykonane z naprawdę
najrozmaitszych tkanin. Mają najróżniejsze kroje i producenci prześcigają się w udowadnianiu potencjalnym nabywcom, że to akurat
ich model, krój, czy krótszy o 0,1 milisekundy w porównaniu z konkurencją czas napełniania się kamizelki to rzeczy kluczowe dla
zdrowia,a kto wie, czy i nie życia jeźdźca. Rozmaite
filmy
reklamowe pokazują spektakularne i widowiskowe upadki (zwłaszcza podczas konkurencji WKKW), podczas których "glebiący" jeździec
upada dzięki kamizelce miękko, a po upadku wstaje jak gdyby nigdy nic. Oczywiście kamizelka nie zawsze to zapewni - nie ma np.
idealnego zabezpieczenia w sytuacji, gdy po nieudanym skoku przez przeszkodę leżącego na siemi człowieka koń przygniecie całym
swoim końskim jestestwem... Nie ochroni też przed sytuacją, gdy jeździec odruchowo próbując amortyzowac upadek rękami wybije sobie
rękę w którymś ze stawów. Niemniej jednak jest to dobra ochrona dla wszystkich - i dla "ekstremalnych" WKKW-istów, i dla dzieciaków,
którym upadki przydarzają się częściej, niż jeźdźcom bardziej doświadczonym, czy po prostu tym, któzy znają dobrze swoje wierzchowce.
Jakie są minusy wynalazku ? Małym minusem jest to, że mimo wszelkich starań producentów nie uda się uciec od lekkiego dyskomfortu
oraz nadmiaru ciepła (zwłaszcza w letnie dni). Dużym jest cena, oscylująca obecnie między 2 a 3,5 tysiąca złotych. Moim zdaniem cena
ma się nijak do kosztów wytworzenia, to jest po prostu naciąganie ludzi. Natomiast jeśli masz odpowiednie zasoby w portfelu, to na
pytanie, czy warto kupić, musisz sobie sam odpowiedzieć. To znowu tak jak przy kupnie samochodu: czy kupisz drogie auto wyposażone w
najrozmaitsze systemy bezpieczeństwa "na wszelki wypadek", czy wolisz tańsze z zabezpieczeniami w wersji "minimum minimorum wymagane
prawem", skoro 99,99% jazd w roku to przejazdy po kilka kilometrów do pracy, czy sklepu, gdzie prawdopodobieństwo naprawdę poważnego
wypadku silnie dąży do zera ? Ja nie chciałbym za TAKIE pieniadze kupować tej kamizelki - i to właśnie jest źródło podtytułu tego
tekstu. Natomiast powiedzmy też coś innego: każde zabezpieczenie jest dobre, jeśli jest skuteczne, a kamizelka pod tym względem jest
ok. Ale prawdą jest też, że żadne patenty raczej nie zastąpią umiejętności, doświadczenia i zdrowego rozsądku. Stosujmy więc na sobie
zabezpieczenia w ilości przede wszystkim dostosowanej do warunków jazdy i swoich możliwości. Oby brak zabezpieczeń nigdy nie był dla
nikogo powodem tragedii, oby nadmiar zabezpieczeń nie sprawiał, że jeździec będzie wyglądał jak "Bibendum", maskotka firmy Michelin.
Amen.
Zródła:
brak