Każda chyba nacja ma swoje sławne, urastające do rangi symboli zwierzęta, a wśród nich konie.
Starożytni Rzymianie mieli Incitatusa, Polacy - Kasztankę, a Amerykanie ? Takich słynnych koni
w swych dziejach mają sporo, zwłaszcza w dziejach kolonizacji Dzikiego Zachodu i Wojny Secesyjnej.
Był to (pomijając zawirowania Wojny) okres bardzo szybkiego rozwoju USA. Niestety ten rozwój
i dążenie do zajęcia nowych ziem na kontynencie odbywał się z całkowitym pominięciem interesów
Indian, którzy byli stopniowo wypierani coraz bardziej w głąb kontynentu. "Kupowano" od nich ziemię
za bezcen, zawierano traktaty, które później bez skrupułów łamano. A to wszystko w majestacie
ówczesnej konstytucji państwa, która Indian traktowała jak podludzi i nie dawała im tak naprawdę
jakichkolwiek praw. Biali Amerykanie bezprawnie, a często wręcz siłą osiedlali się na ziemiach
Indian, a przy tym zwykle traktowali ich z totalną pogardą. Indianie ustępowali, ale zdesperowani
w końcu zaczęli walkę "o swoje". Doszło do kilku powstań i wojen w latach 1862 i 1866-68. Biali
rozprawiali się z tubylcami krwawo, traktując ich jak morderców i zbrodniarzy. I choć te walki
zakończyły się traktatem pokojowym z plemieniem Dakota, który "na zawsze" gwarantował im Góry Czarne,
to spokój trwał krótko. Już kilka lat później odkryto tam złoto - rozpoczęła się kolejna, bardzo
intensywna fala osadnictwa i towarzyszących jej potyczek. Starcia przerodziły się w roku 1876
w kolejny konflikt, w którym na czele zjednoczonych plemion Dakota, Czejenów i Arapaho stanął Sjuks -
słynny wódz Siedzący Byk. Prawą ręką wodza był równie słynny Szalony Koń. Amerykanie postanowili
wysłać przeciw nim ekspedycję karną. Jeden z oddziałów pod wodzą generała Crooka starł się z Indianami
po raz pierwszy nad rzeką Rosebud w trwającej - co było na Dzikim Zachodzie niezwykłe - aż 6
godzin bitwie. Bitwa nie była zbyt wielka i pozostała nierozstrzygnięta, ale wyraźnie opóźniła
pochód Crooka i jego połączenie się kilka dni później z 7 Pułkiem Kawalerii USA dowodzącego nim
w tej wyprawie generała Georga A. Custera.
Generał Custer tak naprawdę nie był generałem. Podczas Wojny Secesyjnej dosłużył się wprawdzie
tego stopnia, ale po jej zakończeniu dokonano "redukcji etatów" i ostatecznie pozostawiono go
w stopniu podpułkownika. Był znany z błyskotliwygo dowodzenia, silnej osobowości i zdolności
przywódczych nie tylko w kręgach wojskowych - często jego nazwisko pojawiało się w gazetach.
O to sam zresztą starannie dbał, zabierając ze sobą dziennikarzy czy to na manewry, czy na wyprawy
wojenne. Niestety generał był wielkim, zaciekłym, wręcz fanatycznym wrogiem Indian. Gdy więc 25
czerwca dotarł na czele swej kawalerii do rzeki Little Bighorn i zobaczył ich wielki obóz, szybko
zdecydował się zaatakować. Podzielił oddział na trzy części, które miały okrążyć obóz. Dwoma
grupami dowodzili major Marcus Reno i kapitan Frederick Benteen, trzecią - on sam. Dowódcy obu
grup nie docenili jednak liczebności Indian oraz tego, że wojownicy byli mocno uzbrojeni (bardzo
wielu z nich prócz tomahawków, łuków i dzid miało broń palną, czasem nawet jej nowe modele). Widząc
obóz pełen kobiet i dzieci żołnierze byli święcie przekonani, że wojownicy wyjechali na polowanie.
Tymczasem ci po prostu siedzieli sobie w namiotach, dopiero szykując się do łowów. Brak należytego
rozpoznania zemścił się okrutnie. Nieudana próba ataku kawalerzystów skończyła się ich odwrotem
przez rzekę i została okupiona sporymi stratami. Grupy Reno i Benteena zorganizowały wspólną obronę
na jednym ze wzgórz.
Komancz (Comanche)
Gdy nadciągnął Custer, zdał sobie sprawę z przewagi liczebnej Indian. Postanowił wówczas pojmać
indiańskie kobiety i dzieci i gnać ich przed kawalerią w charakterze żywej tarczy (robił tak już
wcześniej). Tym razem jednak ten niehumanitarny fortel się nie powiódł przez przypadek - podczas
przygotowań do tego manewru konie Custera ugrzęzły w błocie, a Indianie Szalonego Konia na ten widok
zaatakowali. Custer zarządził odwrót na inne pobliskie wzgórze, jednak Indianie nie dali im wytchnąć.
Strzelali stale ze strzelb i łuków, spłoszyli także wojskowe konie, które uciekły, unosząc w jukach
wojskowe zapasy amunicji. Reno i Benteen zajęci własną walką nie mogli przyjść Custerowi z odsieczą.
Indianie szybko powiększali swą przewagę, nie oszczędzali przy tym żołnierzy, dobijając rannych albo
często skalpując ich żywcem. Żołnierze zdawali sobie sprawę z nieuchronności klęski, niektórzy widząc
los rannych kolegów popełniali samobójstwo. Custer zarządził w desperacji zastrzelenie części swoich
koni tak, by z ich ciał powstała barykada - niewiele to jednak dało. Gdy przy życiu pozostało około
30 żołnierzy, Indianie rozpoczęli walkę wręcz. Nie ocalał nikt, sam Szalony Koń osobiście zabił kilku
kawalerzystów. Zginął sam Custer, zgineli też służący wraz z nim jego dwaj bracia, szwagier i bratanek.
Legenda mówi, że jedyną istotą, która z tego pogromu ocalała, był... wosjkowy koń zwany Komanczem
(Comanche).
Komancz najprawdopodobniej był mieszanką mustanga i konia rasy morgan. Był niezbyt wysokim (15 dłoni,
czyli ok. 152 cm w kłębie) gniadym wałachem. Został kupiony dla Armii Stanów Zjednoczonych przez
kapitana Mylesa Waltera Keogha w roku 1868 w St. Louis w stanie Missouri. Zapłacono za niego 90 dolarów,
co wówczas było wysoką kwotą. Po kupnie został wysłany do Fort Leavenworth w Kansas. Komancz miał
pozostawać do wyłącznej dyspozycji kapitana jako koń bojowy. Imię zdobył w tym samym roku podczas
walki z Komanczami w Kansas, gdy trafiony strzałą w zad nie spłoszył się, lecz pozwolił Keoghowi
kontynuowac walkę. Imię było więc uhonorowaniem dzielności zwierzęcia. Koń później niejednokrotnie
otrzymywał w walkach rany, jednak za każdym razem wykazywał się taką samą wielką dzielnością
i wytrzymałością.
Kapitan Myles W. Keogh
W bitwie pod Little Bighorn Komancz był już koniem-weteranem, mającym 21 lat. Kapitan Keogh zginął
jako jeden z ostatnich - upadł na ziemię razem ze swoim wierzchowcem po postrzale w lewe kolano. Kula
przebiła nogę i raniła konia w bok. Ranne zwierzę w ciężkim stanie dwa dni później znalazł w pobliskim
wąwozie sierżant DeLacey. Nastąpiła wóczas rzecz niezwykła: konia zdecydowano się... leczyć ! Taki
sentyment było to coś naprawdę wyjątkowego w czasach, gdy na Dzikim Zachodzie mustangów było w bród
i niejednokrotnie cena przyzwoitego siodła kilkakrotnie przewyższała wartość przeciętnego wierzchowca !
Komancz w bitwie otrzymał w sumie aż 7 ran, głównie od kul: 4 na klatce piersiowej, po 1 na każdej tylnej
nodze i jedną przy kopycie. Na miejscu wyciągnięto mu 3 kule, po czym przetransportowano go do Fort
Lincoln, gdzie poddano troskliwej opiece. Czwartą kulę wyciągnięto dopiero w roku 1877. Pełna
rekonwalescencja trwała długo. Po powrocie do zdrowia wierzchowiec przeszedł z honorami na emeryturę.
Komancz po walce
10 kwietnia 1878 roku pułkownik Samuel D. Sturgis, dowódca 7 Pułku Kawalerii USA i były przełożony
generała Custera wydał następujący rozkaz:
"(1.) Życzliwe traktowanie i zapewnienie komfortu koniowi znanemu jako 'Komancz", będącemu jedynym
żyjącym świadkiem krwawej tragedii 25 czerwca roku 1876 pod Little Bighorn, powinny być przedmiotem
szczególnej dumy i dbałości ze strony każdego członka 7 Oddziału Kawalerii, jego życie powinno być
chronione w najwyższym stopniu. Rany i blizny, jakimi jest pokryty, mówią bardziej wymownie, niż słowa,
o jego życiu i desperackiej walce przeciwko przytłaczającym siłom w tragicznym konflikcie i o bohaterskim
sposobie, w jaki wszyscy [żołnierze] odeszli tamtego fatalnego dnia.
(2.) Oficer dowodzący I Kompanią zapewni koniowi specjalną, wygodną stajnię i to, że nie będzie on
używany do jazdy przez nikogo, w żadnych okolicznościach, ani że nie będzie użyty do żadnej innej pracy.
(3.) Dalej, przy wszystkich okazjach ceremonialnych z udziałem formacji konnej, [Komancz] będzie
osiodłany, okiełznany i ubrany w żałobę szedł w paradzie wraz z regimentem, prowadzony przez kawalerzystę
I Kompanii."
Komancz na emeryturze
Tak też się stało. Komancz powróciwszy do zdrowia stał się maskotką regimentu, zapewniono mu dożywotnio
emeryturę w bardzo dobrych warunkach, prowadził parady wojskowe. Stał się do tego stopnia sławny, że
jeden z reporterów "Bismarck Tribune" przeprowadził nawet z nim wywiad ! Oczywiście na pytania odpowiadał
opiekujący się zwierzęciem kawalerzysta Farrier John Rivers, niegdyś podwładny Keogha, który troskliwie
dbał o całą narosłą wokół konia legendę. Prawda bowiem - jak pokazały późniejsze badania jednego
z amerykańskich historyków - była troszkę inna: tak naprawdę bitwę przeżyło kilkadziesiąt koni 7 Pułku,
a także... pułkowy buldog. Wiele koni musiało jednak zostać dobitych. Komancz miał po prostu szczęście -
trafił na kogoś, kto z empatii, sentymentu do zwierzęcia lub szacunku do jego poległego właściciela
zdecydował się nim zająć.
W czerwcu 1879 roku wraz ze swym oddziałem Komancz został przeniesiony do Fort Meade, w 1887 - do Fort
Riley, Kansas. Tak, jak Incitatus Kaliguli został senatorem, tak Komancz otrzymał honorowy tytuł
"Drugiego Oficera Dowodzącego". Choć niezbyt rosły, ujmował ładnym pokrojem i wrodzoną łagodnością.
Podobno żołnierze tak go lubili, że często dzielili się z nim swoim przydziałowym piwem... Padł w 1890
roku, a po jego śmierci oddano mu honory wojskowe (był to jeden z zaledwie 2 koni w historii USA, które
tak uhonorowano; drugim był Black Jack). Jego ciało wypchano i dziś stoi w wielkiej gablocie Uniwersytetu
w Kansas.
Komancz - obecnie
Rumakowi oddano honory, lecz niestety nie doceniono odwagi Indian, którzy pod Little Bighorn bronili
swojej wolności. Wybicie do nogi całego oddziału kawalerii było pogromem nadzwyczaj spektakularnym,
więc po bitwie w całych Stanach zapanowała wielka antyindiańska histeria. Starcia zbrojne trwały
jeszcze prawie 15 lat i skończyły się pogromem Indian z 29 grudnia 1890 roku pod Wounded Knee, gdzie
żołnierze rozstrzelali z karabinów maszynowych kilkaset kobiet i dzieci Dakotów, a pozostałych przy
życiu zamknięto w rezerwatach. W tej bitwie zginął też ostatni opiekun Komancza - Gustave Korn.
Zródła:
http://custerlives.com/custer4.htm
http://en.wikipedia.org/wiki/Comanche_%28horse%29
http://www.friendslittlebighorn.com/Comanchelonesurvivor.htm
http://news.webshots.com/photo/2851333770075437549amyxAE
http://www.custermuseum.org/Comanche.htm
http://horseandman.com/people-and-places/the-famous-horse-comanche/