"Toy Story"



czyli: o zabawce nad zabawkami

"Konik - z drzewa koń na biegunach
zwykła zabawka, mała huśtawka, a rozkołysze, rozbawi
Konik - z drzewa koń na biegunach
przyjaciel wiosny, uśmiech radosny, każdy powinien go mieć"



Chyba każdy z nas słyszał tą śpiewaną przez Urszulę piosenkę, nieprawdaż ?...



Bujany koń na biegunach to zabawka w kształcie - a jakże - konia, przymocowanego do dwóch wygiętych w łuk profili, zwanych biegunami. Prawdopodobnie wyewoluował ze zwykłej, dziecięcej kołyski na biegunach i konia-zabawki na kołach. Koń bowiem, jako nieodłączny element życia codziennego od tysiącleci był oczywiście naturalnym motywem, wzorem do wykonania dawnych zabawek dla chłopców. Mali chłopcy mogli dzięki temu naśladować mężczyzn w zabawie w konne gonitwy, polowanie, czy wojnę. Taka forma zabawy była bardzo wówczas zalecana - jak miał napisać król Jakub I Angielski do swego syna: "Najbardziej zacne i chwalebne z zabaw, w jakie możecie się bawić, są gry i zabawy na końskich grzbietach".



Pierwsze "sztuczne" konie, których można było dosiadać, pojawiły się prawdopodobnie jeszcze przez XV wiekiem. Początkowo miały całkiem proste grzbiety, lecz z czasem pojawiły się "zaawansowane" modele z wygiętymi szyjami i kółkami u nóg. Zabawne jest to, że choć wyglądają na zabawki dla starszych dzieci, nie jest tak do końca pewne, że faktycznie były to tylko wyłącznie zabawki, czy może także np. sprzęt treningowy do nauki... Koń-zabawka na biegunach natomiast pojawił się gdzieś około XVII wieku. Jeśli nawet były wymyślone wcześniej - nie ma po tym żadnych śladów. Nie wiadomo też, kto wpadł na pomysł zgrabnego połączenia w jedno kołyski, konia na kółkach i ówczesnego siodła turniejowego o wysokich łękach. Do końca XIX wieku koniki na biegunach wykonywali lokalni rzemieślnicy, a ich wygląd i wykończenie nawiązywało oczywiście do wojska. Były to pojedyncze zabawki, wykonywane pojedynczo. Dopiero pod koniec XIX wieku podjęto ich produkcję seryjną.

Najstarszym egzemplarzem jest koń króla Karola I. Zachowane sprzed stuleci koniki składają się zwykle z dwóch gładkich, wygiętych łódkowato desek połączonych siedziskiem na prostych nogach, do którego dołączano rzeźbioną końską głowę i szyję. Nierzadko był też dodawany ogon i niekiedy dwie podpórki pod stopy. Ta prosta konstrukcja była bardzo praktyczna. Jako wzorzec konstrukcji była używana aż do XIX wieku w tańszych modelach. Niekiedy dolne partie były malowane, nierzadko w motywy ludowe, a nawet we wzór przypominający to, co się widzi pod nogami siedząc w siodle.



Popularność zabawki rosła, a sama ona stawała się coraz bardziej "zaawansowana technicznie". Wykończenie było coraz staranniejsze (zwłaszcza rząd konia), nogi konia były obrobione "na okrągło", a o ile głowa i ciało były zwykle robione z sosny, o tyle nogi - z mocniejszego drewna bukowego. Choć początkowo konie miały dość ciężki, toporny wygląd i strukturę, z czasem zaczęły być bardziej eleganckie, na smuklejszych nogach, z ociosanymi na kształt kopyt końcami. To zresztą było odzwierciedlenie trendu ze świata rzeczywistego, w którym rosło zapotrzebowanie na konie lżejsze, typowo wierzchowe (w owych czasach rozpoczął się import do Anglii koni arabskich, a polowania z końmi stały się bardzo popularne. Konie na biegunach nabrały sylwetki konia wyścigowego, zaczęły mieć obniżoną głowę i wyciągnięte w biegu nogi. Te zabawki bywały całkiem niezłym sprzętem treningowym - mały jeździec łatwo bywał wyrzucony z siodła, jeśli "jeździł" niepoprawnie.

Konie na biegunach wykonywane były zwykle z drewna, w kilku częściach, łączonych kołkami i następnie pokrywanych cienką warstwą gipsopodobnej masy. Koń był malowany zwykle na szaro w cętki, aczkolwiek pokrywano je też skórami cięlęcymi lub jelenimi. Bieguny często malowano na kolor trawy. Pysk był malowany, choć czasem też zabawce wstawiano szklane oczy. Siodła i wodze były skórzane, a strzemiona - metalowe; dzieciak mógł więc zająć odpowiednią, jeździecką pozycję. Grzywy i ogona nie rzeźbiono, lecz zwykle robiono z autentycznego końskiego włosia, który po prostu był materiałem tanim no i dawał realistyczny efekt.



W XIX wieku rozwój handlu i transportu przy jednoczesnym wzroście poziomu życia spowodowały, że coraz więcej ludzi miało żywe konie, nie tylko do pracy, ale także dla przyjemności. Równolegle bardzo rozwinął się "przemysł" konikowych zabawek, a producenci szukali coraz to nowych na nie pomysłów. W samym tylko Londynie w roku 1877 było 11 producentów koni na biegunach ! Konie na biegunach służyły nie tylko do zabawy - były np. stałym wyposażeniem przedszkoli, a także każdego zakładu fotograficznego, robiącego dzieciakom zdjęcia.

Zmieniał się też wygląd samych koników. Na końcach biegunów można było mocować siedzenia lub koszyki, tworząc dziecięcą huśtawkę. Bieguny można było zamieniać na kółka i ciągnąć dziecko za sobą, jak na sankach. W USA Benjamin Crandall z synami zasłynął tworząc wiele nowych odmian konika, np. konia wykonującego ruchy raczej skaczące, niż bujające. Z kolei model "Shoo-Fly" Jesse Crandalla z roku 1859 stanowił jakby bardzo niskie krzesełko, czy fotelik z obrzeżami na dośc płaskich biegunach, przez co była to zabawka bezpieczna, idealna dla młodszych dzieci.



Inną duża innowację wprowadził Philip Marqua z Cincinnati, który około 1880 roku zamontował konia na metalowych belkach, dzięki czemu ten, podwieszony niczym huśtawka, bujał się nie niszcząc podłóg (co było poważnym problemem "klasycznych" koników).



Oprócz koników bujanych pojawiły się też inne konikowe zabawki "dosiadane". W połowie XIX wieku pojawiły się pierwsze rowery, zwane wówczas z francuska welocypedami. Ich odmiana trzykołowa, zwana "tricyklem pedałowym" stała się zabawkowym hitem. A że wielu producenów zabawek produkowało nie tylko konie na biegunach, ale i tricykle, więc wystarczyło tylko połączyć te 2 zabawki - i powstawał "konikorowerek", którym dzieciak mógł sobie pojeździć.



Konie na biegunach występują licznie w muzeach zabawek i muzeach etnograficznych. Ale nie tylko. Obecny świat koników na biegunach ma się całkiem dobrze. Współcześnie nadal produkuje się je w produkcji seryjnej, choć oprócz tych z drewna są i plastikowe, a skórę i włosie zastąpiły tworzywa sztuczne. Wytwarza się je także metodami tradycyjnymi, rzemieślniczo, jako rękodzieło. W Polsce - głównie na Żywiecczyźnie, a także w Kieleckim Ośrodku Zabawkarskim. W świecie pokemonów, "transformersów", gier komputerowych i rozmaitych elektronicznych gadżetów te koniki cieszą się stałym powodzeniem. Iluzja galopu, jakiej się doświadcza powoduje, że są one wręcz kultowe i jako symbol (choćby w powyższej piosence) wręcz nieśmiertelne. Zaskakująco wiele jest (np. na Allegro) ofert sprzedaży fabrycznie nowych koników na biegunach. Są oferty - a zatem jest rynek, są chętni do kupna. Czy to tylko nostalgia współczesnych rodziców i dziadków za dawnymi czasami ? Oj, chyba nie - po prostu konik na biegunach, ta "zwykła zabawka, mała huśtawka" gwarantuje, że rozkołysze, rozbawi i wywoła uśmiech radosny !



P.S. I jeszcze wyszperane ciekawostki:

1) Jak podaje Księga Rekordów Guinnessa, największym bujającym się koniem na biegunach był drewniany, ręcznie rzeźbiony koń będący w posiadaniu Cindy i Lesliego Hartness z Kalifornii. Został on wykonany w roku 2000, ma 2.32 metra wysokości i masę ponad 544.3 kilograma. To oczywiście zabawka, ale chyba nie tylko dla dzieci - na tym gigancie mogą się naraz bujać nawet 4 dorosłe osoby ! Rekord ten jednak został pobity 19 lipca 2004 roku - Yuko Sasaki zaprezentował konia o wymiarach 4,8 * 4,8 m * 2,7 m. Koń był tak naprawdę wykonany przez mieszkańców miasta Hanno w Japonii.



2) Natomiast największy na świecie nieruchomy koń na biegunach stoi w Gumeracha, w południowej Australii. Stoi przed tamtejszą fabtyką zabawek. Ma 18.3 metra wysokości i ma na sobie trzy platformy widokowe !



3) Koń na biegunach znalazł się nawet na polskim znaczku pocztowym z 1993 roku:



4) Istnieje taki kierunek w sztuce - dadaizm. Jest oderwany od tradycji, nonsensowno-absurdalny, oparty na nonsensie, chaosie i zupełnej dowolności. A że przypominał nieskładne i często nielogiczne zabawy dzieci gaworzących bez składu, bazgrzących bez celu po papierze, lub niszczących wszystko, co mają pod ręką, nazwano go słowem jednoznacznie kojarzącym się z dzieckiem właśnie, czyli dadaizmem - od francuskiego "dada", czyli... konika na biegunach.


Zródła:

http://www.vam.ac.uk/moc/collections/toys/traditional_toys/rocking_horses/index.html>
http://www.zabawki.com.pl/tools/drukuj.asp?ID=303
http://www.muzeumzabawek.eu/mziz/index.php?option=com_content&task=view&id=267&Itemid=95
http://www.therockinghorseguy.com/