O pewnych niezwykłych konikach



czyli: o konikach... morskich
(ze specjalną dedykacją dla Soni - na pamiątkę tegorocznych wakacji )


Sezon jeździecki anno domini 2009 ma się ku końcowi. Jesień za oknem, ba, nawet pierwszy atak zimy mamy już za sobą, przenieśmy się więc (przynajmniej myślami) do ciepłych krajów i porozmawiajmy o tamtejszych konikach. Konikach morskich.

Koniki morskie, zwane także pławikonikami, to robiące zawsze duże wrażenie zwierzęta. Mają charakterystyczny, "konikowy" kształt pyszczka, a wygięta szyja jeszcze to podobieństwo pogłębia. W dawnych czasach przypisywano im moc magiczną, uważano też, że są lekiem na wiele chorób. Ta wiara w uzdrowicielską moc przetrwała zresztą do dziś w medycynie dalekowschodniej: chińskiej, koreańskiej.

Mało kto na co dzień jest świadom tego, że koniki morskie to... ryby ! Ryby morskie, należące do tej samej rodziny, co występujące w naszym Bałtyku iglicznie i wężynki. Koniki morskie jednak wolą wody cieplejsze - wystęują wiec w wodach praktycznie wszystkich mórz pomiędzy 50-tymi równoleżnikami obu półkul, najliczniej w strefach tropikalnych oceanów, a niektóre także nawet w wodach słodkich. Najwięcej ich można spotkać na zachodnim wybrzeżu Atlantyku i wyspach Pacyfiku. Pławikoniki żyją w wodach płytkich, w wodorostach, wśród rafy koralowej lub lasów namorzynowych. Pod wodą często widuje się je zaczepione bardzo długim, pozbawionym płetw, chwytnym ogonem o gałązki roślin. Żywią się planktonem. Pobierają pokarm przez pyszczek, który jest przystosowany do intensywnego zasysania wody z przepływającym w pobliżu pokarmem. To ssanie jest tak silne, że daje się słyszeć towarzyszące mu odgłosy. Po wciągnięciu ze skrzeli wydobywa się charakterystyczna "mgiełka", przez co głowa konika sprawia wrażenie otoczonej obłoczkiem dymu. Konik jednak nie zasysa wszystkiego, zwykle najpierw chwilę przygląda się pokarmowi, obserwując go niezależnie poruszającymi się oczami. Nigdy natomiast pokarmu nie goni (bo sam pływa nie najlepiej), lecz czeka, aż ofiara sama podpłynie "na odległość skutecznego zassania". Koniki są "biernymi drapieżnikami", ale jednak przy tym potrzebują codziennie pochłonąć mnóstwo przepływających z prądem drobnych mięczaków i skorupiaków. Ich układ pokarmowy jest bardzo prosty. Nie mają zębów i nie mogą pokarmu rozdrobnić, nie mają też "klasycznego" żołądka, w którym pokarm byłby porządnie strawiony. Same też bywa często ofiarą, a że jako słabi pływacy nie miałyby szans na ucieczkę, więc w razie zagrożenia chronią się tylko w roślinności.



Koniki są rybami, więc oddychają skrzelami, umieszczonymi - jak to u ryb - wewnątrz ciała, za głową. Jednak skrzela różnią się kształtem od typowo rybich - tworzą coś w rodzaju kiści winogron i są małe, bo i większych nie trzeba z powodu "statecznego" trybu życia. Pławikoniki nie mają łusek. Ich ciało (mierzące od 1,5 do 35 cm długości) pokryte jest kostnymi, tworzącymi charakterystyczne pierścienie płytkami, z których wyrastają różnego kształtu, rozmiaru i koloru wypustki, kolce lub guzy. Najczęściej są ciemne, prawie czarne lub piaskowożółte, czasem z ciemniejszymi plamami. Ale właśnie: najczęściej, czyli nie zawsze. Koniki potrafią przystosować swój wygląd do otoczenia, a osobniki tego samego gatunku żyjąc w dwóch różnych miejscach mogą różnić się kolorem, kształtem, liczbą, wielkością i rozmieszczeniem kolców na ciele. Zmieniają kolor w trakcie zalotów, czy nawet w zależności od pory dnia. Ta cecha ułatwia im życie. Nie mając płetwy ogonowej do pływania używają płetwy grzbietowej, u większości innych ryb będącej tylko "statecznikiem". Do sterowania i utrzymania pionu służą im natomiast płetwy piersiowe. Takie nietypowe wykorzystanie płetw pozwala manewrować, ale nie pozwala rozwijać pod woda większych prędkości, a tym samym nie pozwala uciekać. A dzięki umiejętności modyfikacji cech swego ciała mogą lepiej ukrywać się przed napastnikami. Efektem ubocznym tej zmienności są kłopoty w określeniu, ile tak naprawdę istnieje gatunków koników morskich. Niektóre źródła podają, ze około 30-40, inne - że nawet 120. Nieraz okazuje się, że jakiś nowy gatunek okazuje się starym, tylko nieco odmienionym...

Bardzo ciekawe jest rozmnażanie się koników. Na czas godów i lęgu (a nawet dłużej) łączą się w pary. Partnerzy codziennie rano zbliżają się do siebie, zmieniają kolor i kręcic piruety wokół siebie przez kilka minut. Po porannym tańcu para rozdziela się i spędza dalszy dzień. Takie "potańcówki poranne" trwają przez całą ciążę i służą zasygnalizowaniu partnerowi gotowości do następnego zapłodnienia. Koniki bowiem w tym czasie dokonują zapłodnienia wielokrotnie, przy czym rytuał taneczny może się coraz bardziej komplikować i wydłużać (nawet do kilku godzin !). A w efekcie zapłodnienia w ciążę zachodzi... samiec ! Dorosły samiec ma bowiem torbę lęgową na brzuchu. Nie jest to tylko "pojemnik ze skóry", bardziej przypomina... macicę. Przy pomocy tzw. pokładełka samica składa jaja w torbie samca. Tam samiec je zapładnia, a jaja zagnieżdżają się w jej ściankach. Torba lęgowa jest wypełniona płynem łożyskowym, który dostarcza rozwijającym się maluchom tlenu i substancji odżywczych oraz odprowadza produkty przemiany ich materii. Ciąża trwa 2-4 tygodnie. Z czasem płyn łożyskowy zaczyna zawierać coraz więcej wody morskiej, co zabezpiecza małe koniki przed szokiem w momencie narodzin. Poród trwa do kilku godzin i odbywa się nocą. Zwykle jednorazowo rodzi się od 100 do nawet 200 maluchów, ale u małych gatunków może rodzić sie ich tylko kilka, a u dużych - nawet do 1.500 ! Młode koniki mają kilka mm długości i są całkiem samodzielne. Rodzice nie opiekują się nimi.



Mimo tak licznego potomstwa niektóre gatunki koników są zagrożone wyginięciem. Są bowiem masowo (i zazwyczaj nielegalnie, bo tylko 5 gatunków można łowić !) odławiane jako lek na choroby układu oddechowego (astmę), astmę, arteriosklerozę, choroby skórne, raka i impotencję oraz środek przeciwbólowy i nasenny. Coś w tym jest, bo podobno napar z konika morskiego działa jak narkotyk: uśmierza ból, wywołuje halucynacje. W większych zaś dawkach może trwale uszkodzic psychikę. Suszone koniki morskie są też pamiątką z "ciepłych krajów" i elementem ozdób. Odławiano ich do niedawna ogromne ilości (ponad 25 milionów rocznie !) Na szczęście kilka lat temu trafiły do tzw. Czerwonej Księgi Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody. Zostały określone limity połowów, a ilość odławianych koników morskich od tego czasu stale spada. Jest to jednak dopiero początek drogi - w oceanach dziś pływa ich aż o 70% mniej, niż przed zaledwie 50 laty.

Jak to trafnie powiedziano na jednej ze stron internetowych: "I tak wyłania nam się obraz jednego z większych dziwolągów na naszej planecie, będącego zlepkiem cech bardzo odległych od siebie zwierząt - głowa jak u konia, oczy i mimetyzm jak u kameleona, ogon jak u małpy i torba lęgowa jak u kangurów."

P.S. Najbliższymi krewnymi koników są tak zwane smoki morskie. Występują tylko w morzach wokół Australii i Tasmanii. Są większe od koników morskich, ich ich ogony nie są chwytne, a do zaczepiania się używają "liściopodobnych" narośli.



Zródła:

Zdjęcia koników morskich: Soniq
http://www.nowa-ama.pl/artyk_koniki_morskie.php, tekst: Piotr Gliszczyński
http://www.faunaflora.com.pl/teraz/teraz4.php, tekst: Joanna Zarzyńska
http://pl.wikipedia.org/wiki/Konik_morski