"Hej, hej, ułani, malowane dzieci"...



czyli: o szarżach kawalerii

Przy okazji pisania opracowanka nt. konnej artylerii "przytrafił" mi się taki oto mały artykuł "dygresyjny" a propos koni i wojny 1939 roku:

Przez dziesięciolecia istnieje w świadomości niemal nas wszystkich stereotyp wojenny polskiej kawalerii. Nieraz w filmach pokazujących te czasy widzi się hordę żołnierzy, galopujących konno z wyciągniętymi szablami w kierunku atakujących ich grup niemieckich czołgów. Jest to, niestety, stereotyp równie powszechny, co niemądry. Jakiż byłby sens ataku ułana z szablą na wielotonowe, opancerzone, poruszające się działo ?... Owszem, polska kawaleria wykonała kilka szarż w kampanii wrześniowej, ale nie na czołgi - choć bywało, że bywała przez czołgi zaskakiwana. Polska kawaleria walczyła używając taktyk piechoty, wyposażona w karabiny maszynowe, działka przeciwpancerne, a nawet działka przeciwlotnicze i karabiny przeciwczołgowe. Szabla i kopia miała być używana podczas walki na koniu, jednak do tego dochodziło rzadko. Rzeczywostośc ówczesna wyglądała bowiem w ten sposób, że konie kawaleryjskie służyły żołnierzom tak naprawdę głównie do przemieszczania się, docierania na pozycje bojowe. W kawalerii, która szła do walki, wyznaczeni żołnierze odprowadzali konie na tyły i rzadko podprowadzali je na pierwszą linię. Żołnierskie konie wierzchowe były więc podczas walk względnie bezpieczne. Konie artyleryjskie miały się niestety o wiele gorzej... Straty wśród nich były dużo większe. Do walki z bronią pancerną armaty musiały być podprowadzane na bliską odległość, aby mogły skutecznie strzelać. W tej sytuacji zaprzęgi były narażone na bezpośredni ciężki ogień niemiecki. Nieraz całe zaprzęgi zostały wybite, brakowało czasu na ich wymianę, żołnierze musieli pozostawiać armaty na polu walki. Sytuacji nie ułatwiały problemy z zaopatrzeniem. Ludność uciekała, drogi był zatłoczone, żywnośc dla ludzi i pasza dla koni nie docierały, konie chudły.

Ppłk Kamiński, dowódcza 2 Dywizjonu Artylerii Konnej wspomina odwrót z połowy września 1939 roku: "Ten stukilometrowy marsz, trwający około 40 godzin, był bardzo wyczerpujący zarówno dla ludzi jak i dla koni, gdyż zaopatrzenia prawie nie było. Zakupywana w nieznacznej ilości żywność dla ludzi i pasza dla koni podtrzymywała jako tako siły, jeżeli jednak idzie o konie, to ich wyczerpanie przerastało znacznie wyczerpanie ludzi. Dla ratowania zdolności marszowej baterii kazałem wyprządz konie ze znacznej części kolumny amunicyjnej i uzupełnić nimi zaprzęgi baterii, a pozostawione jaszcze zniszczyć. Konie nie nadające się do dalszego marszu kazałem oddać miejscowym gospodarzom." Pod koniec września z ok. 1200 koni 2 Dywizjonu połączonego z jedną z baterii artylerii konnej zostało ich 50.



A skoro o kawalerii mowa, to jeszcze parę wyczytanych, a chyba ciekawych informacji:

Orginalnym źródłem wspomnianego stereotypu ataku szablami na czołgi była zapewne drobna potyczka na Pomorzu, pod wsią Krojanty, 1 września. Pomorski Korytarz był broniony przez m.in. Pomorską Brygadę Kawalerii. Polacy byli niestety na z góry przegranej pozycji, mieli tylko opóźnić przejście wojsk niemieckich i przejść do odwrotu, który miał osłaniać płk. Mastalerz z 18. pułkiem ułanów i kilkoma pułkami piechoty. Gdy dywizje gen. Guderiana rozpoczęły atak, siły polskie zdołały dać opór do popołudnia, po czym zaczęły się wycofywać. Płk. Mastalerz miał rozkaz odpierać Niemców, głównie siłami swoich ułanów, nielicznej piechoty i kilku tankietek. Dwa szwadrony ułanów połączyły się, chcąc obejść Niemców i zaatakować ich od tyłu, jednak wieczorem napotkali batalion niemieckiej piechoty na otwartym terenie. Ułani przypuścili szarżę na nieprzygotowanego przeciwnika, nie ponosząc przy tym niemal żadnych strat. Jednak nagle pojawiły się niemieckie samochody pancerne, zadając Polakom bardzo duże straty. Pozostałości maszyn niemieckich i końskie zwłoki zostały następnego dnia sfotografowane przez włoskich korespondentów wojennych, a niemieccy żołnierze lekceważąco głosili, że Polacy w głupi sposób atakowali szablami i lancami czołgi sądząc, że te są z papieru (mit ten tak się zakorzenił, że nawet został zobrazowany przez Andrzeja Wajdę w filmie "Lotna"). Jednak fortuna kołem się toczy - jeszcze tego samego wieczora Guderian musiał interweniować, by zapobiec wycofywaniu się swej 2 Dywizji Zmotoryzowanej, naciskanej ponownie przez... niedobitki polskiego pułku, który stracił 60% swego stanu, a mimo to będąc 10-krotnie mniej liczny od niemieckiej jednostki skutecznie zmuszał ja do odwrotu.

Cóż, owi włoscy korespondenci, jak to Włosi, mieli pociąg do patetycznych słów i póz - oto jak Mario Apelius opisywali np. inną szarżę, z 19 września, pod Wólką Węgłową. "Nagle bohaterski zespół kawalerzystów w sile około paruset koni wyłonił się w galopie z zarośli. Nacierali oni, mając w środku rozwiniety sztandar... Wszystkie niemieckie karabiny maszynowe umilkły, a tylko działa strzelały. Ich ogień stworzył zaporę ogniową na przestrzeni 300 metrów przed liniami niemieckimi. Polscy kawalerzyści nacierali całym pędem jak na średniowiecznych obrazach ! Na czele wszystkich galopował dowódca z podniesioną szablą. Widać było, jak malała odległość pomiędzy grupą polskich kawalerzystów a ścianą niemieckiego ognia. Szaleństwem było kontynuować tę szarżę na spotkanie śmierci. A jednak Polacy przeszli". Ale faktycznie dzięki tej szarży oddziałowi w dużej części udało się przebić po bitwie nad Bzurą do oblężonej Warszawy. Tym, którzy dostali się do niewoli obiecano za bohaterstwo zwolnienie do domu, obietnicy jednak oczywiście nie dotrzymano. Ci jeńcy polscy, którzy przyznali się do udziału w szarży, zostali rozstrzelani. Pozostałym na szczęœcie udało się nocą zbiec i dołączyć do pułku.



Najbardziej efektowna bitwa polskiej kawalerii miała miejsce 1 września pod Mokrą. Wołyńska Brygada Kawalerii wspierana przez pociąg pancerny zatrzymała zaskoczoną 4 Dywizję Pancerną. Podczas szarży 1 i 3 szwadronu 19 Pułku Ułanów Wołyńskich użyto lanc. W innych bitwach również dokonano kilkunastu szarż, któe były skuteczne głównie dzięki zaskoczeniu. Dość osobliwą była nocna szarża, jaka miała miejsce 12 września na wojska niemieckie stacjonujące w Kałuszynie. Szarża (udana !) 4 szwadronu 11 Pułku Ułanów Legionowych była najprawdopodopodobniej efektem dużej i dosyć kuriozalnej pomyłki. Dowódca 6 Pułku Piechoty Legionów, chcąc przeprowadzić rozpoznanie wydał rozkaz "Kawaleria naprzód !", co dowodzący szwadronem pułkownik Żyliński błędnie uznał za rozkaz szarży. A Kałuszyn został odbity.

Ułani walczyli nie tylko z Niemcami. 25 (26 ?) września pod Hrubieszowem doszło do szarży 500 kawalerzystów z 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich połączonych z Dywizjonem Konnym Policji Państwowej na piechotę Armii Radzieckiej. Prowadząca atak Policja Konna zadała piechocie radzieckiej duże straty, jednak została powstrzymana przez silny oddział pancerny, któy zmusił kawalerzystów do odwrotu. Polacy ponieśli równie dotkliwe straty, zostali okrążeni i zmuszeni do kapitulacji.



Za ostatnią kawaleryjską bitwę Kampanii Wrześniowej uważa się bitwę, która miała miejsce 23 września 1939 roku pod Krasnobrodem koło Zamościa. W tej bitwie 2 Szwadron Nowogródzkiej Brygady Kawalerii pokonał wówczas napotkane we mgle siły ubezpieczające główne wojska Niemców (8 Dywizja Piechoty). Polakom wówczas udało ukryć się przed ogniem karabinów maszynowych i dotarli do pierwszych zagród Krasnobrodu. Zaskoczeni atakiem żołnierze niemieccy pod dowództwem gen. Rudolfa Koch-Erpocha opuścili Krasnobród. Dowodzący szwadronem podporucznik Tadeusz Gerlecki wysłał ułanów w pościg. Do potyczki doszło na wzgórzu koło klasztoru, zza którego wyłonił się oddział kawalerii wschodniopruskiej. Dwa polskie szwadrony zaszarżowały na jazdę niemiecką, która odpowiedziała kontrszarżą. Podczas bezpośredniego starcia dowódców zginął (choć nie z rąk ppor. Gerleckiego, lecz kaprala Mikołąjewskiego) gen. Koch. Po stracie dowódcy kawaleria niemiecka rozpoczęła odwrót pod górę, w stronę klasztoru, do lasu za wzniesieniem. Polacy ścigający ich dostali się jednak wówczas w krzyżowy ogień karabinów maszynowych. Zginęło bardzo wielu ułanów i koni, w tym ppor. Gerlecki. Wybuchła panika, zaczął sie odwrót. Kapral Mikołajewski wyprowadził jeźdźców na pobliskie wzgórze, ocalając zaledwie 30 ułanów i 25 koni.

Przez kolejne 2 dni (24 - 25 września) bitwa trwała, wzięły w niej udział także inne polskie jednostki, próbując wyrwać się z okrążenia i przedostać do Rumunii. Nie udało się to, 25-go w pobliskiej wsi Szopowe, podpisano kapitulację polskich oddziałów. Części wojsk udało się uniknąć niemieckiej niewoli, ci żołnierze brali jeszcze udział w walkach aż do 27 września, do bitwy pod Tomaszowem Lubelskim.

Była to jedyna (!) szarża kawalerii polskiej na kawalerię niemiecką podczas tej wojny, a przy tym szarża zwycięska. Była to też ostatnia w Europie typowa bitwa kawaleryjska (bezpośrednia konfrontacja dwóch oddziałów konnych). We wrześniu 2008 roku na pamiątkę tamtych wydarzeń odbyła się rekonstrukcja bityw - poczytajcie: http://polskalokalna.pl/news/rekonstrukcja-bitwy-pod-krasnobrodem/zdjecie/bez_nazwy,2851677



A ostatnia w ogóle szarża polskiej kawalerii była częścią działań zmierzających do ostatecznego rozbicia sił niemieckich, znajdujących się na Pomorzu. W ramach tej operacji 1 marca I Armia WP w sile ok. 7.000 żołnierzy miała nacierać na Czaplinek, świdwin i Kołobrzeg. Najważniejsze było szybkie opanowanie rejonu Żeńska (znanego dawniej jako Borujsko), zamienionego w silny węzeł obrony. Do ataku na miasteczko oraz pobliskie lotnisko polowe dwokrotnie, acz bez powodzenia, kierowano wojsko. Operacja się powiodła dopiero po skierowaniu oprócz 4 i 5 Pułku Piechoty, wzmocnionego 1 Brygadą Pancerną, także części sił 1 Brygady Kawalerii. Piechota i czołgi z desantem na pancerzach nacierały od czoła, na tyły zgrupowania niemieckiego skierowano dwa wzmocnione szwadrony ułanów. Gdy czołgi wdarły się do Borujska, Niemcy rozpoczęli odwrót. Wówczas do akcji wkroczyła polska kawaleria. Początkowo kłusem, a później pełnym galopem, ułani runęli na zaskoczonych Niemców. Była to pierwsza od 1939 roku, a zarazem ostatnia w historii prawdziwa szarża bojowa polskiej kawalerii. Sukces był pełny, a wydarzenie to upamiętnia tablica na budynku dawnego dworu.



Zródła:

http://www.dobroni.pl/rekonstrukcje,konie-rzedy-uprzeze-i-pojazdy-artylerii-konnej-wojska-polskiego,973
http://www.kawaleria.marcin-lewandowski.xip.pl/artkon.php
http://www.oldartillery.pl/strona/index.php?option=com_content&task=view&id=42&Itemid=27
http://kawaleria2rp.w.interia.pl
"Wspomnienia z różnych pobojowisk" - Stanisław Koszutski, Londyn 1972
"Oficer do zleceń" - Władysła Roman, PWN 1989