"Bo my som Amerykany !" - odsłona druga



czyli: o dzikich koniach na Outer Banks

Niedawno pisałem o koniach na niezwykłej wyspie Sable. Są jeszcze inne, podobne wyspa, gdzie prócz żółwi, krabów i homarów i żyją dzikie konie. Są to wyspy barierowe tuż przy wschodnim wybrzeżu USA, tworzące długi na 320 kilometrów "tasiemcowy" archipelag zwany Outer Banks.



Najbardziej wysuniętą na południe wyspą archipelagu jest Shackleford Banks. Podobnie jak Sable, ma ona około 15 km długości i około 1,5 km szerokości. Leży jednak bardzo blisko lądu staego (ok. 3 km) w otoczeniu innych niewielkich wysp. Na leżącej obok Harkers Island jest miasteczko, którego mieszkańcy pytani o bytujące po sąsiedzku konie odpowiadają: "zawsze tu były". I tak było faktycznie: w XVI wieku przodkowie tego konia przybyli z Hiszpanii. Najpierw zwierzęta trafiły na wyspę Hispaniolę (leży pomiędzy Kubą i Puerto Rico) Już podczas swej drugiej podróży (1493) Kolumb miał na statku 25 kawalerzystów wraz końmi (w tym: 5 lub 6 klaczy), a jedną z pierwszych prac było założenie na Hispanioli rancha. Konie rozprzestrzeniały się po Ameryce, a na Shackleford Banks trafiły ponoć ponad 400 lat temu (1565 ?) z rozbitego statku Sir Richarda Grenville, który wiózł konie z Hispanioli dla angielskiej kolonii Roanoke. Statek w celu naprawy musiał być położony na bok, zwierzęta więc wyładowano i albo uciekły, albo je porzucono. Niektórzy wskazują na jeszcze wcześniejszą wyprawę Lucasa Vasquesa de Ayllon - wówczas rozbiło sie kilka statków, w których hiszpańscy koloniści popłynęli, by osiedlić się na stałym lądzie. Z 500 osób tylko 150 przeżyło i powróciło na Hispaniolę, porzucając około 90-100 koni. O hiszpańskim pochodzeniu świadczyć tez może fakt, że zwierzęta mają gen obecny tylko u hiszpańskich mustangów z Paso Finos w Puerto Rico i z Pryor Mountains w Montanie, są więc zapewne ich kuzynami.



Warunki bytowe na Shackleford Banks są jeszcze trudniejsze, niż na wyspie Sable. Wyspa jest częściowo tylko porośnięta krzewami, piaszczysto-bagnista, uboga w trawę. W okolicy często wieją huraganowe wiatry. Największym jednak codziennym problemem jest susza. Charakterystycznym elementem krajobrazu są liczne dziury w ziemi, wykopane kopytami. W dziurach zbiera się częściowo przefiltrowana, lekko słonawa woda, którą zwierzęta piją. W zachodniej części wyspy jest też cos w rodzaju bagnistego jeziorka. Tam u wodopoju najczęściej spotykają się małe grupki koni, tam toczy się ich "życie towarzyskie". I jest ono bardzo ciekawe, gdyż pewne zachowania nie występują w żadnej innej końskiej populacji na świecie ! Było ono badane przez prawie 20 lat przez "końskiego behaviorystę", dr Daniela I. Rubensteina z Uniwersytetu Princetown. Okazuje się na przykład, że poszczególne grupki (haremy) cały czas trzymają się swoich terytoriów o bardzo ściśle wyznaczonych granicach i mimo, że czasem dochodzi do drobnych "potyczek granicznych" między ogierami, to generalnie nie wchodzą sobie nawzajem w drogę. Zdarza się natomiast podczas suszy, że ogier prowadzi gwoją grupę na obce terytorium, do dołów z wodą, wykonanych przez inną grupę, ale robi to nie dokonując otwartego wtargnięcia na cudzy teren, lecz "okrężną drogą", po łachach piasku odsłoniętych podczas odpływu, najwyraźniej nie chcąc prowokować walki. Takie wejście jest tolerowane przez ogiera - pana takiego "pokojowo najechanego" obszaru.



4 lipca 1997 prezydent Bill Clinton podpisał "Shackleford Banks Wild Horses Protection Act" - dokument zapewniający koniom ochronę prawną. Shackleford Banks można zwiedzać, lecz generalnie wyspa jest niezamieszkała i ma status rezerwatu (dlatego obowiązują limity zwiedzających). Turystów jednak ostrzega się, że choć konie dają podejść na kilka metrów, to taka poufałość może człowiekowi grozić kopniakami. Od 1982 roku obowiązuje zakaz wywozu koni poza wyspę bez zezwolenia. Doprowadzono natomiast w latach 1986-87 do przeniesienia stamtąd innych zwierząt, m.in. krów i owiec. W ten sposób zachowano tą grupę koni w ich "tradycyjnym" stanie i środowisku, dając lepsze możliwości jeśli chodzi pobieranie pokarmu. Populacja pod koniec lat 90-tych XX wieku wynosiła 110 koni. Niestety w roku 1996 przeprowadzono badania krwi kilku koni, w wyniku której stwierdzono u 40% zwierząt obecność wirusa niedokrwistości zakażnej - choroby nieznanej w większości krajów Europy, występującej głównie na terenach podmokłych, przenoszonej przez owady, nieuleczalnej, kończącej się posocznicą (sepsą). Z uwagi na groźbę epidemii chore konie musiały zostać zabite i usunięte z wyspy. Takie przypadki wychodziły na jaw także w kolejnych latach.



Około 50 km na północny wschód od Shackleford Banks leży wyspa Ocracoke, należąca do tego samego archipelagu wysp i kubek w kubek podobna do "towarzyszki": długa, wąska, piaszczysto-bagnista, choć jednocześnie nieco większa, z kilkusetosobową osadą na południowym krańcu (mającą być może swe początki w czasach, gdy Ocracoke była siedzibą piratów na czele z Edwardem Teachem, lepiej znanym jako Czarnobrody), a nawet małym lotniskiem. Tamtejsze dzikie konie mają swoje początki (udokumentowane) w latach 1730-tych. Te małe, ale silne kuce służyły nie tylko mieszkańcom wyspy do pracy, ale i morskiej Służbie Ratowniczej (U.S. Lifesaving Service) oraz Straży Przybrzeżnej. Dziś ich potomkowie są atrakcją turystyczną.



W przeszłości populacja koni liczyła około 300 sztuk. Do późnych lat 50-tych końmi zajmowali się miejscowi skauci. W 1957 roku przez niemal cały "kiszkowaty" archipelag wybudowano drogę (zwaną Autostradą nr 12) - wówczas konie przeniesiono do wielkich zagród, by chronić je przed ruchem samochodowym i by jednocześnie chronić dość skromne miejscowe zasoby naturalne. Od lat 60-tych opiekę nad końmi prowadzi National Park Service. Dziś stado nie jest już dzikie pod żadnym względem; jeśli ktoś się spodziewa widoku dzikich koni biegających po plaży - zawiedzie się srodze. Konie są karmione 2 razy dziennie i mają zapewnioną opiekę weterynaryjną. Stado liczy zaledwie 17 sztuk. W ubiegłym roku (2009) do stada włączono dwa ogiery wypożyczone z Shackleford Banks, by zwiększyć pogłowie zwierząt.



Zaledwie kilometr od północnego brzegu Ocracoke zaczyna się południowo-zachodni kraniec kolejnej wyspy - Hatteras. Tam też żyje stadko półdzikich koni. Mają do dyspozycji 15.000 akrów ogrodzonego terenu. Choć czasem wychodza na plażę, zwykle są jednak nieuchwytne i wolą izolację. Próbowano je policzyć z powietrza w 1996 roku - doliczono się 42 sztuk.

Najbardziej na pólnoc wysuniętą wyspą jest Corolla. Stworzono tam "końskie sanktuarium" (horse sanctuary) na 12.000 akrów terenu, ciągnącego się przez całą szerokość wyspy. Początkowo było tam 60 koni, lecz po badaniach naukowych oszacowano, że aby zachowano odpowiednią różnorodnośc genetyczną, stado powinno liczyć około 110 sztuk - i tak jest obecnie. Konie można oglądać z plaż, jednak trzeba pamiętać, że karmienie lub podchodzenie bliżej niż na 50 stóp (około 17 metrów) jest wykroczeniem i podlega karze !



O dzikie konie zaczęły dbać organa rządowe, prężnie na Outer banks działa i nad końmi patronat sprawuje także organizacja The Corolla Wild Horse Fund, założona w 1989 roku. Dobrze, że o opisane tu konie dba się i próbuje je chronić przed bardzo intensywnym wpływem szybko rozwijającej się turystyki. Jednak obecna liczebność koni to zaledwie ułamek tego, co było tu kiedyś: W 1926 roku National Geographic Society szacowało liczebność stad na wyspach archipelagu Outer Banks na 6.000 koni...



Zródła:

http://www.shacklefordhorses.org/
http://www.kbrhorse.net/wclo/shackbks.html
http://gosoutheast.about.com/od/beacheslakesrivers/a/ocracoke_ponies.htm
http://www.nc-outerbanks.com/hatteras.html
http://www.coastalguide.com/packet/thecorollawildhorses.shtml
http://www.corollawildhorses.com/