"Straż graniczna konno będzie patrolować zieloną granicę" - tak w październiku 2003 roku pisała "Gazeta Wyborcza".
"Bas, Alp, Red, Volf i Aston to konie, które w środę trafiły do Strażnicy Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej
w Kalnikowie. Do Kalnikowa przyjechały ze stadnin w Dobrzyniewie, Krasnymstawie i Janowie Podlaskim. Na razie czeka ich
kilkutygodniowe, a może nawet kilkumiesięczne szkolenie i adaptacja. - To, jak długo będzie ono trwało, zależy od
inteligencji koni - mówi Elżbieta Pikor, rzecznik Straży Granicznej. - Konie muszą się uodpornić na strzały, dym,
aby wybuchy czy hałas nie płoszyły ich - wyjaśnia rzeczniczka. Po przeszkoleniu trafią do bieszczadzkich strażnic.
Straż graniczna z ich pomocą będzie patrolować zieloną granicę. - To są tereny ekologiczne Magurskiego i Bieszczadzkiego
Parku Narodowego, ale często też trudno dostępne, gdzie dotrzeć może tylko koń i śmigłowiec, a przy niesprzyjającej
pogodzie - tylko koń - mówi Elżbieta Pikor"
Wojskowa Straż Graniczna ma długą tradycję. Jako zorganizowana jednostka istniała już w Księstwie Warszawskim. Szczególną
rolę odegrała w okresie 20-lecia międzywojennego. Na nowo powstała Rzeczpospolita musiała zorganizować system ochrony granic,
których zresztą status początkowo był nie do końca uregulowany. Wojskowi, skupieni wówczas wokół Józefa Piłsudskiego,
przeforsowali project stworzenia formacji granicznej w oparciu o wojsko. Istniejąca od października 1918 roku Straż
Gospodarczo - Wojskowa została przemianowana na Straż Graniczną. Dowódcą Straży Granicznej pozostał płk Adolf Małyszko
(pełnił tę funkcję przez cały okres istnienia Straży). Pełnił on funkcję tzw. Inspektora i podlegał bezpośrednio ministrom
Aprowizacji i Spraw Wojskowych.
Straż Graniczna była formacją konną, wzorowana na kawalerii. Podstawową jednostką był pułk złożony z dwóch dywizjonów.
Dywizjon stanowiły 4 szwadrony, które dzieliły się na cztery plutony. W pułku służyło 46 oficerów oraz 1600 podoficerów
i szeregowych. Na stanie pułku były też 432 konie wierzchowe, 48 koni taborowych, 24 wozy parokonne oraz 1 samochód.
Inspektor wraz ze sztabem tworzył Inspektorat WSG. Służbę sześć pułków, oznaczonych numerami (1-6) oraz dwa samodzielne
dywizjony (nr 1 i 3). Na każde 10 kilometrów granicy przypadało 70 funkcjonariuszy pieszych, 20 konnych i 1 oficer.
Konie w Straży Granicznej brały udział w patrolach i obławach. Patrole wysyłane były głównie celem sprawdzenia, czy
wyznaczeni do służby szeregowi należycie i zgodnie z przepisami wykonują polecone im obowiązki. Takie patrole konne
odbywali kierownicy placówek, ich zastępcy i kierownicy komisariatów. Natomiast w przypadku uzyskania drogą wywiadu
informacji o planowanym dokonaniu przestępstwa granicznego, organizowano obławy. Ich których celem było szczelne zablokowanie
określonego odcinka granicy przez większą liczbę strażników i dokładne przeszukanie terenu w celu ujęcia band przemytniczych.
W obławie zwykle brało udział zwykle kilka placówek.
Do tych tradycji miała nawiązać współczesna Straż Graniczna. Niestety chyba nie znalazły uznania... W Podlaskim Oddziale
SG w Dubiczach Cerkiewnych w roku 2002 rozpoczęli wymianę zwierząt na quady pełnią służbę od 2002 roku. Komendanta jednostki,
ppłk. Jan Niczyporuka powiedział:
"Czterokołowce, w odróżnieniu od koni, które niegdyś służyły w SG, wymagają mniejszego
wkładu pracy i poświęcenia czasu na przygotowanie do służby. Zdarzało się również, że strażnicy musieli wracać do jednostki
pieszo, po tym jak koń rzucił ich z siodła i galopem uciekł do stajni. Funkcjonariuszom na quadach oczywiście takie przygody
się nie przytrafiają". Barierą są też zbyt wysokie koszty utrzymania zwierząt i mała efektywność ich pracy. W Bieszczadach
w ciągu minionego roku dwa służące tam konie wyruszały na interwencje tylko 60 razy, a kosztowały więcej, niż roczny przydział
paliwa do radiowozów dla policji z Leska. Czyżby zatem konie w tej służbie się nie sprawdziły ? Hmm... A może po prostu nie
było pomysłu na ich efektywne wykorzystanie ?...
Aktualizacja 09.05.2016
Na szczęście się myliłem ! Znalazłem opis pracy Straży Granicznej w Czarnej Górnej, która podlega pod Bieszczadzki Oddział
Straży Granicznej. Jednostka powstała w marcu 2004 roku i przejęła odpowiedzialność nad 15-kilometrowym górskim odcinkiem
granicy z Ukrainą. Tam ku swej wielkiej satysfakcji przeczytałem:
"Odcinek granicy nie jest może długi, niemniej jednak jest bardzo trudny jeśli chodzi o warunki terenowe. W większość
miejsc można dotrzeć jedynie pieszo lub konno. (...) Teraz mamy kilka Land Roverów, quady i motocykle. Jako jedna z dwóch
placówek mamy również konie. Sprzęt optoelektroniczny i przede wszystkim pojazdy obserwacyjne, czyli Przewoźne Jednostki
Nadzoru.(...) Na odcinku granicy, który pilnują strażnicy z Czarnej Górnej są miejsca, gdzie można się poruszać jedynie
pieszo lub konno. Teren jest bardzo trudny. Zdarzają się głębokie jary, strome podejścia, nieprzebyte gęstwiny. W takim
terenie sprawdzają się jedynie konie. Oddział z Czarnej Górnej posiada kilka koni, z których przynajmniej dwa są zawsze
w terenie. Chyba, że spadnie na tyle głęboki śnieg, że nie są w stanie operować. A i takie zimy kiedyś się zdarzały.
Patrole konne cały czas są w kontakcie z oficerem operacyjnym, który kieruje je wedle wskazać sprzętu elektronicznego.
Uzupełniają one nowoczesne systemy."
Zródła:
http://rzeszow.gazeta.pl/rzeszow/1,34975,1727018.html
http://www.strazgraniczna.pl/wps/portal/
http://www.cs.strazgraniczna.pl/teksty/tradycje/formacje8.pdf
http://facet.interia.pl/obyczaje/militaria/news-straz-graniczna-w-bieszczadach-oni-sa-niezawodni,nId,2191242