Do napisania tego tekstu skłoniła mnie fotorelacja z podróży, zamieszczona na forum motocyklowym. Autor odwiedził Korsykę, którą
przemierzył wzdłuż i wszerz na 2 kółkach i na 2 butach, robiąc przy tym sporo zdjęć niezwykle uroczych krajobrazów. Na kilku z nich
widać okolice jeziora Lac de Nino. To spore (6,5 ha powierzchni) jezioro polodowcowe, położone w górach, na dosć dużej wysokości (1745
m n.p.m.) na płaskowyżu Plateau du Camputile. Latem jest to jedno z najpiękniejszych miejsc na wyspie. "Wspaniała zieleń traw,
połyskująca lazurem tafla jeziora, mnóstwo pasących się zwierząt: krowy, konie, kucyki, owce... jak w raju ! Jest tak pięknie, że
aż żal iść dalej. Nawet wiatr przestał wiać. " Prrrr !... Czyżby padło słowo-klucz: "konie" ?
A i owszem. Wprawdzie to miejsce leży w Regionalnym Parku Narodowym Korsyki (Haute-Corse) i np. absolutnie zabronione jest rozbijanie
się tam z namiotem, ale nie przeszkadza to obecności półdzikich koni. Zresztą nie tylko koni - tam trafiają się luzem biegające kwowy,
kozy, a nawet prosiaki ! Skąd się biorą ? Ano z okolicznych wiosek. Nie są dzikie, a co najwyżej półdzikie, puszczone samopas - niektóre
zresztą mają na głowach kantary. Nie żyją tam na okrągło - mimo, że Korsyka leży na morzu śródziemnym, to na takiej wysokości jeszcze
w końcu maja zalega zazwyczaj cienka pokrywa powoli topniejącego śniegu. Jednak w miesiącach letnich pojawiają się tam zwierzęta, stając
się stałym elementem tamtejszego krajobrazu.
Jeziora są tak naprawdę dwa. Oba są owalnego kształtu, połączone wijącym się zakolami, rozgałęzionym strumieniem. Jedno z nich jest
głębsze (12 metrów), a drugie, płytkie, zarosło niemal całkowicie i jest tak naprawdę płaskim torfowiskiem. Jest pokryte zielonym
kożuchem roślin, tworzącym gruby "trawnik", spod którego gdzieniegdzie tylko od czasu do czasu widać wodę w formie małych "oczek"
zwanych w języku korsykańskim "pozzi", połączonych kanałami, wypłukanymi przez wodę spływającą z topniejących śniegów. Wściekle
błękitne niebo z białymi barankami, intensywnie zielona trawa, piękne jezioro, ośnieżone góry w tle i w to wszystko wkomponwane
konie ? Obrazek tak cukierkowy, że wręcz nierealny. Nie dziwota, że miejsce jest tłumnie odwiedzane przez turystów lubiących łażenie
po górach. Przez to konie, które są wprawdzie półdzikie, to jednocześnie do ludzi przyzwyczajone są aż za bardzo - doskonale wiedzą,
że turysta służy do dokarmiania. Potrafią więc być nachalne kuce, wyraźnie oczekując "daniny" i nie pomaga ich odganianie. Potrafią
z iście oślim uporem wtykać pyski do plecaków i obwąchiwać ich zawartość w nadziei na coś dobrego - choć przecież "zielonego" im tam
nie brakuje.
Większość z nich to konie korsykańskie, zwane tu "U Cavallu Corsu" albo "U Paganacciu". Jest to rasa z pogranicza dużych kucy i małych
koni, której przedstawiciele mają od 1,30 do 1,50 cm w kłębie i wagę rzędu 300-400 kg. Jeśli nie słyszeliście dotąd o tej rasie, to
w sumie nic dziwnego - proces stworzenia księgi stadnej rozpoczęto dopiero w latach 80-tych ubiegłego wieku, a rasa została oficjalnie
uznana dopiero w lutym 2012 roku, po ponad 30 latach starań. Księgę stadną prowadzi organizacja hodowców - Association Nationale de Race
U Cavallu Corsu. Na około 1000 sztuk żyjących na wyspie do księgi wpisano dotąd około 100 koni. Za wzorzec uważa się zwierzęta kare
lub gniade, tolerowane są tylko małe białe odmiany. Niekiedy na grzbiecie widać linię typową dla ras prymitywnych. Głowa jest wyrazista,
względnie krótka, czasem dość ciężka, ale zbieżna w stronę nozdrzy, o prostym profilu. Uszy sa małe, proste. Ciało jest zwarte, krępe,
kłoda szeroka, silna, z mało zaznaczonym kłębem. Łopatki są dość długie. Zad jest krótki, ścięty. Nogi są dość cienkie, suche, silne,
o małych, twardych kopytach. Ogólnie ciało jest dość proporcjonalne, konie nie są wcale tak niskie, jak mogłoby się zdawać. W ruchu
są szybkie, z dobrym zaangażowaniem zadu i o rgularnych chodach. Temperament mają dość żywy i bujny, ale nie nadmiernie, w użytkowaniu
są dość spokojne i zrównoważone. Są też odważne. Krzepkie i szybkie, twarde i mądre są uniwersalnymi końmi roboczymi, używanymi zarówno
w zaprzęgu, jak i pod siodłem.
Pochodzenie tej grupy koni nie jest do końca jasne. Niektórzy mówią, że zjawiły się na wyspie, gdy ta jeszcze miała połączenie z lądem
stąłym, inni wskazują na to, że sprowadzili je Berberowie, zamieszkujący tereny dzisiejszej Tunezji i Maroka. Prawda jest taka, że nie
znaleziono jak dotąd żadnych skamieniałości, które świadczyłyby o życiu koni na Korsyce w czasach prehistorycznych. Dlatego większość
źródeł podaje, że trafiły tam wraz z innymi zwierzętami gospodarskimi, zadomowiły się i z czasem stworzyły pewien spójny pokrojowo typ.
Mylą się jednak te źródła, które wskazują,że działo się to dopiero w średniowieczu. Najstarsze ślady koni na Korsyce pochodzą z lat
600-500 p.n.e. Najstarszym źródłem pisanym jest tekst bizantyjskiego historyka Prokopiusza, który w 536 p.n.e. odnotował, że "na tej
wyspie stada koni są liczniejsze niż owiec". Konie trafiały tam także wraz z osadnictwem Fenicjan (po 259 p.n.e.), Wandali, Lombardów,
Saracenów, Genueńczyków, Pisanów, a na koniec Francuzów. Selekcja naturalna zrobiła swoje - przetrwały tylko osobniki, które potrafiły
zaadaptować się do nowych dla siebie warunków bytowych i dać potomstwo. Były też potem krzyżowane z arabami, końmi berberyjskimi oraz
prawdopodobnie iberyjskimi (w czasach inwazji arabsjich na Europę w VIII wieku). No i wreszcie faktem historycznym jest i to, że od
roku 1861 Haras Nationaux (coś jakby nasze PZHK, organ francuskiej administracji, odpowiedzialny za hodowlę koni i osłów, będący
niegdyś częścią tamtejszego ministerstwa rolnictwa, a dziś wchodzący w skład Institut Francais du Cheval et de l'Equitation) utrzymywał
na wyspie stado będące "magazynem" koni remontowych i mułów dla wojska. Gdy wojsko zaprzestało hodowli koni, zwierzęta pozostały na
wyspie i były dalej hodowane przez miejscowych, być może krzyżując się z końmi miejscowymi. Konie korsykańskie są to więc konie
indo-europejskie z dużym wpływem różnych ras obcych, z których ustalił się pewien w miarę jednorodny fenotyp (czyli "po polskiemu":
szeroko rozumiany zespół rozmaitych cech organizmu).
Konie z Korsyki były zawsze cenione jako zwierzęta twarde i wytrzymałe, co było nadzwyczaj ważną cechą użytkową w bardzo stromym,
górzystym i kamienistym terenie. Znajduje to potwierdzenie nawet we francuskiej literaturze - Prosper Merimee, znany XIX-wieczny
francuski pisarz, historyk i archeolog odwiedziwszy w 1840 r Korsykę umieścił tam akcję swej noweli pt. "Kolomba", z której pochodzi
taki oto cytat: "Wówczas Brandolaccio wskoczył na konia. Kolomba posadziła brata przed bandytę, który obejmował go silnie jedną ręką,
gdy druga kierował wierzchowcem. Mimo podwójnego ciężaru koń, zachęcony dwoma tęgimi uderzeniami nogą, ruszył żwawo i zbiegł galopem
ze stromego pagórka, na którym wszelki inny koń niż korsykański zabiłby się sto razy." Doecniał je już Juliusz Cezar, który podbijając
Galię jako pierwszy sformował i użył kohort złożonych z Korsykan, po części także w charakterze jazdy. Różne źródła potwierdzają
wielokrotne użycie koni z Korsyki w wojsku rzymskim. Także późniejsze kroniki dawnych podróżników chwalą te zwierzęta za dzielnośc
i wytrzymałość. Na dowód luźne tłumaczenie ("licentia poetica" w oparciu o tłumaczenie z Google Translatora, wybaczcie) XV-wiecznego
łacińskiego tekstu z jednej z tkanin w watykanie: "Korsyka to niemal całkowicie górzysta wyspa, bynajmniej nie płodna i słabo zaludniona.
Jednak ta wyspa ma cztery dary od natury: konia małych rozmiarów, lekkiego w formie, ale niestrudzonego w pracy, zrobionego z żelaza;
świetne psy obronne; mocne wino, pełne treści, które potęgę tego świata ma w sobie; i wreszcie, potężnych, dziarskich mężczyzn, którym
obcy jest odpoczynek". W owym czasie Borgiowie utrzymywali 4 kompanie ciężkiej korsykańskiej kawalerii. Także panujący w XVI wieku król
Francji Henryk II Walezjusz utrzymywal kompanię 200 korsykańskich łuczników konnych, a jeden z następców, Henryk IV Burbon, miał
kompanię lekkiej kawalerii korsykańskiej.
Również w późniejszych czasach konie były, trzeba powiedzieć, dość znane w Europie. Zdobyły nawet pewną sławę bojową. Korsyka od 1282
roku należała do Republiki Genui, ale w latach 1736 i 1755 wybuchały powstania niepodległościowe. To drugie zakończyło się sukcesem -
proklamowana została niepodległa Republika Korsykańska, uchwalono też pierwszą na świecie konstytucję (tak, tak, okazuje się, że to
wcale nie Amerykanie wymyślili konstytucję !). Dokument wprowadzał najbardziej demokratyczny i liberalny ustrój polityczny w ówczesnej
Europie, m.in. wprowadzając pełne prawo wyborcze dla wszystkich mężczyzn posiadających ziemię. Genua oczywiście nie uznała tej
niepodległości, a w roku 1768 w zamian za darowanie długów zrzekła się pretensji do wyspy na rzecz Francji. Francuzi próbowali w związku
z tym zająć wyspę zbrojnie. 8 pażdziernika 1768 roku miała miejsce 10-godzinna bitwa o przejęcie miasteczka Borgo. Zakończyła się ona
walnym zwycięstwem Korsykan pod przywództwem Pascala Paoli tak zaskakującym i druzgocącym, że ówczesny król Francji, Ludwik XV, miał
ponoć poważnie myśleć o "odpuszczeniu sobie" wyspy. Dwaj francuscy oficerowie relacjonowali wtedy: "zaszarżowali na nas jeźdźcy na
małych koniach, galopowali po terenie, po którym my z trudnością dawaliśmy radę chodzić pieszo."
Koń korsykański był w przeszłości liczny - w 1910 roku żyło tam 7850 koni i 8160 mułów. Jeszcze przed I wojną światową konie były
nieco niższe, bardziej w typie pony. Był bardzo popularną maskotką pań, które ceniły sobie wygląd i łagodny charakter. Konie były
więc licznie wywożone z wyspy, w pewnym momencie zastanawiano się nawet, czy przez to nie zniknie z krajobrazu Korsyki. Jednak jego
niemal całkowite zniknięcie nastąpiło przede wszystkim w związku z z rozwojem motoryzacji oraz mechanizacją transportu i rolnictwa -
tak, jak działo się to wtedy w wielu innych miejscach. Na szczęście pod koniec XX w. Wprowadzono lokalne inicjatywy, aby te zwierzęta
zachować. Jak wspomniałem na początku, w 2012 r. rasa została oficjalnie uznana na szczeblu krajowym, a hodowlę oparto o 8 ogierów.
Obecnie dąży się do utrzymania pokroju konia małego, zgrabnego i zwartego o krótkiej kłodzie. Koń nadaje się do rekreacyjnych jazd
konnych we wszystkich formach, a jazda rekreacyjna jest głównym motorem dalszej hodowli. Ich renesans jest ściśle związany z rozwojem
turystyki na wyspie. Ze względu na ukształtowanie terenu olbrzymie obszary Korsyki nie są dostępne dla pojazdów, a tylko dla pieszych
lub jeźdźców. Obecnie więc większość koni korsykańskich używana jest właśnie do jazd w trudno dostęnym terenie - wożą na swych
grzbietach głównie turystów. Mogą jednakże służyć też do pracy z bydłem i westernu, jako kuce do polo i do rajdów terenowych typu
endurance. Association Nationale de Race U Cavallu Corsu zachęca młodych rolników do pracy w "końskim przemyśle", podkreślając m.in.
korzyści finansowe płynące z płynące z agroturystyki. Perspektywy dla dalszego utrzymania się rasy są więc chyba nie najgorsze.
Zródła:
http://www.chevalcorsesiteofficiel.com/
http://www.energie-cheval.fr/en/menu-secondaire/la-filiere/chevaux-de-territoire/cheval-cavallu-corsu/
http://podroze.se.pl/aktywnie/trekking/trekking-na-korsyce/5245/
http://www.gustidicorsica.com/en/19/filiere/horses.html
http://letstalkaboutcorsica.com/u-cavallu-corsu-small-riding-horse-successfully-bred-island/