Tak się jakoś złożyło, że na początku roku 2007-go dane mi było pomieszkać kilka tygodni w Wielkiej Brytanii.
Jest to kraj, który ma kilka bardzo charakterystycznych cech, w tym - jedną: zabytki rodem ze średniowiecza.
Niespotykana chyba nigdzie indziej mnogość zamków, pałacy i oczywiście muzeów działa na wyobraźnię.
Jak zamki, to i rycerze. Jak rycerze - to oczywiście także rycerskie rumaki, średniowieczne rzędy, kropierze,
końska pełna zbroja płytowa itd. Nie sposób było pominąć taką okazję - odwiedziłem zatem parę miejsc
i przyjrzałem się temu, jak wyglądał koński żywot w dawnych wiekach. A wyglądał on... osobliwie. W okolicach
roku 1500-go koń był nie tylko podstawowym środkiem transportu dla wojska. Dobry koń był przedmiotem dumy,
towarem iście luksusowym, obiektem zazdrości i pożądania, słowem: czymś na współczesne podobieństwo rolls-
royce'a, porsche, czy maybacha. Rzeczą cenną - wartość maprawdę dobrego konia bojowego stanowiła nawet
równowartość 80 (osiemdziesięciu) krów ! Samo to porównanie świadczy o znaczeniu konia w życiu ówczesnych.
Konie łatwego życia nie miały. Przede wszystkim: generalnie dzieliły się na konie do jazdy (transportu) -
zimnokrwiste i pogrubione oraz lekkie. Zbroje ówczesnego rycerstwa potrafiły ważyć 60 kilo i więcej,
rycerza w pełni opancerzonego nieraz sadzano na konia za pomocą kołowrotu i lin, gdyż sam wsiąść absolutnie
nie dałby rady. W tamtych czasach koń nosił więc na sobie 150 lub więcej kilogramów, dlatego też do podróży
i przemarszów używano zwierząt ciężkich, któe miały krzepę by wszystko udźwignąć. A pamiętać należy, że
z uwagi na niecywilizowane czasy, rozboje na traktach itp. podróżowało się też nierzadko w pancerzach, choć
oczywiście nieco lżejszych niż zbroje bojowe. Konie zimnokrwoste (rozmaite mieszanki lokalne, krzyżowane
następnie z belgami i ardenami) były też końmi spokojnymi, co było nie bez znaczenia - przypadkowy upadek
z nerwowego konia powodował w najlepszym razie problemy z ponownym wsiadaniem, w najgorszym zaś mógł jeźdźca
kosztować życie.
Generalnie zatem: nie jeździło się w bój na suchym, drobnym koniu pełnej albo szlachetnej krwi. Rycerze
w zbrojach jeździli na "grubaskach" - stępem, a galopem tylko w razie faktycznej potrzeby. O kłusie, czyli
obijaniu szlachetnego rycerskiego tyłka oraz końskiego grzbietu potężnym ciężarem jeźdźca i zbroi, nie
mogło być mowy. I nie dziwota też, że nie znano w owych czasach anglezowania - nikomu rozsądnemu nawet
do głowy by nie przyszły takie "przysiady" z kupą żelastwa na grzbiecie.
Natomiast w samej bitwie taki dostojny, powolny "grubasek" długo by nie przeżył. Do samej walki rycerz
często przesiadał się na nieco lżejszego konia bojowego, ogół będącego mieszanką gorących ras wschodnich
(z dużym dolewem krwi arabaskiej) z mocnymi, ale odważnym rasami zachodnimi (francuskimi, pruskimi,
hiszpanskimi, fryzyjskimi). Takiego konia nazywano bachmatem lub rumakiem. To nie nazwa rasy, tylko typu
wierzchowego: musiał być mocny, silny, stabilny pod duzym obciązeniemm, a jednoczesnie odważny, szybki,
zwinny, a także agresywny. Konie bojowe uczone były np. kąsania, kopania czy wierzgania na rozkaz -
takie elementy jak lewada, kapriola lub kurbeta wywodzą się stricte z czasów wojennych. Taki koń pracował
pod jeźdźcem tylko w czasie walki lub ewentulanie podczas parad, przemarszów tryumfalnych i turniejów.
Poza bitwą był prowadzony w orszaku luzem.
Oprócz koni ciężkich, transportowych i lżejszych, bojowych używano podjezdków, koni jucznych i taborowych.
Zarówno ówczesny rząd koński, jak i zbroje były dość proste w sensie technicznym, za to bywały dość
wyrafinowane w sensie artystycznym. Zbroja konnego wyglądała tak:
Różniłą się budową w sposób zasadniczy: po prostu wcięcie w przedniej i tylnej części zbroi umożliwiało
siedzenie w siodle, co byłoby raczej trudne w przypadku pełnej zbroi tego typu:
(wypukłość nieco poniżej pasa chroniła najważniejszą dla rycerza część jego ciała. Przecież wiadomo, że
"Rycerz średniowieczny składał się z głowy, zbroi i konia, który stawał na każde zawołanie.")
Aczkolwiek na upartego się dało:
Wygodne to z pewnością nie było, konie zapewne sie odgniatały i opdparzały. Rycerz też luksusów nie miał.
Wprawdzie siodła do długich jazd były grubo wyściełane (na taki luksus, jak poniżej, pozwalali sobie
książęta)...
...ale w wersji bojowej siodło wyglądało inaczej. Przede wszystkim miało bardzo wysoki tylny łęk, siegający
niemal do dolnych żeber. W takim siodle atakujący kopią rycerz siedział całkiem inaczej, niż jeźdźcy
współcześni. Jego nogi były mocno wysunięte do przodu, niemalże do poziomu. W ten sposób zapierał się
nogami w strzemionach, a zadkiem na tylnym łęku, redukując prawdopodobieństwo wysadzenia z siodła przez
przeciwnika. Nie było więc mowy o działaniu dosiadem. Dwa podstawowe środki "komunikacji" z koniem to:
przede wszystkim wodze do kierowania i wstrzymywania oraz ostrogi do popędzania. Bardzo "hardcore'owe"
to był metody - wystarczy spojrzeć na wędzidło pod siodłem na poprzednim zdjęciu. Popatrzcie też, jak
wyglądały ówczesne ostrogi:
A tu w dolnej części fotki ich bardziej "wyrafinowana" odmiana - kolce "gwiazdek" mają ok. 4 cm długości...
W górnej części widać blachę chroniącą czoło i kość nosową konia. W tym modelu chronione były także -
co ciekawe - końskie uszy. Jeśli już mowa o ochroni głowy konia, to bardziej zaawansowanym przykładem
dawnej myśli średniowiecznej jest półelastyczny, ażurowy pancerz na szyję:
Na poniższym zdjęciu widać ciekawostkę: autentyczną przyłbicę konia króla Henryka VIII (tego, co miał 6 żon).
Warto zauważyć, że chroniła ona całą głowę konia, jedynie niewielkie otworki pozwalały koniowi patrzeć
i oddychać. Swoją drogą: jak koń dawał sobie takie coś założyć ?...
Powyższy eksponat ma też inną ciekawą cechę: jest przeogromny ! Pasowałby na łeb zwierzęcia mniej więcej
półtora raza większy, niż łeb konia współczesnego. Widać przy tym, że ma on charakter nie paradno-ozdobny,
lecz bojowy. Zatem Henio, jakby nie było kawał chłopa o potężnej tuszy, musiał jednak dosiadać do walki
konia naprawdę ciężkiego i ogromnego, o potężnym udźwigu.
Rycerz na koniu prezentował się tak:
W ataku zaś - tak:
Tak natomiast, gdy stawał w turniejowe szranki:
A tak oto wyglądały kopie - ot, 6 metrów drewna i/lub żelaza...
Końskie i ludzkie pancerne blachy po latach 1500 zaczęły odchodzić do lamusa. Szybkie upowszechnianie się
broni palnej, zdolnej przebić metalowe pancerze spowodowały, że stosowanie pełnych zbroi stało się po prostu
nieuzasadnione. Ostały się głównie hełmy, napierśniki, naramienniki, misiurki. Ponadto nowe taktyki wymagały
zwiększenia szybkości i zwinności, co nie bło możliwe w kilogramach blach. Już w XVI wieku konny wojak
zaczął więc wyglądać tak:
Co ciekawe: pancerne zbroje płytowe był typowe dla centralnej i zachodniej Europy. Tatarzy i Turkowie owszem,
chronili swoje konie, jednakże bywały to zbroje zrobione zazwyczaj z drewna, tkanin i utwardzanej skóry:
Jeśli już były żelazne, to miały postać szeregu małych, blaszanych płytek:
Chroniono również końskie łby:
To samo było dalej na wschód: tak wygląda żelazna zbroja mongolska:
W XVI- i XVII-wiecznej Japonii zbroje oprócz charakteru ochronnego miały też charakter paradny.
Był bardzo ozdobne, często były malowane lub z wierzchu okrywane barwnymi tkaninami.
Na głowę koniowi nakładano takie oto coś, co zapewne w zamyśle miało przerażać przeciwnika. Mnie
szczerze mówiąc przeraża sama myśl o tym, co wyczyniałby np. nasz Meteor, gdybyśmy spróbowali
odziać go w taką "maseczkę":
I na koniec - a propos japońszczyzny - prawdziwe cacko: siodło samego shoguna Ieasu Tokugawy, znanego
szerzej jako powieściowy Toranaga z książki Jamesa Clavella:
Bardzo ciekawa konstrukcja - pancerne tybinki, chroniące boki konia, nietypowe strzemiona, w których
noga nie ma prawa się zaklinować.
P.S. Zdjęcia pochodzą z zamku-muzeum w Warwick i muzeum broni w Leeds - to ostatnie to jest niesamowite
miejsce: cztery dwukondygnacyjne piętra pełne broni, od dzid i mieczy do współczesnych karabinów. Makiety
w skali 1:1, możliwość pobawienia się łukiem, przymierzenia pancernych rękawic, wirtualnego "postrzelania"
z replik kałasznikowa, czy winchestera. A wszystko to całkowicie za darmo. Polecam:
www.royalarmouries.org !