"Tato, kup mi dżinsy-spodnie"




czyli: o powstaniu levisów (z koniem w tle)

25.11.2012


"Tato, kup mi dżinsy-spodnie,
Tato, będzie mi wygodnie (...)"


Tak prawie pół wieku temu (w 1966 roku ) zaśpiewała Karin Stanek z zespołem Czerwono-Czarni. Tak, drodzy młodzi internauci, wtedy, w latach zatwardziałej komuny jeansy (lub jak kto woli: dżinsy) były u nas przedmiotem marzeń z tego powodu, że ich po prostu w sklepach nie było. Można je było zdobyć, jeżeli ktoś miał ciocię z zagranicą, w specjalnych sklepach Pewex (tylko za dolary), no i na targowiskach - ale ze sporym przebiciem. W tych miejscach jeansy owszem, bywały, ale dobranie odpowiedniego fasonu i rozmiaru przy takim "systemie sprzedaży" było jednak skomplikowane. Jeansy były dla młodych wyznacznikiem statusu i takim samym "narzędziem lansu", jak dziś np. najnowszy model iPad-a. A dziś będzie historyjka o jeansach - oczywiście "z koniem w tle".

Jeansy wymyślił Loeb (Levi) Strauss, niemiecki imigrant pochodzenia żydowskiego, który jako zaledwie osiemnastolatek wyemigrował w 1847 roku do USA. Tam najpierw pracował w Nowym Yorku jako sprzedawca, po roku przeniósł się do dzikiego stanu Kentucky, a następnie podczas tzw. "gorączki złota w San Francisco" przeprowadził się tamże, gdzie kontynuował działalność handlową, sprzedając rozmaite artykuły poszukiwaczom żółtego metalu: żywność, odzież, narzędzia. Ludzi do Kaliforni przybyło wtedy mnóstwo, ok. 100 tysięcy, więc interes szedł świetnie.

W 1853 roku młody handlarz założył w San Francisco firmę odzieżową Levi Strauss & Co. Legenda mówi, że znając surowe warunki życia osadników miał ponoć zapytać kiedyś kilku, czego im na co dzień najbardziej potrzeba. Najczęstszą odpowiedzią miało być: "Portek !" Faktycznie, te podczas pracy w wodzie, ziemi, nierzadko na kolanach, zużywały się one nazbyt szybko. Ludziom bardzo były potrzebne "niezniszczalne" spodnie z mnóstwem praktycznych kieszeni, które w dodatku byłyby cenowo dostępne dla prostego robotnika, czy farmera. Tak naprawdę jednak dżinsy wymyślił rosyjski emigrant Jacob W. Davis (dawniej: Jakob Youphes), z zawodu krawiec. W Ameryce zajmował się m.in. produkcją i sprzedażą rzeczy robionych z grubych, mocnych tkanin: namiotów, plandek wagonowych, końskich derek. Tkaniny do swojej pracy kupował głównie u Straussa. Około roku 1870-go jedna z klientek poprosiła go o zrobienie wyjątkowo wytrzymałych spodni dla jej męża- ogrodnika. Używając mocnych tkanin o specjalnym splocie i wymyślając skośne kieszenie wzmacniane nitami (dzięki temu się nie urywały pod ciężarem np. narzędzi) stworzył produkt, o którego niezwykłej trwałości wieść zaczęła się szybko rozchodzić. Ilośc zamówień wzrosła lawinowo, Davis nie nadążał z produkcją. "Uderzył" więc do Straussa z prośbą o pomoc finansową w opatentowaniu wynalazku, proponując wspólny biznes. Panowie doszli do porozumienia i w roku 1872 patent otrzymali, a w 1873 firma zaczęła produkować masowo kombinezony z jeansu - mocnej, a wygodniejszej tkaniny bawełnianej wykonanej w tzw. splocie skośnym. Zasłynęła z ich produkcji na dużą skalę dzięki zamówieniom na odzież roboczą dla pracowników pracujących przy budowie Kanału Panamskiego. Davis do końca życia kierował straussowską fabryką jeansów, wprowadzając w nich dalsze ulepszenia (np. podwójne szwy z żółtej nici). O nim jednak historia nieco jakby zapomniała, za to nazwisko firmującego swoją osobą całe to tekstylne przedsięwzięcie Levi Straussa słyszał chyba każdy.



Strauss i Davis zdawali sobie sprawę, że ich patent z mocy prawa wygaśnie w roku 1890, a konkurencja zacznie produkować kopie ich spodni po coraz niższych cenach. Postanowili więc pokazać ludziom, jak doskonałe i mocne są ich jeansy. Aby szybko i skutecznie trafić do przekonania potencjalnych klientów zdecydowali się zamiast rozdmuchanych, a drogich reklam w gazetach, jakich już wtedy było wiele, zrobić coś, co błyskawicznie trafi odbiorcom do wyobraźni i zapadnie w pamięć. Dlatego - mówiąc jęxykiem współczesnym - zorganizowali "event". Przeprowadzili publicznie pewien eksperyment: do spodni przypięli liny, a te zapięli do końskich uprzęży. Dwa konie [no, wreszcie coś o koniach !] ciągnąc w przeciwnych kierunkach miały próbować rozerwać tkaninę, co się nie udało. Zachwyconym widzom trafiło to do przekonania, a na pamiątkę tego testu od roku 1886 na tylnej części pasa spodni widnieje słynna skórzana wszywka, przedstawiająca cąłą tą scenę. Ten obrazek do dziś jest znakiem firmowym levisów, został nawet prawnie zastrzeżony pod nazwą "Two Horse Brand". Do dziś działa na wyobraźnię i jest lepszy niż jakikolwiek przekaz słowny - zwłaszcza, że w Ameryce mnóstwo jest emigrantów nie najlepiej mówiących po angielsku, więc wygłaszane językiem Szekspira reklamowe ody pełne kwiecistych zwrotów i nadzwyczaj wyrafinowanych porównań po prostu nie zostałyby zrozumiane. Jak opisano na stronie producenta, do dziś nieraz trafiają się klienci proszący "o te spodnie z dwoma końmi".



Ale czy rzeczywiście para koni, zwierząt mających siłę kilku ludzi, nie byłaby w stanie rozerwać kawałka bawełnianej tkaniny tylko dlatego, że ta jest mocno zszyta i znitowana ? Cóż, są tacy, którzy poddają to w wątpliwość i robią własne próby, których efekty można zobaczyć np. tu:

http://www.youtube.com/watch?v=Qay36Rz-5sE&noredirect=1.

Jak jednak widać konie nie mają zbytniej ochoty iść w przeciwnych kierunkach, słabszy ustępuje silniejszemu - a jeansy sa nadal całe. Z legendą spodni rozprawił się więc całkiem niedawno, bo we wrześniu ubiegłego (2011) roku, pan Lee Nelson, nieznany u nas autor wielu przygodowych i historycznych książek, utrzymanych w klimatach Dzikiego Zachodu. Znany jest w Stanach z tego, że swą pracę nad książkami traktuje serio i sprawdza wszystko, co się da, nie tylko przekopując się przez stare gazety i pamiętniki, ale też robiąc rozmaite eksperymenty, np. próbując żywić się suszonym na słońcu bawolim mięsem. Lee Nelson od dziecka jeździ konno; mało tego, jest chyba jedynym współczesnym człowiekiem, który zapolował (i to w pełni skutecznie) na bizona sposobem indiańskim, to jest: zabijając go z łuku podczas konnego pościgu. I działając w tym duchu. Postanowił też rozprawić się z mitem "pancernych levisów", powtarzając eksperyment zrobiony prywatnie ponad 30 lat temu.



Nelson mając własne konie pddał "końskiemu testowi" kilka par jeansów różnych marek, w tym: Levi 501's, Wrangler, Old Navy i Carhartt. Efekt ? Popatrzcie:

https://www.youtube.com/watch?v=8qjyd_3Tm-s.

Po umieszczeniu na YouTubie filmu z przebiegu eksperymentu jeden z emerytowanych pracowników zakładów Levi Straussa słusznie zauważył, że u Nelsona spodnie są z uprzężą połączone w jednym punkcie, natomiast w oryginalnym pokazie sprzed półtora wieku w spodniach były wprowadzone pręty, rozkładające siłę koni na pewną powierzchnię. Być może dzięki czemu dawne spodnie mogły próbę przetrzymać. A może to Nelson miał jakieś "ekstramocne" konie ? Może dzisiejsze jeansy ustępują jakością tym sprzed prawie 150 lat ? A może pokaz pana Straussa odpoczątku był marketingowym "picem na wodę" ? Nieważne, legenda o niezniszczalnych levisach i tak przetrwa jeszcze dłuuugo, a konie w tym mieć będą ogromną zasługę.





Zródła:

http://hoofbeatsbook.com/
http://universe.byu.edu/beta/2011/09/24/levis-pull/
http://levistrauss.com/blogs/two-horses-many-versions-one-message
http://www.infoplease.com/ipa/A0921317.html