Luminarias




czyli: konie pod patronatem świętego Antoniego

25.01.2014


Niedawno "Wyborcza" opublikowała serie dość niezwykłych zdjęć, przedstawiających konie otoczone wysokimi płomieniami ognia. Takie połączenie dawało na fotografiach niezwykły, fascynujący efekt – zwłaszcza gdy weźmie sie pod uwagę, że konie ze swej natury generalnie boją się ognia i dymu jak diabeł święconej wody ! Zdjęcia zostały zrobione podczas festynu "Luminarias" w hiszpańskim miasteczku San Bartolome de Pinares – to maleńka, zaledwie 650-osobowa mieścina w środkowej Hiszpanii, położona zaledwie jakieś 80 km na zachód od Madrytu. Ale mimo, że mała, to jednak przez wieki jedna z najważniejszych gospodarczo: to w jej okolicach hodowano ogromne stada bydła. Do dziś znana jest w Hiszpanii także z niezwykłego wydarzenia: w wigilię imienin św. Antoniego (16 stycznia) mieszkańcy przejeżdżają na swoich koniach i osłach uliczkami miasteczka. Przejazd odbywa się między rozpalanymi tej nocy ogniskami, a nierzadko i przez nie same. W ten sposób ludzie tradycyjnie "oczyszczają" siebie i swoje zwierzęta, by zapewnić im zdrowie przez cały rozpoczynający się rok.



Dlaczego akurat w wigilię świętego Antoniego ? Otóż żył on w latach 250-356 w Egipcie. Po śmierci rodziców rozdał majątek i rozpoczął życie pustelnika-ascety (tzn. nie pił, nie palił i nie miał dostępu do Internetu ) Mieszkał w pustym grobowcu, z dala od swej rodzinnej wsi i wszelkich pokus życia. Zyskał sobie tym reputację świętego i to bardzo znanego - w chrześcijańskiej ikonografii częstym motywem jest kuszenie świętego Antoniego przez diabła na pustyni. Zasłynął także pomaganiem zwierzętom, lecząc ich ślepotę, stąd w średniowieczu chore zwierzęta oddawano symbolicznie pod jego patronat. Ponoć po śmierci został pogrzebany przez nie, dlatego jest ich patronem (a przy okazji także patronem grabarzy).

"Luminario" to po hiszpańsku "oświetlenie" – i faktycznie w tę noc w wielu miejscowościach płonie mnóstwo ognisk i świateł, a w San Bartolome – chyba najwięcej. Tak naprawdę nikt nie wie, skąd się wzięła tradycja przejeżdżania końmi przez ogień. Niektórzy mówią o XV lub XVI wieku, inni – o XIX. Ale wszyscy zgadzają się, że prawdopodobnie pierwsze praktyki “oczyszczania ogniem" koni, osłów, owiec, czy bydła związane są z okresami, gdy w Europie szalały epidemie, dziesiątkujące stada i osady. Dziś rzecz jasna zamiast ognia mamy leki, a zamiast świętych – weterynarzy, ale zwyczaj pozostał. Dla ścisłości trzeba jednak dodać, że ogniska są jego nowszym elementem – przed wiekami przepędzano konie tylko przez dym, pomysł z płomieniami pojawił się później.



Luminarias to wydarzenie barwne i mające w sobie wiele mistyki, ale zaczyna się dośc prozaicznie – wielkimi przygotowaniami w weekend poprzedzający święto. Rodziny lub większe zaprzyjaźnione grupy przygotowują nie tylko zapasy jedzenia i wina, ale też wielkie zapasy drewna, które płonąć będzie aż do ranka 17 stycznia. Zbiera się go tyle, że potem dowożone jest na miejsce nawet wywrotkami. To całkiem sporo pracy, która jednak odbywa się w atmosferze festynu. Te przygotowania są okazją do spotkań towarzyskich, a te nie obejda się przecież bez biesiady ! Wieczorem, o zachodzie słońca, drewno i zapasy są zwożone do zwyczajowo zajmowanych przez każdą grupę od lat, stałych miejsc.

Festyn zaczyna się w sali parafialnej, skąd wynoszone są insygnia, pozostawione tu po zeszłorocznej imprezie. Te insygnia to trzy długie drągi, na dwóch z nich umieszczone są krzyże, na trzecim - portret św. Antoniego. Trzymają je osoby organizujące tegoroczną edycję, kierujący przebiegiem imprezy I sponsorujący ją z prywatnych funduszy. Odbywa się też niezwykła msza przy muzyce dud i bębnów, po której wszyscy spotykają się w sali parafialnej na zabawie z winem i tańcami. W międzyczasie przygotowywane są przez jeźdźców ich konie i osły. Grzywy i ogony są związywane na różne sposoby, aby uniknąć zapalenia się włosów. Na koniec mistrz ceremonii daje znak, że tańców kres i że koński pokaz światła czas zacząć. Przed dziewiątą wieczorem rozpalane jest około 20 ognisk z wilgotnego drewna tak, by było jak najwięcej "oczyszczającego" dymu. Punktualnie o dziewiątej dzwony kościelne zacyznają bić, a przy ich dżwiękach oraz przy muzyce odbywa się parada koni I jeźdźców. Zwykle jest ich około setki. Przemarsz kończy się pod balkonem miejscowego księdza, który kropi wodą święconą zwierzęta i ludzi i błogosławi.



A potem zaczynają się galopady przez ogniska. Wygląda to równie malowniczo, co i niepokojąco. Zdjęcia z takiej impresy mówią same za siebie. Co jednak ciekawe, jeśli zobaczymy sobie jakiś film z tych galopad, których wiele jest w sieci, to zobaczymy, że nie są to, bynajmniej, dzikie cwały, lecz spokojne kłusy i wolne przegalopowania. Zwraca uwagę to, że choć konie faktycznie przechodzą środkiem ognisk tak wysokich, że momentami płomienie i dym sięgają ponad głowę jeźdźca, to wszystko odbywa się zaskakująco spokojnie, bez większego strachu u wierzchowców i zwykle pod pełną kontrolą jeźdźców. Jak to się robi, jak trzeba konia wyszkolić do takiego wyczynu – zabijcie mnie, ale nie wiem... Nocne popisy kończą się około 11-tej wieczorem tam, gdzie się zaczęły. Jeźdźcy odprowadzają konie do stajni I oporządzają je, a widzowie spotykają się przy dogasających ogniskach i do rana wesoło imprezują na całego. Ale to jeszcze nie koniec...



Następnego dnia jest dzień świętego Antoniego. Ten dzień ma nieco inny charakter, ale też jest zdecydowanie konikowy. Zaczyna się od południowej procesji konnej z figurą świętego, w której zwierzęta przybrane są w nadzwyczaj barwne, papierowe kwiaty i bardzo ozdobne derki. Tradycją jest, że każdy, kto chce oddać się pod jego opiekę, może pocałować jego figurę – ale nie za friko ! Taki przywilej trzeba opłacić datkiem – po procesji pieniądze są oddawane "sponsorom", by ulżyć im nieco i podreperować ich finanse nadszarpnięte przez wydatki na organizację tak dużego święta. Po procesji biesiada i tańce trwają do popołudnia. Około piątej zaczyna się kolejny konikowy "gwóźdź programu": nieco nietypowe, choć znane w wielu miejscach Hiszpanii zawody. Nietypowe, bo polega na "nawleczeniu" na kij pierścienia. Do pierścieni przymocowane są kolorowe taśmy, a każda taśma to nagroda pieniężna wypłacana na koniec imprezy, tak więc jest o co walczyć ! Warto dodać, że jeszcze trzydzieści lat temu zamiast pierścieni ze wstążkami nadziewano z konia żywe kurczaki, wiszące głową w dół. Na szczęście ta tradycja to przeszłość.



Luminarias są niezwykle barwne, ściągają wielu widzów spoza miasteczka. Ale choć wszystko odbywa się w zorganizowany i zaskakująco bezpieczny sposób, to bywa i tak:...



Również hiszpańskie grupy działające na rzecz zwierząt od mniej więcej 20 lat protestują przeciwko narażaniu zdrowia koni. Lecz mimo, że pod ich presją w 2004 roku władze regionu kastylijskiego zakazały skoków konno przez wysokie ogniska, to impreza odbywa się nadal w najlepsze. Czy to tradycja jest aż tak głeboko zakorzeniona, czy może typowy Hiszpan tak, jak typowy Polak, ma we krwi bunt przeciw Kochanej Władzy ?...



Zródła:

http://spanishnewstoday.com/las-luminarias-in-san-bartolome-de-pinares-avila_19306-a.html
http://www.lasluminarias.com/Paginas/indice.htm
http://fiestas.edreams.es/las-luminarias-de-san-bartolome-de-pinares/
http://www.venasanbartolo.es/fiestas_tradiciones_luminarias.html