Niedawno "Wyborcza" opublikowała serie dość niezwykłych zdjęć, przedstawiających konie otoczone
wysokimi płomieniami ognia. Takie połączenie dawało na fotografiach niezwykły, fascynujący efekt
zwłaszcza gdy weźmie sie pod uwagę, że konie ze swej natury generalnie boją się ognia i dymu jak
diabeł święconej wody ! Zdjęcia zostały zrobione podczas festynu "Luminarias" w hiszpańskim
miasteczku San Bartolome de Pinares to maleńka, zaledwie 650-osobowa mieścina w środkowej
Hiszpanii, położona zaledwie jakieś 80 km na zachód od Madrytu. Ale mimo, że mała, to jednak przez
wieki jedna z najważniejszych gospodarczo: to w jej okolicach hodowano ogromne stada bydła. Do dziś
znana jest w Hiszpanii także z niezwykłego wydarzenia: w wigilię imienin św. Antoniego (16 stycznia)
mieszkańcy przejeżdżają na swoich koniach i osłach uliczkami miasteczka. Przejazd odbywa się między
rozpalanymi tej nocy ogniskami, a nierzadko i przez nie same. W ten sposób ludzie tradycyjnie
"oczyszczają" siebie i swoje zwierzęta, by zapewnić im zdrowie przez cały rozpoczynający się
rok.
Dlaczego akurat w wigilię świętego Antoniego ? Otóż żył on w latach 250-356 w Egipcie. Po śmierci
rodziców rozdał majątek i rozpoczął życie pustelnika-ascety (tzn. nie pił, nie palił i nie miał
dostępu do Internetu
) Mieszkał w pustym grobowcu, z dala od
swej rodzinnej wsi i wszelkich pokus życia. Zyskał sobie tym reputację świętego i to bardzo
znanego - w chrześcijańskiej ikonografii częstym motywem jest kuszenie świętego Antoniego przez
diabła na pustyni. Zasłynął także pomaganiem zwierzętom, lecząc ich ślepotę, stąd w średniowieczu
chore zwierzęta oddawano symbolicznie pod jego patronat. Ponoć po śmierci został pogrzebany przez
nie, dlatego jest ich patronem (a przy okazji także patronem grabarzy).
"Luminario" to po hiszpańsku "oświetlenie" i faktycznie w tę noc w wielu miejscowościach płonie
mnóstwo ognisk i świateł, a w San Bartolome chyba najwięcej. Tak naprawdę nikt nie wie, skąd się
wzięła tradycja przejeżdżania końmi przez ogień. Niektórzy mówią o XV lub XVI wieku, inni o XIX.
Ale wszyscy zgadzają się, że prawdopodobnie pierwsze praktyki oczyszczania ogniem" koni, osłów,
owiec, czy bydła związane są z okresami, gdy w Europie szalały epidemie, dziesiątkujące stada
i osady. Dziś rzecz jasna zamiast ognia mamy leki, a zamiast świętych weterynarzy, ale zwyczaj
pozostał. Dla ścisłości trzeba jednak dodać, że ogniska są jego nowszym elementem przed wiekami
przepędzano konie tylko przez dym, pomysł z płomieniami pojawił się później.
Luminarias to wydarzenie barwne i mające w sobie wiele mistyki, ale zaczyna się dośc prozaicznie
wielkimi przygotowaniami w weekend poprzedzający święto. Rodziny lub większe zaprzyjaźnione grupy
przygotowują nie tylko zapasy jedzenia i wina, ale też wielkie zapasy drewna, które płonąć będzie
aż do ranka 17 stycznia. Zbiera się go tyle, że potem dowożone jest na miejsce nawet wywrotkami.
To całkiem sporo pracy, która jednak odbywa się w atmosferze festynu. Te przygotowania są okazją
do spotkań towarzyskich, a te nie obejda się przecież bez biesiady ! Wieczorem, o zachodzie
słońca, drewno i zapasy są zwożone do zwyczajowo zajmowanych przez każdą grupę od lat, stałych
miejsc.
Festyn zaczyna się w sali parafialnej, skąd wynoszone są insygnia, pozostawione tu po zeszłorocznej
imprezie. Te insygnia to trzy długie drągi, na dwóch z nich umieszczone są krzyże, na trzecim -
portret św. Antoniego. Trzymają je osoby organizujące tegoroczną edycję, kierujący przebiegiem
imprezy I sponsorujący ją z prywatnych funduszy. Odbywa się też niezwykła msza przy muzyce dud
i bębnów, po której wszyscy spotykają się w sali parafialnej na zabawie z winem i tańcami.
W międzyczasie przygotowywane są przez jeźdźców ich konie i osły. Grzywy i ogony są związywane
na różne sposoby, aby uniknąć zapalenia się włosów. Na koniec mistrz ceremonii daje znak, że tańców
kres i że koński pokaz światła czas zacząć. Przed dziewiątą wieczorem rozpalane jest około 20
ognisk z wilgotnego drewna tak, by było jak najwięcej "oczyszczającego" dymu. Punktualnie o
dziewiątej dzwony kościelne zacyznają bić, a przy ich dżwiękach oraz przy muzyce odbywa się parada
koni I jeźdźców. Zwykle jest ich około setki. Przemarsz kończy się pod balkonem miejscowego księdza,
który kropi wodą święconą zwierzęta i ludzi i błogosławi.
A potem zaczynają się galopady przez ogniska. Wygląda to równie malowniczo, co i niepokojąco.
Zdjęcia z takiej impresy mówią same za siebie. Co jednak ciekawe, jeśli zobaczymy sobie jakiś
film z tych galopad, których
wiele jest w sieci, to zobaczymy, że nie są to, bynajmniej, dzikie cwały, lecz spokojne kłusy
i wolne przegalopowania. Zwraca uwagę to, że choć konie faktycznie przechodzą środkiem ognisk
tak wysokich, że momentami płomienie i dym sięgają ponad głowę jeźdźca, to wszystko odbywa się
zaskakująco spokojnie, bez większego strachu u wierzchowców i zwykle pod pełną kontrolą jeźdźców.
Jak to się robi, jak trzeba konia wyszkolić do takiego wyczynu zabijcie mnie, ale nie wiem...
Nocne popisy kończą się około 11-tej wieczorem tam, gdzie się zaczęły. Jeźdźcy odprowadzają konie
do stajni I oporządzają je, a widzowie spotykają się przy dogasających ogniskach i do rana wesoło
imprezują na całego. Ale to jeszcze nie koniec...
Następnego dnia jest dzień świętego Antoniego. Ten dzień ma nieco inny charakter, ale też jest
zdecydowanie konikowy. Zaczyna się od południowej procesji konnej z figurą świętego, w której
zwierzęta przybrane są w nadzwyczaj barwne, papierowe kwiaty i bardzo ozdobne derki. Tradycją
jest, że każdy, kto chce oddać się pod jego opiekę, może pocałować jego figurę ale nie za friko !
Taki przywilej trzeba opłacić datkiem po procesji pieniądze są oddawane "sponsorom", by ulżyć
im nieco i podreperować ich finanse nadszarpnięte przez wydatki na organizację tak dużego święta.
Po procesji biesiada i tańce trwają do popołudnia. Około piątej zaczyna się kolejny konikowy
"gwóźdź programu": nieco nietypowe, choć znane w wielu miejscach Hiszpanii zawody. Nietypowe, bo
polega na "nawleczeniu" na kij pierścienia. Do pierścieni przymocowane są kolorowe taśmy, a każda
taśma to nagroda pieniężna wypłacana na koniec imprezy, tak więc jest o co walczyć ! Warto dodać,
że jeszcze trzydzieści lat temu zamiast pierścieni ze wstążkami nadziewano z konia żywe kurczaki,
wiszące głową w dół. Na szczęście ta tradycja to przeszłość.
Luminarias są niezwykle barwne, ściągają wielu widzów spoza miasteczka. Ale choć wszystko odbywa
się w zorganizowany i zaskakująco bezpieczny sposób, to bywa i tak:...
Również hiszpańskie grupy działające na rzecz zwierząt od mniej więcej 20 lat protestują przeciwko
narażaniu zdrowia koni. Lecz mimo, że pod ich presją w 2004 roku władze regionu kastylijskiego
zakazały skoków konno przez wysokie ogniska, to impreza odbywa się nadal w najlepsze. Czy to
tradycja jest aż tak głeboko zakorzeniona, czy może typowy Hiszpan tak, jak typowy Polak, ma we
krwi bunt przeciw Kochanej Władzy ?...
Zródła:
http://spanishnewstoday.com/las-luminarias-in-san-bartolome-de-pinares-avila_19306-a.html
http://www.lasluminarias.com/Paginas/indice.htm
http://fiestas.edreams.es/las-luminarias-de-san-bartolome-de-pinares/
http://www.venasanbartolo.es/fiestas_tradiciones_luminarias.html