Palcem po mapie: Malta




czyli: o koniach między Europą i Afryką

17.11.2015


Malta to nieduże europejskie, wyspiarskie państwo, położone na Morzu śródziemnym, około 80-90 km na południe od Włoch. Niegdyś była to kolonia brytyjska, a jako osobne, niezawisłe państwo istnieje formalnie dopiero od roku 1963. Jest najdalej na południe wysuniętym państwem Europy - leży bardziej na południe niż np. stolice państw afrykańskich: Tunezji i Algieru. Takie położenie powoduje, że panuje tam klimat subtropikalny śródziemnomorski. Opady śniegu i mróz nie występują nigdy, dni słonecznych jest aż 300 w roku. Jest tylko kilkadziesiąt dni deszczowych rocznie, a od od początku czerwca do końca sierpnia trafia się zwykle "aż" jeden. W tych warunkach sieć wód powierzchniowych jest szczątkowa i składa się wyłącznie z rzek i jeziorek okresowych. Latem jest prostu sucho, woda pitna pozyskiwana jest m.in. przez odsalanie wody morskiej. Przewodniki piszą, że Malta to jedno z niewielu miejsc w Europie, gdzie jest zielono przez cały rok - tyle, że ta zieleń to palmy, kaktusy i rośliny typowe dla wydm i słonych bagien. Zielonych i wielkich w naszym rozumieniu łąk i pastwisk tam się raczej nie uświadczy. Swoistą cechą państwa jest też wysokie zaludnienie - powierzchnia Malty jest prawie tysiąckrotnie mniejsza od powierzchni Polski, a ludności sporo, bo prawie 450 tysięcy. Gęstość zaludnienia jest więc 11 razy większa niż w naszym kraju. Jednym słowem: brak trawy, nie najlepiej z wodą i człowiek na człowieku - warunki zdecydowanie nie dla hodowli koni. A jednak...



A jednak da się nawet w takich niezbyt sprzyjających warunkach. Oczywiście wiąże się to z wysokimi kosztami chowu, ale jest faktem, że koni jest tam zaskakująco sporo (zwłaszcza jak na te okoliczności). Najbardziej charakterystycznym "znakiem rozpoznawczym" Malty znanej turystom są bryczki zwane karozzini, wożące gości po ulicach miast. Jeszcze całkiem niedawno było ich więcej, niż taksówek, ale i dziś jest ich sporo. Choć irytują niejednego kierowcę, który nie jest w stanie wyprzedzić ich na wąskich drogach, są integralną częścią maltańskieggo folkloru. Niegdyś woziły towary i ludzi, dziś - głównie turystów po atrakcyjnych turystycznie okolicach miast Valletta, Sliema i Mdina. Jest ich około 60-ciu, sporo 80-letnich, a niektóre są jeszcze starsze ! Większość należy do jednego przedsiębiorcy - jest to Saviour Friggieri z regionu zwanego Hamrun, który odziedziczył po przodkach swój interes: warsztat, kużnię, konie i pojazdy. Jest jednym z ostatnich, którzy kontynuują dorożkarską tradycję. Sam mówi że będąc po 60-ce jest tym już zmęczony, ale nie ma następców - jego synowie nie są zainteresowani kontynuowaniem działalności, bo to trudna i ciężka praca. Trzeba samemu być stolarzem i kowalem, żeby reperować bryczki według starej technologii. Zwłaszcza w kość dają prace kowalskie, np. przy robieniu, zakładaniu i dopasowywaniu na koła metalowych obręczy - na gorąco, ciągle machając młotem. Do tego dochodzą: trudna stolarka w utwardzanym w ogniu drewnie oraz prace wykończeniowe: malowanie, tapicerka. Prac jest mnóstwo, bo karozzini z racji tradycyjnych materiałów i narzędzi są bardzo narażone na zniszczenia podczas eksploatacji w miastach, w których w dodatku powszechnie stosuje się progi zwalniające. Trudnością dodatkową jest to, że ten z pozoru prosty pojazd dla powożącego i 2 pasażerów musi być bardzo precyzyjnie wykonany.



Dorożkowy biznes nie jest lukratywny. Choć turyści chętnie korzystają z usług, to jednak z każdym rokiem liczba chętnych maleje - na szczęście bardzo powoli. Utrudnieniem, choć koniecznym, są też przepisy - każda bryczka jest traktowana jak samochód, musi być odpowiednio utrzymywana i podlega przeglądom, a każdy powożący musi co roku odnawiać swą licencję. We znaki daje się powożącym coraz większy ruch samochodowy (zdarzają się wypadki !). Uciążliwe bywa też czekanie na klientów w upale, czy na wietrze. No i oczywiście trzeba też mieć na względzie opiekę nad koniem, którego trzeba nie tylko nakarmić, ale i dbać, by np. nie był zbyt długo narażony na upał. Nakłady sił i kosztów są więc duże, a ceny kursów - umiarkowane, więc jest to praca nie dla łowców majątków, lecz dla pasjonatów koni, bryczek i tradycji.



Trochę inaczej na to patrzą miejscowi miłośnicy zwierząt. Ich zdaniem konie służące turystom są bardzo często odwodnione i przegrzane. Wskazują, że w samej tylko stolicy, Valetta, jest tylko jeden punkt pojenia koni - a niegdyś było ich więcej. Więc choć właściciele chcą poić swoje konie, to po prostu nie mają gdzie tego robić. Jest to bardzo poważny problem. Wielokrotne kontrole weterynaryjne zwykle pokazywały, że konie są ogólnie w dobrej kondycji i bez urazów, czy kulawizn. Również sposób podkucia i jakość uprzęży nie budziła nigdy zastrzeżeń kontrolerów. Powszechnie jest także przestrzegana zasada mówiąca, że po każdym dniu pracy koniowi należy się dzień odpoczynku. Wszystko więc wygląda nieźle poza generalnym problemem z pojeniem i przypadkami odwodnienia. Władze nie chcą inwestować w punkty pojenia wskazując, że zapewnienie wody to jest odpowiedzialność powożących oraz że takie inwestycje w punkrty pojenia nie są konieczne, bo każda bryczka może przecież zabierać pojemnik z wodą. Z kolei i powożący mają swoją rację odpowiadając, że to akurat rozwiązanie jest niepraktyczne, że konie powinny pić często, ale po trochu. W związku z tym takie punkty pojenia na trasach przejazdu dawałyby w naturalny sposób możliwość niekłopotliwego pojenia, a przy okazji chwilę odpoczynku dla zwierząt.



Problem jest ważny, bo rzadko, ale jednak zdarzają się zasłabnięcia, a nawet przypadki padnięcia koni... Dziwny więc to dla mnie spór zwłaszcza, że przecież Malta to kraj o bardzo wysokim wskaźniku rozwoju społecznego i dobrej jakości życia (podobnej jak w Niemczech, czy Wielkiej Brytanii). Obie strony sporu zapewne więc stać na poczynienie inwestycji i w zbiorniki, i w punkty pojenia. Władze mogłyby też np. skorzystać z dawnych urządzeń. w stolicy Malty jest np. akwedukt i duża wieża wodna, zbudowana w roku 1615, nazwana imieniem fundatora, Wielkiego Mistrza Malty, Alofa de Wignacourt. U podstawy wieży jest duży, kamienny zbiornik do pojenia koni. Niestety woda pochodzi wprost z gruntu i nie jest badana, zatem jest sztucznie skażona dużą ilością chloru po to, aby nikomu do głowy nie przyszło jej pić (czyli mówiąc wprost: śmierdzi i smakuje paskudnie).



Prócz dorożek na Malcie atrakcją jest też tor wyścigowy w mieście Marsa. Powstał w roku 1868 z inicjatywy grupy oficerów, którzy nie mogąc zdobyć na ten cel funduszy ze źródeł zewnętrznych, zaryzykowali i ufundowali go z własnych kieszeni. Był to wówczas najdłuższy tor w Europie - miał 1,75 mili (niecałe 3 km). Pierwsze wyścigi odbyły się w kwietniu następnego roku - było to 7 gonitw, w tym dwumilowy Malta Grand National Steeplechase. Ze szczątkowo zachowanej dokumentacji wynika, że aż do roku 1914 wszyscy dżokeje byli amatorami i ścigali się dla chwały, a nie dla pieniędzy (jak to ładnie ujęto w tekście źródłowym: "gratis et amoris"). Po I wojnie światowej na Malcie zwiększyła się liczba brytyjskich żołnierzy, co spowodowało rozkwit wyścigów. W latach 20-tych ubiegłego wieku wprowadzono wyścigi kłusaków, od 1934 roku odbywał się ich "koronny" wyścig, znany jako It-Tazza l-Kbira. W latach 30-tych sprowadzono także wiele koni wyścigowych z Afryki Północnej - niestety wybuch II wojny światowej zniszczył wszystko. Malta była wyspą o wielkiej wartości strategicznej zarówno dla wojny w Europie, jak i w Afryce, więc obie strony konfliktu toczyły o nią ciężkie boje. Najgorzej było w roku 1942 - w ciągu pierwszych sześciu miesięcy była tylko 1 (jedna !) doba bez bombardowań. Luftwaffe odbyło aż 11 819 lotów bojowych, zrzucając na wyspę 6557 ton bomb. Oblężenie spowodowało, że gospodarka i infrastruktura wyspy zostały praktycznie całkiem zniszczone. Zakłócenia żeglugi spowodowały m.in. braki żywności - w okresie największego kryzysu żołnierze dostawali połowę przydziałowej racji, a cywilom racjonowano ją w postaci następującego menu: trzy cukierki, pół sardynki i łyżka dżemu na dzień. I bombardowania, i głód spowodowały masowy ubój zwierząt - także koni wyścigowych.



Ale już wkrótce po zakończeniu wojny, 29 grudnia 1945 r. rozegrano pierwszy powojenny wyścig. Jeździectwo rozwijało się stale przez kolejne lata, wzbogacając się m.in. o konkurencję "Ponies in Sulkies", nawiązującą do starożytnych wyścigów rydwanów. Miała uproszczone przepisy, stworzone głównie pod kątem bezpieczeństwa uczestników, więc szybko stała się bardzo popularna i przekształciła w osobny cykl zawodów zwanych "Go As You Please Race" (prawie jak słynne owsiakowe "róbta, co chceta" )



W późniejszym okresie nastąpił pewien zastój, który wynikał z powolnego redukowania liczby brytyjskich żołnierzy na wyspie - osób tradycyjnie najbardziej zainteresowanych jeździectwem. Jeszcze później, w latach 70-tych, przekonstruowano i odnowiono tor (w dużej mierze dzięki składkom mieszkańców), który od połowy lat 80-tych jest w pełni zgodny z aktualnie obowiązującymi na świecie standardami wyścigowymi. Ostatnią inwestycją było nowe oświetlenie, umożliwiające organizowanie imprez o każdej porze dnia i nocy. W charakterze konkluzji pragnę zauważyć, że tysiąckrotnie większa Polska aktualnie ma tylko 4 tory wyścigowe: Służewiec, Partynice, Sopot i Buczków-Dąbrówka. Przy tym zaden z tych torów nie dorównuje zapleczem technicznym maltańskiemu.



Na Malcie obok toru wyścigowego działa także The Malta Polo Club. Utrzymuje pełnowymiarowe boisko do gry, 60 koni pony oraz pełne zaplecze dla odwiedzających (bar i restauracje, salę wykładową itp.) Polo wprowadzono na wyspę w roku 1868, a pierwszymi graczami byli oczywiście stacjonujący tam oficerowie brytyjscy, którzy stworzyli dwie rywalizujące drużyny: kawaleryjską i marynarki wojennej. Klub jest nastarszą taką organizacja w Europie i drugą (po indyjskim) najstarszą na świecie. Liga polo oficjlnie trwa od października do czerwca, mecze są rozgrywane w środy i soboty; aczkolwiek działająca przy klubie Akademia prowadzi zajęcia i treningi non-stop, 365 dni w roku.



Malta ma również konną policję. Założono ją w roku 1860, początkowo służyło w niej 6 koni. Policjanci odbywali konne patrole wokół wyspy, strzegąc porządku publicznego, a czasem także eskortując rozmaitych dostojników przybywających tam. Do dodatkowych obowiązków koni policyjnych należało też ciągnięcie karawanu (w 1893 roku do tego celu został zakupiony osobny koń), zwłaszcza w przypadku tych zmarłych, których rodziny nie były w stanie sfinansować pogrzebu. Obecnie sekcja konna liczy 21 koni i 15 ludzi. Policjanci pracują po 8 godzin dziennie, przy czym na ten czas składają się i prace przy utrzymaniu zwierząt i patrole, eskorty, kontrole ruchy drogowego, czy udziały w paradach. Niestety policyjnym stajniom baaardzo daleko do luksusu (łagodnie mówiąc, bo mówiąc wprost: wszystko się sypie), na co zwracają uwagę lokalni obrońcy zwierząt. Jednak i oni przyznają, że same konie są w sumie we względnie dobrej kondycji. A skoro o obrońcach mowa: od 2008 roku działa także organizacja (tylko jedna...) zajmująca się pomocą stricte dla koni - Funny Farm. Działa "klasycznie", w oparciu o darowizny oraz dochody z organizowanych przez siebie imprez, szczególnie tych dla dzieci.



Wiele koni na Malcie utrzymywanych jest przez osoby indywidualne jako maskotki - zwykle są w typie pony i przy tym często są zwierzętami po sporcie, zazwyczaj po torach kłusaków. Choć mając zwykle po 8-9 lat lat mają tym samym czasy największej sportowej świetności już za sobą, to nadal moga być używane rekreacyjnie przez drugie tyle. Trafiają na Maltę głównie z Francji i Szwecji, ale jest też sporo przedstawicieli klubów miejscowych. Do tego zestawu nieparzystokopytnych trzeba doliczyć też i pewną populację osiołków. Nieco odbiegające od ideału warunki chowu (zwłaszcza duży niedobór naturalnych pasz objętościowych) powodują, że koniom i właścicielom problem sprawiają kolki (prócz tradycyjnie "posportowych" stanów zapalnych kości i stawów) oraz - co osobliwe przy takim klimacie - końska grypa. A stajenną plagą, typową dla skupisk miejskich w gorących klimatach, są niestety szczury. Mimo to szeroko rozumiane "koniarstwo" na Malcie ma się, jak widać, całkiem nieźle - czego i naszemu krajowi życzę.





Zródła:

http://www.heartofmalta.com/en/malta/guide/keeping-horse-drawn-cabs.aspx
http://maltapolo.com/
http://www.care2.com/causes/leading-maltas-working-horses-to-water.html#ixzz3qWyZdKSb
http://www.mymaltapedia.com/news/the-gozitan-horse-whisperer
http://www.timesofmalta.com/articles/view/20120216/local/karozzin-owner-charged-with-animal-cruelty.407106
http://www.maltaracingclub.com/
http://www.police.gov.mt/en-us/mountedsection.aspx
http://www.horseandhound.co.uk/forums/showthread.php?568244-Police-Horses-in-Malta/page2#ePlZgL2twPLApXDf.99
http://funny-farm-horse-rescue.webs.com/