"Opłotkami przez ogródek..."




czyli: o konnych kosiarkach i innych maszynach ogrodniczych

13.02.2021



Słowa "konie pracujące" kojarzą nam się nieodmiennie z ciągnięciem wozu lub pracami polowymi. I słusznie, to były jeszcze kilkadziesiąt lat temu podstawowe zastosowania. Jednak koń pracował nie tylko w polu, ale także w pracach związanych z utrzymaniem pól golfowych, czy nawet przydomowych ogrodów. To wcale nie było aż tak "niszowe" zastosowanie, jak mogłoby się wyawać na pierwszy rzut oka. Według współczesnych szacunków w Stanach większe i mniejsze trawniki zajmują w przeliczeniu około 16 milionów hektarów, co powierzchnią odpowiada np. całemu stanowi Ohio. A na ich utrzymanie Amerykanie wydają rocznie około 40 miliardów dolarów - ładna sumka, nieprawdaż ? Branża ogrodnicza, także ta związana z utrzymaniem trawników, "od zawsze" stanowiła więc całkiem ważną gałąź gospodarki. Z zamiłowania do "wychuchanych" trawników słyną też Brytyjczycy.



Podstawowym zabiegiem jest oczywiście przycinanie trawy. Oczywiście najpierw posługiwano się w tym celu kosą. Pierwsza kosiarka ręczna została wynaleziona w roku 1830 przez Edwina Bearda Buddinga. Była jednak wyjątkowo ciężka i nie za bardzo nadawała się do pielęgnacji trawnika wokół domu. Wiadomo, takie trawniki na ogół nie mają tak dużej i jednolitej, pozbawionej rozmaitych przeszkód powierzchni, jak łąki. Maszyny na nich używane powinny być lekkie i zwrotne. Inny jest też charakter koszenia: na łące na ogół raz, czy dwa w roku kosi się długą trawę, trawnik zaś tylko "przystrzyga się" z góry co kilka dni. Dlatego w 1870 roku Elwood McGuire z Richmond w stanie Indiana zaprojektował maszynę, która umożliwiła koszenie "na pych". Od poprzedniczki była lżejsza, wygodniejsza i miała zdecydowanie prostszą konstrukcję. Pomysł pana McGuire okazał się trafiony - w 1885 roku w Stanach produkowano juz 50 000 takich kosiarek w ciągu roku i eksportowano je na cały świat. Ale... Był w tym wszystkim jeden problem: na większych obszarach pchanie maszyny jednak było męczące. Skorzystanie z siły końskiej wydawało się rzeczą naturalną - choć wcale nie tak prostą. Dlaczego ? Bo końskie kopyta jednocześnie tratowały darń, psując wypielęgnowane trawniczki...



Pierwsza kosiarka do trawy z napędem konnym została po raz pierwszy wyprodukowana w 1842 roku w Anglii. W Stanach pierwsze egzemplarze najprawdoporobniej powstały nieco później, w połowie lat pięćdziesiątych XIX wieku. Zdumiewać może różnorodność konstrukcji tych maszyn.



Najczęściej były to "tylne kosiarki rolkowe", które mają duży, ciężki bęben z tyłu. Jego zadaniem jest ugniatać wszelkie uszkodzenia runi, które mogą powstać przez nacisk kopyt konia na miękkie podłoże. Fotel "operatora" znajduje się nad tym walcem, przez co nacisk jest większy. Bęben tnący znajduje się w przedniej części. Duży żeliwny wałek napędza zespół tnący przez szereg kół zębatych (dzisiejsze samobieżne kosiarki do pól golfowych mają zasadniczo taką samą konstrukcję).



Produkowano je zwykle w szerokościach 30, 35 i 40 cali. Największym ich dostawcą była firma Coldwell. Były dość wydajne - szacuje się, że stanowiły odpowiednik 3-4 bębnowych kosiarek ręcznych pchanych przez ludzi. Kosiarkę można było dostosować do wysokiego i niskiego koszenia, włączać i wyłączać napęd oraz podnosić noże podczas pokonywania nierówności, czy kamieni.







Przy wyłączonym napędzie noży taka kosiarka mogła stac się po prostu walcem do wygładzania trawnika. Lepsze efekty dawały jednak "specjalistyczne" maszyny, wyposażone w dwie rolki. Osobliwością było przy tym dość bogate zdobienie maszyn - rzeźbiona i zdobiona stolarka oraz dekoracyne elementy odlewów wprawdzie nie miały żadnego wpływu na skuteczność pracy, ale zapewne wpływały na atrakcyjnośc sprzedażową.



Początkowo konne kosiarki nie miały możliwości zbierania ściętej trawy (co ciekawe, kosiarki ręczne - owszem, miały kosze). Dlatego po koszeniu przejeżdżano po trawniku konną zamiatarką. Były to maszyny zaprojektowane specjalnie po to, by po skoszeniu trawnika zapewnić doskonałe "wykończenie", jak najdokładniejsze zebranie ściętej trawy. Przedstawiona na zdjęciu zamiatarka do trawnika miała dużą, obrotową szczotkę. Skrzynię zbiorczą można było opróżniać w ruchu. Zapewne później sterty kupki ściętej "zieleniny" usuwano już ręcznie.



Kolejną pracą związaną z utrzymaniem trawnika jest oczywiście dosiewanie trawy. Do wysiewu nasion służyły siewniki takie, jak pokazany na zdjęciu model "Velvet Lawn" (aksamitny trawnik), służacy do odnawiania lub zagęszczania trawy oraz odnawiania "łysych" miejsc. Działał w ten sposób, że za pomocą obracającego się dysku wycinał w darni szczelinę o głębokości ustawionej przez operatora. W szczelinie równomiernie rozprowadzał nasiona traw. Zaraz potem miejsce wysiewu było przygniatane przez wałek.



Jak się posiało, to wypadało tez podlać. Ogrodowe zraszacze były to niezbyt duże beczki, zwykle o pojemności 100-200 galonów (50-100 litrów) lub więcej, z regulowanymi odpływami rozpryskującymi wodę na szerokość do 6 metrów. Można go również było dostosować do kierowania jednego lub dwóch wąskich strumieni wody na warzywa lub kwiaty rosnące w rzędach. Ponieważ prosta do bólu konstrukcja w praktyce nie miała prawa się zapchać, wykorzystywano je też do aplikowania płynnych nawozów naturalnych.



Równie ważnym zabiegiem i na łakach, i na trawnikach było wałowanie.



No i - last, but not least - przecinarka do darni, spełniająca poniekąd rolę areatora i wertykulatora. Jej zadaniem było nacinanie murawy w równych odstępach na jednakową głębokość (regulowaną od pół cala do dwóch).



Do pracy na trawnikach koniom zakładano specjalne buty skórzane. Były one używane przede wszystkim używane wiosną i jesienią, gdy ziemia była bardziej mokra. Buty rozkładały ciężar konia na nieco większą powierzchnię, przez co zmniejszało się "punktowe" ugniatanie darni. Alternatywną konstrukcją były końskie buty ze stalową podeszwą. Miały postać zakrzywionej metalowej płytki z "klipsami" do mocowania ich do kopyta. Były robione na zamówienie - w tym celu należało do producenta przesłać wraz z zamówieniem obrys każdego kopyta.



Takie trawnikowo-ogródkowe konne maszyny były w użyciu zaskakujaco długo. Jednym z powodów były wspomniane małe powierzchnie do pracy. Gdy skonstruowano pierwszą kosiarkę zasilaną silnikiem parowym, szybko okazało się, że urządzenie jest absolutnie niepraktyczne. Nagrzewanie kotła trwało znacznie dłużej, niż potem samo koszenie trawy.



W 1902 roku brytyjska firma Ransomes wyprodukowała pierwszą dostępną na rynku kosiarkę napędzaną silnikiem benzynowym spalinowym; w Stanach Zjednoczonych pierwsze kosiarki spalinowe zostały wyprodukowane dopiero w 1919 roku przez pułkownika Edwina George'a z Detroit.





Niejedna taka konna maszyna zachowała się w całkiem niezłym stanie ad do dzisiejszych czasów. Okazuje się, że i w Anglii, i w Stanach jest sporo maniaków starej techniki ogrodowej, zrzeszających się w rozmaitych klubach i stowarzyszeniach. Szukają, zbierają i w pocie czoła remontują stare, nierzadko ponad stuletnie kosiarki. Niektóre modele wyprodukowane w latach 1842-1942 kosiarki konne to obecnie prawdziwe kolekcjonerskie rarytasy, bardzo trudne do znalezienia. Za to taka kolekcja kosiarek może być powodem do dożej satysfakcji - czasem kolekcjonerzy proszeni sa o użyczenie swoich zbiorów do specjalnych celów. Pewien kolekcjoner z Connecticuit wspomina, jak poproszono go o wypożyczenie dwóch kosiarek z połowy lat pięćdziesiątych XX wieku do filmu "RevolutionaryRoad" ("Droga do szczęścia") z Leonardo DeCaprio i Kate Winslet.



Maszyny konne do pielęgnacji trawników i ogrodów są produkowane do dziś. Konstrukcje te są przeznaczone wyłącznie do trawników, nie powinny być stosowane na polach. Głównym rynkiem zbytu w Stanach (50%) są oczywiście Amisze. Rzecz jasna te urządzenia, jak niemal wszystko inne, są produkowane w Chinach, jednakże cała produkcja odbywa się pod bezpośrednim nadzorem Amiszów, którzy osobiście kontrolują jakość wykonania każdego egzemplarza, zanim zostanie on wysłany do odbiorcy. Prócz Amiszów nabywcami takich maszyn są też zwykli ludzie, posiadacze koni i kucy, którzy chca cieszyć się obcowaniem ze swoimi zwierzętami także podczas wykonywania zwykłych, przyziemnych obowiązków. Zasady działania i podstawowe konstrukcje są takie same, jak wiek temu. Zmieniła się tylko technologia wykonania - współczesne wersje są mocniejsze i lżejsze od swoich "przodków". Kto wie, może jest to jakieś rozwiązanie w czasach, kiedy prócz samochodów i piecy węglowych za zanieczyszczenie atmosfery coraz częściej obwinia się spalinowe kosiarki do trawy ?...











Zródła:

https://www.vhgmc.co.uk/2019/09/horses-and-garden-machines/
https://www.farmshow.com/a_article.php?aid=20736
https://www.oldlawnmowerclub.co.uk/news/horse-mowers-spotted-essex
https://thegrasshippo.com/products/horse-drawn-mowers/