Dramat w Mienianach




czyli: o tragicznych skutkach ludzkiego "tumiwisizmu"

27.03.2013


Rzecz działa się w Mienianach – małej, ok. 600-osobowej wsi, położonej w gminie Hrubieszów (woj. lubelskie), tuż nad granicą z Ukrainą. Anonimowi mieszkańcy powiadomili Chełmską Straż Ochrony Zwierząt (wbrew temu, co może sugerować słowo "straż", nie jest to organizacja państwowa, lecz zwykłe stowarzyszenie) o dramacie koni z sąsiedztwa. Informacja nadeszła w ubiegłą środę, CSOZ przekazał informację do gminy Hrubieszów. W czwartek do wskazanego gospodarstwa przyjechał pracownik gminy i przedstawiciele CSOZ. Niestety od tego momentu informacje podawane w mediach są niespójne - jedne podają, że zastali dwa padłe konie, inne - że jeden padł, a drugi nie, lecz nie dało się go uratować, jeszcze inne - że dwa były padłe, a dwa inne w stanie skrajnego wycieńczenia z głodu. Nawet relacja działacza CSOZ nie jest całkiem spójna: "PADNIĘTE konie przysypane były śniegiem i słomą. JEDEN JUŻ NIE ŻYŁ, drugi skonał na naszych oczach." [podkreślenie moje]. Faktem jednak jest, że doszło tam do padnięcia koni z wyczerpania głodowego.



Ze zdjęć i analizy różnych informacji wynika taki oto obraz sytuacji: w gospodarstwie przebywały cztery konie. Z anonimowych opowiadań okazało się, że konie były karmione i pojone tylko co jakiś czas, mniej więcej raz na tydzień. Dwa mimo to dawały sobie jakoś radę, stan jednego został nawet określony mianem "niezłego". Trzeci padł i został przykryty słomą. Czwarty był skrajnie wycieńczony i nie udało się go uratować. W chwili interwencji był zaplątany w metalową siatkę. Po uwolnieniu zwierzę wstając [zapewne upadło, przy czym] wybiło sobie oko i zęba przy próbie wstawania. Na miejsce został wezwany weterynarz, który podał zwierzęciu kroplówkę. Jednak ta klacz była w takim stanie, że nie dało się jej już uratować.



Dwa konie padły wskutek ogromnych zaniedbań i jest to fakt, a z faktami się nie dyskutuje. Mam nadzieję, że winny zostanie ukarany z cała surowością prawa. Jednak ustalenie tego, kto ponosi winę może nie być dla sądu zadaniem łatwym. Jest tu bowiem dwóch potencjalnych kandydatów w klasycznym klinczu: obaj odżegnują się od winy, zwalając winę na oponenta. Właściciel koni przebywał w Austrii (wrócił dzień po interwencji, w piątek). Wyjeżdżając tam scedował opiekę nad zwierzętami na znajomego. Z kolei ów znajomy skarżył się, że na utrzymanie zwierząt dostał od właściciela zbyt mało pieniędzy, potwierdzając jednak tym samym fakt podjęcia się opieki nad końmi i przyjecia za nie odpowiedzialności. Nie wiadomo, dlaczego i na jak długo właściciel musiał wyjechać oraz ile pieniędzy zostawił, nie wiadomo, w jakich warunkach konie żyły przed jego wyjazdem. Jednak wyjeżdżając powierzył opiekę osobie zdecydowanie nieodpowiedniej, najwyraźniej nie sprawdzając starannie jej kwalifikacji i źle oceniając mentalność. Dopuścił się tu ewidentnego zaniedbania. Jednak to nie jest jedyną winą właściciela. Ponoć zapewniał, że kocha konie i chciał im stworzyć jak najlepsze warunki, ale jak on je kocha, to ja jestem primabalerina ! Bo co to za kochający konie gospodarz, co przed zimą nie gromadzi odpowiednich zapasów siana, słomy i owsa ? Który wręcza komuś jakąś tam (miejszą, czy większą) kwotę licząc na to, że ktoś za niego będzie latał po wsi i okolicach, szukając możliwości kupna tych rzeczy i może jeszcze osobno załatwiając ich transport i rozładunek ? Co to za właściciel, który słysząc o swych koniach cierpiących z pragnienia kontrargumentuje: "Ale przecież miały śnieg..." ?" Wreszcie proponuję rzut oka na poniższe zdjęcie: ta "tak zwana stajnia" bez drzwi i okien to wybitny przykład "bylejakości". Pan Właściciel powierzył opiekę nad swymi zwierzętami osobie - łagodnie mówiąc - nieodpowiedniej, ale sam też wydaje się być osobą nieodpowiednią do posiadania koni.



Mała dygresja - to zdjęcie obrazuje też pewien tragiczny paradoks: koń jak najbardziej może żyć w murowanym budynku bez drzwi i okien, z dziurawym dachem i popękanymi ścianami. Ba, może także żyć w ogóle bez tego budynku, mając co najwyżej jakąś wiatę, a mieć się przy tym całkiem dobrze. Warunkiem jednak jest możliwość stałego dostępu do dobrej paszy i do wody. I choć taki sposób chowu koni (tzw. chów bezstajenny) będzie budził histeryczne sprzeciwy unijnych urzędasów, nawiedzonych pseudoratowników, wegeoszołomów, czy egzaltowanych małolat "koffających konissie", to jednak uważany jest za najlepszy przez wiele hipologicznych autorytetów, także w odniesieniu do koni ras szlachetnych.



Właściciel jest w oczywisty sposób winny. Z drugiej jednak strony ów jego znajomy ma o wiele więcej grzechów na sumieniu. Wśród nich najmniejszym jest bałagan w stajni i zalegający tam obornik, do którego usuwania nie trzeba przecież pieniędzy, tylko łopatę, widły i trochę dobrych chęci. Właściciel ponoć nie zostawił znajomemu środków na utrzymanie koni - ale w końcu ileż może kosztować podanie koniom paru wiader wody ? Na tyle to już ten znajomy mógłby się "szarpnąć", zwłaszcza, że jeden metr sześcienny wody z kranu w Lublinie kosztuje "aż" 3,47 zł i jest to cena już po niedawnych, marcowych podwyżkach. Nie sądzę, by w Mienianach ta cena była istotnie wyższa. No a przecież te kilka złotych to równowartość 100 wiader, co w warunkach zimowych wystarczyłoby na obsłużenie tego stada przez conajmniej tydzień ! Na jednym z portali jest taka wypowiedź: "[Konie] Jadły siano, próbując zakąszać je śniegiem" - no to w końcu było to siano, czy go nie było ? Ano pewnie trochę go od czasu do czasu było, jednak faktycznie konie były chude. Jeśli były karmione co kilka dni to zapewne znaczy, że siano jednak było, tylko nie było chęci, aby go podać. A jeśli faktycznie brakowało środków na kupno jego większych ilości, to w takim razie ów znajomy powinien zgłosić sprawę zagrożenia bytu zwierząt jeśli nie na Policji, to do TOZ lub CSOZ. Tymczasem on chyba uznał, że jemu to "lotto" i jak nie ma, to po prostu konie nie dostaną jeść. Ech, słoma wyłazi - nawet nie z butów, co wręcz z wsiockich łapci z brzozowego łyka...



Całą rzecz dałoby się chyba łatwo streścić tak: ci dwaj panowie to dwa równe sobie przykłady "tumiwisizmu" wobec zwierząt, który to "tumiwisizm" przybrał rozmiary zasługujące na najsurowsze ukaranie. I mamy, owszem, dwóch współwinnych, ale... Po ich stronie jest "tylko" 99 % winy. "Szkoda, że nie chociaż tydzień wcześniej, bo zwierzęta można by uratować" - mówiła w wywiadzie przedstawicielka Stowarzyszenia. W podtekście tej wypowiedzi wyczuwa się przerzucenie części winy na sąsiadów, którzy dość późno zaalarmowali CSOZ. I to niestety szczera prawda, koń przecież nie padnie z głodu w wyniku nie podania mu paszy raz, czy dwa, ten proceder musiał trwać od wielu dni i tygodni. Lecz jeśli jednak szukamy wszystkich winnych, to drobny prztyczek należy się i samemu Stowarzyszeniu. Zgłoszenie wpłynęło w środę, a na interwencję pojechano w czwartek. Ten jeden dzień zwłoki najprawdopodobniej też przyczynił się do padnięcia jednego z koni. Wydaje mi się również, że Stowarzyszenie po otrzymaniu informacji o cierpiących zwierzętach powinno udać się na miejsce od razu, w trybie natychmiastowym i PRZED zgłoszeniem sprawy do gminy. Z dwóch powodów: po pierwsze - skoro Stowarzyszenie chce być traktowane przez wszystkich poważnie, nie powinno składac oficjalnie zgłoszeń uprzednio starannie nie sprawdzonych. Już nieraz bowiem słyszało się o oskarżeniach o zaniedbania, podnoszonych zupełnie niesłusznie. Po drugie - osoba z CSOZ mogła jadąc na taką błyskawiczną kontrolę wziąc ze sobą do samochodu wiadro i ze dwie kostki siana. W końcu było wiadomo, do jakich zwierząt i w jakiej sprawie jedzie. A nawet jeśli nie miałaby ona w danym momencie dostępu do siana i musiałaby jechać z pustymi rękami, to samą swoją wcześniejszą obecnością mogła doraźnie spowodować, że Pan Znajomy dla świętego spokoju poda jednak zwierzętom coś do jedzenia i wodę. Może więc wtedy jeden z padłych z wyczerpania koni byłby dalej żywy ?... Chciałbym mieć nadzieję, ze Stowarzyszenie takich błędów już więcej nie popełni.





Zródła:

http://m.lublin.gazeta.pl/lublin/1,106513,13635584,Konie_padaly_z_glodu__jadly_snieg__Wlasciciel__Wyjechal.html
http://www.tygodnikzamojski.pl/artykul/36757/gm-hrubieszow-gospodarz-zaglodzil-konie-zdjecia.html
www.kurierlubelski.pl/artykul/791956,mieniany-wlasciciel-stadniny-wyjechal-za-granice-i-zostawil,id,t.html
http://wyborcza.pl/1,126565,13635584,Konie_padaly_z_glodu__jadly_snieg__Wlasciciel__Wyjechal.html
http://hrubieszow.naszemiasto.pl/artykul/galeria/1789164,mieniany-wyjechal-do-austrii-zostawil-konie-zwierzeta,id,t.html