Rzecz działa się w Mienianach małej, ok. 600-osobowej wsi, położonej w gminie Hrubieszów (woj. lubelskie),
tuż nad granicą z Ukrainą. Anonimowi mieszkańcy powiadomili Chełmską Straż Ochrony Zwierząt (wbrew temu,
co może sugerować słowo "straż", nie jest to organizacja państwowa, lecz zwykłe stowarzyszenie) o dramacie koni
z sąsiedztwa. Informacja nadeszła w ubiegłą środę, CSOZ przekazał informację do gminy Hrubieszów. W czwartek
do wskazanego gospodarstwa przyjechał pracownik gminy i przedstawiciele CSOZ. Niestety od tego momentu
informacje podawane w mediach są niespójne - jedne podają, że zastali dwa padłe konie, inne - że jeden padł,
a drugi nie, lecz nie dało się go uratować, jeszcze inne - że dwa były padłe, a dwa inne w stanie skrajnego
wycieńczenia z głodu. Nawet relacja działacza CSOZ nie jest całkiem spójna: "PADNIĘTE konie przysypane były
śniegiem i słomą. JEDEN JUŻ NIE ŻYŁ, drugi skonał na naszych oczach." [podkreślenie moje]. Faktem jednak
jest, że doszło tam do padnięcia koni z wyczerpania głodowego.
Ze zdjęć i analizy różnych informacji wynika taki oto obraz sytuacji: w gospodarstwie przebywały cztery konie.
Z anonimowych opowiadań okazało się, że konie były karmione i pojone tylko co jakiś czas, mniej więcej raz
na tydzień. Dwa mimo to dawały sobie jakoś radę, stan jednego został nawet określony mianem "niezłego".
Trzeci padł i został przykryty słomą. Czwarty był skrajnie wycieńczony i nie udało się go uratować. W chwili
interwencji był zaplątany w metalową siatkę. Po uwolnieniu zwierzę wstając [zapewne upadło, przy czym] wybiło
sobie oko i zęba przy próbie wstawania. Na miejsce został wezwany weterynarz, który podał zwierzęciu kroplówkę.
Jednak ta klacz była w takim stanie, że nie dało się jej już uratować.
Dwa konie padły wskutek ogromnych zaniedbań i jest to fakt, a z faktami się nie dyskutuje. Mam nadzieję, że
winny zostanie ukarany z cała surowością prawa. Jednak ustalenie tego, kto ponosi winę może nie być dla sądu
zadaniem łatwym. Jest tu bowiem dwóch potencjalnych kandydatów w klasycznym klinczu: obaj odżegnują się od
winy, zwalając winę na oponenta. Właściciel koni przebywał w Austrii (wrócił dzień po interwencji, w piątek).
Wyjeżdżając tam scedował opiekę nad zwierzętami na znajomego. Z kolei ów znajomy skarżył się, że na utrzymanie
zwierząt dostał od właściciela zbyt mało pieniędzy, potwierdzając jednak tym samym fakt podjęcia się opieki
nad końmi i przyjecia za nie odpowiedzialności. Nie wiadomo, dlaczego i na jak długo właściciel musiał wyjechać
oraz ile pieniędzy zostawił, nie wiadomo, w jakich warunkach konie żyły przed jego wyjazdem. Jednak wyjeżdżając
powierzył opiekę osobie zdecydowanie nieodpowiedniej, najwyraźniej nie sprawdzając starannie jej kwalifikacji
i źle oceniając mentalność. Dopuścił się tu ewidentnego zaniedbania. Jednak to nie jest jedyną winą właściciela.
Ponoć zapewniał, że kocha konie i chciał im stworzyć jak najlepsze warunki, ale jak on je kocha, to ja jestem
primabalerina ! Bo co to za kochający konie gospodarz, co przed zimą nie gromadzi odpowiednich zapasów siana,
słomy i owsa ? Który wręcza komuś jakąś tam (miejszą, czy większą) kwotę licząc na to, że ktoś za niego będzie
latał po wsi i okolicach, szukając możliwości kupna tych rzeczy i może jeszcze osobno załatwiając ich transport
i rozładunek ? Co to za właściciel, który słysząc o swych koniach cierpiących z pragnienia kontrargumentuje:
"Ale przecież miały śnieg..." ?" Wreszcie proponuję rzut oka na poniższe zdjęcie: ta "tak zwana stajnia" bez
drzwi i okien to wybitny przykład "bylejakości". Pan Właściciel powierzył opiekę nad swymi zwierzętami osobie -
łagodnie mówiąc - nieodpowiedniej, ale sam też wydaje się być osobą nieodpowiednią do posiadania koni.
Mała dygresja - to zdjęcie obrazuje też pewien tragiczny paradoks: koń jak najbardziej może żyć w murowanym
budynku bez drzwi i okien, z dziurawym dachem i popękanymi ścianami. Ba, może także żyć w ogóle bez tego budynku,
mając co najwyżej jakąś wiatę, a mieć się przy tym całkiem dobrze. Warunkiem jednak jest możliwość stałego
dostępu do dobrej paszy i do wody. I choć taki sposób chowu koni (tzw. chów bezstajenny) będzie budził histeryczne
sprzeciwy unijnych urzędasów, nawiedzonych pseudoratowników, wegeoszołomów, czy egzaltowanych małolat "koffających
konissie", to jednak uważany jest za najlepszy przez wiele hipologicznych autorytetów, także w odniesieniu do koni
ras szlachetnych.
Właściciel jest w oczywisty sposób winny. Z drugiej jednak strony ów jego znajomy ma o wiele więcej grzechów na
sumieniu. Wśród nich najmniejszym jest bałagan w stajni i zalegający tam obornik, do którego usuwania nie trzeba
przecież pieniędzy, tylko łopatę, widły i trochę dobrych chęci. Właściciel ponoć nie zostawił znajomemu środków
na utrzymanie koni - ale w końcu ileż może kosztować podanie koniom paru wiader wody ? Na tyle to już ten znajomy
mógłby się "szarpnąć", zwłaszcza, że jeden metr sześcienny wody z kranu w Lublinie kosztuje "aż" 3,47 zł i jest
to cena już po niedawnych, marcowych podwyżkach. Nie sądzę, by w Mienianach ta cena była istotnie wyższa. No a
przecież te kilka złotych to równowartość 100 wiader, co w warunkach zimowych wystarczyłoby na obsłużenie tego stada
przez conajmniej tydzień ! Na jednym z portali jest taka wypowiedź: "[Konie] Jadły siano, próbując zakąszać je
śniegiem" - no to w końcu było to siano, czy go nie było ? Ano pewnie trochę go od czasu do czasu było, jednak
faktycznie konie były chude. Jeśli były karmione co kilka dni to zapewne znaczy, że siano jednak było, tylko nie
było chęci, aby go podać. A jeśli faktycznie brakowało środków na kupno jego większych ilości, to w takim razie
ów znajomy powinien zgłosić sprawę zagrożenia bytu zwierząt jeśli nie na Policji, to do TOZ lub CSOZ. Tymczasem
on chyba uznał, że jemu to "lotto" i jak nie ma, to po prostu konie nie dostaną jeść. Ech, słoma wyłazi - nawet
nie z butów, co wręcz z wsiockich łapci z brzozowego łyka...
Całą rzecz dałoby się chyba łatwo streścić tak: ci dwaj panowie to dwa równe sobie przykłady "tumiwisizmu"
wobec zwierząt, który to "tumiwisizm" przybrał rozmiary zasługujące na najsurowsze ukaranie. I mamy, owszem,
dwóch współwinnych, ale... Po ich stronie jest "tylko" 99 % winy. "Szkoda, że nie chociaż tydzień wcześniej, bo
zwierzęta można by uratować" - mówiła w wywiadzie przedstawicielka Stowarzyszenia. W podtekście tej wypowiedzi
wyczuwa się przerzucenie części winy na sąsiadów, którzy dość późno zaalarmowali CSOZ. I to niestety szczera
prawda, koń przecież nie padnie z głodu w wyniku nie podania mu paszy raz, czy dwa, ten proceder musiał trwać
od wielu dni i tygodni. Lecz jeśli jednak szukamy wszystkich winnych, to drobny prztyczek należy się i samemu
Stowarzyszeniu. Zgłoszenie wpłynęło w środę, a na interwencję pojechano w czwartek. Ten jeden dzień zwłoki
najprawdopodobniej też przyczynił się do padnięcia jednego z koni. Wydaje mi się również, że Stowarzyszenie po
otrzymaniu informacji o cierpiących zwierzętach powinno udać się na miejsce od razu, w trybie natychmiastowym
i PRZED zgłoszeniem sprawy do gminy. Z dwóch powodów: po pierwsze - skoro Stowarzyszenie chce być traktowane
przez wszystkich poważnie, nie powinno składac oficjalnie zgłoszeń uprzednio starannie nie sprawdzonych. Już
nieraz bowiem słyszało się o oskarżeniach o zaniedbania, podnoszonych zupełnie niesłusznie. Po drugie - osoba
z CSOZ mogła jadąc na taką błyskawiczną kontrolę wziąc ze sobą do samochodu wiadro i ze dwie kostki siana.
W końcu było wiadomo, do jakich zwierząt i w jakiej sprawie jedzie. A nawet jeśli nie miałaby ona w danym momencie
dostępu do siana i musiałaby jechać z pustymi rękami, to samą swoją wcześniejszą obecnością mogła doraźnie
spowodować, że Pan Znajomy dla świętego spokoju poda jednak zwierzętom coś do jedzenia i wodę. Może więc wtedy
jeden z padłych z wyczerpania koni byłby dalej żywy ?... Chciałbym mieć nadzieję, ze Stowarzyszenie takich
błędów już więcej nie popełni.
Zródła:
http://m.lublin.gazeta.pl/lublin/1,106513,13635584,Konie_padaly_z_glodu__jadly_snieg__Wlasciciel__Wyjechal.html
http://www.tygodnikzamojski.pl/artykul/36757/gm-hrubieszow-gospodarz-zaglodzil-konie-zdjecia.html
www.kurierlubelski.pl/artykul/791956,mieniany-wlasciciel-stadniny-wyjechal-za-granice-i-zostawil,id,t.html
http://wyborcza.pl/1,126565,13635584,Konie_padaly_z_glodu__jadly_snieg__Wlasciciel__Wyjechal.html
http://hrubieszow.naszemiasto.pl/artykul/galeria/1789164,mieniany-wyjechal-do-austrii-zostawil-konie-zwierzeta,id,t.html