Łąki i niechciana... trawa ? Toż to słowa nieledwie obrazoburcze ! A jednak...
W tym roku pozyskaliśmy do użytkowania dwie nowe łąki, przylegające do naszej. "Łąki" to może ciut za dużo powiedziane...
Były to zaniedbane ugory, porosłe wielkimi ilościami nawłoci, krzaków i kilkunastoletnich drzewek. Razem z sąsiadem wspólnymi
siłami usuwaliśmy owe "niepożądane elementy" - drzewka, krzaki i wszelkie "chabazie" zostały wycięte - nomen omen - w pień.
Tu mała dygresja: jak potwierdziło Ministerstwo środowiska rolnik nie musi zgłaszać do gminy chęci wycinki drzewa na gruncie
przywracanym do działalności rolniczej. Jeśli mamy więc takie wyrosłe na naszej łące drzewka, możemy je usunąc bez zbędnych
formalności i kosztów, ale uwaga: z dwoma ograniczeniami:
1) Teren faktycznie musi potem będzie przeznaczony do działalności rolniczej: pod uprawy, pod wypas i pozyskiwanie siana, czy
nawet pod budowę obiektów rolniczych (np. budynków gospodarczych lub inwentarskich). Natomiast przez minimum 5 lat nie można na nim
prowadzić żadnej innej działalności, która także wymagałaby usunięcia drzew.
2) Wycinka nie może pozostawać w sprzeczności z innymi ograniczeniami, np. przepisami związanymi z ochroną roślin i zwierząt,
przepisami szczególnymi obowiązującymi na obszarach chronionych itp. Nie wolno np. wycinać pomników przyrody, wycinać wbrew uchwale
rady gminy lub sejmiku województwa, wbrew zakazowi likwidowania i niszczenia zadrzewień śródpolnych, przydrożnych i nadwodnych,
wbrew zakazowi związanemu z ochroną przeciwpowodziową itd.
Od 2017 roku pozwolenie nie jest też w przypadku drzew, które rosną na nieruchomościach będących własnością osób fizycznych
i są usuwane na cele niezwiązane z prowadzeniem działalności gospodarczej.
Co do pozostałych "badyli", zostały u nas potraktowane orkanem, czyli bijakowym ścinaczem zielonek. Z przyczyn technicznych ścięty
materiał nie lądował na przyczepie, tylko został przemielony i zaległ na łące jako tzw. mulcz. Podobny zabieg wykonany w ten sam
sposób rok wcześniej na łące wydzierżawionej przez sąsiada dał dobre efekty, łąka pokryła się w kolejnym roku całkiem ładną trawą.
"Nasze" nowe łąki pokryte były w o wiele większym stopniu nawłocią, która zapewne wiosną zacznie znów wyrastać od kłączy. Co będzie -
zobaczymy. Naromiast powstało tu pytanie, na ile takie pozostawianie pokosów jest uzasadnione i jak to wpływa na rozwój runi łąkowej.
Pytanie wiąże się też z innym zabiegiem: usuwaniem jesienią niedojadów. W ubiegłych latach wykaszaliśmy je na przełomie października
i listopada, czyli tuż po sezonie pastwiskowym. Następnie ścięty materiał był zbierany i wywożony i to niestety była droga przez mękę.
Jesienna aura nie sprzyja podsuszaniu, trawy więc pozostawały wiotką "szmatą", w dodatku niekiedy zmoczoną deszczem. Zbieranie tego
mechanicznie przyczepą samozbierającą było mało efektywne, ładowanie ręcznie na zwykłą przyczepę było z kolei dość sporym wysiłkiem.
W tym kontekście coroczne mulczowanie nie wyjedzonej trawy wydawałoby się dobrym wyjściem, zwłaszcza, że na forach ogrodniczych takie
właśnie postępowanie wychwalano jako korzystne dla trawników. Rozdrobnienie pokosu i pokrycie jego cienką warstwą powierzchni gruntu
było traktowane jako ekologiczny sposób na pielęgnację trawy. Pozostawiony pokos miał ulegać rozkładowi i stawać się naturalnym,
darmowym nawozem - 50 kg świeżo ściętej trawy ma podobno dostarczać glebie ok. 2 kg związków azotu, ok. 1 kg związków fosforu i ok.
2 kg związków potasu. Przy takich założeniach pokrywałoby to ok. 25% rocznego zapotrzebowania runi na nawóz (choć niektórzy twierdzili,
że przy mulczowaniu w ogóle nie powinno się nawozić...) Chwalono metodę także na wielu portalach rolniczych - prócz wartości nawozowej
mulcz ze ściętej słomy, kukurydzy, czy liści miał tworzyć przy glebie korzystny dla rozwoju roślin mikroklimat oraz utrzymywać w sezonie
wegetacyjnym ciepło i wilgoć. W przypadku gruntów ornych mulcz miał dodatkowo zapobiegać erozji gleby.
Jeśli zaś chodzi o łąki to dodatkową zaletą byłyby pieniądze. Firmy świadczące tego rodzaju usługę liczyły sobie połowę stawki, jaka
obowiązywałaby przy zwykłym koszeniu połączonym z zebraniem i wywiezieniem pokosów. Mulczowanie było też sprytny sposobem na pozyskanie
dotacji do łąk. Rolnicy, którzy zgłosili swoje łąki do dopłat bezpośrednich mieli obowiązek wykosić te łąki i usunąć ściętą biomasę co
najmniej raz w roku, w terminie do 31 lipca. Okres między cięciem i zbieraniem nie mógł przekroczyć 2 tygodni pod groźbą kar. Tymczasem
w przypadku dobrego rozdrobnienia traw przy mulczowaniu po kilku dniach od cięcia nie ma po nich widocznego śladu i żaden kontroler by
się nie przyczepił; brak zaś elementu zbierania to czysta oszczędność czasu i paliwa. Jedna z Izb Rolniczych nawet w związku z tym
otwarcie postulowała, by mulczowanie jawnie była uznane za element proekologiczny dla rolników, którzy posiadają więcej niż 15 ha i jako
taki stanowiło podstawę dopłat.
Diabeł jednak tkwi w szczegółach...
ścięta trawa w większych ilościach może zalec na danym terenie w postaci nieestetycznego "filcu", a gnijące resztki roślin mogą stać
się siedliskiem atakujących zdrową trawę grzybów. Aby zabieg miał sens, w ogrodach i na trawnikach powinno się go więc wykonać w dość
ściśle określony sposób:
a) Trawa nie może być długa i nie może być cięta zbyt nisko (nie przy samej ziemi).
b) Trawa musi być sucha - to umożliwia rozłożenie jej równą warstwą i zapobiega zbyt szybkiemu gniciu.
c) Trawa musi być rzetelnie rozdrobniona na jak najmniejsze kawałki.
d) Gleba powinna być przepuszczalna i nie podmokła; najlepsza jest piaszczysta.
e) Jesienią mulczowana łąka powinna być dokładnie oczyszczona, a co zapobiega tworzeniu się filcu i rozwojowi chorób traw pod warstwą
śniegu. Resztki roślin muszą więc być wygrabione.
To wszystko powoduje, że zabieg, który może sprawdzić się na trawniku, nie sprawdzi się na łące. Łąki mają często niejednorodne gleby.
Trawnik można przygotować do mulczowania wcześniej go kosząc - ale w przypadku łąk właśnie o to chodzi, żeby koszenia unikać. Wiadomo,
że kosiarka bijakowa nie zapewni tak bardzo drobnego rozkawałkowania roślin, jak to jest wymagane. Urządzenia do mulczowania trawników
często są wyposażone w układ podwójnych noży, ale i dla nich za najlepszą wysokość trawy uznaje się ok. 5 cm - czyli nie przystaje to
w ogóle do kwestii mulczowania niedojadów na łące. Na łące zawsze będziemy mieli do czynienia z dość wysoka trawą, dającą grubszą, a
więc niekorzystną warstwę mulczu. Wreszcie: nie zawsze daje się ciąć trawę przy idealnie suchej pogodzie, zwłaszcza na jesień.
Nawet opinie niektórych specjalistów od ogrodnictwa są dalekie od entuzjazmu. Zwracają oni uwagę na to, że skoszona trawa rozkłada
się bardzo długo. W razie deszczu zgnije, przy pogodzie suchej z kolei może utrudniać pobieranie wody i dostęp powietrza przez rosnącą
trawę. Polski klimat też ma tu istotne znaczenie, jest dość wilgotny ze wszystkimi tego niepożądanymi dla mulczowania skutkami. Ważnym
aspektem przy mulczowaniu trawników jest też jego regularność - nawet 2 razy w tygodniu, przy czym należy obserwować trawnik i gdy
widać, że trawa słabnie, trzeba działać naprzemiennie: raz zbierać pokos i wywozić go, drugim razem pozostawiać na trawniku. Jak to
robić w przypadu łąk ? Dodatkowo wskazane jest wykonywanie wertykulacji. Ale takie podejście, dobre dla miłośników pól golfowych i
angielskich trawników, w rolnictwie jest po prostu nierealne z uwagi na koszty i czas całej takiej zabawy.
Mulczowanie "wpisuje się w ideę ekologicznego ogrodu" - chwalą jednak ogrodnicy-ekozwolennicy (co ciekawe, zwykle są to amatorzy,
prowadzący blogi i dzięki temu mający w odbiorze pewnych grup status "specjalisty"). Ale umówmy się: łąka to nie ogródek. Dla każdego
rolnika najważniejszy jest zysk, pozwalający na kontynuowanie działalności w kolejnych latach, więc ekologia ma jeden z najniższych
priorytetów - tym niższy, im bardziej podnosi mu koszty własne.
Morał: traktowanie łąki "zapuszczonej" i zachwaszczonej orkanem lub kosiarką bijakową to działanie skuteczne, ale takie, które raczej
powinno być jednorazowe. Powinno dotyczyć tylko uporządkowania nieużytku,a nie samego dalszego jego wieloletniego użytkowania.
A niedojady ? Cóż, pozostaje po skoszeniu złapać widły w garść i...
Zródła:
https://www.agropolska.pl/uprawa/uprawa-roli/mulczowanie-trzeba-wlaczyc-do-platnosci-bezposrednich,61.html
http://www.farmer.pl/produkcja-roslinna/inne-uprawy/laki-nalezy-wykosic-do-konca-lipca,52004.html
https://www.topagrar.pl/articles/co-ile-kosztuje/ile-kosztuje-koszenie-lak/
https://www.zielonyogrodek.pl/czy-warto-mulczowac-trawnik-porady-ekspertow-john-deere
https://www.stiga.pl/blog/mulczowanie-trawy-intensywna-odbudowa-kondycji-trawnika-po-zimie
http://www.farmer.pl/finanse/wycinanie-drzew-przez-rolnika-poza-kontrola-gminy,72240.html
http://www.gdos.gov.pl/nowe-przepisy-dotyczace-zadrzewień.