Pewnie każdy posiadacz konia, zanim stał się nim, marzył o galopach po zielonych łąkach na rumaku o lśniącej sierści, z długą, gęstą,
rozwianą grzywą i równie bujnym ogonem, falującymi na wietrze. Oczywiście są to "klasyczne", zawsze cieszące oko atrybuty każdego konia,
będące także oznakami jego zdrowia. Nie wyobrażamy sobie koni bez grzywy, czy bez sierści.
W świecie zwierząt jest kilka gatunków lądowych ssaków, w ramach których istnieją rasy bezwłose. Mamy np. koty rasy sfinks, czy psy
ras "nagi peruwiański" (w typie szpica) i "nagi meksykański" (w typie charta). Historie tych ras sa ciekawe i bardzo różne - na przykład
Inkowie traktowali nagie psy z wielkim szacunkiem, uważając je za wcielenia bóstw, Meksykanie hodowali je w celu użytkowym - jako "żywe
ogrzewacze", a Aztekowie - jako zwierzęta mięsne oraz służace do rytualnych ofiar. Dziś są to rasy raczej niszowe, natomiast dość sporą
popularnością cieszą się kocie sfinksy. Te pojawiły się w 1966 roku, gdy w wyniku samoistnej mutacji pewna kanadyjska kotka urodziła dwa
łyse młode. W oparciu o nie przez wiele lat prowadzono selektywną hodowlę, doprowadzając do powstania nowej rasy bezwłosych kotów. Nie
była to jednak pierwsza taka bezwłosa mutacja - wiadomo np., że pod koniec XIX istniała rasa "meksykańskich kotów bezwłosych". Są też
bezwłose myszy, czy świnki morskie - natomiast nie ma bezwłosych ras innych gatunków. Jeśli trafiają się osobniki pozbawione sierści, to
zawsze są to przypadki indywidualne: infekcje skóry, choroby narządów wewnętrznych, zatrucia (np. selenem), wpływ różnych czynników
środowiskowych, a czasem też jednorazowa, unikalna mutacja.
Nie inaczej jest w świecie koni. Nie istnieje rasa genetycznie pozbawiona sierści, nie jest też możliwe jej stworzenie. Jedynie kuce
baszkirskie (z racji swojej siły i wytrzymałości niegdyś bardzo popularne w Rosji, a później także w Ameryce, dziś w większej liczbie
występujące tylko na Uralu) mają homozygotyczny gen, który sprawia, że mogą latem tracić częściowo włosy, zwłaszcza w grzywie i na ogonie.
Zdarzały się natomiast w przeszłości pojedyncze przypadku koni całkowicie pozbawionych sierści. Do początków XIX wieku ówczesna prasa
dość często publikowała sensacyjne opowieści o bezwłosych koniach, ale na ogół były to "kaczki dziennikarskie", oparte o niesprawdzone
przekazy ustne. Były to bajędy tego samego rodzaju, jakie dziś serwują nam portale dla "ubogich duchem" w rodzaju "niewiarygodne.pl", czy
przez grupy z gatunku "płaskoziemców" (a raczej "gładkomózgów"). Jednak mimo to istnienie pojedynczych przypadków takich zwierząt musiało
być faktem, skoro z czasem zaczęły się pojawiać informacje lepiej udokumentowane, potwierdzane przez dawnych weterynarzy, a same zwierzęta
były pokazywane publicznie w cyrkach. Pierwszy taki udokumentowany na początku 1838 roku przypadek dotyczył konia pokazywanego na wystawie
w Nowym Jorku. Wokół niego pojawiło się wiele dziwnych teorii (m.in. o tym, że naga skóra jest efektem bycia hybrydą ze słoniem...),
natomiast jest faktem, że jako osobliwość został sprzedany jako trzylatek za sporą wówczas kwotę 2,300 dolarów. Drugi przypadek został
opisany w "Elgin Courier" (gazeta wydawana w Teksasie) i dotyczył konia odłowionego w Wenezueli przez podróżnika Johna Percy. Kolejne
egzemplarze koni, będących nadal pod koniec XIX wieku sensacją, pochodziły z Rosji, Jamajki, Afryki (Libia), Australii (Nowa Połudnopwa
Walia), Japonii. Były też doniesienia o takich przypadkach zauważonych w stadach zebr w Południowej Afryce (1860).
Łyse konie nadzwyczaj rzadko, ale jednak trafiały się i w dzikich stadach, i w hodowlach. Wszystkie relacje potwierdzają całkowity brak
włosów oraz niezwykłą delikatność skóry zwierząt. Jednak dostrzegano, że są podatne na oparzenia słoneczne i inne choroby skóry. Autorzy
podkreślali też często, że w związku z gładkością ciała takie konie nie nadają się do jazdy, gdyż nawet najlepiej umocowane popręgiem,
napierśnikiem i podogoniem siodło szybk zaczyna się przesuwać po spotniałym grzbiecie. Jednak były i takie doniesienia, jak to z 1872,
mówiące o bezwłosym koniu o ciekawym imieniu Caoutchouc (Kauczuk). Ten nieduży koń był używany do jazdy po damsku, brał też z powodzeniem
udział w zawodach typu steeplechase, podczas których to nie mocowanie siodła było problemem, lecz brak grzywy - nie było się czego chwycić,
jeśli jeździec musiał złapać równowagę. To jednak był wyjątek, konie bezwłose były w większości tylko "eksponatami", zachwycającymi ówczesną
publikę miękką, szarobłękitną skórą.
Nie wiedziano długo, skąd się biorą takie konie, ani dlaczego jest ich tak mało. Jednakże koncepcja dziedziczenia, opracowana przez
Grzegorza Mendla w roku 1866, rozwijana później przez kolejnych naukowców do nauki zwanej dziś genetyką sprawiła, że niektórzy uczeni
zaczęli uważać, iż brak włosów wynika z przekazywania przez rodziców jakiegoś genu recesywnego, a inni - że zachodzi mutacja genetyczna,
która zwykle zabija źrebięta nią dotknięte, dlatego przypadki nagiej skóry są tak rzadkie. Obecnie przypadłość tą określa się oficjalnie
jako "Naked Foal Syndrome" (NFS) lub "Hairless Foal Syndrome", czyli Syndromem Bezwłosego źrebięcia, dziś najczęściej spotykanym u koni rasy
achał-tekińskiej. U tych koni Syndrom jest obserwowany od 1938 roku; badania pokazały, że z czasem takich przypadków pojawiało się coraz
więcej. Jak sama nazwa wskazuje, źrebięta rodzą się bez sierści, czasem (choć nie zawsze) także z przerostem uzębienia. Ich skóra jest sucha
i łuszcząca się, miejscami występuje znaczne pogrubienie warstwy rogowej naskórka, zwłaszcza na piersi. Wąsy na pysku są rzadkie, krótkie,
kręcone, brak jest rzęs. Oczywistą konsekwencją braku okrywy włosowej jest niemal natychmiastowe pojawienie się otarć i skaleczeń. Często
źrebaki mają silne wady postawy, skutkujące problemami z poruszaniem się (to zaś w hodowli oznacza eutanazję). Zwykle konie cierpią na
zaburzenia trawienia, są też bardzo podatne na ochwat. Stwierdzano również częste choroby i zmiany w narządach wewnętrznych: wodogłowie lub
płyn w mózgu, wady serca, silnie zmienione narządy limfatyczne (a zatem słabą odporność na choroby). To wszystko niestety skutkuje tym, że
takie źrebaki rzadko żyją dłużej niż kilka tygodni, a spośród tych, które przeżyły okres "niemowlęcy", większość nie dożywa wieku 2 - 2,5
lat. Choć oczywiście zdarzają się wyjątki...
Dzisiejsza technika umożliwiła naukowcom zbadanie genotypów dwóch koni z NFS, dwóch "nosicieli" podejrzanych o wadliwe geny i 75 innych
koni dla porównania. Badania trwały kilka lat i pozwoliły z bardzo dużym prawdopodobieństwem wskazać na jeden gen odpowiedzialny za to
schorzenie. Co ciekawe, jest to gen podobny do tego, który u ludzi odpowiada za powstawanie łuszczącej się skóry. Jednak to odkrycie nie
zmienia w niczym faktu, że opisanej tu wady nie da się wyleczyć, a jedynym zdroworozsądkowym postępowaniem jest eliminacja koni obdarzonych
tak szczególnym genem z hodowli. Jest oczywistością, że w porównaniu do psów, czy kotów, które w dzisiejszych czasach trzyma się w warunkach
domowych, koń bez sierści nie ma realnych szans na przeżycie w stanie dzikim, a i w warunkach stajennych niekoniecznie. Bezwłose zwierzę
potrzebuje też specjalnych warunków bytowania - przede wszystkim ciepła, ale i ochrony przed innymi czynnikami zewnętrznymi. A biorąc do
tego pod uwagę łatwość zapadania na rozmaite choroby i liczne problemy z narządami wewnętrznymi widać niestety jasno, że zasadność chowu
koni z genem NFS niestety jest żadna - tym bardziej, że wiadomo, iż ta choroba jest dziedziczna.
Współcześnie najbardziej znanym żyjącym koniem pozbawionym sierści jest perszeron o imieniu Harry. Urodził się z bardzo niewielką ilością
włosów, ale oczekiwano, że będzie miał ich z wiekiem coraz więcej. Stało się jednak odwrotnie: stracił niemal wszystkie, a nadane mu
żartobliwe imię (fonetycznie zbliżone do "hairy" - "włochaty") brzmi dziś nieco... ironicznie. Koń obecnie ma tylko kosmyk włosów zamiast
grzywy i kilka malutkich kępek rzadkich, szczeciniastych włosków w kilku innych miejscach na ciele. Jednak osobliwością większą od braku
włosów jest to, że Harry generalnie jest koniem a) dorosłym, b) całkiem zdrowym i generalnie mającym się nieźle. Nie ma też typowych dla
NFS zgrubień i pęcherzyków na skórze. To wszystko sugeruje, że jego przypadek raczej nie podlega pod Syndrom, ale dotychczasowe liczne
badania nie dały odpowiedzi na pytanie, co w takim razie jest tu źródłem całej sytuacji. Wiadomo tylko, że jego mieszki włosowe są obecne
w skórze i zdrowe, lecz przy tym są ułożone w nietypowy sposób, przez co po prostu nie działają. Harry tak naprawdę zaczął tracić włosy
jeszcze w łonie matki (kępki włosów znaleziono w worku owodniowym, gdy się urodził). Koń oczywiście doświadcza często grzybic skóry i
poparzeń słonecznych, jest podatny na podrażnienia od wiatru oraz bardzo wrażliwy na zimno. Ma też pewne problemy z metabolizmem, związane
z nieprawidłowym magazynowania glikogenu w wątrobie, przez co jest na diecie niskobiałkowej i niskocukrowej, ale akurat to jest przypadłość
większości ciężkich koni pociągowych, nie związana w żaden sposób ze stanem skóry ani z NFS. Niemniej jednak nie jest obarczony wadami
narządów ani układu ruchu, a że nie jest już użytkowany, więc pędzi sobie w sumie całkiem wygodne życie.
Zródła:
http://messybeast.com/history/horses-hairless.htm
https://www.horsetalk.co.nz/2017/06/04/hairless-horses-genetic-syndrome/
https://horsenetwork.com/2015/07/youve-heard-hairless-dogs-hairless-horses/
https://pethelpful.com/pet-ownership/12-Surprisingly-Hairless-Pets
http://horseypal.blogspot.com/2006/04/hairless-horses-strange-but-true.html
https://horseauthority.co/researchers-identify-deadly-genetic-link-hairless-horses/
https://wtf-nature.livejournal.com/454042.html