Niedobrze się dzieje w "Naszej Szkapie"




czyli parafrazując C.K. Norwida: "ideał sięga bruku"

08.01.2019



Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat wielokrotnie pojawiały się i z hukiem upadały fozmaite organizacje zajmujące się (podobno) pomocą dla koni i innych zwierząt. Niejednokrotnie zresztą pisałem na naszej stronie na ten temat. Poza Vivą i Centaurusem, o których mam jak najbardziej krytyczne zdanie, z "inicjatyw oddolnych" przetrwała tak naprawdę tylko jedna: "Nasza Szkapa", którą prowadzi(ła) Agnieszka Zera. Twór ten upadał i podnosił się, dochodziło tam do różnych, nie zawsze "czystych" sytuacji, osoby śledzące losy "Szkapy" nieraz wyrażały różne wątpliwości co do sposobu działania; mimo to nie zdarzyło się dotychczas tam nic takiego, co wzburzyłoby ogół ludzi zainteresowanych tą działalnością i co byłoby powodem podjęcia jakichś formalnych kroków przeciw "Szkapie" (co zdarzało się wcześniej w odniesieniu do innych fundacji). Ponieważ od dłuższego czasu nie bawi mnie już uczestnictwo w quasi-dyskusjach na forach konikowych, nie jestem też "homo facebookoviensis", więc z rzadka w tew miejsca zaglądam. Zajrzawszy niedawno tym bardziej zdziwiłem się pojwieniem się następującej informacji:

"Z dniem dzisiejszym kończy się Nasza Szkapa, jaką znaliście. Od jakiegoś czasu sygnalizowaliśmy problemy - niestety odzew na prośby o pomoc był znikomy. Nie mamy o to żalu do nikogo... Jedynie przykro mi, Agnieszce, że nie potrafiłam poruszyć Was losem raz już uratowanych zwierząt. Jeżeli dziś nie przekonam Ciebie... Ciebie... i Ciebie... że jesteś ostatnią deską ratunku - za tydzień przestaniemy istnieć (...) Musimy nasze gospodarstwo poddać gruntownemu remontowi. Zdaniem inspekcji weterynaryjnej na przykład zadawanie koniom siana z ziemi (dostaliśmy wytyczne, żeby zbudować zadaszone paśniki) czy obecność odchodów zwierzęcych na wybiegach, a także niewypoziomowane wybiegi dla psów i kotów są wskazaniem do likwidacji. (...)



Nasza Szkapa to projekt tworzony od roku 2005. Zazwyczaj dawaliśmy azyl tym, które nie miały szansy na jutro. I o to między innymi jesteśmy w tej chwili oskarżani - że wykupujemy zwierzęta w złym stanie. O to, że nasi Podopieczni "znikają". Nigdy żadne zwierzę nie zniknęło. Wiele umarło, niektóre znajdowały nowe domy, zdarzyło się nawet, że konie wracały do byłych właścicieli, kiedy warunki na to pozwoliły. Malutka fundacja, taka przydomowa, bo nigdzie dalej nie wychodziliśmy... Poza tym, że w pierwszych latach - jeszcze przed rejestracją - media były bardzo zainteresowane Agnieszką z niewielkiego miasta na południu Polski. Nie szukaliśmy poklasku. Tylko prosiliśmy o wsparcie. Dziś mamy na utrzymaniu blisko 200 zwierząt, z czego 39 koni, 23 psy i 17 kotów mieszka w Wojsławicach. One z Nowym Rokiem stracą dom. (...) Przez kilkanaście lat pracy na rzecz zwierząt zdobyliśmy nie tylko spore grono wiernych przyjaciół, ale także kilku prywatnych wrogów.

Fundacja [xxxxx] jako pierwsza przyszła z ratunkiem. Kolejnymi transportami wyjeżdżają konie. Przyjaciele też nie pozostali bierni - szukają domów dla naszych zwierzaków. Tych stałych, tymczasowych, pensjonatów. Bo to jest w tej chwili potrzebne. Umieścić czworonogi w bezpiecznych miejscach. Konie i krowy znalazły się już w pensjonatach. Najpilniejszą sprawą jest znalezienie domów tymczasowych lub stałych dla psów. Kotami obiecała się zająć Fundacja Hospicjum dla Kotów Bezdomnych w Toruniu. Wszystkie zwierzęta do adopcji będziemy prezentować w kolejnych aktualizacjach. Na chwilę obecną fundusze są potrzebne na opłacenie przewoźników i utrzymanie zwierząt poza gospodarstwem, w stajniach hotelowych."


Oryginalny tekst jest dłuższy, moje skróty objęły wyłącznie elementy emocjonalne, które od zawsze nazywam "wyciskaczami do łez i portfeli". Sprawdziłem - okazało się, że pół roku wcześniej do NS zawitał zaalarmowany przez kogoś Powiatowy Lekarz Werterynarii, który stwierdził szereg uchybień i wydał zalecenia. Nie zostały one wykonane, w związku z tym kolejna kontrola, przeprowadzona na początku grudnia, zakończyła się postawieniem NS zarzutów o - ogólnie mówiąc - znęcanie się nad zwierzętami poprzez nie zapewnienie należytych warunków chowu. Dotyczyło to wszystkich przebywających w NS zwierząt: koni, bydła, osłów, kóz, owiec, psów i kotów. W końcu kierownictwo NS zadziałało - niestety "po swojemu", tzn. prosząc ludzi o kolejne wpłaty. Liczba próśb o datki ze strony "Szkapy" zwiększyła się bardzo wyraźnie. Tylko na Facebooku w 2 połowie listopada ukazało się ich 10. W grudniu, zaraz po Bożym Narodzeniu, "pękła bańka". Szczytem był apel o zbieranie pieniędzy na wymianę dachu w psiarni na 50 psów (https://pomagam.pl/ns50). Powód ? Budynek jest kryty jest eternitem więc "trzeba jak najszybciej zmienić na nim dach". Zgadza się, eternit to materiał, który zawiera azbest. Włókna azbestu są niebezpieczne, powodują nowotwory płuc. Ale zgodnie w przepisami eternit powinien zniknąć całkowicie do roku 2032, co poddaje nieco w wątpliwość słowa "trzeba jak najszybciej zmienić". Usuwaniem eternitu zajmują się tylko i wyłącznie specjalistyczne firmy, którym trzeba, owszem, zapłacić, ale na to "z definicji" dostaje się dofinansowanie. Z własnej kieszeni trzeba kupić nowe pokrycie dachowe; jednakże przy cenie blachodachówki poniżej 20 zł/m2 (Allegro) za te 120 tysięcy dałoby s ię jej kupić 6.000 (słownie: sześć tysięcy) metrów kwadratowych ! Uwzględniając zachowanie spadków dachem z takiej ilości blachy dałoby się przykryć pół hektara ! Jak dla mnie ta kwota ma się nijak do potrzeb i w cichym założeniu miała też służyć innym celom "Szkapy". Uczciwiej byłoby więc napisać np.: "Potrzebujemy 40.000 na dach i 80.000 na karmę dla zwierząt". A jeśli część z tych 120 tysięcy miała iść na dalszą dzialalność lub rozkręcenie jej w nowej formie, to taka zbiórka jest nie fair. Ludzie na założenie firmy biorą kredyty, nie organizują zbiórek, w dodatku pod innymi hasłami. Oczekiwać konkretnej pomocy może tylko ten, kto sam jest konkrteny i szczery. Inaczej jest to w większym lub mniejszym stopniu robienie ludzi w bambuko.

W opublikowanych później dokumentach (SPIWET) dotyczących NS (co zrobiła inna organizacja) oprócz pomniejszych zarzutów pada parę tych cięższego kalibru: zbyt duże stłoczenie zwierząt, brak wiat i możliwości schronienia się zwierząt przed deszczem i słońcem, duża ilość odchodów, siano wymieszane z nieczystościami, nieprawidłowe żywienie, brudne wanny do pojenia. Sprawa trafiła w związku z tym do Prokuratury Rejonowej w Pińczowie. Jednak obok zarzutów związanych z wieloma zaniedbaniami jednocześnie otwarcie mówi się, że mimo zaniedbań zwierzęta są ogólnie w nie najgorszym stanie i nie ma podstaw do ich odbioru - trzeba to powiedzieć jasno. W przeciwieństwie do tego, co wyprawiało się przed paroma laty ze zwierzętami mającymi nieszczęście znaleźć się pod "opieką" pani Koćmiel i jej "Pro Equo" tu póki co nie doszło do żadnej zwierzęcej tragedii i jeśli nawet zaniedbania były duże, to chyba nie aż tak, żeby pod względem opieki psy na NS wieszać. Natomiast sprawa pozyskiwania środków za pomocą - jak to jedna z dyskutantek ładnie ujęła - "chwytów marketingowych" oraz kwestia sposobu wydatkowania tych pieniędzy zdecydowanie może budzić wielkie zastrzeżenia.



31 grudnia ukazał się cytowany na początku apel. Co ciekawe, jeszcze tego samego dnia pojawiła się w nim "aktualizacja na dzień 31.12.2018" - czyli na ten sam dzień, w formie sprostowania: został jeszcze tylko jeden koń, 16 psów i 17 kotów, czyli razem 34 zwierzęta. W jaki sposób udało się tak szybko "upłynnić" pozostałe 166 sztuk - nie wiadomo. Kolejna niejasność na niekorzyść "Szkapy"... A apel kończy się informacją: "Przepraszam Was wszystkich i raz jeszcze proszę o pomoc. Spieszę jednak z informacją, że Nasza Szkapa nie kończy działalności. Musimy po prostu odrobinę zmienić profil, lecz misja pozostaje ta sama." Pytanie. czy zmiana profilu działalności o "odrobinę" da "Szkapie" wystarczająco duże dochody, żeby nie musiała co chwila wyciągać rękę po cudze pieniądze ? Wątpię... Na FB Fundacja poinformowała, że zwierzęta będą trzymane w hotelach, w których będą przygotowywane do adopcji, przynajmniej do czasu zakończenia gruntownego remontu gospodarstwa. To oznacza wielkie koszty - i kolejną zbiórkę wśród ludzi dobrej woli ?... Czemu nie przystąpiono do prac pół roku wcześniej, po pierwszej kontroli ? Wtedy warunki pogodowe pozwoliłyby na utrzymanie zwierząt poza budynkami, nie trzeba byłoby wydawać pieniedzy na te hotele. Tymczasem latem nie zrobiono nic, co stwierdza protokół z drugiej kontroli. "Chcemy rozpocząć również działalność gospodarczą, która zapewniłaby fundacji stały dochód" - pisze dalej "Szkapa", ja zaś pozwolę sobie zauważyć, że rozkręcenie działalności do w miarę zadowalającego poziomu potrwa duuużo dłużej niż kilka dni albo tygodni. "Rozkręcanie działalności" to mrzonka. Gdyby Fundacja takową działalnośc zaczęła prowadzić parę lat temu, może teraz dawałaby radę samodzielnie pokrywać choć część własnych kosztów. Liczenie na to, że zaraz po założeniu działalności zacznie ona przynosić duże zyski nie ma żadnej racji bytu. Opieranie na tym działań Fundacji jest oderwane od realiów współczesnego życia. Nawet znany i powszechnie lubiany pan Bohdan Smoleń nie dawał w ten sposób rady mimo, że firmował swoje przedsięwzięcie, "Fundację Stworzenia", swoim jakże medialnym nazwiskiem i powszechnie lubianą postacią.

Dalej było już tylko gorzej. Apel spotkał się nie tylko z głosami poparcia, ale też z komentarzami i pytaniami. Oto jeden z nich: [Monika Michalak] "Wpłaciłam i nie wiem czy potrzebnie. Odzywają się do mnie osoby na priv że ich negatywne komentarze pod tym postem są kasowane. Zastanawiające jest to że nie skończycie zbiórek po śmierci zwierzęcia (aktualnie trwa nadal na nieżyjącego już konia o wzorzystej umaszczeniu). Była zbiórka na 120 tys, teraz na 80. Nie chcecie pokazać wytycznych, które bez problemu można publikować i ludzie którzy wpłacają zaczynają czuć się oszukiwani." No faktycznie, był to jedyny z tych komentarzy, które wyrażaja wątpliwości. Innych brak, co potwierdza, że zostały usunięte. Z kolei na pytanie, czy można zobaczyć wytyczne inspekcji weterynaryjnej, odpowiedzią było irracjonalne zaproszenie do siedziby fundacji. Ktoś sprawdził, że na przełomie roku 2018/2019 było 13 aktywnych zbiórek, uzbierano 178.000 zł, potem 3 aktywne i uzbierano ok 22.000 zł - razem 200 tysięcy. Jeżeli TAKI dochód komuś nie wystarcza na prowadzenie "malutkiej fundacji, takiej przydomowej", to niech taki ktoś się za to prowadzenie nie zabiera, bo tego najnormalniej w świecie nie potrafi.

W sporej liczbie wątpliwości wyrażanych (i sukcesywnie usuwanych) na FB wybijają się takie wpisy, jak poniższy, który mówi sam za siebie i żadnego komentarza nie wymaga:



To również temat wart bliższego zainteresowania się.

Zostawmy teraz na chwilę sprawę "Naszej Szkapy"... Niesamowitym zbiegiem okoliczności zaledwie dwa miesiące wcześniej kłopoty miała inna, jak dla mnie również nadzwyczaj kontrowersyjna fundacja - Viva. Jej szef, Cezary W., miał tyle długów, że ogłosił tzw. upadłość konsumencką. Zobowiązań jednak spłacać nie zamierzał. Jak informowała Wirtualna Polska, podczas jednego z posiedzeń sądu doszło do absurdalno-kuriozalnej wymiany zdań między nim a sędzią:

- Czy nie wzbudził pan w sobie refleksji, że długi trzeba oddawać? - zapytała sędzia.
- Nie widziałem możliwości, żeby móc spłacić taki dług - odpowiedział Wyszyński.
- Jednak mając świadomość, jaki dług na panu ciąży, zgodził się pan i godzi nadal na zatrudnienie za minimalne wynagrodzenie.
- Szukałem dodatkowego zatrudnienia, ale w miejscach, w których... nie byłoby ono sprzeczne z moim światopoglądem.
- A na przykład sprzątanie ?... To jest czynność neutralna światopoglądowo - zauważyła sędzia.
- Tak, ale wtedy nie miałbym czasu, żeby zrobić coś dobrego dla zwierząt - tłumaczył szef Vivy. Ten sam szef, który kilka lat wcześniej za pomocą mało subtelnych aluzji groził mi sądem za skrytykowanie pewnych działań fundacji i obiecywał, że zmuszony wyrokiem sądu będę musiał dotować działalność prowadzonej przez niego organizacji.

Portal Wsensie.pl podał, że w 2017 r. na konta fundacji wpłynęło ponad 10 mln zł, głównie darowizny od osób fizycznych i granty od samorządów (70 tys. zł od Warszawy, prawie 50 tys. zł od Gdyni itd.) Według portalu łączne miesięczne wynagrodzenie członków zarządu Vivy oficjalnie wynosi 10 tys. zł. Co się stało z resztą pienędzy ? Jak te wielkie środki mają się do długów ?...

Ktoś na jednym z forów w toku dyskusji o fundacjach zauważył, że "większość powstaje naprawdę z powołania, ludzie chcą pomagać zwierzakom i zapewnić im lepsze jutro." - cóż, jeżeli powołaniem nazywamy działanie "bez głowy", ale wynikające z głębokiego przekonania o słuszności sprawy pomocy zwierzętom, to może i racja. Ja jednak twierdzę, że nawet jeśli początki takiej, czy innej fundacji są szczytne, to szybko jej szefostwo dostrzega, że taka fundacja to "easy money", które niekoniecznie muszą w 100% iść na działalność stricte fundacyjną. Jeśli by spojrzeć na ostatnie powiedzmy 20 lat, to można zauważyć, jak wiele takich fundacji pojawia się w atmosferze wzniosłości, a potem upada w atmosferze skandalu i konfliktu z prawem (no i bez rzetelnego rozliczenia się z pieniędzy pozyskanych przez czas działalności). Jest to więc takie samo powołanie, jak to, które cechuje niejakiego Tadeusza R., przez niektórych tytułowanego "ojcem". Dla żadnego z takich "powołań" nie znajduję usprawiedliwienia.

Na tle opisanych wyżej spraw ciekawie wypada raport z nieco innej "działki", a dotyczący schronisk dla psów. Otóż w 2017 roku zarejestrowane schroniska wypełnione były średnio w zaledwie 3/4 ich pojemności; przepełnienie było nieznaczne i dotyczyło tylko 32 z 208 schronisk. Przeciętny pobyt psa w schronisku trwał pół roku, najkrótszy był w jednostkach budżetowych, najdłuższy u przedsiębiorców (średnio 3 razy dłuższy). Konkluzja z tego została wyciągnięta taka, że przedsiębiorcy najwyraźniej nastawili się na dożywotni chów bezdomnych psów za stawkę dzienną. Dochodziło do patologicznego zjawiska - mając na uwadze zyski z dofinansowania chowu tych psów przedsiębiorcy zachęcali gminy do współpracy, oferując bardzo tanie wyłapywanie psów. Tymczasem schroniska finansowane z budżetów gmin przyjęły więcej psów niż schroniska przedsiębiorców mimo, że dysponowały zaledwie połową miejsc w porównaniu do tych ostatnich. Morał: to organizacje państwowe mogą okazać się godne zaufania. Nie czyjeś prywatne inicjatywy. Nie twierdzę, że na 10 prywatnych fundacji prozwierzęcych 9 to szemrane interesy; jeśli jednak ktoś uważa, że na te 10 połowa jest godna zaufania, to moim zdaniem jest niepoprawnym optymistą...

O tym, co sobą reprezentuje większość fundacji, pisałem nieraz. Mnóstwo osób ma zdanie podobne do mojego i też nie waha się swoich poglądów głosić. Szkoda wielka, że są to tzw. "głosy na puszczy", a fundacyjna karawana jedzie dalej. Kiedy wreszcie ktoś z tym wszystkim zrobi jakiś porządek ?...



Zródła:

http://re-volta.pl/forum/index.php/topic,102503.0.html
https://www.facebook.com/fundacjalafauna/posts/761756590853964?hc_location=ufi
https://www.facebook.com/czarnalistapro/videos/1338317002979430/
http://www.boz.org.pl/sch/schroniska_2017.htm?fbclid=IwAR0NhXv6YFKQ6UYPOQmAR9NYPcQZC-haOEk6v9rQ1yDoZamfmXMNl19rdnI
https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=334328597408876&id=100024952151431&refsrc=http%3A%2F%2Fre-volta.pl%2Fforum%2Findex.php%2Ftopic%2C69751.600.html&ref=104&_rdr#_=_
https://wiadomosci.wp.pl/szef-fundacji-viva-oglosil-upadlosc-w-sadzie-zaslanial-sie-swiatopogladem-6310451871426689a
https://www.facebook.com/czarnalistapro/?eid=ARBs14Ed5pGlDerSJZb-CpAsjAsMHbnm37XjukSCrE3PLQRNitsyww75qQQUZU-_dOqkROGpGY_L86VG