Kawaleria - tym razem niemiecka




czyli: o koniach na wojnie ciąg dalszy...

20.10.2010


Jak już kiedyś wspominałem w jednym z wcześniejszych tekstów, od czasów II wojny światowej istnieje po dziś dzień stereotyp polskiego ułana, szarżującego z gołą szablą na niemieckie czołgi. Ten fałszywy stereotyp wziął się z przebiegu potyczki pod wsią Krojanty 1 września 1939 roku, gdy dwa szwadrony 18 pułku ułanów zostały zaskoczone w otwartym terenie przez czołgi i samochody pancerne gen. Guderiana. Tymczasem kawaleria służyła przede wszystkim do transportu żołnierzy, którzy na polu walki zsiadali z koni i walczyli pieszo. "[Kawaleria] nie okazała się bynajmniej anachronizmem, i to nie tyle dzięki spektakularnym szarżom, ale niedocenianym walorom zaporowym. Mobilna i nieźle wyposażona w działka przeciwpancerne, była w istocie najbardziej skutecznym środkiem hamowania postępów niemieckich czołgów. Jednostki kawalerii potrafiły w późniejszych etapach kampanii skuteczniej i dłużej wymykać się przeciwnikowi niż o wiele bardziej znużona fizycznie odwrotowymi marszami piechota". (prof. Paweł Wieczorkiewicz, "Kampania 1939 roku", Warszawa 2001).



Zacznijmy jednak od początku: jeszcze 20 lat wcześniej konie były bardzo istotną częścią każdej armii, podstawą i działań stricte bojowych, i zaopatrzenia wojska, i obsługi medycznej. I wojna światowa to mimo jej dość stacjonarnego charakteru na froncie zachodnim, gdzie żołnierze mogli kryć się przed jeźdźcami w silnie umocnionych i uzbrojonych okopach, to ciągle jeszcze wojna w bardzo istotnej mierze oparta o konie. Sprawdziły się one głównie na froncie wschodnim w walkach pomiędzy Niemcami a Rosjanami.



Jako jedno z podstawowych narzędzi wojennych konie miały nadal dużą wartość. O skali zapotrzebowania niech świadczy choćby fakt, że sama tylko Wielka Brytania wysłała na zachodni front ponad milion zwierząt. Niestety do domów wróciło ich zaledwie 62 tysiące. Konie masowo ginęły od kul, między innymi w związku z upowszechnieniem się karabinów maszynowych - skutecznej broni na szarżującą kawalerię. Ginęły jednak też od nierzadko używanych wóczas gazów bojowych. I choć II konwencje haskie z lat 1899 i 1907 zabraniały używania trucizn, podczas tej wojny wyprodukwano ponad 124.000 ton gazów.



Pierwsze ich użycie przez Niemców miało miejsce 17 października 1914 roku pod Neuve-Chapelle, gdzie wysłali w stronę aliantów ok. 3.000 granatów 105 mm z gazem łzawiącym, o-dianizyną. Dla ścisłości powiedzmy, że pierwsi tej broni użyli jednak nie Niemcy, a Francuzi, stosując gazy łzawiące, bromooctan etylu i chloroaceton. Jeden z takich ataków pierwszych chemicznych miał też miejsce pod Bolimowem (woj. łódzkie), 31 stycznia 1915 roku, gdy armia niemiecka po raz pierwszy użyła przeciw Rosjanom pocisków artyleryjskich z bromkiem ksylilu – środkiem wywołującym łzawienie.



Były to jednak ataki de facto nieudane, nieskuteczne. Pierwszym na pełną skalę miał miejsce podczas II bitwy pod Ypres, 22 kwietnia 1915 roku. Obie strony potraktowały się łącznie prawie 51 tonami chlory, fosgenu i gazu musztardowego. Efektem było 85.000 poważnych zatruć i prawie 1,2 miliona (!) lżejszych. To pokazywało nowe oblicze wojny. Wojskowe konie i muły starano się w tej sytuacji zabezpieczać za pomocą takich masek, jak na powyższych starych fotografiach, jednakże chroniły one zwykle tylko drogi oddechowe zwierząt przed trującymi gazami, ale już nie oczy, na które drażniąco działał np. chlor.

W okresie międzywojennym Niemcy w wojskowości zaczęli "inwestować w technologie", jednak koni się nie pozbywali. Na poniższych fotografiach z roku 1935 widać kawalerzystów ćwiczących strzelanie z konia (choć tak realnie to raczej technika nie do zastosowanai w bitwie...) Konie trenowano przy tym niczym "psy Pawłowa", serwując im dźwięki wystrzałów w ilościach hurtowych i w ten sposób znieczulając na nie.





Polskie konie przeciw niemieckim czołgom, archaiczna kawaleria przeciw nowoczesnej technice... Jest w tej propagandzie jak widać tylko szczypta prawdy. Przy tym to zbyt jednostronny obraz, konie bowiem służyły czynnie także w armii niemieckiej podczas II wojny światowej. Przypomnijmy, że np. 23 września 1939 roku pod Krasnobrodem 2 Szwadron Nowogródzkiej Brygady Kawalerii starł się m.in. z oddziałem kawalerii wschodniopruskiej. Koni w niemieckiej armii tak naprawdę było w tym czasie zaskakująco sporo: 4 dywizje kawalerii niemieckiej (1 armijna i 3 SS) plus wiele mniejszych oddziałów samodzielnych. Wprawdzie Hitler nazywał zbliżającą się wojnę "Motorenkrieg", czyli "wojną motorów", ale tak naprawdę w przededniu jej wybuchu miał w armii aż 600.000 koni i tylko ("tylko") 200.000 pojazdów silnikowych. Po zajęciu Polski miały miejsce masowe rekwizycje koni i do ataku na Rosję Hitler mógł już użyć 700 tysięcy zwierząt, a w całym wojsku w owych latach liczba zwierząt nie spadła nigdy poniżej poziomu 1.100.000. Rekwirowano także furmanki a grabież ta była taka wielka, że w maju 1941 roku na 1 niemiecką dywizję przypadało 200 furmanek chłopskich z Generalnej Guberni - tworu utworzonego na części ziem II Rzeczpospolitej. Do obsługi takiej ilości zwierząt armia posiadała 37.000 podkuwaczy, istniało też 48 szpitali weterynaryjnych, obsługujących dziennie nawet do 100.000 czworonożnych pacjentów.



Armia niemiecka koni używała przez cały czas - pierwszy pułku kawalerii SS brał udział juz w kampanii wrześniowej, a na jego bazie powstala później 8 dywizja kawalerii SS, która walczyła aż do kwietnia 1945. W 1944 roku w ramach Grupy Armii "środek" walczył I Korpus Kawalerii, złożony m.in. z 1. Królewskiej Węgierskiej Dywizji Kawalerii oraz 4. i 3. Brygady Kawalerii. Istniała także kawaleria złożona z ukraińskich Kozaków. Takich przykładów jest wiele. O tym, jak duże to bły formacje niech świadczy fakt, że Niemcy w czasie wojny stracili aż 3 miliony koni. Doskonale podsumowano to w biuletynie Wywiadu armii USA: "Prawda jest taka, że to właśnie powszechnie niedoceniany koń pozwolił niemieckiej armii przemierzyć Europę".



Co przty tym ciekawe: po wojnie ogół żołnierzy w powszechnej świadomości był oczywiście uważany za zbrodniarzy - były jednak od tego wyjątki. Jednym z nich był pewien oddział kawaleryjski SS: SS-Reiterei. Został on skreślony przez trybunał w Norymberdze z listy jednostek nazistowskich o charakterze przestępczym. Wynikało to zapewne z tego, że oddział ten składał się w dużej mierze z właścicieli ziemskich i arystokracji, którzy wstępując w jego szeregi pokazywali w taki sposób poparcie dla Hitlera, ale tak naprawdę odcinali się od brutalnych praktyk tak często spotykanych w innych oddziałach. Natomiast inne jednostki konne cieszyły się złą sławą. Walcząc głównie przeciw partyzantom w górach i na stepach nieraz wsławiły się one okrutnymi metodami działania.



Wbrew propagandzie "Motorenkrieg-u" wojska niemieckie cierpiały na brak ciężarówek, musiały więc korzystać z koni i do nich dostosowywać całą swoją logistykę. Jak podaje R. Jarymowicz, w listopadzie 1944 r. z ogółu 264 dywizji zmotoryzowanych było... tylko 42 ! Kawalerzyści niemieccy walczyli dokładnie tak,jak polscy: pieszo, konie służyły głównie do transportowania ich i ich sprzętu wojskowego. Jednakże o wiele częściej konie były używane do ciągnięcia wozów z wojskowym wyposażeniem. Było to zresztą źródłem wielu niesnasek - konie wyszkolone do walki pod jeźdźcem, niejednokrotnie zwierzęta rasowe, wysokiej klasy, musiały być przekazane do ciągnięcia wozów i armat... Tak było np. w 1 Dywizji Kawalerii, przekształconej w jednostkę zmotoryzowaną. W jej miejsce tworzono później nowe pułki konne, jednak ponieważ nie udało się odzyskać oddanych wcześniej koni, użyto wszystkiego, co się dało, głównie koni chłopskich i koni zdobytych na przeciwniku.

Wracając do konnego transportu: jego podstawą w armii niemieckiej był duży stalowy wóz polowy Heeresfahrzeug 7 (Hf.7). Służył do transportu sprzętu wojskowego, a także indywidualnego wyposażenia żołnierzy. Ciągnięty przez dwa konie, miał też zaczep umożliwiający podpięcie go w razie potrzeby do ciężarówki lub ciagnika gąsienicowego Raupenschlepper Ost (RSO). Był to pod wieloma względami przykład typowej niemieckiej solidnej roboty. Konstrukcja była całkowicie stalowa, duże koła średnicy 835 mm - ogumione, skrętne półosie na sprężynowych resorach. Ta solidnośc jednak kosztowała: ciężar wozu wynosił 1040 kg. Na wozie można było przewozić 1,5 tony ładunku. Standardowo obsługiwany był przez 2 żołnierzy, zawierał też 70 kg wyposażenia własnego, więc jego maksymalna masa mogła wynosić 2760 kg tony.



Jak widac projektując wóz zakładano, że ciężar, jaki każdy koń z pary mógł ciągnąć, wynosił około 1370 kg. Może było to odpowiednie dla jazdy po utwardzonej drodze, jednak w warunkach polowych (zwłaszcza na Froncie Wschodnim) okazało się to o wiele za dużym obciążeniem. Wielokrotnie sami żołnierze krytykowali ów wóz pod tym względem. Pierwsze skargi pojawiły się już we wrześniu 1939 r. podczas kampani w Polsce, podczas walk w Rosji było jeszcze gorzej, a wóz zaczął się cieszyć niechlubnym przydomkiem "mordercy koni". Konie zresztą ginęły masowo także z powodu nalotów alianckich - kolumny ciężkich i nieruchawych wozów stanowiły bardzo łatwy cel.



Transport konny w Wehrmachcie stanowił w koncowej fazie wojny prawie 90% ze względu na permanentne braki paliwa. O tym, jak bardzo wówczas wszystko bło podporządkowane koniom, niech świadczy taki oto fakt: Goering zapytany w Norymberdze o to, dlaczego nad Odrą w roku 1945 nie użyto gazów bojowych odpowiedział jednym słowem: "Pferde !"

Osobom lubiącym historyczno-wojskowe klimaty konikowe polecam artykuł z angielskiej Wikipedii: http://en.wikipedia.org/wiki/Horses_in_World_War_II. Opisuje on wykorzystanie koni podczas wojny przez poszczególne kraje biorące w niej udział.





Zródła:

http://www.odkrywca.pl/
http://chrito.users1.50megs.com/kstn/kstn131cll1feb41.htm
http://www.militaryhorse.org/
http://www.ww2incolor.com/gallery/germans/The_SS_Cavalry_Division_Florian_Geyer_in_their_advance_to_Russia_23_03_05
zhw.amu.edu.pl/pdf/on32.pdf
Roman Jarymowicz - "Dzieje Kawalerii - od podków do gąsienic", wyd. Bellona
Wiktor Suworow, "Samobójstwo"
http://rarehistoricalphotos.com/german-cavalry-horses-1935/
http://rarehistoricalphotos.com/german-cavalry-lances-1918/
http://rarehistoricalphotos.com/two-german-soldiers-mule-wearing-gas-masks-wwi-1916/