W dawnych czasach siano było tym samym, czym dziś ropa i jej pochodne: napędem dla gospodarki powszechnie napędzanej siłą mięśni koni.
I tak, jak dziś ropa płynie rurociągami lub tankowcami, tak niegdyś w Stanach Zjednoczonych tysiące ton siana zbieranego masowo na
preriach były transportowane koleją do odległych miejsc w całym kraju. O tym, hak wielki był to biznes niech świadczy fakt, że dla
centralnych stanów było to poważne źródło dochodów - w 1908 roku New York Times podawał, że drugie co do wielkości dla stanu Nebraska.
Ten akurat stan leży w samym środku obszarów preriowych, jest tam ponad 160 rodzimych gatunków traw, w znakomitej większości doskonale
nadających się na asze dla bydła i koni. Nebraska w tamtym okresie była największym producentem siana w USA - wg "Encyclopedia Americana"
w samym tylko 1917 roku wyprodukowano go tam ponad 2,5 miliona ton. Całe trafiało do Newport, gdzie istniała największa wówczas "stacja
dystrybucyjna" siana. Stamtąd jego część trafiała do amerykańskiej armii, ale większość - do miast, gdzie konie stale pracowały przy
transporcie ludzi i towarów. Szacuje się, że w 1900 roku tylko w amerykańskich miastach pracowało około 3 milionów koni, do których
wykarmienia zużywano rocznie 7,2 miliona ton siana i 4,2 miliona ton owsa. To jest ilość pasz, która pochodziła z 15 milionów akrów (6
milionów hektarów) pól i łąk ! Krótko mówiąc: konie musiały jeść, aby wytwarzać energię, a spożywana przez nich żywność pochłaniała
produkcję z ogromnych połąci gruntów rolnych, a jej produkcja i transport wymagały ogromnego nakładu kapitału i pracy oraz rozległego
regionalnego i miejskiego systemu dystrybucji. Pożary prerii były w owych czasach zagrożeniem takim, jak dziś pożary szybów naftowych,
a wahania cen siana - jak obecnie wahania ceny baryłki ropy. To "sianowe Eldorado" nie trwało oczywiście wiecznie - rosnąca od początków
XX wieku liczba samochodów spowodowała zapasć tej branży; jednak druga połowa XIX i początek XX wieku to prawdziwe sianowe złote lata.
Jak w USA robiono siano dla koni za pomocą koni ? Myśląc o zbierania siana w dawnych latach nam nieodmiennie pojawia się przed oczyma
wyobraźni widok chłopów z kosami, kobiet z grabiami i konnych wozów drabiniastych załadowanych pod niebiosa. Tak było u nas, gdyż rodzime
rolnictwo było na większości ziem polskich bardzo zacofane techmologicznie, a chłopów nie stać było na drogie narzędzia. W Stanach jednak
cała praca już w połowie XIX wieku w owym czasie już odbywała się na nieco innym "poziomie technologicznym". Już od lat 30-tych XIX wieku
działa prężnie firma Cyrusa McCormicka, który opatentował żniwiarkę, później snopowiązałkę i wiele innych innowacyjnych technologicznie
maszyn, nie ograniczając się przy tym tylko do Ameryki. Jako pierwszy zastosował agresywną reklamę, zorganizował sieć dealerską, udzielał
gwarancji na swoje maszyny, wprowadził sprzedaż ratalną - słowem: dzięki "obrotności" został największym przedsiębiorcą produkującym maszyny
dla rolnictwa, który "dokonał dla rolnictwa, więcej niż jakikolwiek inny człowiek" (jak uzasadniała Francuska Akademia Nauk, zaliczając go
do swoich członków). Wynalezienie maszyn uczyniło rolnictwo o wiele bardziej wydajnym, niż dotychczas.
Siano w USA koszone było listwowymi kosiarkami konnymi, które były znane także w Polsce, nic więc tu osobliwego. Nie ma zresztą się czemu
dziwić, bo polskie kosiarki, rozpowszechnione u nas dopiero w połowie XX wieku (w aż 100 lat po ich wynalezieniu w USA !) były "zerżnięte"
z wynalazku pana McCormicka. Również przetrząsanie siana odbywało się za pomocą konnych przetrząsaczy widłowych, które były u nas w dość
powszechnym użyciu "maleńki" wiek później. W u Natomiast maszyny konne, które w Ameryce służyły wówczas do zbierania wyszuszonych traw,
w naszych warunkach były w Polsce w sumie mało znane.
Preriowe siano było zbierane nie grabiami, lecz zgarniaczem, będącego czymś w rodzaju wielkiego grzebienia o bardzo długich, drewnianych
zębach. Maszynę oczywiście ciągnął koń lub para koni - bowiem grzebień mógł mieć nawet ponad 3 metry szerokości i niewiele mniej długości.
Kierujący jadąc obniżał zęby do poziomu ziemi i "wjeżdżał" nimi pod pokosy siana. Dalsza jazda do przpdu powodowała zgarnianie na platformę,
jaką tworzyły te zęby, kolejnych porcji siana, które formowały się w sporą stertę. Kiedy platforma była zapełniona, podwożono zwał siana
pod stóg. Sztuka polegała na takim zaplanowaniu każdego przejazdu takim zgarniaczem, by osiągnąć pełną platformę w pobliżu stogu, to jest
by w jak największym stopniu uniknąć zbędnej jazdy z ciężkim ładunkiem. Na większych obszarach zebrane sterty układano w długie rzędy
i dopiero potem zbierano w stogi.
Bez względu na technikę trzeba było zawsze bardzo uważać i tak operować końmi, by móc siano zrzucić dokładnie w odpowiednie miejsce.
I choć to konie brały na siebie główny ciężar pracy, to jednak i człowiek musiał mieć krzepę: Podnoszenie i opuszczanie zębów zgarniacza
odbywało się za pomocą ręcznej dźwigni, co było sporym wysiłkiem. Zgarniacze zbierały "z definicji" trawę swoją frontową częścią; konie
nie mogły jednak chodzić przed maszyną, gdyż wtedy niepotrzebnie ugniatałyby pokosy, co obniżałoby skuteczność nabierania na zęby. Ten
problem został rozwiązany przez wprzęganie koni z boku/boków maszyny. Oczywiście narzędzie nie było idealne, nie zbierało siana "do czysta",
ale stanowiło dużą pomoc. W akcji można je zobaczyć na
tym filmie.
Sterta zebranego siana musiała zostać wrzugona na stóg. Tu również na pomoc przychodziła kolejna "nowoczesna technika". Sterta lądowała
na drewnianej platformie stacjonarnego "ładowacza" (haystacker buck). Przerzucanie sterty ze zgarniacza na ładowacz odbywało się ręcznie
lub przez kilkakrotne najechanie i wycofanie zaprzęgu.
Ładowacz był czymś w rodzaju windy na trójkątnej ramie. Konie przeprzęgano i wpinano do lin ładowacza (lub wykorzystywano drugą parę
zwierząt). Ciągnąc liny konie podnosiły platformę z ładunkiem na szczyt stogu, skąd odbierano ją ręcznie, grabiami. Co widać na
załaczonym filmie.
Jeszcze bardziej "zaawansowaną inną konną maszyną był ładowacz mobilny - wielka konstrukcja na kołach, w którą (!) wprowadzano 2 konie.
Konie stawały się "zabudowanym silnikiem", a system lin i bloczków pozwalał człowiekowi na podciągnięcie platformy z sianem wysoko do
góry. Jak to wyglądało w praktyce - pokazuje ten film; zwraca
tu uwagę wyszkolenie koni, pozwalające na precyzyjne operowanie dużą maszyną. W taki sposób za jednym zamachem dawało się wrzucić na
stóg porcję nawet 300 kilogramów siana.
A co jeśli trzeba było załadować siano luzem na wóz i przewieźć do stodoły ? Też było rozwiązanie - praprzodek podbieracza przyczepy
samozbierającej. Podebrane z ziemi siano było bardzo skutecznie podsuwane po pochylni ku górze przez szereg długich, poruszających się
wzdłuż osi "grzebieni", które jednocześnie wykonywały ruch posuwisty oraz wznosząco-opadający. Całość brała napęd od kół jezdnych.
Wyglądało to
mniej więcej tak, jak na filmie.
Innym typem podbieracza była
maszyna, która podebrane pokosy
przerzucała na wóz jadący obok, ciągniony przez inny zaprzęg. Takie cudo jednak było już dużo mniej popularne.
Tego typu maszyny w czynnej służbie można było spotkać na amerykańskich farmach jeszcze w latach 50-tych ubiegłego wieku, lecz już
wtedy raczej w spięciu z ciągnikami. Zastosowanie ciągników do ich napędu pozwalało na stosowanie zgarniaczy dużych rozmiarów, przez
co tempozbierania siana wzrastało 2- a nawet 3-krotnie. Później maszyny stały się tylko swoistymi reliktami przeszłości, zastąpione
przez unowocześnionych, wysokowydajnych następców w wersji ciągnikowej. Jednak te, które jeszcze są sprawne, bywają wykorzystywane
przez pasjonatów dawnych technik rolniczych w trakcie pokazów rekonstrukcyjnych oraz przez amiszów przy codziennej pracy.
A na koniec - tak na zasadzie ciekawostki - kilka skanów ulotek reklamowych dotyczących konnych maszyn do siana z dawnych lat:
Zródła:
http://prairiebluestem.blogspot.com/2008/07/horse-drawn-hay-sweep-rake_14.html
http://prairiebluestem.blogspot.com/2008/10/before-cars-importance-of-hay.html
https://smallfarmersjournal.com/hay-making-with-a-single-horse-part-4/
https://www.farmcollector.com/equipment/rise-of-the-jayhawk-hay-stacker