"Hej, hola, hola, rolnicza dola"




czyli: o konnej orce

09.04.2012




Wiosna idzie, prace rolne czas zacząć ! W związku z tym to opracowanko będzie poświęcone jednej z podstawowych prac, jakie przez całe wieki wykonywano z pomocą koni: orce. Zaczęto ją stosować w epoce neolitu, około 4000 lat p.n.e. - najpierw za pomocą radła, czyli najpierw drewnianego, potem żelaznego prostego narzędzia, które żłobiło rowki bez odwracania skib. Radło było ciągnięte przez woły, później - przez konie. Zastąpiła je (u nas - w XII wieku) socha, a tę z kolei - pług, który lepiej odcina skibę gleby, odwraca ją i częściowo kruszy. DO dziś pług jest podstawowym narzędziem do orki, pierwszego kroku w przygotowaniu ziemi do siewu. Każdy pług ma jeden lub więcej korpusów płużnych. Każdy korpus posiada element tnący, czyli lemiesz, który odcina pas roli (skibę) od calizny (reszty gruntu), oraz odkładnicę, która skibę odwraca. Więcej o m.in. konnych pługach możecie poczytać w jednym z wcześniejszych opracowań.



Dziś, widząc czasem na polu traktor ciągnący po polu ogromny pług, raczej nie myślimy o tym, że kiedyś ciągnęły go zwierzęta i że była to bardzo ciężka praca. Cóż się zresztą rozczulać nad dolą zwierząt, skoro z braku konia nieraz szyję w chomąto wkładał syn lub żona gospodarza ?... Scenę taką można zresztą zobaczyć np. w 9 odcinku "Czterech Pancernych". Ale samo prowadzenie za koniem pługa też zresztą wymaga wysiłku, a równe "ręczne" prowadzenie narzędzia na stałej, określonej głębokości dziś jest sztuką znaną nielicznym. W ciągu ostatnich 20 lat tylko raz w naszym regionie widziałem orkę konną pługiem jednoskibowym, a i tak była to chyba tylko jakaś przymiarka, czy ciekawostka, a nie prawdziwa praca na hektarach pola. Wprawdzie w innych regionach, zwłaszcza wschodnich, daje się częściej spotykać konie i oraczy, jednak dziś orkę można najczęściej obejrzeć tylko jako pokazy towarzyszące innej imprezie. Jedną z nich, bodaj najgłośniejszą, jest organizowany od paru lat w Złotym Potoku (Góry Izerskie) Międzynarodowy Turniej Orki Konnej "O Złoty Lemiesz", który był traktowany jako Finał Otwartych Mistrzostw Polski. W ubiegłym, 2011 roku, turniej odbył się p oraz 8-my. Oprócz konkursu orki odbywają się wtedy także towarzyskie zawody ujeżdżeniowe oraz amatorskie zawody w powożeniu oraz konkurencję w rodzaju ścieżku huculskiej dla koników polskich. I choć konkurencja orki ma zwykle dość skromną, kilkuzałogową obsadę, a i zainteresowanej zawodami publiczności nie ma zazwyczaj zbyt wiele, to chwała organizatorom za coroczne podejmowanie się organizacji takich zmagań. Konkurs obejmuje orkę parami i jednokonną - do zaorania jest niewielki, wytyczony linkami zagon o powierzchni kilku (4 i 7) arów. Na ocenę końcową składa się zarówno czas i staranność orania, jak i "stylowy" ubiór oraz estetyka pary: oracza i konia. Cóż, jak widac na zdjęciach konie wzięły udział w zawodach z użyciem takiego sprzętu, jaki po prostu był w posiadaniu właścicieli, nie zawsze optymalny pod kątem wykorzystania soły konia. Same zwierzęta też ponoć nie zawsze chciały z gospodarzem perfekcyjnie współpracować, jednak najważniejszy był sportowy duch i atmosfera tego konikowo-rolniczego spotkania. A tak wspomina jeden z ostatnich konkursów pewien widz:...



"Działki (...) były położone na twardym i zbitym gruncie, przerośnięte zielskiem, które wcześniej organizator wzruszył kultywatorem. (...) Po dyskusjach, mierzeniach krokami i drapaniu się w głowę z której strony to ugryźć, orka ruszyła. Największy podziw wzbudziła para: srokaty Kajtek i mający na karku 80 wiosenek z haczykiem pan Brezowski, któremu pomagał o około dychę młodszy Pan Tkaczuk, obaj z Lesnej. Przyjechali oni furmanką z odległego o 12 km miasteczka; przy gospodzie źle skręcili i nadrobili jeszcze z 7 km, a wszystko kłusem. Ubrani w wełniane sweterki do kolan i filcaki stanowili świetny kontrast dla kolorowych niemieckich uprzęży i wyglansowanych pługów. Niemniej jednak to oni wykazali się najwiekszą fachowoscią i znajomoscią zagadnienia, dając lekcję pokory młodzikom, którzy nawet tempa nie dotrzymywali dziadkom. Kajtek tez spisywał się swietnie, robił wrażenie tak jakby się urodził stworzony do orki, czego nie moża było powiedzieć o 1200-kilowym ogierze Pana Kawałki, który potrzebował chyba z 10 odpoczynków. Inny grubasek też nie zabłysnął kondycją, a jeszcze inny ślazak ledwo powłóczył nogami.

W orce parą koni na uwagę zasługiwał niemiecki zaprzęg z przygranicznej miejscowości Horka. Konie były posłuszne, ładnie i stylowo ubrane i sprawiały wrażenie, że rozumieją się znakomicie z sympatycznym oraczem. Sędzia główny, pan Lawin, był tego samego zdania co ja i przyznał 1 miejsce chłopakom z Leśnej i 1 dla Niemca z Horki. Pan Brezowski nie umiał ukryć łez radości przy odbieraniu nagrody głównej, którą była nowiutka uprząż i sporo podarunków od sponsorów. Sześciomiesięczne śląskie źrebię pojechało do Horki."


Jak widać nawet taki międzynarodowy z nazwy, ale de facto niewielki turniej, potrafi wzbudzić wiele emocji i miłych wspomnień. Z innych imprez warto wymienić też np. Wojewódzki Konkurs Orki Pługami Tradycyjnymi (traktorowy), organizowany w PODR Szepietowo, kórego dodatkową atrakcją jest nie tylko pokaz orki pługiem konnym, ale i towarzyszący mu instruktaż oraz możliwość spróbowania swych sił przy tym zajęciu przez wszystkich chętnych. Prócz zawodów trzeba tez wspomnieć wystawę pt. "Koń jaki jest, każdy widzi ?", zorganizowaną ponad w maju 2009 roku przez Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie, która mam nadzieję doczeka się w najbliższym czasie powtórki. Wystawa promowała pracę z koniem jako szansę rozwoju dla małych i średnich gospodarstw, zwłaszcza w zakresie produkcji ekologicznej żywności. Zaprezentowano zdjęcia ze świata, ukazujące wszechstronne wykorzystanie konia we współczesnym rolnictwie, gospodarce leśnej, ogrodnictwie, uprawie winorośli, czy pracach komunalnych. To wszystko jednak jest kroplą w morzu. Sama zacytowana powyżej relacja pokazuje dwa istotne aspekty konnego orania. Po pierwsze - w Polsce jest to zanikający niemal do zera relikt przeszłości, po drugie - tak naprawdę to potrafią to dobrze robić tylko starzy gospodarze, mający dobrze przyuczone i doświadczone konie. Niestety liczba takich par jest znikoma i w przyszłości będzie jeszcze bardziej maleć. Nie ma się co temu dziwić, jeśli na jednej szali położymy mozolną pracę człowieka i zwierzęcia, a na drugiej - informację, że rekord orania został ustanowiony we Francji traktorem Case IH STX 500 Quad Track o mocy 500 KM z 20-skibowym pługiem Gregoire-Besson i że rekord ten wynosi aż 321 ha w ciągu doby. Poruszający się z prędkością kłusa (12,8 km/h) zestaw potrzebował do zaorania hektara pola tylko 4,5 minuty, za jednym przejazdem obrabiając pas ziemi szerokości aż 10,5 metra. Tego żaden konny zaprzęg nie dokona.



Jednak wbrew pozorom tradycja konnej orki za granicą są o wiele silniejsze właśnie w krajach od dawna wysoce zmechanizowanych, niż w kojarzonej z końmi Polsce. Zwłaszcza widoczne to jest w krajach o angielskich korzeniach - Wielkiej Brytanii, Irlandii, USA, czy Nowej Zelandii. Do roku 2010 organizacja oraczy World Ploughing Organization przy okazji mistrzostw świata w orce traktorem rozgrywała też konkurencje orki konnej. Co ciekawe, okazywało się wtedy niejednokrotnie, że często wygrywały zaprzęgi złożone z koni wcale nie najcięższego kalibru. Np. w roku 2010 już po raz trzeci wygrał 4-konny zaprzęg koni rasy morgan, składający się z aż 19-letniego ogiera Quietude Goldrush i jego potomstwo: Armagh Rebecca, Armagh Billy and Armagh Britney. Zaprzęg był prowadzony przez Nowozelandczyków: Petera i Jasona Robsonów (ojca i syna). Zaprzęg ten był wyłoniony jako reprezentacja kraju w cyklu 8 krajowych zawodów oraczy, w tym dwudniowej imprezy zwanej The Silver Plough (Srebrny Pług), obejmującej zarówno pracę na "gołym" gruncie (pierwszy dzień), jak i na terenie zadarnionym (drugi dzień). Podczas finałów istrzostw zespół pokonał 5 konkurentów, w większości koni rasy clydesdale. Oceniana była szybkość i precyzja cięcia skib na polu o wymiarach 18 * 300 stóp (ok. 5,5*100 metrów) oraz "wrażenia artystyczne", czyli prezencja koni i ludzi. Aby maksymalnie wykorzystać siłę swoich koni, Robsonowie sprzęgli je na regionalny sposób nowozelandzki, pozwalający równomiernie obciążyć każde zwierzę. Co ciekawe, użyli "starożytnego" jednoskibowego pługa krajowej produkcji marki Reid and Gray z roku... 1920 ! Jak mówili po zawodach, taki sprzęt i taki zaprzęg może bez większego wysiłku pracować do 8 godzin dziennie. Zapewne wiedzieli, co mówią - startują ze swymi końmi w zawodach od roku 2000. Nie ograniczają się jednak tylko do orki - ich zwierzęta pracują w zaprzęgu na co dzień, a także "od święta", gdy ciągną replikę wozu z 1820 roku przy okazji parad historycznych, czy gdy są używane podczas kręcenia filmów. Peter Robson mówi, że orka to nie tylko doskonałe ćwiczenie kondycyjne dla zwierząt, ale też świetna dla nich nauka dyscypliny. Uczy bowiem konie wspólnej pracy i cierpliwości, niezbędnej z uwagi na częste podczas tej pracy zatrzymania, ruszenia i zwroty.



Niestety z uwagi na bardzo wysokie koszty transportu koni oraz problemy organizacyjne (przede wszystkim powszechne w świecie, restrykcyjne przepisy dotyczące kwarantanny zwierząt przybywających na takie imprezy z zagranicy) spowodowały, że zawody w roku 2010 były ostatnimi takimi zawodami rangi światowej. Cały czas jednak nadzwyczaj liczne są w wielu krajach zawody rangi regionalnej i krajowej. Na samej angielskiej stronie http://www.ploughmen.co.uk/ naliczyłem aż 65 zawodów, zaplanowanych na bieżący rok. A ile będzie takich u nas, w kraju, w którym do dziś słyszy się nieraz, że "chłop potęgą jest i basta !", czy śpiewa "hej jej, ułani, malowane dzieci" ?...





Zródła:

http://www.skansen.chorzow.pl
http://www.heavyhorseworld.co.uk/
http://www.kampaniespoleczne.pl/aktualnosci,981,jaki_jest_kon,74
http://odr.zetobi.com.pl/aktual/akt470.html
http://zabookuj.eu/pl/sport/viii-miedzynarodowy-turniej-orki-konnej-1.html
http://www.niploughing.com/index.php?p=1_22_Links
http://www.stackyard.co.uk/news/2005/03/case.html
http://www.worldploughing.org/