Opracowania naszego autorstwa




Poniżej:

- Czy da się zarobić na pensjonacie dla koni ?




Pensjonat: bilans zysków i strat

Wiele osób marzy o założeniu nie tylko własnej stajni, ale wręcz ośrodka jeździeckiego, lub przynajmniej stajni pensjonatowej. Stajni, która zarządzana przez takich "marzycieli" pozwoli nie tylko na życie w otoczeniu stadka ulubionych zwierząt, ale też będzie pźródłem dochodu. Zazwyczaj (nie wiadomo czemu) rozważana jest stajnia na ok. 20 koni. Przyjrzyjmy się więc, jak to faktycznie będzie wyglądać z punktu widzenia finansów. Rozważania będą prowadzone o własne doświadczenia oraz bieżące (sierpień 2007 roku) ceny i stawki za pensjonat.


BUDYNKI I URZąDZENIA:

Aby trzymać 20 koni wybudowana musi zostać stajnia. Nie stodółka z desek, nie proste komórki w stylu naśladującym stajnię angielską, ale porządna, solidna stajnia, nie wymagająca co chwila napraw i robiąca dobre wrażenie na potencjalnych kientach. Nie mówię tu o myjnkach, solariach i karuzelach, ale po prostu o zwykłych, ale porządnych budynkach inwentarskich i gospodarczych (te ostatnie są niezbędne choćby do przechowywania paszy, maszyn i narzędzi itd.) Nasza stajnia (70 m2) kosztowała 35.000 zł - przy założeniu boksu 3*3,5 m2 oznacza to, że zmieściłoby się w niej maksimum 6 koni. dla 20 koni i przy uwzględnieniu podwyżek cen oznacza to niestety koszt ok. 150.000 zł. Za to mamy wybudowany "surowy" budynek z boksami kącikiem na siodła - nic poza tym.

Koszt naszej płyty gnojowej, ledwo wystarczającej na 3 konie, to w przeliczeniu na dzisiejsze stawki ok. 1500 zł; dla 20 koni - ok.
5.000 zł. Pozostałe instalacje:
10.000 - wiata na słomę,
5.000 - ogrodzenie z pni sosnowych wybiegów (4 wybiegi 30*30m po 10 zł/mb za sam materiał, własna robocizna),
1.000 - ogrodzenie pastwisk taśmą elektryczną,
3.000 - uwiąz zewnętrzny, urządzenie pomieszczenia socjalnego, podstawowe narzędzia.

Zbliżamy się więc do kwoty 180.000 zł. Jeśli dodamy do tego usługi osób trzecich, koszty urzędowe itd., okaże się, że 200.000 to za mało. A pamiętajmy, że jako odpowiedzialny właściciel stajni musimy też mieć rezerwę finansową w razie zdarzeń losowych, chwilowego wzrostu kosztów zakupu pasz, kłopoów ze ściąganiem opłat od klientów itp. Przeciez nie powiemy koniowi: "Dzisiaj nie jesz siana, bo Kowalski nie zapłacił !"...

Załóżmy jednak, że mając takie pieniądze i Zbudowaliśmy wymarzoną stajnię...


CO NA ZEWNąTRZ ?

Żeby koniom było dobrze, na każdego powinno przypadać jakieś 250 m2 wybiegu. Przy 20 koniach daje to 0,5 ha na same wybiegi. Przy założeniu, że konie stoją cały dzien na wybiegu i jedzą siano, a na trawę wychodzą na 2 godzinny dziennie (to taki ekonomiczny, ale zupełnie wystarczający system wypasu) trzeba by mieć ok. 0,5 ha zadbanego pastwiska na zwierzę. Dla 20 koni oznacza to potrzebę posiadania conajmniej (!) 10 ha pastwisk.

Bez względu na jakość pastwisk warto o te pastwiska dbać. To oznacza wykoszenie ich 2 razy w roku i nawiezienie conajmniej raz w roku azotem i raz fosforem. My obecnie przy małej dawce nawożenia i przy ok. 2 ha pastwisk płacimy za te nawozy ogółem ok. 700 zł rocznie. Do tego trzeba jak dotąd było zapłacić za pracę maszyn (ciągnik, prasa, przyczepa), które nie każdy przeciez ma, więc musi je wynajmować (a inna sprawa, że to nie zawsze możliwe, zwłaszcza w "gorącym" okresie sianokosów lub żniw). Na 10 ha w skali roku potrzebna jest następująca minimalna ilość czasu pracy maszyn:
- ok. 20 godz. koszenia,
- ok. 40 godzin przewracania i zgarniania traw,
- ok. 20 godzin prasowania,
- ok. 5 godzin nawożenia.
- ok. 5 godzin na inne prace

W skali roku to ok. 90 godzin, przy uśrednionej stawce 100 zł/godz. (a to niska stawka !) to będzie minimum 9.000 zł rocznie. To wyliczenie nie uwzględnia pozyskiwania owsa, słomy i większych zapasów siana, które zakładam, że są kupowane z zewnątrz. Nie uwzględnia też koszów wapnowanio pastwisk i nawożenia ich obornikiem, gdyż te prace robi się zwykle nie częściej niż raz na 3-4 lata.


CO W STAJNI ?

Nie ma co zatrudniać "stada" pomocników, bo wówczas do interesu trzeba będzie dokładać. Trzeba zakasać rękawy i osobiście brać się do roboty. Jednak „obrobienie” koni w wersji minimum (nakarmienie, napojenie, wyczyszczenie boksu z odchodów, dościelenie słomy, wyczyszczenie kopyt) przy dobrej organizacji zajmuje dziennie 20 minut na każdego konia. Przy 20 koniach to jakieś 7 godzin fizycznej pracy dziennie. Mało kto gotowy jest na taki wysiłek 365 dni w roku. Zwykle trzeba więc zatrudnić jednak tego pomocnika - zazwyczaj oczywiście tylko jednego i za minimalną pensję. Do niecałego 1000 zł brutto pensji doliczyć trzeba ubezpieczenie, ZUS itd. – de facto płaci się jakieś 1500 zł. W skali roku – 18.000 zł.

Poza kosztami utrzymania ponosi się koszty bieżące: remonty, drobne naprawy, media (woda do pojenia, prąd), koszty paliw, podatek gruntowy itp. – niechby tylko 500 miesięcznie - to daje 6.000 zł rocznie,


PRZYCHODY:

Z powyższych rozważań wynika, że roczne koszty utrzymania przyzwoitej stajni (nie zwierząt !) na 20 koni to:
- 10.000 zł na utrzymanie pastwisk,
- 18.000 zł na pracownika,
- 6.000 zł na media, utrzymanie budynków i wyposażenia,
Razem ? 34.000 zł rocznie.

Pensjonatów oferujących boks za mniej niż 500 zł obecnie (2 połowa 2007 roku) praktycznie nie ma. Od ponad roku z uwagi mana mały urodzaj i susze rosną ceny owsa, siana i słomy. Przy stawce 500 zł na miesiąc można z tego zarobić połowę, ok. 250 zł – reszta pójdzie w same koszty utrzymania zwierzęcia (pasze, woda, ściółka). Przy 20 koniach mamy zatem przychód 5.000 zł, rocznie: 60.000 zł. Od tego jednak trzeba odjąć powyższe koszty – zostanie 26.000 zł dochodu rocznie, czyli jakieś 2.100 miesięcznie. Od tego odejmijmy nasz podatek (jako właściciela stajni), proste ubezpieczenie (100 zł ?) i minimalną stawkę emerytalną (bodajże 250 zł ?) – zostanie nam zaledwie jakieś 1.400 zł. Niezbyt ciekawie to wygląda, prawda ?... Da się przeżyć do pierwszego; na chleb starczy, ale na szynkę do tego chlebka już niekoniecznie.


JAK ZATEM TO ROBIą INNI ?

Cudów nie ma, matematyka jest bezlitosna. Większość stajni pensjonatowych to właśnie takie stajnie na 15-20 koni. Żeby z nich wyżyć trzeba zastosować conajmniej jeden z następujących środków:
1) Podnosić cenę za pensjonat - ale to droga donikąd, łatwo można stracić większość klientów i splajtować
2) Ograniczać koszty własne - tu główny nacisk należy położyć na produkcję własnych pasz, ale do tego trzeba by mieć minimum 5-6 ha pola ornego i 20 ha łąk, własne maszyny, kupować środki chemiczne do opryskiwania plonów i hektolitry paliwa do ciągnika. Jaki trzeba w to włożyć olbrzymi nakład własnego czasu i sił wie tylko ten, kto sam choć raz brał udział w żniwach lub sianokosach... Ale da się.

Niestety najłatwiej większości iść po najmniejszej linii oporu, trzecią drogą: tzn. nic nie robić i ograniczać koszty własne. Stąd m.in. bierze się powszechne narzekanie na warunki w stajniach pensjonatowych. No bo jakżeby inaczej miało być:
- oszczędza sie na słomie
- zadaje mało siana lub w ogóle, karmiąc zwierzęta do coraz bardziej wyjedzoną trawą
- likwiduje się część oświetlenia, oszczędzając na prądzie
- racjonuje się wodę
- zatrudnia się pracowników na czarno, zazwyczaj są to osoby bez jakichkolwiek kwalifikacji, a bywa, że i z "szemraną" przeszłością...

Prawda jest więc taka:

NIE DA SIĘ zarabiać godziwie na prowadzeniu dobrego pensjonatu dla 20 koni przy powszechnie obowiązujących stawkach. Żeby przyzwoicie na tym zarobić, trzeba zasuwać non-stop po kilkanaście godzin dziennie, robiąc jak najwięcej własnoręcznie (czyli: tanio) i dorabiając na pracach dodatkowych (konne imprezy, nauka jazdy). Jeśli więc nadal myślisz o własnym pensjonacie, zastanów się ponownie. A jeśli już decyzja zapadła, wiedz, co cię czeka.