Ładną mamy "jesieniowiosnę" tej zimy... od 2 i pół miesiąca jak nie pada, to mży, jak nie mży, to pada - i tylko z rzadka ten
stan rzeczy przerywany jest opadami mokrego i szybko topniejącego śniegu. Na wybiegu zalega rzadkie bagno do pół łydki, nasiąknięta
deszczem jak gąbka ziemia nie przyjmuje już kolejnych dawek wody. Zwykle zimą przychodził wcześniej czy później taki moment, gdy
pragnęliśmy choćby odrobiny ciepła, bo zamarznięta na kamień, pełna wybojów ziemia nie pozwalała na jazdę konną - tym razem
nie obrazilibyśmy się za parę dni siarczystych mrozów, bo błocko uniemożliwia cokolwiek konstruktywnego. No i dla nóg koni nie jest,
jak wiadomo, najlepsze... Praca z końmi teraz zakrawa na lekki absurd, skoro samo pójście po konia oznacza brodzenie w "gnojobłocie",
w którym jeden niebaczny krok grozi utratą zassanego przez podłoże gumiaka i dalszą wędrówkę w samych skarpetach. Do tego przyszło
parę uciążliwych obowiązków służbowych, przez co jazda konna chwilowo została odłożona ad acta". Konie mają więc ferie i nawet nie
za bardzo im się chce rano wychodzić z suchych boksów; wypuszczone zaś stoją niemrawo pod wiatą. Ale że z marazmem na wybiegu trzeba
sobie jakoś radzić, to pod koniec grudnia (zapewne zainspirowani zakończonym nie tak dawno mundialem w Katarze) zakupiliśmy naszym
koniom piłkę do zabawy.
Piłka jest bardzo często rekamowanym gadżetem dla koni, który w założeniu ma urozmaicić im nudę w ciągnącym się jak spaghetti
czasie "nicnierobienia". Najczęściej w stajniach widuje się piłki zawieszane w boksach. Mają one ok. 20 cm średnicy i są zrobione
z grubej i twardej gumy. Większość jest wypełniona powietrzem, które w razie potrzeby można dopompować, są też i takie, których
pompowac nie trzeba.
Piłkę podobną do tej na pierwszym zdjęciu nasze konie mają od osiemnastu lat. Leży na wybiegu i czasem zmienia swe położenie,
co teoretycznie świadczyłoby o tym, że co jakiś czas jest brana w zęby albo kopana nogą - tyle tylko, że przez te osiemnaście
lat niczego takiego nie widziałem, zam natomiast odkopywałem ja nieraz na bok, jak mi "stanęła na drodze"... Z całą pewnością
jej zaletą jest duża odporność na warunki atmosferyczne, bo mimo "dorosłego" wieku zabawka jest cała, trzyma powietrze, a guma
nie wykazuje np. spękań, czy odbarwień. Czy jednak jest to - zrodnie z marketingiem - "wspaniała zabawka, która łagodzi stres,
zapewnia rozrywkę na długie godziny dla konia w boksie, pozwala na atrakcyjne spędzenie czasu, idealna dla koni z narowami
stajennymi" ? Cóż, śmiem wątpić. Co miałoby być dla koni atrakcyjnego w przedmiocie od lat zalegającym nieruchomo w kącie pod
płotem ? Toż przelatujący ptak, czy przebiegający opodal kot jest ciekawszy - wtedy przynajmniej coś się faktycznie dzieje !
Takiego bażanta-intruza to można na przykład... przegonić !
Aby piłka-zabawka była atrakcyjniejsza, niektórzy producenci wypuszczają ją w wersji umożliwiającej wetknięcie w nią rozmaitych
końskich smakołyków.
Wtedy owszem, przedmiot staje się całkiem interesujący - przynajmniej tak długo, jak długo wykazuje sobą "smakołykowatość", a
nie tylko "piłkowatość". Czyli w znakomitej większości przypadków jakieś kilka(naście) minut. Inna sprawa, że codzienne upychanie
siana w modelu przedstawionym poniżej przez otwory wielkości około 10 cm wydaje się być czynnością dość upierdliwą. A jeszcze
inna rzecz, że ta piłka, która wg zapewnień producenta "poprzez zabawę wspiera przyjazne dla konia spożycie błonnika" pomieści
"aż" 3 kg siana - a tymczasem konie siana na wybiegu powinny zawsze mieć "do wypęku", a nie reglamentowane w zabawce. "Otwory
spowalniają spożywanie siana przez konia, co zapobiega problemom gastrycznym" - pisze producent, ale czy 3 kilogramy paszy
objętościowej faktycznie mogłyby takie problemy spowodować ? I przy okazji: może ktoś z Was wie, co to takiego jest to jest
"przyjazne spożycie błonnika" ?!...
Nasza kupiona niedawno piłka należy natomiast do drugiej kategorii: piłek dużych. Takie piłki reklamowane są jako przedmioty,
którymi "wiele koni wykazuje duże zainteresowanie, chętnie toczy go przed sobą, przesuwa czy kopie, a tego typu naturalne instynkty
łatwo rozwinąć i nauczyć konia aktywnej zabawy z piłką." Naturalne instynkty ? Nie wiem, czy ktoś widział dzikiego mustanga kopiącego
w naturze piłkę...
Niemniej jednak w przeciwieństwie do małych piłek w Internecie jest sporo zdjęć i filmów pokazujących faktycznie rozmaite zabawy
"kopytnych", co skłania właścicieli do zakupów.
Takie duże piłki mają naprawdę sporą średnicę (od 60 cm w górę) i wytrzymają nacisk ponad tony więc nie należy obawiać się pęknięć
z wielkim hukiem. Konie mogą je traktować "z kopyta", brać w zęby, czy kłaść się na nie całym swoim ciężarem, lecz nie powinno to
skutkować niczym negatywnym. Na filmach intensywne końskie "piłkarskie" igraszki potrafią wyglądać naprawdę przezabawnie, (np.
tutaj), ale trzeba teź
zauważyć, że tak bawią się konie bardzo młode i źrebaki.
A konie dorosłe ? Cóż, dla większości koni piłki i inne wymyślane przez ludzi zabawki są zdecydowanie mniej atrakcyjne, niż chcieliby
ich właściciele. Celnie opisała to jedna z forumowiczek na którymś z jeździeckich forów pisząc o swoim koniu: "Bardziej atrakcyjne
jest dla niego rozwiazywanie supłów, czy jakie kolwiek inne czynienie zniszczeń. Po rzucaniu bieganiu ze szczotkami, kurtkami,
tranzelkami [w zębach] odkrył nowe zabawki: worki z paszą. Taki 30-50 kg worek jest absolutnie idelany zeby go wykraść z paszarni
i rzucic na podwórko. Ewentualnie można z nim jeszcze ganiać po podwórku. A szczytem radości jest, jak ktoś wrzuci go na pakę auta,
można zaczaic się z drugiej strony i od razu przerzucić go na drugą stronę na ziemię. (...) Fajne jest także zamykanie kogoś w tejże
paszarni (zasuwka w drzwiach), otwieranie bram, ganianie kur, albo dzików, włazenie w rózne dziwne miejsca... Chyba moje konie mają
za dużo atrakcji, żeby bawić się jakąś bezsensowną pilką (bo wolno nią się bawić, więc nie ma dreszczyku emocji !)".
Wracając do naszego zakupu: owszem, wątek zabawy pętał się gdzieś tam w głowie, natomiast oprócz tego, że piłkę można rzucić na padok
w nadziei, że może stanie się zabawką, można też ją wykorzystać do szkolenia, czy odczulania. Mając więc owo odczulanie na uwadze,
a w stajni Rica i Ganimedesa, które potrafią na nowe, nietypowe rzeczy reagować nazbyt intensywnie, spróbowaliśmy. Zaczęliśmy jednak
od zaprezentowania nabytku spokojnemu, zrównoważonemu, niepłochliwemu, a przy tym wiecznie ciekawskiemu Santiemu.
No ale jakiego normalnego konia obchodziłaby piłka, skoro trafiła się okazja do poskubania trawy w środku zimy ?
Spróbowaliśmy jednak nakłonić Santiago (powtórzę: konia spokojnego, zrównoważonego, niepłochliwego i ciekawskiego) do zainteresowania
się bliżej futbolem. Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania:...
Tak więc Santi mimo doskonałych warunków fizycznych z pewnościa nie zostanie końskim odpowiednikiem Roberta Lewandowskiego... Z tego
wszystkiego morał taki, że piłki kiepsko spełniają pokładane w nie nadzieje, trawa, nawet taka byla jaka, zawsze będzie badziej
interesująca, a żadna zabawka nie zastąpi pracy z siodła lub z ziemi.