"Co tak cicho nad ta trumną ?"




czyli: Pride of Poland 2018

13.08.2018



"Dziś aukcja koni w Janowie-co tak cicho nad ta trumną ?" - zapytał jeden z internautów... Ano właśnie: o ile przez dziesięciolecia to wydarzenie było nagłaśniane we wszystkich mediach, o tyle teraz relacji jest mało. Dlaczego ? Po prostu znów nie było za bardzo się czym chwalić...

W miniony weekend po raz kolejny odbyła się aukcja Pride of Poland. W niedzielę w godz. 13:00-18:00 odbywał się dzień otwarty, potem rozpoczęła się aukcja koni. Tym razem wystawiono tylko 11 koni: pięć z Janowa, cztery z Michałowa, jednego z Białki i jednego z hodowli prywatnej. To bardzo niewiele. W wyniku aukcji sprzedano zaledwie 6 koni za jedynie 501 tys. euro. Były to klacze: Foggita (56 tys.), Pilarosa (133 tys.), Perika (15 tys.), Parmana - (180 tys.), Esima (65 tys.) i Elbera (52 tys.). Pięć koni nie osiągnęło natomiast ceny minimalnej. Być może wynik poprawi dzisiejsza aukcja uzupełniająca "Summer Sale", jednak obraz całości jest taki sam, jak w roku ubiegłym. To już druga nieudana impreza z rzędu, a pod pewnymi względami nawet gorsza, niż ubiegłoroczna. W zeszłym roku przyjechało bowiem ok. 70 potencjalnych kupców, w tym - tylko 26. Przyjechało kilku arabskich kupców, także osoby z Włoch i Niemiec; zabrakło jednak bardzo wielu znanych postaci z "arabskiego" światka, na czele z Shirley Watts. Przypomnikmy: trzy lata temu, jeszcze przed tzw. "dobrą zmianą", sprzedano 24 klaczy, dochód z aukcji sięgnął aż 4 milionów euro.



O ile każdy w dniu aukcji mógł obejrzeć pokaz koni na świeżym powietrzu, o tyle na aukcję mogły dostać się tylko osoby z biletami i zaproszeniami. Cena biletu wynosiła aż 450 zł (w ubiegłym roku - 50 zł za dzień, a za karnet na 4 dni - 140 zł). Wydanie tej kwoty wcale nie zapewniało sukcesu, bowiem należało też zdobyć zaproszenie. Dotąd takie zaproszenia były dawane wszystkim chętnym, jednak to się zmieniło po tym, jak goście w roku ubiegłym nagłaśniali, dokumentowali i bardzo krytycznie komentowali "dobrą zmianę" w stadninach. Również wielu dziennikarzy miało problem ze zdobyciem akredytacji i nie weszło na aukcję. Kryteria przyznawania akredytacji nie były całkiem jasne, dzięki czemu zapewniono sobie obecność tylko przedstawicieli tych "jedynych słusznych" mediów, które w latach ubiegłych wcześniej nie krytykowały imprezy.

Jedynym w 100% pozytywnym akcentem imprezy wydaje się w tej sytuacji niezapowiedziana licytacja 12-go konia, kuca, z którego sprzedaży dochód (ponad 5.600 euro) zostanie przeznaczony charytatywnie na rzecz rodziny z Janowa, która wskutek pożaru straciła dom.



Pride of Poland była poprzedzona Narodowym Pokazem Koni Arabskich Czystej Krwi, który jedną kuriozalnną i zupełnie nielogiczną decyzją przeniesiono na Tor Wyścigów Konnych na Służewcu. Przeciwko temu protestowały środowiska "arabiarzy", lubelscy samorządowcy, a nawet sam PiS-owski prezes stadniny w Janowie, Sławomir Pietrzak, który w efekcie został w marcu 2018 r. odwołany ze swej funkcji. Mimo pozornie lepszej dostępności pokazu dla publiczności było widać, że frekwencja na pokazie zdecydowanie nie dopisała - i nie można tego usprawiedliwiać tylko deszczową aurą. A swoją drogą migawki pokazywane w telewizji pokazały m.in. stajnie namiotowe, które ustawione w nieodpowiednich miejscach zostały pozalewane wodą - to zdecydowanie nie były warunki właściwe dla takiej imprezy...



Pan Jerzy Białobok, wieloletni prezes stadniny w Michałowie, niesłusznie i bezprawnie zwolniony w 2016 roku podsumowując imprezę powiedział, że "Janowska stadnina sprzedała na aukcji tylko jednego konia, a to nienajlepszy prognostyk. Trochę powinni przyłożyć się do pracy nad końmi, aby były w lepszej kondycji. Koń musi być wypielęgnowany, mieć dobry ruch, umięśnienie. Tego troszeczkę zabrakło tym klaczom. Te pół miliona to już jest coś, jeszcze parę lat i może coś uda się odbudować. Zabrakło mi jednak publiczności na aukcji. Bardziej przypominało to imprezę komercyjną dla bogaczy, nie dla wszystkich."

A przy okazji: media podały, że obecny minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski, który zastąpił usuniętego w niesławie ministra Jurgiela, zaproponował powrót do pracy zarówno panu Białobokowi, jak również pani Annie Stojanowskiej (zwolnionej przez Jurgiela z Agencji Nieruchomości Rolnych). Zapewne chętnie zaproponowałby to także panu Markowi Treli (byłemu prezesowi Janowa), ten jednak obecnie pracuje w Zjednoczonych Emiratach Arabskich jako menedżer stadniny W’rsan Stables (pobad 500 koni), należącej do szejka Sultana bin Zayeda Al Nahyana. Minister Ardanowski w trakcie rozmów miał też przeprosić za decyzje Jurgiela. Postawa ministra Ardanowskiego jest zasadna, bowiem liczby są bezlitosne. Np. gdy prezesem w Janowie był pan Trela, stadnina dała 3,5 mln zł zysku, w zeszłym roku zamieniło się to na 1,5 mln zł straty. Michałów zaś jest nieco "nad kreską" tylko dlatego, że ma wsparcie finansowe w postaci dotacji z innych przedsiębiorstw. Jednakże ani pani Stojanowska, ani pan Białobok nie rozważają na razie powrotu na dawne stanowiska. Jest to zrozumiałe - hodowla to rzecz dlugoterminowa, wymagająca lat pracy, a jak pokazują wydarzenia dla obecnej władzy nie jest problemem z dnia na dzień ot, tak, zmieniać obsadę stanowisk. Poza tym samo "przepraszam" nie wystarczy, skoro nadal w toku jest sprawa sądowa założona przez pana Trelę, a Jurgiel nie poniósł żadnej kary za swoje decyzje i swoje słowa o rzekomym "złodziejstwie" pokrzywdzonych prezesów. W tym kontekście nie spodobało mi się także wystąpienie ministra Ardanowskiego, który zapowiedział powołanie Rady ds. Koni w taki sposób, jakby udział w niej w skład której mają wejść pp. Białobok i Stojanowska. "W ostatnich latach wiele nieporozumień, wiele niepokojów pojawiło się co do przyszłości hodowli koni w Polsce. (...) Jestem przekonany, że konie powinny nas łączyć, a nie dzielić" - słowa niby słuszne, ale pokrętne i manipulanckie, więc można miec obawy co do ich ich szczerości. Zwłaszcza, że raz mówił: "Choć zdaję sobie sprawę, że niektóre z tych osób miały pewne wątpliwości co do czystości moich intencji, to wszyscy wyrazili zgodę", a później: "Poprosiłem również pana Jerzego Białoboka i panią Annę Stojanowską. I jestem bardzo zadowolony, że z tych osób nikt mi nie odmówił" - a przecież między wyrażeniem zgody a nie wyrażeniem sprzeciwu jest ogromna przepaść ! Pan minister może epatować słowem, wspominać o doniosłych zwycięstwach polskiego oręża, w których konie odegrały decydującą rolę, pięknie mówić, że "kochamy konie, głęboko nosimy je w sercu" i trąbić, że "tylko od naszej zbiorowej mądrości zależy, jak będziemy umieli ten ogromny zasób wykorzystać dla polskiej wsi, polskiego rolnictwa, naszego narodu, jego wspólnoty i dobra Polski" – mnie jednak takie nadęte teksty kojarzą się z najgorszymi wzorcami przemówień z czasów gierkowskiej komuny. Po prostu im nie wierzę. Nie wierzę także dlatego, że minister coś bąknął o kolejnej zmianie formuły pokazów i aukcji, "czy powinny odbywać się one w jednej stadninie, czy na Służewcu, czy też co roku w innej stadninie. Ważne jest również określenie roli samych Torów Wyścigów Konnych na Służewcu". Jak w powiedzeniu: "nie wiesz co robić - zrób reorganizację". Abstrahując od powyższych rozważań trzeba tak, czy siak jasno powiedzieć: nawet gdyby stał się cud i dawni włodarze stadnin zgodziliby się na współpracę, to ładnych parę lat zajmie przywrócenie choć w części dawnego prestiżu Janowa i Michałowa na arenie międzynadorowej.

P.S. 12.12.2018

No i wyszło obrzydliwe szydło z worka: Zacytuję za RMF i Onetem: "Podczas słynnej aukcji w Janowie Podlaskim nabywcy wylicytowali sześć koni za łączną kwotę 501 tys. euro Wśród nich były klacze: Parmana (180 tys. euro), Elbera (52 tys. euro) i Perika (15 tys. euro). Wszystkie trzy trafiają ponownie do sprzedaży. Okazuje się, że nabywcy z Belgii i Izraela nie zdecydowali się ostatecznie zapłacić za polskie konie. Monika Słowik, prezes stadniny koni w Michałowie, do której należą Parmana i Elbera mówi, że nikt nie skontaktował się z nią w sprawie zakupu koni. Nie wiadomo więc jakie były powody decyzji kupców. Nabywcy wpłacili przed aukcją wadium, które przepadło na rzecz stadnin. Łącznie jest to jednak tylko 6 tys. euro. Po wycofaniu się z zakupu połowy koni ostateczny wynik tegorocznej Pride of Poland to 259 tys. euro - jeden z najgorszych w historii." Te informacje były dotąd skrzętnie ukrywane przed opinią publiczną. "Niedobrej zmianie" serdecznie gratuluję sukcesu...



Zródła:

http://www.kurierlubelski.pl/strefa-agro/wiadomosci/a/pride-of-poland-wielkie-swieto-koni-w-janowie-podlaskim-i-tylko-26-kupcow-zdjecia,13409888/
https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=1633787493415852&id=358283820966232
https://www.forbes.pl/life/aukcja-koni-pride-of-poland-2018-w-janowie-podlaskim-wyniki/6f0mjv0
http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/579183,stadnina-koni-arabskich-skandal-ministerstwo-rolnictwa-ardanowski-jurgiel-afera.html
https://wpolityce.pl/polityka/407629-minister-rolnictwa-powolal-nowa-rade-ds-koni
http://telewizjarepublika.pl/ardanowski-powoluje-nowa-rade-konie-powinny-nas-laczyc-a-nie-dzielic,68780.html
https://lublin.onet.pl/pride-of-poland-2018-dwa-razy-slabszy-wynik-niz-podawano/49lpjf9