"Kaduk" to wzięte z łaciny słowo oznaczające spadek pozostawiony bez dziedziców. Od czasów rzymskich w przypadku braku spadkobierców i testamentu spadek
przypadał władcy - i ciągnęło się to przez średniowiecze aż tak naprawdę do współczesności. W dawnych czasach państwo było własnością króla, co powodowało,
że częste były "zakusy" władców na majątki co bardziej zamożnych poddanych. Zły przykład "z góry" przeszedł na niższe warstwy społeczne - jak podaje
Wikipedia "wśród chłopów w Polsce jeszcze do połowy XIV wieku dziedziczenie ograniczone było jedynie do synów zmarłego" - po to, żeby łatwiej przejmować
majątki chłopów, którzy synów nie mieli. Dziś nasze prawo również zagarnia spadek, jeśli spadkodawca nie zostawił testamentu i w chwili śmierci nie miał
krewnych. W takim wypadku dziedziczy gmina, w której spadkodawca mieszkał lub Skarb Państwa. Potocznie zaś "prawo kaduka" oznacza dziś działanie bezprawne,
narzucone siłą uzurpowanie sobie czyichś dóbr lub praw.
5 i 6 grudnia na stronie PZJ pojawił się nowy dokument -
Regulamin Zawodów Towarzyskich. Jest to aktualizacja zasad przeprowadzania "amatorek", narzuconych kilka lat temu. Wówczas bulwersowało
mocno wszystkich to, że narzucono obowiązek zgłaszania zawodów amatorskich do Związku, a za sędziowanie zawodów do Związku niezgłoszonych groziła nawet
półroczna dyskwalifikacja sędziego. Było to oczywiście działanie typu "prawo kaduka", PZJ jest bowiem tylko i wyłącznie związkiem, stoarzyszeniem, grupą
ludzi, a nie prawodawcą, nie częścią składową polskiego rządu. Niestety jest "namaszczony" do reprezentowania polskiego jeździectwa w kraju i za granicą
oraz do paru innych rzeczy, przez co usiłuje wpływać na jeźdźców, a u podstaw tego leży oczywiście kasa. Pazerność jest bowiem jak piosenka - "nie zna
granic". Wcześniej coraz więcej ludzi zaczęło mieć w sempiternie Związek, który obiektywnie rzecz biorąc nie był i niejst żadnemu amatorowi do niczego
potrzebny. Coraz więcej osób zaczęło się interesować konną rekreacją, czerpać radość z konnych dziedzin alternatywnych do klasycznego ujeżdżenia i skoków.
Liczba prywatnych stajenek, które powstały w ostatnich 15 latach na własny użytek właścicieli tylko w naszej okolicy, mówi sama za siebie. Podobnie liczba
zawodów amatorskich, organizowanych na zasadzie prywatno-dobrowolnej, jak najdalej od PZJ-u. To powodowało dotkliwe straty na wizerunku Związku oraz straty
związane z brakiem wpływów "składkowych". Z poprzednią próbą "chwycenia za mordy" jeźdźców, którym - powtórzę raz jeszcze "otwartym tekstem" - PZJ w zmaganiach
amatorskich jest do niczego niepotrzebny, wspomniani jeźdźcy łatwo dali sobie radę, zmieniając "zawody" na "parkury towarzyskie". Zapewne wywołało to
chroniczną, bezsilną złość decydentów, a w efekcie - kolejne działania na niekorzyść amatorów. Przy okazji oberwało się i sędziom (zwłaszcza tym najniższych
klas), którzy chętnie sędziowali takie zawody do Związku nie zgłaszane, a którym zakazano tego pod groźbą półrocznej dyskwalifikacji. Sędziowie byli na takich
zawodach goszczeni i wynagradzani, stracili więc po zmianie dodatkowe źródło dochodów (niewielkie, ale zawsze jakieś).
Tyle jeśli chodzi o "rys historyczny". Wracając zaś do najnowszych zmian regulaminowych: jedną z "grubych" poprawek jest nakaz, aby sędzia główny na
"amatorkach" był sędzią minimum II klasy z licencją PZJ. Pytam: po co taki obowiązek na imprezach, które są zazwyczaj tylko zabawą, towarzyskim spotkaniem
kilku, czy kilkunastu osób ? Dlaczego po raz kolejny pozbawia się ich dochody z takich imprez, tym także z tych oficjalnie zgłoszonych ? Czy tak ma wyglądać
zachęta dla licznej rzeszy sędziów klasy III do zdobywania klas wyższych na słono płatnych kursach ? Czy taki zakaz uczestnictwa należy rozumieć jako
poddawanie w wątpliwość ich kwalifikacji sędziowskich ? A może chodzi o to, żeby teraz "trójkowiczom" rzucać kłody pod nogi i utrudniać im awans, dzięki
czemu sędziowie klasy II będą mogli częściej sędziować i więcej na tym zarabiać ? Wcale się nie zdziwiłbym, gdyby o to chodziło. Z opisaną tu sprawą
poniekąd wiąże się np. casus sędziego M. Sędzia ten jest znany z braku pokory wobec Związku i przesędziowania paru zawodów za przysłowiowe "dziękuję",
więc w ramach odwetu po pozytywnie zdanym egzaminie na wyższą klasę odmówiono mu tejże, motywując: "postawą etyczno-moralną kandydata" oraz "dochodzącymi
ze środowiska opiniami". Pod tym rzadkim g...łosem oceniającym podpisał się ni miej ni więcej tylko sam Wacław Próchniewicz. Więc znów pytanie: czy tak
ma wyglądać promowanie sędziów, dbanie o rozwój dyscypliny ? Czy sędzią klasty I może zostać tylko ktoś, kto Związkowi tylko i wyłącznie pokornie
przytakuje ? Tu uwaga: nie oceniam przy tym działań sędziego M., które były kością niezgody międzu nim a Związkiem, bo nie byłem ich świadkiem; ale
uważam, że jeśli negatywna ocena kandydata nie poparta "twardymi" podstawami prawnymi, czy regulaminowymi jest nadużyciem zauzurpowanej sobie władzy,
w oczywisty sposób działaniem represyjnym, jakże zresztą typowym dla obecnie nami rządzących. Popieranie decyzji tylko i wyłącznie quasi-argumentami
o rzekomej niemoralności kandydata świadczy ponad wszelką wątpliwość o tym, że Związkowi brak było rzeczywistych, konkretnych, "twardych" argumentów,
które uniemożliwiałyby nadanie kandydatowi wyższej klasy; nie mając ich chwycono się metod kojarzących mi się nieodparcie z dawnym Urzędem Bezpieczeństwa
lub rozmaitymi represyjnymi akcjami kadrowymi w niektórych instytucjach podległych rządowi, o których na przestrzeni ostatnich 2 lat zbyt często czytamy
i słuchamy w mediach.
Idźmy dalej: zmianie uległy wysokości przeszkód na skokowych zawodach towarzyskich. Zostały one zmniejszone ze 105 cm, do 100 cm, a jeżeli zawody towarzyskie
są rozgrywane jednocześnie z regionalnymi, to tylko do 90 cm (klasa LL). Pytam po raz drugi: dlaczego ? Bo zawody oficjalne pod egidą PZJ mają w ten sposób
być z założenia traktowane jako "lepsze", czy "poważniejsze" ? Przez kogo, przez na ogół mało świadomą publiczność spoza kręgów jeździeckich ? A może chodzi
o to, że niejednokrotnie amatorzy - pasjonaci potrafią pokazać się na zawodach lepiej, niż tzw. profesjonaliści ? Takie zapisy regulaminowe nie mają żadnych
podstaw merytorycznych. Warto by się zastanowić jak wpłyną one na poziom jeździectwa. Sztuczne zaniżanie poziomu sportu amatorskiego z całą pewnością
zniechęci ambitnych amatorów do rywalizacji z profesjonalistami - tylko w takim razie jak to się ma do pozyskiwania młodych kadr ? "Odsiewanie" z założenia
utalentowanych amatorów, którzy dotąd za niepotrzebą uważali przynależność związkową i nigdy dotąd nie zamierzali wykupować licencji nie będzie sprzyjało
rozwojowi dyscypliny.
Kolejna zmiana: "wyklucza się nagrody finansowe". Przepraszam, a na jakiej podstawie prawnej Związek, do którego nie należę, chce mi zabronić ufundowania
takiej nagrody jako organizatorowi ? Nawet, jeśli spróbuje, to przecież bez problemu ogłoszę np. "nagroda główną jest 5.000 punktów", a stosowną kwotę
w złotówkach dam zawodnikowi "pod stołem". I co, kto na mnie "uprzejmie, acz z obrzydzeniem doniesie" ? Tak nagrodzony zawodnik ? Czy może zawodnik
przegrany, który nagrody pieniężnej przecież nie zobaczył, więc nie ma do złożenia doniesienia ani podstaw, ani dowodów ? Nie mówiąc o tym, że jeśli ma
choć kilka szarych komórek, to przecież nie "strzeli sobie w stopę" takim donosem. W ten sposób przeciez pozbawiłby sam siebie na przyszłość szansy na
nagrodę pieniężną, a dodatkowo będzie wyśmiany przez całe środowisko jako cięzki frajer (i słusznie). No i nikt jego zgoszenia na tego typu zawody
w przyszłości już nie przyjmie (pod byle pretekstem), nie chcąc mieć z takim "kablem" nic wspólnego.
W nowym regulaminie nakazano zabezpieczenie zawodów towarzyskich opieką medycznej zgodną z przepisami. Ok, to można jakoś uzasadnić, a więc i uznać. Ma
to w sobie jakąś logikę, a koszty wynajmu ambulansu nie są astronomiczne. Ale jednocześnie wprowadzono obowiązek posiadania przez zawodnika orzeczenia
lekarskiego o braku przeciwwskazań do uprawiania sportu wydane przez lekarza specjalistę w dziedzinie medycyny sportowej. Pytam: po co ? Przecież na tym
"z definicji" polega sport amatorski, że spróbować swoich sił może KAŻDY amator. Skoro nie wymaga tego amatorskie używanie lotni, czy paralotni, to czemu
jest to konieczne przy używaniu konia do jazdy ? Dziwne to tym bardziej, że przecież w razie wypadku z konia do ziemi bliżej, niż spod chmur... I taka
jeszcze dygresyjka: zastanówmy się, który lekarz sportowy wyda orzeczenie o braku przeciwwskazań do uprawiania jeździectwa zawodnikowi niepełnosprawnemu ?
Pytanie retoryczne - żaden. Zdaje mi się więc, że tą regulacją Związek rozłożył na łopatki i tak już ledwo dychające polskie parajeździectwo...
Sędziowie, delegaci czy gospodarz toru nie będą wg nowych zasad pełnić żadnych innych funkcji oprócz funkcji oficjalnych - pod rygorem zawieszenia licencji.
Nie będą mogły żadnej funkcji organizacyjnej - nawet spikera/komentatora. Innymi słowy niemożliwa będzie teraz formuła, w której na "amatorkach" sędzia
po ocenieniu konkursu tłumaczy i uzasadnia swoje decyzje, zwracając zawodnikom uwagę na to, co było dobre, a co wymaga jeszcze pracy, innymi słowy: nie tylko
ocenia, ale w istocie także szkoli, działając dla dobra i ludzi, i ich koni. Taka formuła, która miała miejsce choćby podczas naszych zawodów kilka lat temu,
dziś jest nie do zastosowania. Nie jest też z tego samego powodu formalnie możliwe, żeby "amatorki" miały formułę pół-zawodową i pół-konsultacyjną, czyli
żeby podczas jednej imprezy część przejazdów miała charakter rywalizacji, a część - czegoś w rodzaju treningów. Nonsens !
Czytając regulamin jako żywo stanęło mi przed oczami to, co pisałem kilkanaście lat temu: na odgórne zmiany na lepsze i normalniejsze nie ma co liczyć.
Przydałby się więc powszechny ruch "oddolny", którego celem byłoby stworzenie stowarzyszenia alternatywnego dla PZJ, z którym tenże siłą rzeczy musiałby
się liczyć, gdyby należało do niego kilka tysięcy osób. Taki ruch sprawdził się niegdyś dobrze w odniesieniu do prób utrzymania władzy absolutnej przez
Aeroklub Polski, czy Polski Związek Żeglarski. I marzy mi się też zorganizowanie czegoś w rodzaju ligi amatorskiej, takiej "Ligi Jeźdźców Niezależnych",
w której wg wszelkich najlepszych wzorów i zachowań sędziowskich działaliby sędziowie nie znajdujący swojego miejsca w istneijącym "układzie". Niestety
przeszkody sa dwie. Pierwsza to finanse - zorganizowanie tego musiałoby wiązać się ze sporej wartości sponsoringiem. Druga natomiast jest taka, że jedyne,
na co stać dziś większość ludzi, to tylko narzekanie na Facebooku, czy forach...
Zródła:
http://gallop.pl/zmiany-w-regulaminie-zawodow-towarzyskich/?fb_comment_id=1719395694766932_1720491727990662&comment_id=1720491727990662
http://gallop.pl/zmiany-dotyczace-osob-oficjalnych/