swiad Stajnia TROT - szkapowe mądrości zebrane



RWYM - jazda "z głową"




czyli: o œwiadomym jeździectwie

05.05.2015
Ze specjalną dedykacją dla Omegi, której dziękuję za napaśc werbalną i tym samym zmotywowanie mnie do popełnienia tego tekstu


RWYM to skrót od "ride with your mind, czyli: "myśl, kiedy jeździsz". Jest to jedna ze swego rodzaju szkół, której celem jest nauczanie świadomego jeździectwa, czyli przede wszystkim poprawa dosiadu jeźdźca tak, by pozostawał on w większej harmonii ze swoim koniem i swą postawą zamiast mu przeszkadzać - pomagał. Szkoła ta powstała z inicjatywy pani Mary Wanless - ponoć w oparciu o "dwudziestopięcioletnie wnikliwe badania (...) wiedzę m.in. z fizyki, psychologii, sztuk walki, tańca i anatomii", co pozwoliło na "wyjątkowe zrozumienie fizycznej i psychologicznej relacji, jaka zachodzi pomiędzy koniem a jeźdźcem." RWYM ma być "jedyną w swoim rodzaju, niezwykle efektywną metodą nauczania", "pod wieloma względami kontynuacją na głębszym poziomie metod nauczania takich pionierskich nauczycieli, jak Sally Swift". Pomińmy jednak oczywiste marketingowe podteksty w tego typu opisach i skupmy się na faktach.



Metoda RWYM ma pozwolić każdemu jeźdźcowi, bez względu na to, czy uprawia ujeżdżenie, czy skoki, na bardziej świadome operowanie własnym ciałem, a tym samym podstawowymi pomocami jeździeckimi. Techniki nauczania: wykłady, analiza filmów, ćwiczenia, mają być skuteczniejsze, niż klasyczne techniki, bardziej znacząco zwiększając u jeźdżca świadomość własnego ciała. Pomagają mu zrozumieć bardziej precyzyjnie co i jak ma robić. Pani Wanless swoją filozofię opisała też w kilku książkach, z których obecnie na język polski przetłumacozna jest tylko jedna: "RWYM świadoma jazda konna", a w przygotowaniu jest "świadoma jazda konna w praktyce. Analiza przypadków." Tłumaczenia są/będą dostępne na stronie swiadomejezdziectwo.pl. Pozostałe pozycje są niestety trudne u nas do zdobycia i dość drogie (150-200 zł). Pani Wanless nakręciła tez kilka filmów DVD - jeszcze trudniej osiągalnych. W sumie RWYM, choć w naszym kraju od kilku lat dostępna dla zainteresowanych, nie jest mimo wszystko popularna - a w sumie szkoda.



Techniki RWYM z jednej strony służą zwróceniu uwagi jeźdźców na mnóstwo pozornie drobnych aspektów dosiadu, postawy, napięcia mięśni itd. i wpływ tego na zachowanie się konia (tak w sensie fizyki ruchu, jak i psychiki zwierzęcia), z drugiej zaś strony są tak dobrane, by jak najskuteczniej tłumaczyć kursantom, o co dokładnie chodzi w wykonywaniu poszczególnych poleceń trenera. Zwłaszcza to drugie jest bardzo cenna rzeczą, bo nie zawsze trener i jeździec tak samo pewne rzeczy rozumieją. Mówiąc obrazowo, acz żartem: po warsztatach już nikomu "działanie krzyżem" nie będzie kojarzyć się z egzorcyzmami. RWYM jest przy tym szkołą dla każdego, bez względu na stopień zaawansowania jeździeckiego. Wiadomo, nawet u mistrza olimpijskiego znajdzie się zawsze coś do poprawy. Sama pani Wanless trenuje dwóch czołowych jeźdźców ze Stanów Zjednoczonych, współpracuje też z Canadian Eventing, czyli kanadyjskim komitetem jeżdzieckim, odpowiedzialnym za organizację zawodów wszelkiej rangi w tym kraju.

W Polsce głównym źródłem wiedzy i doświadczeń są warsztaty, prowadzone przez najbardziej znaną u nas postać związaną z RWYM - Elaine Butler. Elaine od lat współpracuje z Mary Wanless i jest dyplomowanym instruktorem tej metody. Od od sierpnia 2006 roku przyjeżdża dość regularnie do Polski, a podczas każdego swojego pobytu robi coś w rodzaju tourne warsztatowego po kraju, dla zainteresowanych. Uczestnikami warsztatów na ogół są pary, tzn. jeźdźcy i ich konie, mający rózne problemy w pracy na czworoboku lub po prostu osoby chętne do doskonalenia siebie. Nie da się przy tym ukryć, że takie dwudniowe zajęcia z Elaine nie są dla przeciętnego Kowalskiego tanie - obecnie jest to koszt ok. 1.000 zł. Niemniej jednak trzeba pamiętać, że w tym są prócz wykładów aż 4 treningi indywidualne. Mając też okazję przez kilka godzin widzieć okiem postronnego obserwatora metody szkoleniowe Elaine, słyszeć jej rozmaite celne uwagi oraz dostrzegać wszechstronność jej spojrzenia ma ludzi i ich konie uważam, że udział w takiej klinice jest bardzo ciekawym doświadczeniem - zwłaszcza dla osób z "otwartą głową".



Przy okazji ciekawostka: tak się jakoś złożyło, że RWYM u nas kojarzony jest ze środowiskami spod znaku Parellego i Silversanda, tymczasem propaguje w sumie zasady typowe dla jeździectwa klasycznego, jednakże zwracając przy tym wielką uwagę, by jazdy odbywały się w sposób uwzględniający dobro konia. Jest więc swego rodzaju pomostem między dwoma na ogół zantagonizowanymi środowiskami "klasyków" i "naturalsów". Czerpanie tego, co cenne, z różnych źródeł, jest bez wątpienia dużą zaletą tej metody.

Za granicą zajęcia RWYM potrafią trwac 4 dni, u nas mają charakter zajęć dwudniowych, weekendowych. Wykłady ogólne prócz prelekcji zawierają też ciekawe wizualizacje omawianych tematów. Kursanci korygują swoją postawę np. siedząc na dużej, dmuchanej piłce, albo sami występują w parach w charakterze konia i siedzącego na jego grzbiecie jeźdźca (gwoli sprawiedliwości: role są naprzemienne !). Zwłaszcza to drugie jak się okazuje doskonale obrazuje ludziom zagadnienia z zakresu biomechaniki konia, pokazuje, jak swoim szeroko rozumianym dosiadem mogą koniowi przeszkadzać (np. blokując łopatki itp.) i co powinni robić (głównie: ze sobą), żeby takie szkodliwe przeszkadzanie zredukować do naprawdę niezbędnego minimum. Na wykładach czasem mówi się też o rzeczach pozornie oczywistych, jednak wartych przypominania i uświadamiania, a jednocześnie "rozkładanych na czynniki pierwsze" i tłumaczonych bardzo szczegółowo i tak obrazowo, że pozostają w świadomości kursantów - a przeciez właśnie o to chodzi.



Zajęcia praktyczne z kolei mają albo postać 45-minutowej indywidualnej jazdy na ujeżdżalni, albo 60-minutowego treningu współdzielonego z drugą parą. Jazdy są komentowane na bieżąco i jednoczesnie są rejestrowane kamerą. A prócz wykładów teoretycznych o ogólno- uniwersalnym charakterze częścią zajęć jest analiza tych nagrań, omawianie postawy jeźdżca i wynikających z tego ruchów konia. Ta część zajęć jest, można powiedzieć, publiczna - zapoznaje się z taką analizą nie tylko dana para, ale wszyscy zgromadzeni, dzięki czemu "wchłaniają" dodatkową porcję informacji i mogą sami zwrócić później uwagę na potrzebę eliminowania błędów podobnych do tych, jakie widzieli u innych. Jest to tez czas na pytania kursantów.



W ramach RWYM istnieje także możliwość (niestety chyba jeszcze nie u nas...) uczestnictwa w tzw. "simulator Weekends", czyli korygowaniu dosiadu z użyciem mechanicznego konia (widocznego w tle na zdjęciu pani Welness). Symulator symuluje (jak sama nazwa wskazuje) wszystkie chody konia (np. galop na obie strony), ma też możliwość dostosowania energiczności i amplitudy ruchów do potrzeb osoby szkolącej się tak, by z jednej strony odczucia były jak najbardziej realne, a z drugiej - by "jazda" uwydatniła wszystkie problemy i dała jeźdxcowi możliwość ich skorygowania. Symulator ma wbudowaną duża liczbę bardzo "wymyślnych" czujników i jest sterowany komputerowo stosownie do ich wskazań - a wszystko to by jak najwierniej oddać ruch konia pod jeźdźcem. Jest również "wrażliwy" na siłę i stabilność kontaktu na wodzach.

W efekcie wszystkich opisanych tu technik nauki każdy ma realną szansę na poprawienie swojej postawy w siodle i pójście krok dalej po stopniach zaawansowania swoich umiejętności jeździeckich. A na zakończenie artykułu taka oto "złota myśl" Re-voltowej Quantanamery, która doskonale tu pasuje: "W tej branży musimy pogodzić się z tym, że dzięki naszej ciężkiej pracy będzie lepiej, ale nigdy nie będzie idealnie. Rozwijając swoją jeździecką świadomość możemy jednak coraz więcej czuć i coraz więcej umieć skorygować. Na szczęście w ujeżdżeniu gonienie króliczka jest równie ciekawe – a może i ciekawsze ? – niż samo złapanie" No nic dodać, nic ująć !...



Zródła:

http://www.mary-wanless.com/
http://www.parelli-info.waw.pl/viewpage.php?page_id=4
http://hipologia.pl/news/show/id/626