American Saddlebred Horse (2)




czyli: o cenie ludzkiej próżności...

30.04.2014


Trzeba zaznaczyć, że choć początki rasy sięgają XVI wieku, to jednak dawne konie tego typu miały całkiem inny pokrój, niż obecne. Gdy spojrzy się na znalezione w internecie zdjęcia i obrazy wybitnych ogierów, takich jak Messenger (który był także wykorzystany do stworzenia rasy tennessee walking horse), Denmark, Harrison Chief, czy bardziej współczesny Rex McDonald, widac konie zrównoważone, ładnie zbudowaną szyją i z dobrymi nogami, które faktycznie podpierają konia. Nie widać tak zaawansowanej "owczarkowatej" postawy, jak u współczesnych przedstawicieli rasy. Tak samo prezentują się konie generała Shermana, czy Granta. Do XX wieku typowy saddlebred wyglądał generalnie jak zwykły koń pełnej krwi - nie tak szczpły, jak konie wyścigowe, ale i nie tak mocny, jak zazwyczaj są konie typu hunter. Saddlebreedy były dawniej końmi przede wszystkim do pracy pod jeźdźcem - pracy, a nie ładnego prezentowania się. Ich praca polegała na codziennym pokonywaniu czasem wielu mil po plantacjach i z farm do odległych miast, czy jeździe drogami i bezdrożami pod kawalerzystami. Miały zwykłe kopyta i zwykły ogon, a i dosiadane były klasycznie, tak, jak każdy inny koń.

Stworzenie rasy American Saddlebred w wersji współczesnej, koni o tak nietypowej budowie i ruchu, jest okupione wieloma wadami budowy. Trzeba powiedzieć wprost: amerykańscy hodowcy wyraźnie przedkładają wygląd nad zdrowie koni. Z powodu nietypowego dla koni osadzenia szyi saddlebredy znane są ze skłonności do chorób górnych dróg oddechowych. Nietypowa postawa i obciążanie kończyn miewa destrukcyjny wpływ na kopyta i nogi, często skutkuje nasilającymi się kulawiznami oraz powoduje trudności związane z kuciem. Wreszcie częste są skrzywienia nieco łękowatego "z definicji" kręgosłupa, wynikające nie tylko z genów, ale i ze sposobu jazdy. Chodzi o przesunięcie siodła mocno ku zadowi oraz stosowanie dosiadu przypominającego dosiad fotelowy, co przy słabiej kontrolowanym anglezowanu skutkuje oklepywaniem grzbietu przez jeźdźca.



Niestety pragnienie posiadania pięknie prezentującego się (wg ludzkich miar estetycznych) konia o wyjątkowym (znów wg ludzkich miar estetycznych) ruchu spowodowało, że rasę uczyniono "nazbyt szlachetną", a hodowlę skierowano na nadzwyczaj pokrętne tory. Dążenie do nietypowej postawy implikuje wymuszanie specyficznego podkuwania i zmianę ukątowania kopyt na zdecydowanie nienaturalną, powodującą nadmierne, niezgodne z naturą obciążanie ścięgien i stawów. Nienaturalne jest i to, że koniom chirurgicznie łamie się rzep ogonowy, po czym trzyma się go aż do zrośnięcia się w czymś w rodzaju "temblaka" na specjalnej uprzęży. To powoduje, że po tym zabiegu rzep po zrośnięciu jest nienaturalnie skierowany ku górze - a to tylko dla efektu wizualnego...





Osobną zaś sprawą jest samo postępowanie z końmi w codziennym obejściu, na treningu, czy podczas prezentacji. Do całkiem niedawna powszechną praktyką było serwowanie koniom lewatyw imbirowych. Wg hodowców taka lewatywa była dla zwierzęcia bezbolesna, powodowała jedynie uczucie ciepła i przez to skłaniała konia do noszenia ogona wysoko. Cóż, zdziwiony tą informacją spróbowałem "wygooglać" sobie coś na temat tego osobliwego zabiegu, a zdziwienie moje wzrosło, gdy opisy znalazłem na... forum dla sadomasochistów ! Jakikolwiek komentarz jest więc chyba zbędny ?... Na szczęście jakiś czas temu zakazano tej praktyki, choć jak sądzę zaślepienie niektórych hodowców może być tak wielkie, iż dalej poddają swoje zwierzęta takim lub podobnym praktykom - jak nie imbirem, to pewnie innymi środkami.

Już jeden rzut oka na na prezentowane w Internecie zdjęcia koni pod jeźdźcami pozwala dostrzec, że powszechnie są stosowane ostre ogłowia typu munsztukowego o bardzo długich czankach, a i ręce jeźdźców uniesione są bardzo wysoko - wszystko to po to, by wymusić na wierzchowcach wysokie ustawienie szyi, nienaturalne wygięcie głowy w potylicy oraz pośrednio wysoką akcję przednich nóg. Bardzo często stosuje się też wędzidła łańcuszkowe, które są bodajże najbardziej ostrą i bolesną wersją wędzidła.



"Patentem" zasługującym na osobne omówienie jest Ticky Tack Spat - rodzaj gumowego kaloszka z zapiętym dookoła nogi łańcuchem "action chain". Łańcuszek ma funkcję "rozruchową" - działając przy każdym kroku na nogi drażni i skłania konia do wyższego ich unoszenia.



Temu służy też stosowanie specjalnych siodeł, pozwalających na mocne przesunięcie się jeźdźca na końskim grzbiecie ku tyłowi. Przez to zmienia się punkt przyłożenia ciężaru, który "zawisa" na środku kłody pomiędzy przednimi i tylnymi nogami. Na grzbiecie powstaje dźwignia o wiele bardziej szkodliwa dla kręgosłupa niż ta, z którą mamy do czynienia przy dosiadzie klasycznym, gdzie ciężar człowieka przenosi się przede wszystkim na przednie nogi, "z definicji" mające funkcję podporową. W dosiadzie klasycznym owszem, dąży się do przesunięcia całego ciężaru bardziej na nogi tylne, ale czyni się to dążąc do ich podstawienia przy uwypuklonym ku górze grzciecie, to jest: przy prawidłowo do tej pracy ustawionym kręgosłupie i bez szkodliwego jego przeciążania. W dosiadzie "saddlebredowym" jest to niemożliwe, jeździec swym ciężarem silniej wygina koniowi kręgosłup w dół, a genetycznie uwarunkowane ustawienie ku tyłowi zadnich nóg sprawia, że o ujeŸdŸeniowym podstawieniu w zwyczajowym tego słowa znaczeniu mowy być po prostu nie może.



Miłośnicy saddlebreedów bronią się tym, że ostre wędzidła równie często stosuje się u koni innych ras, podają rollkur jako przykład złej praktyki treningowej i zarzucają manipulowanie zdjęciami i nagraniami video. Twierdzą, że chirurgiczne kształtowanie ogona odbywa się przy minimum bólu. Ironizują, że stosowany po tym zabiegu "temblak ogonowy" jest tak samo niewygodny, jak kobiecy "cycenhalter", a nawet mniej, bo stosuje się go tylko przez kilka dni, a nie przez całe życie. Proponują zająć się raczej problemami większej skali, jak np. wysyłaniem koni na ubój. Jednak wszystko to nie zmienia faktu, że kulawizny u saddlebredów są częstsze, a ich postawa nie ma nic wspólnego z naturalną. Nie twierdzę, że takie postępowanie z końmi tej rasy jest powszechne, jednak ilość materiałów prezentowanych w Internecie pokazuje, że takich przypadków jest mnóstwo. A wszystko to po to, by zaspokoić ludzką próżność...





Zródła:

http://shameinthehorseshowring.blogspot.com/2008/12/made-in-america.html
http://en.wikipedia.org/wiki/American_saddlebred