Już listopad, zima blisko, pierwszy śnieg spadł w tym roku w połowie października. A dla koniarzy zima to czas, który zawsze kojarzy się
z saniami i kuligiem.
Skąd w ogóle wzięły się sanie ? Najprawdopodobnie wyewoluowały z włóki. Ktoś pewnie kiedyś zauważył, że łatwiej jest przedunąć ciężar, jeśli
pod niego coś podłożymy lub go uniesiemy, bo wówczas tarcie będzie mniejsze. Zapewne podłożono to, co akurat było pod ręką, czyli gałęzie.
Badania archeologiczne pokazują, że ok. 6000 lat p.n.e. stosowano włóki o bardzo prostej konstrukcji. Ładunek umieszczano na ściętych
drzewkach lub żerdziach, związanych ze sobą w jednym punkcie tak, aby mieć za co chwycić i wleczono całość do miejsca przeznaczenia.
W przypadku większych ciężarów siłą napędową stały się oczywiście zwierzęta: woły i konie. Włóki przetrwały bardzo długo i funkcjonowały
mimo wynalezienia koła. Bowiem w niektórych przypadkach włóka okazywała się łatwiejsza w użyciu niż wóz. Bardzo często włóką transportowano
siano, czy drewno z trudno dostępnych miejsc: bezdroży, gór, terenów podmokłych, czy wreszcie piaszczystych obszarów leśnych, gdzie koła po
prostu grzęzłyby. Z czasem włóka ulegała przemianom, mającym na celu jej usprawenienie. Pojawiły się włóki podwójne, hakowate, czy błotne.
W zależności od regionu włóki miewały też różny kształt.
Włóka wymagała podniesienia z jednej strony - ciągnący włókę człowiek lub zaprzę gnięte doń zwierzę przyjmowali na siebie część ciężaru
ładunku, jednocześnie zmniejszając nacisk ładunku na ziemię i tym samym tarcie o podłoże. Ta metoda jednak nie dawała się zastosować
w przypadku transportu przedmiotów o naprawdę dużej masie. Więc podkładano podłużnie pod ładunek drągi, wygładzone w celu zmniejszenia
tarcia i całość wleczono. Tak było np. w starożytnym Egipcie, czy Mezopotamii przy transporcie wielkich kamiennych bloków, służących do
budowy piramid, świątyń, posągów i innych budowli. Przeciągano w ten sposób kamienie o ciężarze nawet kilkuset ton na odległość wielu
kilometrów, a tarcie zmniejszano lejąc pod płozy wodę. Sanie jak widać nie są więc wcale "zimowym" wynalazkiem, choć faktem jest, że
Najdawniejsze odkryte resztki sań pochodzą z okresu ok. 5000 lat p.n.e. Tam pierwsze płozy wykonywano nie tylko z kawałków drewna,
ale też z innych łatwo dostępnych materiałów: kości albo rogu.
Słowo "sanie" (albo "sanice") podobno pierwotnie oznaczało dolną szczękę konia (do dziś zresztą spód dolnej szczęli koniarze zwą "sankami").
Być może przez pdobieństwo równoległych płóz do podłużnego kształtu kości szczęki końskiej nazwano sanicami także omawiany tu wynalazek.
A być może było odwrotnie i to szczęka końska lub bydlęca była też stosowana jako "podkład" do przeciągania po lodzie ciężkich przedmiotów ?
Do końca nie wiadomo.
Sanie konne od wieków mają prostą, niezmienną budowę. No ale właśnie: z czego są zbudowane sanie ? Z płóz i ?... Mało kto wie, co dalej.
Otóż typowe sanie składają się dwu płóz, dwu lub więcej łączących płozy stramów, tyleż nasadów i gnatów. Bardziej "zaawansowane" miały
również wasąg, zwany też gniazdem, czyli doskonale znane z konnych wozów "nadwozie" drabinkowe lub w kształcie wiklinowego kosza. Elementów
tych nie mają natomiast sanie o płozach pełnych, wykonanych z grubych, ustawionych na kantach desek, połączonych po prostu tylo poprzeczkami
lub blatem.
Sań używano powszechnie jeszcze długo po wynalezieniu pojazdów kołowych. Nie było bowiem dawniej dróg bitych, po których mogłyby się te
powozy poruszać równie swobodnie i szybko. Sanie z uwagi na podłoże były też nie do zastąpienia w krainach o długich okresach zalegania
śniegu, odegrały też wielką rolę w badaniach Alaski, Syberii, czy zdobyciu obu biegunów.
"Encyklopedia Staropolska" Zygmunt Glogera zamieszcza rysunki dawnych sań i tak je opisuje:
"Pierwsze, przechowywane niegdyś wśród licznych pamiątek po Mniszchach
w Wiśniowcu na Wołyniu, pochodzą z czasów Zygmunta III i należały do głośnej Maryny Mniszchówny. Są kryte na dwie osoby w kształcie
wielkiego pudła, wiszącego na czterech skórzanych pasach przymocowanych do sztab żelaznych, przybitych po dwie, z tyłu do ławki a z przodu
do kozła. Pudło drewniane zaszklone od frontu, wewnątrz wyłożone jest aksamitem białym w ciemnoorzechowe gwiazdki, zewnątrz skórą czarną
z ozdobami z drewnianych pozłacanych rzeźb w stylu odrodzenia. Na drzwiczkach są złote monogramy z podwójnej litery M. Spodnia część
w kształcie łódki nadaje charakterystyczny typ tej dawnej karocy. (...)"
"Ostatnie zaś są sanie półkryte, większe, także z XVIII w. Z upodobaniem ozdabiano dawne sanie rzeźbami, niekiedy bardzo misternemi
i należącemi do dzieł sztuki nowoczesnej. Ponieważ w użytku sanie takie nie mogły przetrwać długich czasów, więc popsute wyrzucano na
poddasza śpichlerzy, wozowni, lamusów. Przeglądając strychy starych dworów w różnych stronach dawnej Polski, znajdowaliśmy podobne
szczątki wśród śmieci, które w końcu zabierała służba na ogień. Właściciele byli zamało kulturalni, aby uszanować takie zabytki po
przodkach i przechować dla muzeów przyszłości. Lud wiejski, jako największy konserwatysta zwyczaju, a zwłaszcza zagrodowcy na Mazowszu
i Podlasiu, dotąd jeszcze na tyłach swoich sanek wyrzynają po swojemu różne filarki, ząbki i t. d., co jest bezwiednem echem dawnego
zdobnictwa w tym kierunku."
Sanie miały też rolę reprezentacyjną, bogato zdobione były środkiem poruszania się królów, książąt i innych możnowładców. Oto przykłady
sań kólewskich z Rosji, Szwecji i Niemiec:
Dziś w saniach używane gdzieniegdzie do celów transportowych konie zostały zastąpione silnikami spalinowymi. A sanie konne raczej kojarzą
się już głównie z zimową rozrywką.
Zródła:
http://www.sanierogate.kowary.pl
http://img.audiovis.nac.gov.pl