O emocjach i zasadach




czyli: co się działo w Tokio podczas pięcioboju

10.08.2021



Z uwagi na różnice czasowe nie miałem okazji śledzić zmagań olimpijskich na żywo, jednakże sporo z tego, co działo się w Tokio, można było zobaczyć w internecie. Niestety nie da się ukryć, że nie były to tylko i wyłącznie pozytywnie emocjonujące widoki - zdarzały się także takie oto scenki. Film przedstawia przejazd niemieckiej pięcioboistki Anniki Schleu, której zachowanie zbulwersowało wiele osób. Pani Schleu po dwóch konkurencjach (pływaniu i szermierce) była sklasyfikowana na pierwszym miejscu i miała spore nadzieje na medal. Trzecią konkurencją było jednakże jeździectwo, i tu pojawił się problem. Jak może nie wszystkim wiadomo, zawodnicy pięcioboju nowoczesnego nie jadą tej konkurencji na swoich wierzchowcach. Organizator zapewnia pulę koni, które są przydzielane zawodnikom w drodze losowania. Koń, którego wylosowała pani Schleu, Saint Boy, "pokłócił się" (i to ostro) z zawodniczką, która po przejeździe spadła na bardzo odległą, 31-szą pozycję i definitywnie pogrzebała tym samym swoje szanse na sukces. Dlaczego tak się stało ? Cóż, nie do końca wiadomo.



Na filmie widać, że koń pokonuje pierwsze 4 przeszkody bez większego problemu jeśli chodzi o jego zdolności fizyczne, choć widać także, że podłoże parkuru jest bardzo kiepskie, koń się ślizga przy nawrotach. Na piątej przeszkodzie koń ewidentnie ma problem z oceną odległości od przeszkody. Podbiega do niej zbyt blisko, nie może oddać prawidłowego skoku, "rozbudowuje ją" - i od tego momentu jest już tylko coraz gorzej. Odmowy kolejnych skoków, momentami brak kontroli, cofanie się, taranowanie przeszkód... No cóż, tak w tym sporcie bywa; w pierwszych komentarzach pojawiły się opinie, że Saint Boy po prostu taki paskudny jest na ogół. Mistrzyni olimpijska z 2008 roku w Pekinie Lena Schoenborn, powiedziała, że organizatorzy powinni zaproponować pani Schleu innego konia, wspominając przy tym, że sama miała podobną sytuację na olimpiadzie w Rio w 2016 roku.



Nie to jednak w tym wszystkim było szokujące. Koń - to koń i każdy koniarz wie, że nie do końca przewidywalny jest to zwierzak. Gorzej, że całkiem nieprzewidywalne było zachowanie zawodniczki. Pani Schleu po pierwszych problemach przestała panować nad sobą, wybuchnęła histerycznym płaczem, zaczęła coś krzyczeć - i taką ją widzieliśmy przez resztę przejazdu. Był to widok smutny i przykry, a złe emocje nie pomagały w opanowaniu konia, który dalej nie chciał wykonywać poleceń amazonki. W pewnym momencie próbowała zainterweniować trenerka Kim Raisner, uderzając konia pięścią i krzycząc do zawodniczki: "No uderz go porządnie ! Uderz !". Nagrania i zdjęcia pokazujące zachowanie obu pań błyskawicznie obiegły cały świat. Sprawę "wziął na warsztat" m.in. dziennik "Bild", który zwrócił uwagę na niewłaściwe przenoszenie emocji na na konia, co było naganne. Dzienikarz telewizji ARD Alexander Bommes na gorąco skomentował, że zachowanie zawodniczki było "niepokojące" i że żadna z pań nie powinna była tak traktować konia.



Pojawiły się też licznie opinie, że bicie konia to znęcanie się nad nim. "Nikt nie powinien oglądać takich scen. Skoki przez przeszkody w pięcioboju nowoczesnym na igrzyskach w Tokio nie były dobrą reklamą dla tej dyscypliny. To, co wydarzyło się w parku jeździeckim Baji Koen, było dalekie od normalnych skoków przez przeszkody i powinno być opisywane jako zwykłe okrucieństwo wobec zwierząt" - napisał Andreas Sten-Ziemons z "Deutsche Welle". Rzecz jasna jeszcze większa afera wybuchła w internecie. "Głupia discyplina sportu, która powinna wyleciec z olimpiady...", "Koń to nie oszczep, kula czy młot !" - oto typowe przykłady komantarzy. No i oczywiście mnóstwo głosów, że każdy koń wolałby żyć wolno bez ujeżdżania, wyścigów i skoków przez przeszkody. Nawet Międzynarodowa Federacja Pięcioboju Nowoczesnego "z marszu" podjęła decyzję o dyskwalifikacji trenerki i poinformowała, że "przyjrzy się dyscyplinie jaką jest jeździectwo, gdyż związkowi także zależy na zwierzętach."

Niemiecka trenerka stwierdziła, że została zbyt mocno potraktowana i próbowała wytłumaczyć, że nic złego nie zrobiła. "Jestem daleka od torturowania zwierząt. Kocham zwierzęta, kocham konie, tak samo, jak Annika. Nie bijemy naszych koni. Tak, z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że użyłam zbyt ostrych słów." Z kolei zawodniczka odpierała ataki twierdząc, że nie była zbyt ostra dla konia. Tłumaczyła się, że tak naprawdę, to ona uwielbia zwierzęta i według niej, nie zrobiła nic złego. "Nadchodzące problemy dostrzegłam już wcześniej, gdy zobaczyłam, że koń nie chciał współpracować z inną zawodniczką. Mieliśmy nadzieję, że uda się znaleźć dla niego zastępstwo. Niestety nie było takiej możliwości. Właściciel mojego konia dał mi kilka wskazówek, które wzięłam sobie do serca i wszystko wyglądało bardzo dobrze podczas rozgrzewki, co dodało mi pewności siebie przed konkursem. Koń zaczął panikować dopiero w momencie, gdy skierowano na nas telewizyjne kamery. Do tego czasu wszystko szło zgodnie z planem. (...) Oczywiście czuję się atakowana, gdy mówi się, że zachowałam się nieludzko i pojawiają się zarzuty o okrucieństwo wobec zwierząt. Traktowałem konia najlepiej jak potrafiłam. Było jasne, że w tej sytuacji trzeba być bardziej konsekwentnym, ale nie byłam brutalna. (...) Oczywiście widziałam, jakie obrazki obiegły cały świat. To dla mnie trudna sytuacja. My, pięcioboiści, jesteśmy często krytykowani, nawet jeśli mamy czyste sumienie. Tuż po tym zdarzeniu dostałam wiele nieprzyjemnych wiadomości. Nie chciałam ich czytać przed kolejną konkurencją. Zupełnie nie spodziewałem się takich reakcji, bo prawdę mówiąc nie czułam, bym obchodziła się z koniem niewłaściwie. (...) Zachowanie mojej trenerki wynikało z dużego napięcia emocjonalnego, które takim momencie również jej się udzieliło. Mogła jednak wyrazić to w inny sposób." - powiedziała reprezentantka Niemiec.



Co do zachowania obu pań sprawa jest raczej prosta: zawodniczka widząc tak wielkie problemy powinna była dać sobie spokój i zrezygnować z przejazdu. Po pierwszych nieposłuszeństwach było oczywiste, że nic z tego nie będzie, a medal i związane z nim profity odlatują w siną dal. Tak naprawdę to trzeba jej współczuć niezawinionego przez nią nieudanego startu i utraconej szansy. Nie zmienia to faktu, że niemiecka amazonka zamiast pokazywac całemu światu wykrzywioną w płaczu twarz pięcioboistka mogła tę twarz zachować kamienną, przy okazji zachowując też twarz w przenośni. W końcu jest pięciokrotną mistrzynią świata w pięcioboju - a "noblesse oblige". Poza tym faktycznie pod względem umiejętności wśród pięcioboistów jest jedną z najlepszych amazonek; a tak teraz zamiast sukcesów ludzie będą pamiętac przede wszystkim jej fatalną postawę i "zaszczytne" 31-te miejsce... Pani trener jako jej mentorka zawodniczki tym bardziej winna była panować nad sobą. Jako pierwszy "kontrapunkt" do zachowania obu pań przyponmę, że w tym samym konkursie polska pięcioboistka, Anna Maliszewska, zajęła miejsce 20-te, a choć dosiadała równie "humorzastego" rumaka, z którym miała podobne problemy, potrafiła się zachować. Da się ? Ano jak się chce, to się da. I drugi "kontrapunkt", film znaleziony na Youtube podczas pisania tego tekstu: https://www.youtube.com/watch?v=oyGWlfruLZo&ab_channel=DressageHub. Na filmie jest duńska amazonka, też pięcioboistka, Cathrine Dufour na Bohemian na zawodach ujeżdżeniowych we Francji rozgrywanych w czerwcu, tuż przed olimpiadą w Tokio (na której nb. zajęła wysokie 4 miejsce indywidualnie i zespołowo). Widać, jak jej koń znienacka czymś się zdenerwował do tego stopnia, że był całkowicie "niesterowalny", co w efekcie zakończyło się eliminacją pary. Warto jednakże popatrzeć, jak doskonale zachowuje się zawodniczka, jak próbuje łagodnie uspokajać i rozluźniać konia, jest opanowana, kontroluje sytuację - polecam, bo serce rośnie jak się widzi spokój pani Dufour, jej zrozumienie sytuacji i swego rodzaju wyrozumiałość dla swojego wierzchowca. I teraz porównajmy to do "wyczynów" Niemki... Komentarz chyba zbędny ?



Natomiast mimo wszystko za mocno przesadzone uważam głosy mówiące o "torturowaniu" konia. Owszem, zawodniczka użyła kilkakrotnie bata, ale zawodnicy mają go przecież na swoim wyposażeniu i mogą go używać, podobnie jak ostróg. Tak samo jest w ujeżdżeniu, skokach, na wyścigach. "Wędzidło, ostrogi, szpicruta. Annika tego nie wymyśliła - korzystała tylko z normalnych akcesoriów w tym sporcie, bo koń skakać nie chciał. Taki sport." Cóż, idealnie byłoby, gdyby bat był tylko ozdobą, ale to mało realne. Zachowanie zawodniczki było - choc pewnie niektórzy w tym momencie się wzburzą - tak naprawdę prawidłowe, bo zmierzało do skłonienia konia do ruchu naprzód, co w tej syuacji jest właściwą reakcją, a użycie bata wcale nie było hardcore'owe; nieprawidłowe były tylko towarzyszące temu nerwy. Bardziej naganne z pewnością było zachowanie trenerki, która nie siedząc na nieobliczalnym w danym momencie koniu nie była poddana takim emocjom i mogła lepiej panować nad swoimi słowami i czynami.

Paradoksalnie takie scenki związane z nieposłuszeństwem koni wcale nie są rzadkością na zawodach w pięcioboju. Współcześni pięcioboiści z reguły nie są wybitnymi jeźdźcami, wywodzą się z innych dyscyplin i na nich się skupiają, a jazdy konno uczą się dopiero z czasem. Raczej rzadko trenują jazdę konną, a w zawodach nie dosiadają swoich koni, z którymi nawiązali pewną więź, tylko koni obcych, które losują. To, z jakim koniem będą współpracować, zależy tylko i wyłącznie od szczęścia. W dodatku mają zaledwie 20 minut, aby się do niego przyzwyczaić, skacząc na niewysokich (120 cm) przeszkodach. Jako się rzekło losowanie koni miało w dawnych założeniach symulować użycie przez żołnierza zdobycznego, wcześniej nieznanego konia. W dzisiejszych realiach jednak warto by chyba odejść od tego założenia - wpłynie to na poziom występów i jakośc przekazu medialnego, no a przede wszystkim będzie z pewnością bardziej w duchu fair play.



Scenek takich, jak te z panią Schleu, na ogół nie ogląda się na zawodach skokowych - ale tam zawodnicy latami pracują ze swoimi wierzchowcami. Harmonia między koniem a jeźdźcem, to podstawowe warunki udanych skoków przez przeszkody, czy figur ujeżdżeniowych na czworoboku. A jak wypracować tą harmonię w 20 minut ?... No nie da się, choćby stawało sie na głowie. Dlatego popieram pomysł, by albo pozwolić zawodnikom na start na własnych koniach, albo jazdę konną zamienić na inną konkurencję, np. kolarstwo górskie. Tak powinno się zrobić, jeżeli pięciobój nowoczesny ma być naprawdę nowoczesny. Jednak Federacja jest innego zdania - wymierzając kary obu paniom w wydanym oświadczeniu napisała: "Jazda konna jest jednak integralną częścią współczesnego pięcioboju, jak przewidział przed laty baron Pierre de Coubertin, którego celem było stworzenie ostatecznego testu jakości cech moralnych i fizycznych. Mistrz olimpijski, by zdobyć upragniony złoty medal, musi udowodnić, że potrafi pływać, fechtować, jeździć konno, strzelać i biegać na wysokim poziomie. Nieprzewidywalność sportowców jeżdżących na obcych koniach, którzy mają tylko 20 minut na ich poznanie, też jest częścią dramatycznego spektaklu, który sprawia, że współczesny pięciobój jest wyjątkowy i fascynujący. Pragniemy jednak zaznaczyć, że dobro koni i bezpieczeństwo sportowców jest dla nas kluczowe." Nie neguję ostatniego zdania, jednak wolałbym nie oglądać "dramatycznych spektakli" bez względu na to, czy w niemieckim, czy jakimkolwiek innym wydaniu.

Żeby jednak zakończyć nieco bardziej pozytywnym akcentem: na zawodach w pięcioboju są konie nerwowe, takie jak Saint Boy. Ale są też aniołki takie, jak jadący bezpośrednio przed występem panią Schleu koń "Beauty". Zawodniczka (nazwiska nie pomnę) jechała "stylem rozpaczliwym" i w zasadzie powinna była raz i drugi "zglebić", ale koń zachował 100% spokoju i wręcz można by powiedzieć, że uratował swoją zawodniczkę przed kompromitacją. Ten koń miał potem jeszcze jeden przejazd pod innym jeźdźcem - i tu ponownie się zachował perfekcyjnie, nie biorąc sobie do serca poczynań człowieka, który wykazywał sie w zasadzie wszystkim tylko nie prawidłowym kontaktem i pomocami.



*** Aktualizacja 12.02.2022 ***

Postępowanie karne przeciwko zawodniczce Annice Schleu i jej trenerce Kim Raisner, które zostały oskarżone o maltretowanie konia, zostało umorzone przez niemiecki sąd. I słusznie, bo "maltretowania" tam nie było. Zawodniczka zobowiązała się zapłacić stowarzyszeniu pożytku publicznego 500 euro wzamian za zamknięcie sprawy przez prokuraturę. Podobną deklarację złożyła trenerka. Jednocześnie prawnicy obu pań podkreślają, że nie jest równoznaczne z przyznaniem się do winy. Wygląda więc na to, że jedyną konsekwencją całego incydentu jest usunięcie jeździectwa z programu dyscypliny po planowanych na 2024 rok igrzyskach w Paryżu. W taki oto sposób czyjeś jedno głupie, impulsywne zachowanie wpłynęło na światowe jeździectwo i ruch olimpijski...





Zródła:

https://sport.fakt.pl/tokio-2020-niemka-annika-schleu-wycofala-sie-przez-konia-z-konkurencji/qfed5sd
https://www.onet.pl/sport/onetsport/niemcy-zwracaja-problem-z-pieciobojem-nowoczesnym-zmiany-sa-potrzebne-od-zaraz/yc5vlen,d87b6cc4
https://eurosport.tvn24.pl/tokio2020/tokio-2020-piecioboj-annika-schleu-o-zachowaniu-wobec-konia-w-konkursie-skokow-przez-przeszkody,1073171.html
https://wyborcza.biz/biznes/7,179195,27432157,lekcja-pokory-na-igrzyskach-w-tokio-annika-schleu-stracila.html?disableRedirects=true
https://www.youtube.com/watch?v=1JJRzRW5PpE&ab_channel=HarmonyHorsemanship