Jazda konna dookoła wysepki




czyli: mikroskopijny archipelag i... ośrodek jeździecki

02.02.2017


Nie mam duszy podróżnika, a zwiedzanie coraz to innych zakątków świata zdecydowanie nie jest moim ulubionym sposobem na życie. Jednak (ot, taki paradoks) zawsze lubiłem "podróże palcem po mapie" (szczególnie Googlowej) - to nieodmiennie działa na moją wyobraźnię. A jeżeli jeszcze na jakimś zapomianym wygwizdowie znajdę w ten sposób ślady kopyt, to robi się jeszcze ciekawiej :)



Jednym z takich ostatnio "odwiedzonych" miejsc są wyspy Scilly – to archipelag około kilku większych ch i około 140 pomniejszych wysp, wysepek i sterczących z morza skał, położony około 30 km na zachód - południowy zachód od najdalej wysuniętej w morze części brzegu Kornwalii. Jego powierzchnia to zaledwie 16 km2. Tylko pięć wysp jest zamieszkałych przez populację ok. 2100 osób, z czego połowa żyje w największej miejscowości, Hugh Town. No to teraz porównajmy to z naszym Sączowem, który ma 13 km2 powierzchni i 1600 mieszkańców - wychodzi na to, że co do wielkości to oba miejsca są generalnie tej samej klasy... Wyspy utrzymują się z rybołówstwa, rolnictwa no i turystyki. To ostatnie nie powinno dziwić. Znad Atlantyku często nadchodzą ostre, zimowe wiatry, ale morze łagodzi zmiany temperatury, dając w efekcie łagodny klimat. Zimy są ciepłe, w roku są zwykle tylko dwa dni mrozu, jest też dużo słońca. I o ile północne, "dmuchane" wiatrami wybrzeża często są tylko gdzieniegdzie porośnięte niskimi krzakami, to w południowej części można hodować nawet niekóre rośliny tropikalne, takie same, jak na południu Francji - nawet palmy. Na wyspie Tresco (150 mieszkańców) Znajduje się nawet ogród Tresco Abbey Garden, w którym można podziwiać roślinność z subtropikalnych regionów świata. Dla mieszkańców bardzo deszczowej Anglii i Scilly, i cała Kornwalia to raj na ziemi i dobre miejsce do spędzania urlopów, czy weekendów. Uroku dodaje zróżnicowanie krajobrazu, gdzie surowe skały i strome klify sąsiadują z piaszczystymi plażami i lazurową woda, a także "wiecznie zielone" wzgórza, na których przez okrągły rok rośnie trawa. To także miejsce spokojne i bezpieczne - jest tam "aż" 1 (słownie: jeden) policjant, który mniej więcej "aż" raz na tydzień otrzymuje jakieś zgłoszenie.



Największa wyspa to St Mary's. Jedną z jej atrakcji jest St Mary's Riding Centre - niewielki i jedyny tamże ośrodek jeździecki. Położony niedaleko wybrzeża (tam wszystko chyba jest niedaleko wybrzeża...) ma dostęp do wielu dróg i ścieżek. Chętni mogą korzystać z różnych form jeździectwa, począwszy od półgodzinnych lekcji na lonży na poniaku (dla dzieci) aż po dwugodzinne przejażdżki po okolicznym terenie. Ośrodek ma poniaki, dartmoory, coby walijskie i irlandzkie, folbluty, a nawet kilka shire ! Jest tam mały, piaszczysty plac do jazdy ujeżdżeniowej (20*40 m) oraz spory parkur dla chcących poskakać.



Zwierzęta są - co widać na zdjęciach - zadbane, dobrze ułożone, ośrodek zapewnia klientom konie przygotowane do jazdy. Gwarantuje, że cena godzinnej lekcji to cena "czasu netto", czyli cena samej faktycznej jazdy wierzchem. Czas poświęcony na dopasowanie kasku, wsiadanie, czy robienie sobie "słit-foci na fejsbuczka" jest "ekstra". Wszystkie zajęcia odbywają się pod okiem instruktora certyfikowanego w British Horse Society.



W terenie nad niedoświadczonymi czuwa z siodła eskorta, prowadząc w ręku drugiego konia z jeźdżcem. Zasadą jest poruszanie się w grupie wyłącznie stępem i kłusem. Bardziej doświadczone osoby, które chcące sobie pogalopować, mogą się we wskazanych miejscach (zależnych od rodzaju podłoża i warunków pogodowych) oddalić od zastępu i lekko "zaszaleć" - oczywiście pod dyskretnym okiem jednego z instruktorów. W ciepłe dni uczestnicy mają też okazję popławić się ze swymi końmi w morzu. Dla doświadczonych wytyczona jest także trasa crossowa, przy czym od chętnych wymagane jest ze względów bezpieczeństwa posiadanie na sobie własnych kamizelek i różnych innych protektorów.



Ceny za rok 2016 ? No co tu kryć, nie najniższe, niestety, zwłaszcza dla Polaka... Godzinka na lonży - 20 funtów, godzinna indywidualna lekcja na maneżu - 35 funtów, 2 godziny terenu - 55 funtów. Czy warto ? Niech każdy sam oceni. Moim zdaniem miejsce ciekawe, krajobrazy - niezwykłe. No i niby w kilometrach daleko, ale z Pyrzowic...







A ! Jeszcze jedno: wyspy Scilly mają, jak powiedziałem, wielkość i zaludnienie podobne do Sączowa. To jest, niestety, jedyne podobieństwo. Scilly prócz ośrodka jeździeckiego mają też porty, lotnisko, lądowisko dla helikopterów, latarnię morską wpisaną do Księgi Rekordów Guinessa, 2 drużyny piłkarskie, co roku 7 lokalnych imprez i festiwali, pole golfowe, zaplecze do uprawiania wszelkich sportów wodnych oraz 9 hoteli (w tym 4 czterogwiazdkowe), nie licząc wielu pomniejszych hosteli typu "bed and breakfast" oraz campingów. Ech...





Zródła:

http://www.scillyonline.co.uk/stables/home.php
https://www.visitislesofscilly.com/