Shire to rasa ciężkich koni roboczych, używanych jeszcze na początku XX wieku przede wszystkim w transporcie
i w rolnictwie. Jest to rasa olbrzymów - konie często miewają ponad 2 metry w kłębie i mocno ponad tonę wagi.
W przeciwieństwie jednak do typowych "pociągusków", mających grubą szyję i potężną kłodę, osadzoną na
raczej krótkich nogach, szajry mają zgrabną budowę i przyciągające oko proporcje - przede wszystkim dzięki
długim nogom, ozdobionym niezwykle obfitymi i efektownymi szczotkami pęcinowymi. Wielka uroda tych koni
wraz ze świadomością ich fizycznej potęgi sprawia, że stanowią obiekt zachwytu wielu osób, zainteresowanych
końmi choćby tylko pobieżnie.
Konie rasy shire są niestety w zdecydowanym "odwrocie". Niegdyś typowe konie użytkowe, obecnie w dobie
totalnej mechanizacji nie mają już zastosowania praktycznego. Owszem, są fani tej rasy, zaprzęgający zwierzęta
do wielkich wozów podczas pokazów, są nawet osoby próbujące z powodzeniem ujeżdżenia i skoków na szajrach,
jednakże utrzymanie takich koni jest troszkę bardziej kłopotliwe w porównaniu z typowymi końmi wierzchowymi.
Dlatego też szajry są obecnie końmi prawie wyłącznie pokazowymi. Ostoją rasy jest Anglia, gdzie konie te
stanowiły także żywą reklamę np. browarów Tetley (niestety browar od niedawna nie kultywuje już tej tradycji,
odsyłając swoją "pokazową", acz troszkę leciwą parę szajrów na emeryturkę). Drugą ostoją są Stany Zjednoczone.
Kilka szajrów jest w Niemczech, w Polsce natomiast obecnie (2007 r.) jest ich... dwa i pół. Dosłownie: dwa
rasowe szajry i jedna klaczka, pół-shire, pół-clydesdale. Konie te stoją w Pieńkach k. Białegostoku.
Może kiedyś pojawi się kolejny shire, np. w... Sączowie ?...
Na przełomie lutego i marca 2007 roku będąc w Anglii miałem okazję odwiedzić dwa miejsca znane z hodowli tej
rasy. Jedno, bardzo znane, Shire Horse Farm koło Scarborough, niestety było zamknięte, aczkolwiek to, co
zobaczyłem pod nieobecność kogokolwiek z miejscowych, nie zachwycało (stajnia raczej zaniedbana). Konie
pasły sie na baaardzo odległej górce i nie dane mi było się do nich zbliżyć. Nie poddałem się jednak bez
walki - znalazłem wzamian takie oto miejsce:
Deighton Shires !
, a w nim
moje ulubione konie:
To, co widać na powyższych zdjęciach to są dwa bliźniaczo podobne do siebie wałachy. W stajni natomiast
przebywało kilka klaczy:
Ze zdjęcia wcale nie wygląda, żeby to był ogrooomny shire, nieprawdaż ? A jednak ! Zauważcie też, że koń stoi
zamknięty tylko i wyłącznie czymś w rodzaju barierki z grubej, acz nadgryzionej zębem czasu i konia deski.
To świadczy o tym, że konie są w codziennym obejściu mało żywiołowe. Generelnie: konie są wybitnie spokojne,
dają się drapać, głaskać i żadne ze zwierząt mając pierwszy kontakt z nieznaną im osobą nawet pół ucha po
sobie nie położyło !
Poznałem Walta, jednego z właścicieli koni, miałem też okazję zamienić z nim parę słów nt. wszystkiego,
co z hodowlą shire'ów związane. Potwierdził przede wszystkim, że konie te są wyjątkowo łagodne i nie sprawiają
jakichkolwiek kłopotów w codziennym obchodzeniu się z nimi. Ponieważ konie chowane są głównie na potrzeby
rozrodu (a w efekcie są eksportowane m.in. do USA) oraz pokazów (w ręku i w zaprzęgu), tzn. na co dzień
rzadko pracują, więc podstawową paszą jest trawa łąkowa (BTW: zdjęcie zrobione w samym środku lutego !) oraz
miejscowe siano - ciekawostka: zawsze drobno cięte na krótką, 4-5 centymetrową sieczkę. Konie dostają też
paszę treściwą - jest to 2 razy dziennie ok. 0,5 litra gniecionego owsa, wymieszanego z ok. 1,5 litra otrąb
i zalanego zwykłą wodą.
Stajnia ma, a jakże, boksy o powierchni dostosowanej do rozmiaru koni. Na moje oko każdy z boksów miał ok.
30 (słownie: trzydziestu) metrów kwadratowych powierzchni...
Boksy ścielone są kupowanymi, paczkowanymi, odpylonymi trocinami i jak sądzę kosztują Walta majątek.
Natomiast Walt na kowala nie wydaje ani pensa - i to nie dlatego, że nie dba o kopyta swoich zwierząt.
Po prostu kuje konie sam, a kuje dlatego, że... musi. Powiedział mi, że każdy z okolicznych podkuwaczy
odmawia kucia shire'ów. Nie dlatego, że konie sprawiają problemy, lecz po prostu dlatego, że zrobienie
"kopytka" shire'a (wielkości małego talerza) trwa 3 razy dłużej niż zrobienie kopyta konia klasycznego
i żadnemu z nich po prostu się nie chce. Walt nie miał więc wyjścia i zrobił sobie przydomową kużnię -
z paleniskiem, dmuchawą itd.
Wracając do koni: poruszają się majestatycznie i z pewną gracją, której nie mają nasze rodzime pociąguski.
Są też ciekawskie - miałem trochę kłopotów ze zrobieniem im zdjęć, bo pchały mi się ciągle z ryjkami do
aparatu. Trzeba też powiedzieć, że konie, choć duże, nie robią aż takiego "kolosalnego" wrażenia, jak te
pokazywane na "modelowych" zdjeciach, do których wybiera się zwierzęta wyjątkowo wysokie i stawia obok nich
człowieka dość niewybujałego wzrostu. Są jednak przesympatyczne pod każdym względem !
Walt sprzedając swoje konie zajmuje się też ich transportem do różnych krajów świata, w tym: do USA, czy
RPA. Do przewozów po Europie ma wielką ciężarówę, przy dalszych odległościach w grę wchodzi oczywiście
transport lotniczy. Sprowadzenie konia do Polski kosztowałoby wg wstępnych i niezobowiązujących kalkulacji
tak pod 600 funtów. I jeszcze kwestii przyziemnych ciąg dalszy: jakby ktoś z Was chciałby sobie zafundować
shire'a, to niech gra w totka. Roczny "przeciętny" źrebak, klaczka, kosztuje 2-3 tysiące funtów, koń 4-5
letni - ok. 4-5 tysięcy. Koń reprezentacyjny (a najbardziej ceni się kare z białymi odmianami na głowie
i białymi nogami) może być "na dzień dobry" dwa razy droższy.
P.S. Tak dla uzupełnienia - Walt ma też konie rasy Clydesdale:
Na koniec: szlag mnie trafiał, bo zaledwie w tydzien po moim powrocie do Polski (tj. 17 i 18 marca) we wcale
nie tak odleglym Peterborough odbyła się impreza pt. Shire Horse Spring Show, na której oczywiscie nie
było mi dane być... Jest to największa tego typu impreza na świecie, w tym roku przewidywany był pokaz ponad
200 koni. Imprezę corocznie organizuje tutejsze
Shire Horse Society.
W ramach imprezy odbywaja sie pokazy
koni w ręku, pod siodłem, w zaprzęgu oraz tzw. cross-country driving. W oba dni po południu odbywa się parada
w pelnej gali. A ja tego nie zobaczyłem...
A oto kilka fotek koni Walta i Paula: