"Znasz bajkę o wężu ?..."




czyli: o konsekwencjach ugryzień

14.03.2020



Kilkanaście lat temu zostaliśmy zaproszeni do Albigowej - urokliwego majątku "w starym stylu" z dużą stajnią, położonego w przepięknym, prastarym lesie. Gdy po naszym przyjeździe okazało się, że podczas nocnej nawałnicy wichura zwaliła gospodarzom stogi ze słomą, zabraliśmy się do pomocy przy ich układaniu na nowo. Było to doprawdy niezapomniane przeżycie, gdyż w tych wielkich stertach żółtych kostek gnieździły się w dużych ilościach... węże, które przestraszone zamieszaniem dosłownie śmigały nam między nogami. Wiadomo zaś, że bardzo źle nam się te stworzenia kojarzą... Nie dziwota - wiadomoi, że ukąszenie jadowitego węża powoduje, że wydzielany jest jad porażający mięśnie, działający na serce i układ krążenia, wpływający na krzepliwość krwi, mogący powodować jej hemolizę (rozpad czerwonych krwinek) oraz zaburzać działanie ośrodkowego układu nerwowego. Na nasze szczęście jedynym jadowitym gatunkiem w Polsce jest żmija zygzakowata. Wprawdzie występuje w całym kraju, ale sama z siebie nie atakuje, unika kontaktu z ludźmi i większymi zwierzętami, jej ukąszenia w większości (50%) są "suche", czyli bez jednoczesnego wstrzyknięcia jadu, w pozostałych 40% nie wiążą się na ogół z wstrzyknięciem całego "magazynka", lecz tylko części. Niebezpieczna może być (choć nie musi) głównie dla małych dzieci i osób starszych, mających rozmaite schorzenia (zwłaszcza kardiologiczne). Żmija nie atakuje stworzenia większego od siebie, a jeżeli już nastąpi atak, to tylko w celach obronnych. Wyczuwa drgania podłoża nawet z odległości 300 metrów, a wtedy ucieka. Ale choć praktycznie zawsze na człowieka reagują taką ucieczką, to akrat wczesną wiosną jest bywa z tym gorzej. Gady dopiero budzą się ze snu zimowego, są "półżywe", mało czujne i słabo reagujące, więc z racji tych opóźnionych reakcji mogą nie podjąć ucieczki lub po prostu nie zdążyć uciec. Jeśli wtedy człowiek lub koń na nie nadepną - zareagują ugryzieniem.



Czy ukąszenia żmij stanowią realne zagrożenie dla naszych koni ? Teoretycznie nie, jednak nie ma wiarygodnych danych liczbowych na temat tego, ile koni umiera każdego roku na ukąszenie węża, więc częstość występowania takich przypadków jest nieznana. Żmije nie stanowią na ogół zagrożenia dla ludzi, szkodliwość jadu jest odwrotnie proporcjonalne do masy ciała, a tę konie mają dużo większą od człowieka. Dla dużego zwierzęcia, takiego jak koń, czy krowa, dawką śmiertelną jest 12 gramów czystego jadu, a żmija jednorazowo może wstrzyknąć najwyżej 5-6 miligramów. Owszem, w razie ugryzienia w szyję obrzęk może spowodować problemy z oddychaniem i uduszenie - ale bardziej prawdopodobne wydaje się trafienie "szóstki" w totolotka. W roku nasze 2008 media podawały informację o śmierci konia po ukąszeniu, jednak jak się okazało koniem był źrebak, a wężem - gatunek obcy, egzemplarz sprowadzony do Polski najprawdopodobniej z Azji i zbiegły z hodowli lub porzucony w lesie przez właściciela. Drugim znanym przypadkiem jest ten z 2016 roku - w schronisku TARA wskutek nagłego zatrucia toksynami, które natychmiast uszkodziły wątrobę, padł 8-letni mały kuc. Na nodze znaleziono ślad po ukąszeniu żmii, badanie krwi i sekcja potwierdziły przyczynę. W przypadku zwierząt gospodarskich problem polega głównie na tym, że do ukąszeń może dochodzić na pastwiskach (a także w boksach), czyli pod nieobecność człowieka, a w związku z obecnością sierści ślady są słabo widoczne. Leczenie może przez to zostać rozpoczęte z dużym opóźnieniem, a trzeba wiedzieć, że skuteczność surowicy przeciw jadowi żmii podanej dopiero po 24 godzinach w zasadzie jest prawie żadna. Poza tym ta surowica jest niestety dostępna w bardzo niewielu miejscach Polsce...

Jak działa surowica ? Antytoksyna jadu żmii zawiera immunoglobulinę G, która wiążąc jad żmii neutralizuje zawarte w nim toksyny poprzez wiązanie przeciwciało – antygen (jad), a następnie ułatwia ich wydalenie z tkanek i całego organizmu. Co ciekawe, ta antytoksyna produkowana jest dzięki koniom właśnie. Metoda produkcji została opracowana w 1884 roku przez francuskiego lekarza Alberta Calmettei i jest stosowana niemal na całym świecie do dziś. Preparat otrzymuje się z surowicy koni immunizowanych jadem europejskiej żmii zygzakowatej. Czyli mówiąc "po polskiemu" wstrzykuje się dawki jadu (lub mieszanki jadów) koniom, pobudzając mechanizmów odpornościowych organizmu do wywołania reakcji immunologicznej. W praktyce polega to na tym, że wykwalifikowani "dojarze" w hodowlach węży raz w tygodniu łapią gdy i wyciskają z ich gruczołów jad. Koniom wstrzykuje się co siedem dni coraz większe jego porcje. Powoduje to za każdym razem wytwarzanie kolejnej porcji przeciwjadów, czemu przez około 2 dni towarzyszy podwyższenie temperatury ciała do około 38 stopni. Takiemu koniowi pobiera się po pewnym czasie zawierającą przeciwciała krew, z której produkuje się surowicę. Usuwa się osocze z krwi i oczyszcza je, aby zapobiec reakcjom alergicznym u biorców. Po pobraniu krwi koń może wrócić do zdrowia, a potem - do stada. Koń może dać rocznie nawet 75 litrów krwi, co stanowi materiał do produkcji nawet tysiąca ampułek surowicy. Dlaczego wykorzystuje się akurat konie ? Bo są w stanie wytrzymać wysokie dawki toksyn podawanych wielokrotnie, a po podaniu jadu poziom przeciwciał u tych zwierząt zawsze gwałtownie się podnosi, co czyni konie dobrym "narzędziem do produkcji" surowicy. Dodatkowo aby stymulować układ odpornościowy koni do silniejszej reakcji naukowcy dodają do iniekcji jadu tak zwany adiuwant. Pomaga on koniom wytwarzać większą liczbę przeciwciał szybciej i dłużej, przy okazji chroniąc je przed nagłym uderzeniem jadu. Ubocznym skutkiem adiuwanta jest niestety to, że powoduje ból, a w miejscach wstrzyknięcia powstają ropnie.



Oczywiście najwięcej surowicy produkują te kraje, w których jadowitych węży jest mnóśtwo: Indie, Brazylia, Australia. Są tam utrzymywane całe stada koni służące do produkcji. W Polsce takiej "fabryki" nie ma, choć przed laty były plany jej uruchomienia; zrezygnowano z tego z powodu statystycznie bardzo małej liczby ukąszeń w roku. Jednym z takich miejsc w Australii jest Summerland Serum Laboratory, mieszczące się na północno-zachodnim wybrzeżu Nowej Południowej Walii. Tam wysłużone konie wyścigowe są używane do produkcji leku ratującego życie ludziom i zwierzętom domowym. W Indiach też jest kilka takich "farm" zwierzęta używane w takich miejscach muszą mieć od 5 do 22 lat (18 w przypadku kuców, 25 w przypadku mułów). Są eksploatowane - co tu kryć - dość intenswnie; pobiera się im krew w ilości 1,5 % masy ciała raz na cztery tygodnie. Ale mogą też być wyłączane z "produkcji" na trzy miesiące w roku dla odpoczynku. Ich zdrowie jest ponoć regularnie monitorowane. Także światowa Organizacja Zdrowia opracowała szczegółowe wytyczne dotyczące zdrowia i dobrostanu zarówno koni, wykorzystywanych w produkcji surowicy, jak i... węży. Konie muszą być odpowiednio odżywiane, muszą mieć zapewnione ćwiczenia i opiekę weterynaryjną, a te, które nie wytwarzają już wysokiego poziomu przeciwciał, muszą być wycofane z programu. Brzmi to wszystko ładnie, ale prawda jednak jest taka, że jak dotąd niewiele badań poświęcono wpływowi takich zabiegów na zdrowie i dobrostan koni, a producenci surowic trzymają się sprawdzonych sposobów, nie szukając mniej inwazyjnych metod produkcji. Procesu, którego efektem że być niejedno uratowane ludzkie życie, nie można nazwać nazbyt humanitarnym, dlatego obecnie nie jest on dozwolony np. w Stanach Zjednoczonych. Tam w 2017 ogłoszono tam, że wynaleziony został żel molekularny, podobno neutralizujący jad węża taniej i skuteczniej. Żel zawiera polimerowy materiał nanożelowy, który wiąże kilka kluczowymch toksyn białkowych. Jad jest absorbowany na powierzchni nanocząstek i jest tam na stałe zatrzymywany, więc nie wyrządza szkód w organizmie. Ten wynalazek, jak również badania naukowców indyjskich, które pozwoliły na znalezienie adiuwantów dających łagodniejsze skutki uboczne, pozwalają mieć nadzieję na lepszą dbałość o dobrostan koni na "surowicowych farmach".



Choć w Polsce ugryzienia węży to pojedyncze przypadki, ciut inaczej wygląda sytuacja w Stanach, czy Australii. Większość amerykańskich weterynarzy odwiedzających farmy co roku spotyka się z 1-2 przypadkami ukąszenia (np. przez grzechtnika - jak na zdjęciu powyżej). Nie jest to wprawdzie dużo, ale zdarza się. Co ważne, te gady zwykle szukają szczurów i myszy jako jedzenia, dlatego często na farmach wpełzają do szop, stodół, magazynów siana. Oficjalnie w tych krajach zaleca się więc likwidowanie w obejściach stosów drewna, nie składowanie bez potrzeby różnych przedmiotów mogących być dla gadów świetną kryjówką (np. starych dywanów i innych śmieci, ale także np. unikanie magazynowania w stertach worków z paszami). Brak takich "elementów stajennego krajobrazu" daje również większą szansę wcześniejszego zobaczenia potencjalnego zagrożenia. Ważne jest też utrzymywanie otoczenia stajni i stadnin oraz pastwisk i wybiegów bez skupisk długich traw i bez krzewów.

Co robić w przypadku ugryzienia konia przez węża ? Przede wszystkim: nie panikować. To są naprawdę bardzo rzadkie przypadki. W Stanach Zjednoczonych, kraju grzechotników, mokasynów, węży koralowych i innej takiej "gadziny" w wyniku działania jadu umiera rocznie zaledwie ok. 5 (pięć) osób rocznie - a konie są przecież bardziej od ludzi wytrzymałe. Po drugie: trzeba prawidłowo i jak staranniej ocenić stan zwierzęcia (konia, a nie węża !). Objawy kliniczne ugryzienia u koni są bardzo różne, ale ogólnie obejmują ból i obrzęk w miejscu ukąszenia oraz często złuszczanie się tkanek w jego pobliżu. Ukąszenia "suche" lub z niewielką ilością wstrzykniętego jadu powodują jedynie łagodne objawy. Natomiast "mokre" ukąszenia niebezpiecznych gatunków mogą powodować znaczny ból i obrzęk, krwotok, zaburzenia rytmu serca, wstrząs, zapaść, a nawet śmierć, w przypadku neurotoksyn może wystąpić też paraliż. Konie ugryzione w nos mogą mieć bardzo silny obrzęk nosa i niewydolność oddechową. Oznaki mogą wystąpić w ciągu kilku minut lub po wielu godzinach. Jeśli wiadomo, że koń został ugryziony, to najlepszą pierwszą pomocą jest uspokoić go i zapewnić mu natychmiastową opiekę weterynaryjną. Weterynarz prócz przyjęcia zgłoszenia w drodze telekonsultacji spróbuje ocenić wstępnie stan konia i poinformuje o tym, jakie działania można ewentualnie podjąć. Chodzi tu jednak bardziej o ogólne zasady postępowania ze zwierzęciem, a nie o wykonanie takiego, czy innego zabiegu. Żadne bardziej zaawansowane zabiegi pierwszej pomocy, wykonywane przez właścicieli w terenie lub w stajni, raczej nie będą pomocne. Przeprowadzane w przeszłości próby np. odsysania jadu nie dawały żadnych wymiernych korzyści, a okazało się, że mogą być niebezpieczne dla człowieka (jad wchłania się także np. przez błony śluzowe). Nie ma także sensu nakładanie koniowi opaski uciskowej na nogę - ona może być skuteczna u człowieka, ale nie u konia z uwagi na inną budowę anatomiczną oraz większe zagrożenie skutkami zaburzenia krążenia. Natomiast w razie silnej niewydolności oddechowej wet może np. zalecić umieszczenie rurki, aby zapobiec uduszeniu w wyniku spuchnięcia okolic nozdrzy.



Australijscy weterynarze oficjalnie zalecają, by w razie naglącej potrzebny dwa odcinki węża ogrodowego (takiego do podlewania), każdy o długości około 15-20 cm, posmarowane po stronie zewnętrznej olejem spożywczym, a w razie jego braku - zwilżone wodą, delikatnie włożyć do nozdrzy konia w jej spodniej części (do momentu, aż nie będą się już łatwo dać przesuwać lub , gdy będą wystawać około 3 cm - w zależności od tego, co nastąpi wcześniej; końce można zabezpieczyć taśmą). Nie tylko dopuszczają taki amatorski zabieg, ale niekiedy wręcz zalecają zabieranie takich kawałków węża ze sobą na wyjazdy w teren. Ocenia się, że u dorosłych koni właśnie obrzęk okolic nosa jest zdecydowanie najważniejszym problemem wynikającym z ukąszenia - uduszenie bywa realnym zagrożeniem, ponieważ koń nie może oddychać przez pysk. Przy tym wszystkim bardzo ważne jest, by utrzymać konia w spokoju, aby jad nie przemieszczał się z krwią przez jego ciało szybciej, niż to możliwe. Z tego samego powodu nie powinno się jechać dalej konno i nie przeprowadzać go dalej, niż to absolutnie konieczne. Jeśli to tylko możliwe, najlepiej jest załatwić przyczepę i przewieźć zwierzę do stajni. Nie powinno się też ogrzewać miejsca ugryzienia (np. zakładać bandaża !), gdyć ciepło przyspiesza rozprzestrzenianie się jadu.



Leczenie różni się w zależności od nasilenia objawów oraz gatunku węża, który ugryzł i ilości wstrzykniętego jadu. Ciężkie ugryzienia mogą wystąpić wtedy, gdy koń nadepnie na węża, a umierający wąż uwalnia cały swój jad w jednym ukąszeniu. Konie jednak najczęściej są gryzione właśnie w nos - z powodu słabego wzroku i ciekawskiej natury (chociaż mówi się, że większość koni jest zdenerwowana ruchami, które wykonują węże, wiele koni okazuje się bardziej tym zaciekawionych niż przestraszonych). Weterynarz po przybyciu oceni sytuację i jeśli będzie trzeba, poda surowicę. Chociaż ukąszenie węża u jednego konia może mieć dość łagodne skutki i nie wymagać leczenia, ukąszenie z udziałem innego węża, u innego konia lub w innych okolicznościach może być znacznie poważniejsze, a nawet śmiertelne. Leczenie może obejmować podawanie płynów, leków przeciwbólowych, leczenie ran, podawanie antybiotyków, surowic przeciwtężcowych i oczywiście surowic przeciejadowych. Te ostatnie podaje się przede wszystkim stosownie do oszacowanej ilości wstrzykniętego jadu, a nie z wagą pacjenta, więc nawet jedna fiolka może mieć korzystne działanie. W naszych warunkach prócz surowicy może podać Rapidexon lub Dexafort (są to sterydy o krótkotrwałym działaniu przeciwzapalnym, przeciwalergicznym i przeciwwstrząsowym) i Vetahepar (do leczenia upośledzenia procesów wydzielniczych niszczonej jadem wątroby). Dodatkowo nie zaszkodzą też witaminy C i B-12.



Zaburzenia rytmu serca występują u wielu koni i mogą wymagać osobnego leczenia. Konie z ciężkim obrzękiem nosa mogą wymagać leczenia w celu utrzymania drożności dróg oddechowych. Może być wymagane wsparcie żywieniowe, jeśli obrzęk upośledza zdolność konia do jedzenia i picia. Nawet po tym, jak koń wyzdrowieje i znikły natychmiastowe skutki ukąszenia, możliwe są później różne powikłania: niewydolność serca, uszkodzenie nerek. Poważnym powikłaniem po ugryzieniu węża jest stopniowe zniszczenie tkanek, które zwykle rozwija się kilka godzin lub dni po ataku, a może trwać kilka tygodni. Gdy skóra i tkanka mięśniowa wokół miejsca ukąszenia umierają, złuszcza się pozostawiając duże rany, które mogą zostać zainfekowane. Martwa tkanka zawiera również bakterie, które mogą wywoływać zagrażające życiu choroby zgorzelinowe. Inne objawy powikłań można dostrzec nawet do kilku miesięcy po ukąszeniu, zatem koń w tym czasie wymaga monitorowania. Być może okaże się, że koń traci masę, albo ma problemy z obrzękami nóg z powodu uszkodzenia mięśni oraz komórek nerwowych. Wtedy warto jest skonsultować się nie tylko z wetem, ale i z ekspertem do spraw żywienia koni, aby opracować schemat żywienia wspierający rozwój mięśni, czy przywrócenie do pełnego funkcjonowania układu krwionośnego i wydalniczego.



I jeszcze jedna informacja: istnieje szczepionka dla koni, której celem jest zapobieganie powikłaniom po ukąszeniu węża. Jednak jej skuteczność nie jest jeszcze dobrze udokumentowana. Tak więc unikanie znanych nam miejsc występowania węży jest prawdopodobnie najlepszym wyborem.

P.S. Dla pełnego obrazu zamieszczam jeszcze obszerne fragmenty tekstu Karoliny Zagrodzkiej z 25 kwietnia 2016 roku - opisuje sytuację z Tary, o której wspomniałem na początku: śmierć przyszła nagle z niepozornymi objawami. Mimo natychmiastowej opieki weterynaryjnej, choroba postępowała manifestując coraz bardziej niepokojącymi i nieznanymi objawami. Dopiero morfologia przybliżyła nam obraz choroby, a sekcja potwierdziła wyniki z krwi. Kucka odeszła wskutek nagłego zatrucia toksynami, które natychmiast uszkodziły wątrobę. Na nodze znaleziono ślad po ukąszeniu żmii (...) Objawy i postępowanie:
1) Opuchlizna kończyny lub kończyn przednich bądź tylnych. Sprawdź dokładnie, czy dotykając nóg nie natrafiłeś na jakiekolwiek strupki, często z wyciekiem krwi zwłaszcza po ich rozdrapaniu. Jeśli nie jesteś pewien ogol kończyny w tych miejscach. Ukąszenie przez żmije stanowią dwa wkłucia o rozstawie około 1,5 cm.
2) W jadzie węży występują toksyczne enzymy powodujące uszkodzenie różnych komórek i tkanek. Efektem ukąszenia może być uszkodzenie ścian naczyń krwionośnych oraz krwotoki, zniszczenie czerwonych krwinek, nadmierne krzepnięcie krwi w naczyniach lub też obniżenie jej krzepliwości, silny miejscowy obrzęk i ból. Może również wywołać nekrozę tkanek (martwicę).
3) Toksyny wędrują po organizmie jak fala, co widoczne jest pod skórą. Konie nie zawsze mają temperaturę. Toksyny błyskawicznie zabijają wątrobę lub inne narządy, bądź też kilka na raz. Wykonaj, więc morfologię !
4) Krwotoki występują z różnych miejsc, w tym także z oczodołów, wypychając tym samym na zewnątrz gałki oczne wokół których tworzą się rozległe skrzepy.
5) Wędrujące toksyny wywołujące opuchliznę bardzo często dotykają narządów oddechowych, a koń odchodzi poprzez uduszenie.
6) Podaj antytoksynę na jad żmii, jeśli tylko przypuszczasz, że to ukąszenie ! Koszt takiej surowicy to 700-800 zł, ale jest ! Liczy się czas ! Im szybciej podasz, tym większe szanse, że organizm wygra z toksycznym jadem !
7) Dodatkowe leki: sterydy - Rapidexon lub Dexafort, antybiotyk - Penicylina LA, oczyszczanie wątroby z toksyn - Vetahepar.

Skąd aktualizacja tego tekstu ? Ano dlatego, że od lat sukcesywanie zwiększa sie obszar gruntów rolniczych leżących odłogiem. Porastają one obficie krzakami i róznymi "chabaziami". Sprzyjają temu ciepłe, dość obfite w deszcze lata, takie, jak w tym i zeszłym roku. Wysokie zarośla to idealne siedlisko dla dzikich zwierząt, których zwiększanie się populacji (sarny, dziki) widać przecież gołym okiem. Niestety dotyczy to także gadów. W Sączowie aż do ubiegłego roku nie spotkaliśmy nigdy żadnego, nic również nie słyszeliśmy o tym, żeby ktoś się na nie natykał. Za to w ubiegłym roku podczas koszenia trawy sam widziałem, jak jeden z towarzyszących mi bocianów dorwał coś długiego, w jednej z kostek siana u sąsiada znalazła się sprasowana żmija, a w ostatni weekend Galuś puchnąc z dumy zaprezentował nam swą ostatnią zdobycz:...



To wprawdzie tylko zaskroniec, ale widać, że zwiększa się szansa na spotkania także z innymi takimi "stworkami".





Zródła:

https://www.horsetalk.co.nz/2017/03/25/gel-horses-snake-anti-venoms/
https://thehorse.com/149789/improving-anti-venom-donor-horses-welfare/
https://10daily.com.au/news/australia/a200101anjbk/horse-owner-shares-alarming-vision-of-snakebite-as-warning-to-others-20200102
https://www.abc.net.au/news/rural/2016-12-19/snake-antivenom-thanks-to-former-racehorses/8131990
https://equusmagazine.com/horse-care/snake-bite-28886
https://largeanimal.vethospitals.ufl.edu/resources/what-to-do-if-a-snake-bites-your-horse/
https://thehorse.com/119507/toxin-topic-snakebites-and-horses/
http://www.hoofbeats.com.au/sneakpeekNEW/newspeak/nov_17_snakes.html
https://millcreekspreaders.com/horses-and-snakes-5-things-you-should-know/
https://stablemanagement.com/articles/snakes-and-horses-a-bad-combination
http://ilawa.wm.pl/Zmija-zabila-konia,51405