"Szybciej, wyżej, mocniej !"




czyli: co może koń

"Co to jest stajanie" ? Takie pytanie zadał jeden z kolegów Pumci z pracy. I to pytanie stało się pretekstem do stworzenia tego oto artykułu. Jest on poświęcony temu jak daleko, jak szybko i z jakim obciążeniem może poruszac się koń. Miara "stajanie" bowiem jest zwyczajowo powiązana z pracą konia, z możliwościami jego organizmu, jego wydajnością. Za 1 stajanie zwykle uważało się odległość, którą koń przebywa między jednym odpoczynkiem, a drugim podczas jazdy w normalnym, łatwym terenie.

Stajanie (albo staja lub staje) to dawna miara długości o różnych wartościach w zależności od czasu i miejsca; także dawna miara powierzchni. Jako miara powierzchni oznaczała zwykle od 1,2 do 1,5 ha (czyli tyle, ile zajmuje Stajnia Trot ! ). Jako dawna miara długości drogi ma ono bardzo, ale to bardzo różną wielkość. Stajanie staropolskie to zaledwie około 134 m, stajanie milowe to około 893 m, stajanie nowopolskie to około 1067 m. Jak widać pogląd, że stajanie to dystans pokonywany konia między dwoma odpoczynkami podczas jazdy wierzchem nie jest właściwy. Koń, który musiałby odpoczywać co 130 metrów absolutnie nie nadawałby się do jazdy wierzchem Jeszcze inaczej jest w książkach fantasy, także np. w prozie Andrzeja Sapkowskiego. W nich staje używane jest jako od 1 do 2,5 mili drogowej (około 2-4 km). Jak widac rozpiętość tej miary jest baaardzo duża.

No dobrze, ale samo słowo: staje, stajanie, jednoznacznie wskazuje, że jest to odległość między postojami. Każdy koniarz zna chyba taką oto rymowankę: "Ujechawszy milę, postój z koniem chwilę; ujechawszy trzy, czoła mu potrzyj; ujechawszy sześć, dajże mu jeść." Jeśli przyjmiemy więc, że "między postojami" oznacza najkrótszą możliwą odległość, czyli jak w rymowance: odległość jednej mili, to ile to będzie kilometrów ? Ha ! To też dobre pytanie ! Słowo "mila" pochodzi z łacińskiego "mille", czyli "tysiąc" i początkowo oznaczała 1000 kroków podwójnych. Najbliższa temu jest mila angielska (ok. 1,6 km), używana do dziś w Anglii, Ameryce, czy Australii. Ale mamy też używaną w żegludze i lotnictwie milę morską (1,85 km). Sprawa się komplikuje, gdy weźmiemy pod uwagę inne kraje. Mila chińska miała zaledwie 500 metrów, niemiecka (saksońska) - 7.5 km, a dawna mila norweska - aż 11.3 km ! Z uwagi na to, że przytoczony powyżej wierszyk jest polski, można przyjąć jednak, że chodziło o milę polską, mającą 7 wiorst, czyli 7146 metrów, a od 1819 roku - 8534,31 metra. W takim razie zastanówmy się, czy to dużo, czy mało. Co ile czasu należałoby przerwać jazdę, by "postać z koniem chwilę", co ile "czoła mu potrzeć", a co ile dać mu jeść ? Spróbujmy to oszacować patrząc na prędkości osiągane zwykle przez konia.

Wiemy, że rekordowa odnotowana prędkość sportowego, cwałującego konia wyścigowego o ponadprzeciętnej kondycji wyniosła 72 km/h (niektóre źródła podają aż 89 km/h). Jednak zwykły koń tak szybko nie biega nawet, jeśli nie ma jeźdźca na grzbiecie. Zazwyczaj w terenie jeździ się obnecnie stępem i kłusem. Prędkość konia w kłusie waha się od 12 do 19 km/h. W stępie zwykle jest to 5-6 km/h, w galopie - 19-24km/h, w cwale - 40-48km/h. W czasach dawnych (z których pochodzi przytoczone rymowane powiedzenie) na długich trasach jeżdżono głównie stępem i czasem galopem. Wynikało to z tego, że koń był przede wszystkim środkiem transportu, za pomocą którego pokonywano długie odcinki, co zajmowało nieraz i wiele dni. Wielogodzinne jazdy w kłusie nie były możliwe (nie znano wówczas anglezowania, a kłus wysiadywany jest jak wiadomo uważany za mało komfortowy chód). Jeśli zatem przyjmiemy jazdę w "stępokłusie" i prędkość przeciętną ok. 10 km/h okaże się, że ową "rymowankową polską milę" koń przejedzie w czasie około 40-45 minut, po których czas na mały odpoczynek. A "dać koniowi jeść" wypadałoby co około 4,5-5 godzin - i nie sposób się z tym nie zgodzić !

Swoją droga ciekawe, ile razy dawali odpocząć swoim koniom Emile Brager i Marie Roesle, którzy 13 października 1984 roku wyruszyli w najdłuższy rajd konny. Ich celem było przemierzyć obie Ameryki od Cabode de Hornos na południu aż do Alaski. Dystans do pokonania wynosił aż 25.000 km ! Rajd trwał 4 lata, aż do września 1988 roku.



Wydajność konia można próbowac zwiększyć nie tylko dzięki treningowi,ale także dzięki technice i sile. Jeźdźcy na wyścigach potrafią odciążyć konia w taki sposób, że zwierzę podtrzymuje ich ciało, ale fizycznie nie dźwiga go przy cyklicznym ruchu do przodu. Dżokeje już 100 lat temu wprowadzili bowiem technikę "małpiego przysiadu". Ta charakterystyczna dziś, skulona pozycja w siodle zaczęła być stosowana przez wybitnych amerykańskich czarnoskórych dżokejów pod koniec XIX wieku. Jako pierwszy zaprezentował ją w Anglii w 1895 roku Willie Simms, a spopularyzował ją dwa lata później biały amerykański jeździec Tod Sloan. Jego sukcesy zmusiły angielskich dżokejów do porzucenia wyprostowanej postawy i jazdy z długimi strzemionami. Dżokeje w tej pozycji dobrze dostosowują się do rytmu ruchów konia. Jeżeli poruszają się w siodle w odpowiednim momencie, "napędzają" konia tak, jak dziecko huśtawkę.



A skoro mowa o możliwościach ruchowych koni, warto wspomnieć o innym ważnym "parametrze" tych zwierząt: sile uciągu. Wiadomo, koń używany był zawsze do ciągnięcia wozu, czy narzędzi rolniczych. Jednak jego siła nie jest nieograniczona. Nawet popularne do lat 60-tych ubiegłego wieku konne kosiarki stawiały taki opór, że zazwyczaj zaprzęgano do nich az dwa konie. Zaprzęg koński ma ograniczone możliwości zwiększenia siły uciągu - przy wielokonnym zaprzęgu łączna siła zwierząt razem jest mniejsza, niż suma siły każdego z nich oddzielnie. Doświadczenia wykazały, że dwójka koni ma siłę uciągu o ok. 10 % mniejszą, czwórka - o 25 %, szóstka - aż o ponad 60 %. Dalsze łączenie koni w jeszcze większe zaprzęgi w celu uzyskania większej wydajności jest na logikę nieuzasadnione.



Na świecie organizuje się zawody w uciągu, rozgrywane w różnych klasach wagowych koni i według różnych zasad, w zależności od regionu. Najpopularniejszą konkurencją jest uciąg na tzw. dynamometrze Michigan - aby próba była zaliczona, ciężar na specjalnym wózku musi być przeciągnięty na dystansie conajmniej 27 stóp i 6 cali (około 8.5 metra). W kategorii ciężkiej rekordem jest 4776 funtów (2166 kg) - dokonała tego para koni belgijskich o imionach Smuck i Roger, należących do Chrisa Hatfielda i Terry Yodera. Rekord ustanowiono 9 października 2006 roku. Oprócz tego oficjalnego rekordu często organizuje się rozmaite inne pokazy uciągu. Przykładowo 25 sierpnia 2007 roku na pokazie w Rantoul 48 koni belgijskich spięto razem. Taki zespół pociągnął bronę talerzową o masie 17,000 funtów (7711 kg). Normalnie do ciągnięcia tej maszyny używa się 150-konnego ciągnika.




Zródła:

http://portalwiedzy.onet.pl/4868,11123,1567177,1,czasopisma.html
http://www.horsepull.com/
http://www.thelongridersguild.com